Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'Cornell University' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 13 wyników

  1. Przed dziewięcioma dniami, 2 maja, robot Ranger z Cornell University pobił rekord długości marszu bez doładowywania baterii. Urządzenie szło już od 30 godzin, 49 minut i 2 sekund, gdy nagle zatrzymało się z powodu braku energii. Przeszło w tym czasie 65 kilometrów. Test prowadzono w hali sportowej, a Rangerem kierowali na zmianę studenci i współpracownicy profesora Andy'ego Ruiny, w którego laboratorium powstał. Ranger znacząco poprawił swój poprzedni rekord, który wynosił 23 kilometry. Wcześniej rekord długości marszu należał do Bigdoga i wynosił 20,5 km. Teraz specjaliści z Cornella postanowili stworzyć maszynę, która będzie w stanie przebyć maraton. Po 20 godzinach marszu Ranger przekroczył linię mety maratonu i szedł nadal. Pod koniec byliśmy już bardzo zmęczeni - mówi Violeta Juarez Crow, jedna z osób sterujących robotem. Profesor Ruina mówi, że głównym celem badań jest praca nad motoryką robotów wyposażonych w kończyny. Ranger korzysta z sześciu małych komputerów, które co 1/500 sekundy wykonują 10 000 linii kodu. Wyposażono go też w dziesiątki czujników, a całość zużywa 4,7 wata. Musieliśmy się trochę napracować, by obliczenia, praca czujników i przesyłanie danych nie zużywały zbyt wiele energii. Mamy nadzieję, że wykorzystamy to, czego się nauczyliśmy do stworzenia bardziej zaawansowanych robotów - mówi Jason Cortell, który zaprojektował większość układów elektronicznych dla Rangera.
  2. Podczas spotkania Amerykańskiej Unii Geofizycznej profesor Natalie Mahowald z Cornell University przedstawiła wyniki swoich unikatowych badań nad poziomem naturalnego zapylenia atmosfery. Wynika z nich, że w ciągu ostatnich 100 lat ilość naturalnego kurzu w powietrzu wzrosła dwukrotnie. Ma to olbrzymi wpływ na klimat i ekologię naszej planety. Pyły i klimat wpływają na siebie pośrednio i bezpośrednio na wiele różnych sposobów. Większe zapylenia atmosfery oznacza, że do powierzchni planety dociera mniej promieniowania słonecznego, więc jest ona mniej nagrzewana, co równoważy w pewnym stopniu efekt cieplarniany związany z większą koncentracją dwutlenku węgla. Pył wpływa też na formowanie się chmur, prowadzi do częstszego występowania susz, co z kolei skutkuje pustynnieniem i... większą ilością pyłu w atmosferze. Jednocześnie pył jest ważnym źródłem żelaza w ocenach. Jego większa koncentracja sprzyja wzrostowi planktonu i innych organizmów, które redukują ilość dwutlenku węgla w atmosferze. Zespół profesor Mahowald, chcąc ocenić zmiany w naturalnym zapyleniu atmosfery, zbierał dane z rdzeni lodowych, osadów z jezior i koralowców. Powiązali każdą z próbek z prawdopodobnym źródłem pyłu i obliczyli tempo jego opadania na powierzchnię. Uzyskane w ten sposób dane wprowadzili do komputerowego Community Climate System Model, dzięki czemu mogli zbadać wpływ zapylenia na temperaturę, opady, koncentrację żelaza w oceanach oraz na ilość węgla w atmosferze. Większość naukowców koncentruje się na badaniu zapylenia powodowanego przez człowieka. Badania zespołu Mahowald pokazały, jak ważny jest naturalny pył pustynny. Dowiadujemy się z nich bowiem, że zmiany w temperaturze i opadach spowodowały, że na przestrzeni XX wieku ilość węgla pochłanianego na lądach zmniejszyła się o 6 ppm (część na milion), a w tym samym czasie zwiększone opadanie naturalnego pyłu do oceanów i rosnąca w nich koncentracja żelaza przyczyniły się do zwiększenia pochłaniania węgla z atmosfery o 4 ppm. "W końcu mamy informacje o tym, jak wygląda obieg pustynnego pyłu. Ma to naprawdę duży wpływ na nasze rozumienie klimatu" - mówi profesor Mahowald.
  3. Jednym z najpoważniejszych wyzwań stojących przed twórcami robotów jest wyposażenie maszyn w "dłonie" zdolne do bezpiecznego chwytania, przenoszenia i pozostawiania przedmiotów. Roboty przemysłowe są projektowane z myślą o wykorzystaniu ich w ściśle określonych sytuacjach, zatem radzą sobie z takimi zadaniami. Jednak jeśli chcemy, by pewnego dnia roboty pomagały nam w domach, musimy dać im możliwość bezpiecznego manipulowania przedmiotami, bez obawy o ich uszkodzenie. Specjaliści z Cornell University, University of Chicago oraz firmy iRobot Corp. poinformowali właśnie o stworzeniu uniwersalnego mechanicznego chwytaka. Odeszli oni przy tym od tradycyjnego projektu naśladowania ludzkich dłoni i palców, a do zbudowania chwytaka wykorzystali... lateksowy balon i mieloną kawę. Dzięki takiemu rozwiązaniu chwytak przystosowuje się do kształtu przedmiotu. To jedno z rozwiązań najbliższych temu, co może w przyszłości zadebiutować na rynku - stwierdził profesor Hod Lipson z Cornell. Uczony dodał, że jest ono tak uniwersalne, że po udoskonaleniu może posłużyć zarówno do budowy robotów usuwających ładunki wybuchowe, robotów przemysłowych, urządzeń wspinających się po ścianach czy bionicznych rąk dla ludzi. Zasada działania chwytaka jest banalnie prosta. Zwykły balon wypełniono zmieloną kawą. Jest on przyciskany do przedmiotu, który ma chwycić i pod wpływem nacisku dochodzi do deformacji i dostosowania balonu do kształtu przedmiotu. Wówczas z balonu wysysane jest powietrze, co wzmacnia uchwyt. Później wystarczy ponownie wpuścić powietrze, a przedmiot zostanie uwolniony. Uczeni do wypełnienia balonu wykorzystali zmieloną kawę, gdyż należy od do klasy materiałów, które zmieniają swoje zachowanie pod wpływem ściśnięcia. Wystarczy uświadomić sobie, że gdy kupujemy zapakowaną próżniowo mieloną kawę, jest ona niezwykle twarda. Wystarczy jednak przeciąć torebkę, by całość natychmiast stała się miękka. Luźno ułożone zmielone cząstki kawy bardzo łatwo przesuwają się względem siebie. Wystarczy jednak poddać je niewielkiemu naciskowi, by całość zaczęła zachowywać się jak jednolite ciało stałe. http://www.youtube.com/watch?v=bFW7VQpY-Ik
  4. Od ponad wieku wiadomo, że komórki nowotworowe mają odmienny metabolizm od zdrowych komórek i potrzebują gigantycznych ilości energii, dzięki której mogą się mnożyć w nieskończoność i rozprzestrzeniać w organizmie. Od stu lat wiadomo było, że to jest ich słaby punkt, ale dopiero teraz pojawiła się szansa na jego wykorzystanie. Cechą charakterystyczną rakowej przemiany materii jest zapotrzebowanie na glutaminę (amid kwasu glutaminowego) - aminokwas niosący energię komórkom. Od dawna szukano sposobu na odcięcie nowotworowych komórek od dostaw tego aminokwasu. Udało się to osiągnąć naukowcom z Cornell University, odkryta przez nich cząsteczka, nazwana 968, blokuje działanie enzymu glutaminazy, który przetwarza glutaminę. Komórki pozbawione metabolizmu glutaminy przestają się mnożyć i umierają, zagłodzone. Doświadczenia, jakie przeprowadził profesor Richard Cerione dowiodły, że 968 hamuje wzrost i niszczy raka piersi u myszy, a także raka prostaty, jajników i trzustki. Ponieważ zdrowe komórki nie mają podwyższonego zapotrzebowania na glutaminę, zablokowanie glutaminazy przez cząsteczkę 968 im nie szkodzi. Odkrycie daje nadzieję na nową generację skutecznych leków, bez poważnych skutków ubocznych.
  5. Od czego zależy wierność w małżeństwie? Według badań socjolożki Christin Munsch, niewierności mogą sprzyjać różnice wysokości wypłat. Jeśli mężczyzna zarabia dużo mniej od swojej partnerki, czuje się niespełniony i skłonny jest do skoku w bok, żeby poprawić swoje samopoczucie. Christin Munsch, socjolog na Cornell University, przeprowadziła badania na temat związku wierności w małżeństwie z dysproporcją wypłat partnerów. Sześcioletnie studium objęło ponad tysiąc mężczyzn i ponad półtora tysiąca kobiet z różnych grup etnicznych, wszyscy pozostawali w małżeństwie przynajmniej przez rok w czasie okresu badań. Przez ten czas 7% mężczyzn zdarzyło się oszukiwać partnerkę (z nieco wyższym odsetkiem wśród Afroamerykanów i Latynosów niż osób białych), wśród kobiet było to jedynie 3%. Znaczącą przyczyną niewierności wśród mężczyzn były zarobki znacząco niższe, niż współmałżonki i związane z tym poczucie niesprawdzenia się w roli „macho" i żywiciela rodziny. Flirt i zdrada miały na celu podniesienie poczucia męskości we własnych oczach - nic tak nie podnosi męskiego ego niż seksualne podboje. Dla odmiany, niższe od partnera zarobki kobiet zmniejszają skłonności do zdrady. Kobieta, czująca się bardziej zależną finansowo, mniej chętnie będzie oszukiwać i flirtować. Oszukiwaniu i niewierności sprzyjają również zarobki większe od zarobków partnera. Dotyczy to zarówno mężczyzn, jak i kobiet, z tym że kobiet o połowę mniej. To zjawisko może się wiązać z charakterem pracy - osoby zarabiające dużo znacznie częściej zostają w pracy po godzinach, podróżują służbowo, etc. Ryzyko niewierności rosło wraz z niskim poziomem edukacji (ale tylko u mężczyzn, nie u kobiet), malało wraz ze satysfakcją ze związku oraz silną religijnością. Autorka badań podkreśla jednak, że mowa tu o bardzo niewielkich liczbach i sam fakt, że na przykład partner zarabia mniej (lub więcej) od nas nie stanowi sam w sobie żadnego powodu do niepokoju. Zawsze jednak warto zapewnić mu poczucie bezpieczeństwa i poczucie własnej wartości, a będziemy mogli być bardziej pewni jego wierności.
  6. Materiały będące jednocześnie ferromagnetykami i ferroelektrykami występują w naturze niezwykle rzadko. Jednak połączenie takich właściwości w jednym materiale jest bardzo pożądane - można by bowiem tworzyć zeń energooszczędne układy pamięci, bardzo wrażliwe czujniki czy charakteryzujące się dużą elastycznością urządzenia emitujące mikrofale. Pierwszy ferromagnetyczny ferroelektryk - boracyt niklu - został odkryty w 1966 roku. Od ponad 40 lat trwają poszukiwania innych tego typu materiałów. Dotychczas znaleziono kilka, ale żaden z nich nie wykazuje tak silnych właściwości ferroelektrycznych i ferromagnetycznych jak ten pierwszy. Tak było jeszcze do niedawna. Uczeni z Cornell University stworzyli ferromagnetych ferroelektryczny o tak dobrych właściwościach, że potencjalnie może on zrewolucjonizować elektronikę. Naukowcy zauważyli, że po fizycznym rozciągnięciu kawałka tytanianu europu o grubości kilku nanometrów i umieszczeniu go na podłożu ze skandanu dysprozu uzyskamy najlepszy ze znanych nam materiałów o właściwościach ferrelektrycznych i ferromagnetycznych. Są one 1000-krotnie silniejsze niż występujące w boracycie niklu. Wcześniej naukowcy szukali materiałów, które w sposób naturalny są ferromagnetycznymi ferroelektrykami - mówi Darrell Schlom, główny autor badań. My szukaliśmy materiałów, które nie są ani ferromagnetykami, ani ferroelektrykami - a takich jest wiele - ale mogą się takimi stać po ściśnięciu lub rozciągnięciu - wtóruje mu Craig Fennie, jego współpracownik. Badania Amerykanów pokazują, że warto jest przyjąć właśnie taką strategię poszukiwania ferromagnetycznych ferroelektryków. Niewykluczone, że dzięki niej zostaną znalezione kolejne materiały, o jeszcze lepszych właściwościach. W przewidywanej przyszłości nie należy spodziewać się powstania żadnych urządzeń z tego typu materiałów. Uczeni z Cornell prowadzili swoje badania w temperaturze zaledwie 4 kelvinów. Teraz szukają materiałów, które mogą wykazywać pożądane właściwości w znacznie wyższych temperaturach.
  7. Opracowane na Cornell University niewielkie urządzenie wielkości dłoni może pozwolić człowiekowi na poruszanie się po pionowych powierzchniach. Wykorzystuje ono napięcie powierzchniowe wody, a jego twórcami są profesor Paul Steen i Michael Vogel. Naukowców zainspirował pewien żuk z Florydy, który potrafi przyssać się do liścia z siłą 100-krotnie przekraczającą jego wagę, a następnie bez najmniejszych problemów odczepić się od niego i ponownie przyczepić. Urządzenie składa się płaskiej powierzchni w której znajdują się otwory o średnicy liczonej w mikronach. Nad nią umieszczono warstwę porowatego materiału, a powyżej - zbiornik z wodą. Całość zasilana jest 9-woltową baterią, która powoduje, że woda przeciska się przez porowatą warstwę i wydostaje przez otwory. Na styku warstwy z otworami i płaskiej powierzchni powstaje napięcie powierzchniowe. To, które obserwujemy w życiu codziennym, jest słabe. Jednak uczeni podczas swoich eksperymentów dowiedli, że ich prototyp zawierający 1000 otworów o średnicy 300 mikronów każdy był w stanie utrzymać ciężar 70 gramów. Im mniejsza powierzchnia styku i im więcej w niej otworów, tym bardziej rośnie siła, z jaką urządzenie przywiera. Naukowcy oceniają, że urządzenie o powierzchni 6,5 centymetra kwadratowego z milionami otworów o średnicy 1 mikrona każdy, będzie w stanie utrzymać ciężar około 7 kilogramów. Jego oderwanie od powierzchni, do której się przyssa, jest banalnie proste. Wystarczy bowiem odwrócić kierunek pola elektrycznego, a woda powróci do zbiornika. Profesor Steen mówi, że największym wyzwaniem było skonstruowanie działającego urządzenia w większej skali, gdyż krople wody mają tendencję do zlewania się. Udało się uniknąć tego zjawiska dzięki odpowiedniej konstrukcji pompy. Naukowiec przewiduje, że w przyszłości uda się na tyle udoskonalić pompy, że możliwe będzie zbudowanie urządzenia zdolnego utrzymać człowieka. Co więcej, jego zdaniem możliwe jest zastosowanie niewielkich membran pokrywających krople wody, które będą na tyle cienkie, iż można je kontrolować, a na tyle grube, że zapobiegną moczeniu powierzchni na której używane będzie urządzenie. Pomyślcie o urządzeniu wielkości karty kredytowej, które pozwoli wyważyć drzwi - mówi Steen. Prace były finansowane przez DARPA i Narodową Fundację Nauki.
  8. W Nature Photonics ukazał się artykuł opisujący działanie "teleskopu czasowego", który może pozwolić na 27-krotne przyspieszenie przesyłania informacji we współczesnych światłowodach. Jego działanie polega na skompresowaniu impulsu światła w jednostce czasu. Generalnie im impuls krótszy, tym więcej informacji można przesłać danym łączem. Obecnie stosowane urządzenia wykorzystują pasmo 10 GHz i kodują w nim informacje. Teoretycznie możliwe jest wysyłanie impulsów o częstotliwościach 100 000 razy większych, jednak obecnie nie jesteśmy w stanie zakodować w nich żadnych informacji. Naukowcy z Cornell University wpadli więc na pomysł "ściskania" 10-gigahercowych impulsów, dzięki czemu możliwe będzie wysłanie większej ich liczby w jednostce czasu, co znakomicie zwiększy przepustowość łącza. Autorzy artykułu proponują wykorzystanie krzemowych falowodów, które działają jak soczewki skupiające na sygnał. Do takiego falowodu trafiają jednocześnie długi, 10-gigahercowy impuls z zakodowanymi danymi i znacznie krótszy impuls lasera niezawierający żadnych informacji. Wskutek oddziaływań z krzemem, dłuższy impuls z danymi zostaje zmuszony do czasowego przybrania właściwości krótszego impulsu. Jego czołowa część zwalnia, a tylna przyspiesza. W efekcie dochodzi do 27-krotnego skompresowania impulsu. Nowa technika ma na razie sporo ograniczeń. Najważniejszym z nich jest ograniczenie długości pakietu, który może zostać poddany takiej kompresji. Obecnie można kompresować dane o długości do 24 bitów, dlatego też, jak powiedział Mark Foster, główny autor badań, konieczne jest wydłużenie czasu, w którym zachodzi kompresja. Ponadto trzeba też opracować odpowiedni system dekompresji. Jednak, jak mówi uczony, technologia jest prosta, a jej zastosowanie wymaga niewielkich nakładów, z pewnością więc będzie rozwijana i zainteresuje się nią przemysł. Można ją też zastosować w chemii i biologii, gdzie pozwoli na szczegółowe badanie błyskawicznie zachodzących procesów, takich jak np. reakcje chemiczne. "Teleskop czasowy" jest tym bardziej obiecujący, że już na początku prac nad nim uzyskano wyjątkowo dobre wyniki.
  9. Czy autyzm może być w jakiś sposób powiązany ze zwiększonymi opadami deszczu? Naukowcy z Cornell University wydają się w to wierzyć. Przeanalizowali dane statystyczne z trzech stanów, dotyczyły one zachorowań i pogody w danym okresie, i odkryli, że częstość występowania autyzmu jest większa na obszarach, gdzie podczas pierwszych 3 lat życia dziecka bardziej padało (Archives of Pediatrics and Adolescent Medicine). Do tej pory wzrost częstości zachorowań (z 1:2500 do 1:150) przypisywano lepszemu uświadomieniu i wykształceniu lekarzy, którzy potrafili prawidłowo rozpoznać zaburzenie. Amerykanie uważają jednak, że teoria ta nie wyklucza możliwości, by inne czynniki także wpływały na szybujące wskaźniki. Naukowcy wyliczyli średnie roczne opady deszczu w Oregonie, Kalifornii i stanie Waszyngton w okresie między 1987 a 1999 r. Potem przyjrzeli się częstości diagnozowania autyzmu w tym samym czasie. Czemu dzieci, w których stanach mocno padało, gdy miały mniej niż 3 lata, miałyby częściej chorować? Jeśli rzeczywiście istnieje jakiś związek, może nie chodzić bezpośrednio o opady deszczu. Niewykluczone, że woda oddziałuje np. na związki chemiczne, z którymi dzieci wchodzą w kontakt. Nie da się też wyeliminować scenariusza, że brzydka pogoda zmusza do dłuższego przesiadywania w domu, a to niekorzystnie wpływa na rozwój. Jak? Poprzez niedobór witaminy D, która tworzy się w kontakcie ze słońcem, nadmierne oglądanie telewizji lub występujące w pomieszczeniach chemikalia. Na razie to wszystko teoria, w przyszłości trzeba więc przeprowadzić rzetelne badania, które ujawnią prawdziwego winnego.
  10. Jeśli w spermie danego mężczyzny znajduje się niewiele plemników, ich klonowanie może pozwolić mu zostać ojcem. Jak wyglądała procedura zastosowana przez zespół z Cornell University? Z komórki jajowej myszy usuwano materiał genetyczny. Następnie wprowadzano do niej pojedynczy plemnik. Umożliwiało to powstanie nowej męskiej gamety. Eksperci zgromadzeni w Lyonie na konferencji poświęconej płodności zgłaszali obawy, czy potomstwo narodzone z ciąży, do której doszło w wyniku zapłodnienia sklonowanym plemnikiem, będzie zdrowe. Profesor Takumi Takeuchi i jego ekipa podkreślają jednak, że 4 wyhodowane przez nich myszki wyrosły na "normalne dorosłe osobniki". Zanim metoda zostanie wykorzystana do leczenia bezpłodności u ludzi, trzeba ją jeszcze udoskonalić i sprawdzić, jaki czynnik decyduje o tym, czy potomstwo ze sklonowanych plemników jest zdrowe, czy nie. Profesor Takeuchi uważa, że dzięki jego technice można będzie odejść od poszukiwania do zapłodnienia jednego zdrowego plemnika i stworzyć ich tyle, by mieć pewność, że urodzi się z tego zdrowe dziecko. Profesor Keith Campbell z University of Nottingham ma jednak zastrzeżenia. Według niego, na razie zbyt mało wiadomo o skutkach zastosowania sklonowanych plemników. Trzeba by się przyjrzeć kolejnym pokoleniom, czy nie mają np. skłonności do chorób serca czy cukrzycy, które zostałyby przekazane potomstwu.
  11. Pomarańczowe kalafiory wyglądają niecodziennie i, podobnie jak odmiany fioletowe czy zielone, nie u wszystkich wywołują pozytywne skojarzenia. Pracujący pod przewodnictwem genetyka Li Li badacze z Cornell University odkryli, że za nietypowy kolor warzywa odpowiada mutacja genetyczna. Okazało się też, że inne zmutowane rośliny uprawne, m.in. kukurydza, ziemniaki, ryż, sorgo czy pszenica, mogą zawierać więcej istotnych dla zdrowia składników odżywczych. Mutacja zwiększa w roślinach zawartość beta-karotenu, barwnika odpowiedzialnego za charakterystyczną barwę np. marchwi, a zarazem prekursora witaminy A. Wiele roślin umie go wytwarzać, nie robi tego jednak z przyczyn metabolicznych albo z braku miejsca do jego magazynowania. Pomarańczowy kalafior mógłby skutecznie pomagać w zwalczaniu niedoborów witaminy A, zwłaszcza w ubogich krajach rozwijających się. Inni naukowcy stworzyli tzw. złoty ryż, który po "wstawieniu" kilku dodatkowych genów zaczyna produkować beta-karoten. W przypadku części roślin technika ta okazała się jednak mniej skuteczna od metody Li, który skupił się nie na syntezie, ale przechowywaniu omawianego związku. Obecnie Li i Joyce Van Eck pracują nad transgenicznymi ziemniakami. Wskutek manipulacji genetycznej mają powstać odmiany o zwiększonych zdolnościach zarówno wytwarzania, jak i magazynowania beta-karotenu (The Plant Cell). Pierwsze pomarańczowe kalafiory pojawiły się ok. 30 lat temu na polu uprawnym w Kanadzie. Później trafiły do regularnej sprzedaży.
  12. Brian Wansink, psycholog jedzenia z Cornell University, radzi, w jaki sposób uniknąć przejedzenia i innych nieprzyjemnych skutków świątecznego szaleństwa. W swojej najnowszej książce pt. "Bezmyślne jedzenie: dlaczego jemy więcej, niż się nam wydaje" naukowiec podaje po jednej wskazówce na każdy dzień, od Bożego Narodzenia poczynając, a na święcie Trzech Króli kończąc. Oto one...Dania wysokokaloryczne nakładaj w kuchni. Zjesz wówczas o 15-20% mniej niż wtedy, gdy każdy może sobie sam nałożyć przy stole. Musisz widzieć, co jesz. W jednym z eksperymentów badani zjadali o 134 kalorie więcej, gdy jedli chipsy prosto z torebki, niż wtedy, gdy najpierw wysypali je do pojemnika.Resztki zostaw na stole. Niech goście widzą, ile zjedli. Gdy kości z kurczaka, papierki po ciastkach i cukierkach są regularnie usuwane ze stołu, biesiadnicy jedzą o 30% więcej, niż gdy pozostają one na widoku.Zwracaj uwagę na kalorie. Jeśli wiesz, że masz zamiar jeść deser, zrezygnuj z przystawki. Pozwoli to też lepiej oszacować liczbę pochłoniętych kalorii.Usiądź obok osoby, która je najwolniej i dostosuj się do jej tempa. Zaczynaj jeść jako ostatni z biesiadników. Po każdym kęsie opuść rękę z widelcem.Czerp przyjemność z jedzenia. Nie unikaj tego, na co naprawdę masz ochotę, ale jedz w mniejszych ilościach.Nie podawaj naraz zbyt wielu potraw. Badania wykazały, że ludzie zjadają o 85% więcej M&M-sów, gdy w miseczce znajduje się 9, a nie 7 ich kolorów.Utrzymuj dystans. Jeśli chcesz uniknąć ciągłego podjadania, odsuń się od ulubionych potraw i przekąsek (orzeszki, chipsy itp.) dalej niż na wyciągnięcie ręki.Produkty, które nie są dla Ciebie dobre, trzymaj "ukryte”. Wsadź je z powrotem do lodówki, owiń w folię aluminiową, w szafce połóż z tyłu za naczyniami. Pracownicy biurowi jedzą aż o 23% mniej cukierków, kiedy są one trzymane w nieprzezroczystym naczyniu.Używaj małych naczyń, z których nakładasz jedzenie. Wtedy nakładane porcje są o 59 procent mniejsze.Do drinków najlepsze są wysokie wąskie szklanki. Nawet doświadczeni barmani leją więcej do szklanek o szerokim dnie.Skup się na jedzeniu. Osoby, które rozmawiają czy oglądają telewizję, jedzą więcej.
  13. Dwóm z najbardziej znanych ziemskich radioteleskopów – 305-metrowemu urządzeniu w Arecibo oraz zespołowi Very Long Baseline Array – grozi zamknięcie. Będący częścią US National Science Foundation wydział odpowiedzialny za astronomię, poinformował, że nie jest w stanie, pomimo rosnącego budżetu, jednocześnie utrzymywać starych teleskopów i budować nowych. Powołano więc grupę pod kierunkiem Rogera Blanforda, którego zadaniem było znalezienie sposobu na zaoszczędzenie 30 milionów dolarów. Zespół zaproponował by, o ile nie znajdzie się organizacja chętna do podzielenia się kosztami utrzymania radioteleskopów, do roku 2011 zamknąć Arecibo i VLBA. Dodatkowe pieniądze, jakie są potrzebne na ich utrzymanie, to 8 milionów dolarów rocznie na potrzeby Arecibo i 10 milionów dla VLBA. Naukowcy są zawiedzeni wynikiem prac zespołu Blanforda. Radioteleskop z Arecibo jest najbardziej czułym tego typu urządzeniem na Ziemi. Jest też najbardziej obleganym. Potrzebę skorzystania z niego zgłasza czterokrotnie więcej naukowców, niż jest on w stanie obsłużyć. Najsławniejszy radioteleskop został zbudowany w latach 60. ubiegłego wieku. Jest nieruchomy, jednak dzięki ruchowi samej planety skanuje przez rok około 40% nieboskłonu. Dzięki niemu odkryto pierwszy podwójny pulsar, pozwala on też na obserwację asteroidów znajdujących się w pobliżu Ziemi. Znalezienie chętnych do współfinansowania teleskopu w Arecibo będzie trudne. Profesor Joe Burns z Cornell University, który jest członkiem zespołu obsługującego urządzenie, ma jednak nadzieję, że pieniądze wyłoży wydział zajmujący się badaniami atmosfery w National Science Foundation. Arecibo wykorzystywany jest bowiem również do obserwacji jonosfery. Z kolei w skład VLBA wchodzi 10 radioteleskopów, z których każdy ma średnicę 25 metrów. Rozciągają się one na przestrzeni ponad 8000 kilometrów pomiędzy Hawajami i Wyspami Dziewiczymi. System został uruchomiony w 1993 roku i przyczynił się do powiększenia naszej wiedzy o bardzo jasnych galaktykach znajdujących się w pobliżu gigantycznych czarnych dziur. Zespół naukowców obsługujących VLBA ostrzega, że jego zamknięcie oznacza „utracenie na całe dziesięciolecia unikalnych możliwości badawczych”.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...