Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'Brazylia' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 16 wyników

  1. Widoczne z kosmosu wykonane przez termity struktury rozciągające się na obszarze około 200 000 kilometrów kwadratowych, liczą sobie nawet około 4000 lat. Kopce, które można zobaczyć na Google Earth, nie są gniazdami. Powstały one wskutek budowy rozległej sieci połączonych tuneli. Przez tysiące lat termity przemieściły olbrzymie ilości ziemi, tworząc około 200 000 000 kopców o wysokości 2,5 metra i średnicy 9 metrów każdy. Te kopce zostały stworzone przez pojedynczy gatunek termitów, który wykonał olbrzymią sieć tuneli pozwalających im na bezpieczny dostęp i spożywanie liści, które opadły na ziemię. Ilość przemieszczonej ziemi to ponad 10 kilometrów sześciennych. To odpowiednich 4000 Wielkich Piramid w Gizie i jedna z największych struktur zbudowanych przez pojedynczy gatunek owada, mówi Stephen Martin z brytyjskiego University of Salford. To prawdopodobnie największy dzieło inżynieryjne jednego gatunku owada. Najbardziej ekscytujący jest fakt, że kopce są niezwykle stare. Niektóre mają prawie 4000 lat, są więc w wieku piramid, dodaje Roy Funch z Universidade Estadual de Feira de Santana w Brazylii. Większości kopców nie widać, gdyż znajdują się w specyficznej dla północno-wschodniej Brazylii sawannie kolczastej zwanej caatinga. Pierwsze z nich odkryto przed kilkudziesięciu laty, gdy roślinność została wycięta pod pastwiska. Naukowcy pobrali próbki gleby z 11 kopców i określili ich wiek na 690 do 3820 lat. Niektóre z nich są zatem równie wiekowe co najstarsze kopce termitów znane z Afryki. Uczeni postanowili też zbadać, czy niezwykle regularne rozmieszczenie kopców jest spowodowane konkurencją pomiędzy termitami z poszczególnych struktur. Okazało się, że na poziomie kopców występuje niewielka agresja. Duże jej natężenie zauważono, gdy umieszczono obok siebie termity z odległych kopców. Naukowcy doszli więc do wniosku, że na rozmieszczenie nie wpłynęła agresja, a doszło do samoorganizacji ułatwianej przez rosnące połączenia między tunelami i napędzanej okresowym opadaniem liści w lesie. Termity prawdopodobnie wykorzystują feromony do nawigowania po tunelach i bezpiecznego przemieszczania się w poszukiwaniu ubogich źródeł pożywienia. To niesamowite, że współcześnie wciąż można znaleźć nieznane dotychczas cuda przyrody o tak olbrzymich rozmiarach, które wciąż są aktywne, a ich twórcy wciąż z nich korzystają, mówi Martin. Uczeni mówią, że przed nimi jeszcze wiele pracy. Na przykład nie wiadomo, jaka jest struktura fizyczna kolonii tamtejszych termitów. Dotychczas bowiem nikt nie znalazł komory, w której przebywa królowa. Przed ośmiu laty informowaliśmy o widocznych z kosmosu bobrowych żeremiach odkrytych w Kanadzie. « powrót do artykułu
  2. Kiedy ludzie dotarli do Ameryk? Pytanie nadal pozostaje bez jednoznacznej odpowiedzi, okazuje się jednak, że w rozwiązaniu zagadki może pomóc najstarszy amerykański ryt naskalny - wizerunek mężczyzny z dużym fallusem. Paleontolodzy natrafili na petroglif w schronisku skalnym Lapa do Santo w środkowo-wschodniej Brazylii. Co ważne, w tym samym rejonie w 1975 r. znaleziono Luzię, najstarszy ludzki szkielet z Ameryki Południowej. Imię kobiety z Lapa Vermelha w oczywisty sposób nawiązuje do Lucy, szkieletu odkrytego rok wcześniej w dolinie rzeki Auasz w północnej Etiopii. Przy długości 70 i szerokości 20 m wapienne schronisko Lapa do Santo ma powierzchnię ok. 1400 metrów kwadratowych. W lipcu 2009 r. 4 metry pod powierzchnią natrafiono na petroglif. Postać mężczyzny z rozrzuconymi na boki rękoma ma 30 cm wysokości i 20 cm szerokości. Penis mierzy aż 5 cm (tę samą długość ma lewa ręka). Petroglif odkryliśmy pod koniec wykopalisk w tym miejscu - ujawnia Walter Alves Neves z Uniwersytetu w São Paulo. Brazylijczycy przypuszczają, że postać wiąże się jakoś z rytuałami płodności. Grubość osadów archeologicznych w jaskini wynosi od kilku centymetrów do 4 metrów. Mężczyznę z hiperfallusem znaleziono w skale macierzystej. Głowa postaci przyjęła kształt litery "C", a kończyny wyposażono w tylko 3 palce. Podobne nitkowate postaci wypatrzono na ścianie niszy schroniska. Datowanie radiowęglowe osadów z warstwy pokrywającej płaskorzeźbę wskazuje, że ma ona 9-12 tys. lat. Ze względu na zróżnicowanie form wczesnej sztuki (musiało minąć trochę czasu, by formy wyrazu się wykształciły) naukowcy uważają, że ludzie przybyli do Ameryk prędzej niż dotąd zakładano...
  3. Brytyjsko-brazylijski zespół odkrył pszczoły żołnierzy. To pierwszy tego typu przypadek na świecie. Naukowcy z Uniwersytetu w São Paulo i University of Sussex badali bezżądłowe pszczoły Tetragonisca angustula, nazywane przez Brazylijczyków Jataí. Jataí zakładają kolonie na drzewach lub w zagłębieniach ścian. Jak napisano w artykule zamieszczonym w Proceedings of the National Academy of Sciences (PNAS), pszczoły stróżujące są o 30% cięższe od pozostałych owadów. Ich kształty różnią się nieco od budowy zbieraczek: mają nieproporcjonalnie duże odnóża i mniejsze głowy. Entomolodzy wyliczyli, że rozmiary żołnierzy osiąga około procenta wychowywanych w kolonii robotnic. Żołnierze stoją w wejściu i latają w jego pobliżu, spełniając funkcję systemu wczesnego ostrzegania. Badania wykazały, że żołnierze Jataí zajmują się ochroną gniazda o wiele dłużej niż wytypowane do tego zadania pszczoły innych gatunków, np. pszczoły miodne Poświęcają na to ok. 3 tyg., podczas gdy ich krewne zaledwie dzień, przechodząc płynnie do pełnienia innych - bardziej odpowiednich do zaawansowanego wieku - obowiązków. W odróżnieniu do pszczół miodnych, strażnicy Jataí są wyspecjalizowani morfologicznie. Dzięki większym rozmiarom rozprawiają się z wrogami i rabusiami, np. pszczołami Lestrimelitta limao. Te ostatnie mogą podczas rajdów po jedzenie uśmiercić wiele kolonii. Mimo że żołnierze T. angustula nie mają żądeł, wykorzystują inną taktykę: dociskają głową skrzydła L. limao, nie pozwalając im latać. Poniżej zamieszczono film, na którym widać, jak pokonany żołnierz T. angustula unieruchomił L. limao.
  4. Czemu żywiące się fokami orki (typ B) odbywają błyskawiczne podróże z Antarktyki do wód tropikalnych? Naukowcy z NOAA uważają, że cieplejsze wody pozwalają na szybszą regenerację skóry i oczyszczenie jej z powłoki różnych organizmów, w tym glonów. Walenie przemieszczają się tak szybko [z prędkością ponad 12 km/h, czyli 6,5 węzła] i bezpośrednio do celu, że jest mało prawdopodobne, by chodziło o żerowanie czy poród. Sądzimy, że wędrówki mają na celu regenerację tkanki skórnej w gorętszych środowiskach z mniejszą utratą ciepłoty ciała - wyjaśnia John Durban. Co więcej, tego typu ruchy są asezonowe i rozpoczynają się zwykle między lutym a kwietniem. Biolodzy zwracają uwagę, że w wodach antarktycznych orki są pokryte żółtawym nalotem z okrzemek. Po powrocie z tropików go nie ma, co świadczy o tym, że ssaki pozbyły się wierzchniej warstwy naskórka. Telemetria satelitarna pozwoliła udokumentować pierwszą znaną długodystansową wyprawę orek (lepiej znane są migracje humbaków czy płetwali błękitnych). Biolodzy otagowali podczas żerowania w pobliżu Półwyspu Antarktycznego aż 12 orek, ale w podróż wybrała się tylko połowa. Pięć nadajników odnotowało konsekwentne przemieszczanie się ku wodom tropikalnym u wybrzeży Brazylii i Urugwaju (30–37°S). Temperatura wód powierzchniowych zmieniała się w zakresie od -1,9 do 24,2°C. Naukowcy podają przykład jednego osobnika, który trasę Antarktyka-Brazylia-Antarktyka pokonał w zaledwie 42 dni. Amerykanie uważają, że zgromadzili dowody na istnienie migracji w celu podtrzymania dobrego stanu fizjologicznego, a więc do czegoś na kształt ludzkiego SPA. Orki dopływały ze sporą prędkością do granicy tropików i zawracały, kierując się prosto do Antarktyki - podsumowuje Robert Pitman, drugi z autorów studium opublikowanego w piśmie Biology Letters.
  5. Okazuje się, że czas nie jest tak mocno zakorzenioną uniwersalną ideą, jak dotąd sądzono. W Amazonii żyje bowiem plemię Amondawa, w którego języku nie ma nawet określenia na czas (Language and Cognition). Zespołem kierował psycholog prof. Chris Sinha z Uniwersytetu w Portsmouth. Badano, w jaki sposób Amondawa mówią i myślą o czasie. Przez 2 miesiące przedstawiciele różnych specjalności, w tym lingwista Wany Sampaio i antropolog Vera da Silva Sinha, próbowali dociec, jak język plemienia przekazuje idee w rodzaju "następny tydzień" lub "zeszły rok". Okazało się, że takie koncepty w ogóle nie występują. Dla Amondawa czas dzieli się tylko na dzień i noc oraz pory suchą i deszczową. Co ciekawe, akademicy stwierdzili, że badani Indianie nie mają wieku. Zamiast liczyć lata, członkowie plemienia zmieniają tylko imiona, które odzwierciedlają etap życia czy pozycję w grupie i tak np. dziecko oddaje swoje imię noworodkowi, a samo przybiera inne. Dla Amondawa czas nie istnieje w taki sposób jak dla nas. Teraz już bez żadnych wątpliwości możemy powiedzieć, że istnieje przynajmniej jeden język i kultura, która nie ma konceptu czasu jako czegoś mierzalnego, odliczanego czy stanowiącego przedmiot abstrakcyjnych rozważań. To nie znaczy, że Amondawa istnieją poza czasem, oni po prostu żyją raczej w świecie wydarzeń niż postrzegają te zdarzenia jako umieszczone w czasie. Prof. Sinha wyjaśnia, że dysponujemy tyloma metaforami na oznaczenie czasu i jego przemijania – myślimy nawet o czasie jako rzeczy – [..] że zaczęliśmy uważać, że są one obiektywne, a to nieprawda. Stworzyliśmy te metafory i one stały się naszym sposobem myślenia. Amondawa nie mówią i nie myślą w ten sposób, chyba że uczą się innego języka. Brytyjczycy podkreślają, że nie spodziewali się takiego odkrycia. Badali już wcześniej ten język i teraz chcieli się zająć jego przenośniami. Byliśmy zaskoczeni, widząc, że metafory czasu i abstrakcyjna idea czasu zwyczajnie nie występują. Sinha słusznie zauważa, że w wielu amazońskich językach, w tym w języku Amondawa, nie ma cyfr i liczb powyżej naszej piątki. Jak można się domyślić, bez tego czasu nie da się zmierzyć. Wygląda więc na to, że pojęcie czasu nie jest wrodzone i stanowi raczej wynik doświadczenia. Jedynym realnym biologicznym zegarem jest starzenie się naszych ciał. Wszystkie nasze złożone koncepty czasu są wynalazkami kultury [...]. Naukowcy przypominają, że 24-godzinna doba i konwencja 60-sekundowej minuty i 60-minutowej godziny to wynalazek Babilończyków. Tak do nich przywykliśmy, że przyjmujemy je za pewnik i coś naturalnego. Bez kalendarza i rozbudowanej koncepcji czasu nie zbudowalibyśmy naszej cywilizacji, jednak koszty postępu są ogromne – z naszego przyjaciela czas stał się najgorszym wrogiem, który pogania do ciągłej pracy. Amondawa to jedna z 3 podgrup ludu Uru-Eu-Uaw-Uaw, które zamieszkują brazylijski stan Rondônia. Język Amondawa jest zagrożony wyginięciem. Powoli zastępuje go portugalski.
  6. W zeszłym tygodniu brazylijski sąd zablokował budowę kontrowersyjnej tamy na rzece Xingu, prawym dopływie Amazonki. Sędzia wspominał o niespełnieniu norm środowiskowych, a jest to w tym przypadku o tyle istotne, że dotyczy znanych i cenionych na całym świecie lasów deszczowych. Okazało się jednak, że zaledwie kilka dni później (3 marca) sąd wyższej instancji uchylił wyrok, twierdząc, że do rozpoczęcia prac spełnienie wszystkich norm wcale nie jest konieczne. Tama Belo Monte ma mieć 6 km długości i wg krytyków, zagrozi bytowi miejscowych plemion. Po zalaniu 500 kilometrów kwadratowych ok. 50 tysięcy ludzi straci swoje miejsce zamieszkania, o endemicznych gatunkach nie wspominając. W odpowiedzi rząd przytacza inne dane: ponad 11.000 megawatów mocy, prąd dostarczany do 23 mln domów i zatrudnienie dla wielu osób. Przetarg 3-krotnie odwoływano. Wreszcie kontrakt wygrała państwowa Companhia Hidro Eletrica do Sao Francisco. W styczniu bieżącego roku agencja ochrony środowiska Ibama rozpoczęła oczyszczanie terenu (samych pozwoleń na budowę jeszcze nie wydano). Kompleks hydroelektryczny Belo Monte (Complexo Hidrelétrico Belo Monte) ma być trzecią pod względem wielkości tego typu konstrukcją na świecie, po chińskiej Zaporze Trzech Przełomów Jangcy i brazylijsko-paragwajskiej zaporze Itaipu na rzece Parna.
  7. W wapiennym pokładzie w północno-wschodniej Brazylii naukowcy odkryli rzadką skamieniałość owada. Był on przodkiem drapieżnych świerszczopodobnych owadów prostoskrzydłych, które nadal żyją na terenie dzisiejszej południowej Azji, północnych Indochin i w Afryce. Przedstawicieli rodziny Schizodactylidae, bo o nich mowa, nazywa się też świerszczami wydmowymi bądź płaskostopymi. Dzięki znalezisku okazało się, że od czasów wczesnej kredy rodzina przeszła niewielką zmianę ewolucyjną. Schizodactylidae [...] są niezwykłą grupą dużych, groźnie wyglądających drapieżnych owadów, spokrewnionych ze świerszczami i pasikonikowatymi z rzędu prostoskrzydłych – wyjaśnia Sam Heads z Illinois Natural History Survey. Swą zwyczajową nazwę zawdzięczają dużym wiosłowatym wypustkom na stopach, które podpierają ich spore ciała, gdy przemieszczają się, polując, po piaszczystym habitacie. Choć skamieniałość różni się od dzisiejszych Schizodactylidae, główne cechy zmieniły się w niewielkim stopniu, co doskonale wpisuje się w koncepcję punktualizmu. W tym ujęciu gatunki powstają w bardzo krótkim czasie, a później nie podlegają już szybkim przekształceniom. Inne badania wykazały, że region, gdzie znaleziono skamieniałość, był w dolnej kredzie pustynnym lub półpustynnym środowiskiem monsunowym, co sugeruje, że preferencje habitatowe Schizodactylidae zmieniły się w ciągu 100 mln lat tylko nieznacznie – podsumowuje Léa Leuzinger z Uniwersytetu we Fryburgu, współautorka studium.
  8. Pewna samica humbaka (Megaptera novaeangliae) pobiła rekord długości podróży w kategorii ssaków. W poszukiwaniu partnera przepłynęła co najmniej 9800 km od Atlantyku do Oceanu Indyjskiego. Po raz pierwszy sfotografowano ją w grupie innych waleni na znanym tarlisku w okolicach rafy Abrolhos Bank u południowo-wschodnich wybrzeży Brazylii w sierpniu 1999 roku. Po ponad 2 latach – we wrześniu 2001 r. – ssaka ponownie sfotografowano. Tym razem miało to miejsce na tarlisku koło wyspy Île Sainte-Marie (leży ona u wschodnich wybrzeży Madagaskaru). Samicę można było rozpoznać dzięki unikatowemu kształtowi ogona oraz wzorowi plam na skórze po jego spodniej stronie. To najdłuższa udokumentowana wędrówka w wykonaniu ssaka; dłuższa o 400 km od najdłuższej sezonowej migracji, o jakiej kiedykolwiek wspominano [i mniej więcej 2-krotnie dłuższa od odległości przebywanej zwykle przez te walenie] – podkreśla dr Peter Stevick z College of the Atlantic w Bar Harbor. Obserwacja ta bardzo zaskoczyła biologów, którzy dotąd sądzili, że to raczej samce humbaków, a nie samice wybierają się tak daleko w poszukiwaniu partnerki, dodatkowo wydawało się, że M. novaeangliae migrują raczej między półkulą północną i południową (od żerowiska do tarliska i na odwrót). Rekordowe osiągnięcia samicy mogą jednak sugerować, że humbaki przemieszczają się nie tylko wzdłuż południków, ale także w kierunkach wschód-zachód. W przyszłości trzeba to będzie sprawdzić, na wypadek gdyby był to tylko wyjątek potwierdzający regułę. Nowe wiadomości nt. zwyczajów humbaków są na wagę złota. Gatunek został bowiem znacznie przetrzebiony przez wielorybników (na szczęście się odradza). Poza tym doliczono się 7 grup rozmnażających się we własnym gronie, co rodzi obawy przed ograniczeniem puli genetycznej. Stevick sądzi, że samica odbyła de facto dwie podróże. Gdybym miał zgadywać, powiedziałbym, że zwierzę odbyło normalną migrację do Antarktyki [aby się pożywić] i stamtąd obrało kurs na Madagaskar. Wg Amerykanina, takie wyprawy pozwalają gatunkowi na lepsze przystosowanie. Gdyby ssaki ciągle wracały na gody w to samo miejsce, a w międzyczasie zaszłaby jakaś zmiana środowiskowa, adaptacja mogłaby się już nie powieść.
  9. Dobre wiadomości nadchodzą z Amazonii. Brazylijski Narodowy Instytut Badań Kosmicznych informuje, że tempo wycinania lasów deszczowych spadło do najniższego poziomu od czasu prowadzenia szczegółowych szacunków. Z obecnie uzyskanych danych wynika, że w bieżącym roku zniknęło 2296 kilometrów kwadratowych lasu. W analogicznym okresie ubiegłego roku wycięto 4375 km2. Oznacza to spadek aż o 47,5 procenta. Specjaliści zalecają jednak ostrożność, gdyż dane pochodzą ze zdjęć o małej rozdzielczości. Jednak już i tak budzą one optymizm. Szacuje się bowiem, że w całym bieżącym roku zostanie wyciętych mniej niż 4000 kilometrów kwadratowych puszczy. Przed rokiem było to 7464, a w rekordowym 2004 roku z powierzchni Ziemi zniknęło aż 27 772 kilometrów kwadratowych lasów Amazonii. To z kolei oznacza, że tempo wycinania lasów spadło o 85%. Rząd Brazylii przyjął program, zgodnie z którym do roku 2020 uda się je zredukować o 80%. Wygląda więc na to, że plan zrealizowano dekadę wcześniej. Eksperci mówią, że redukcja wycinki o 80% oznacza zmniejszenie emisji CO2 do atmosfery aż o miliard ton rocznie. Innymi słowy, to tak, jakby USA już w tej chwili zredukowały swoją roczną emisję o 17%. Stany Zjednoczone mają zamiar osiągnąć ten cel do 2020 roku. Podobne plany ma Unia Europejska. Dane te wskazują, jak kolosalne znacznie ma Amazonia i działania władz Brazylii. Jeden kraj jest w stanie w ciągu kilku lat doprowadzić do takiej redukcji emisji CO2, do jakiej największe potęgi gospodarcze świata będą dochodziły przez całą dekadę.
  10. W piśmie Proceedings of the National Academies of Science (PNAS) ukaże się artykuł, którego autorzy ostrzegają, iż realizacja planów dotyczących produkcji biopaliw zagraża lasom Amazonii. Wiele argumentów przeciwko biopaliwom spowodowało, że w USA czy Europie Zachodniej spotkały się one z dość chłodnym przyjęciem. Inaczej jest jednak w Brazylii, której rząd przyjął plan rozwoju produkcji biopaliw z soi i trzciny cukrowej do roku 2020. Artykuł autorstwa naukowców z niemieckiego uniwersytetu w Kassel ostrzega, że aby zrealizować rządowe plany trzeba będzie znacząco zwiększyć areał upraw soi i trzciny cukrowej. Nawet jeśli weźmie się pod uwagę wzrost wydajności upraw, to obecne areały nie wystarczą. Niemcy wyliczyli, że do roku 2020 konieczne będzie zajęcie 57 000 kilometrów kwadratowych pod uprawy trzciny i 110 000 km2 pod uprawy soi. Biorąc pod uwagę obecne trendy w brazylijskim rolnictwie, uczeni stwierdzili, że 90% tych terenów można pozyskać z obecnych obszarów hodowli bydła. To z kolei oznacza, że zmniejszenie emisji węgla do atmosfery zostanie osiągnięte dopiero po 4 latach produkcji paliwa z trzciny i po 35 latach z soi. Jednak znacznie gorszą wiadomością jest fakt, że bydło wypasane na ziemiach, które zostaną zajęte pod uprawy roślin na potrzeby biopaliw, będzie przemieszczane na inne, nieużytkowane rolniczo tereny. Niemcy obliczyli, że zajmie ono ponad 160 000 kilometrów kwadratowych ziemi, w tym ponad 120 000 km2 będą stanowiły lasy, które trzeba będzie wyciąć pod pastwiska. To oznacza nie tylko utratę dżungli amazońskiej, ale też uwolnienie do atmosfery olbrzymich ilości węgla. W wyliczaniu całościowego bilansu biopaliw z soi i trzciny musimy zatem uwzględnić i węgiel, który zostanie uwolniony do atmosfery wskutek wycięcia lasów. Z obliczeń niemieckich uczonych wynika w tym przypadku, że zmniejszenie ilości trafiającego do atmosfery węgla uzyskamy po 44 latach w przypadku biopaliw z trzciny i po 250 latach w przypadku soi. Jako, że możemy być niemal pewni, iż za 250 lat ludzkość nie będzie posługiwała się silnikami z wewnętrznym spalaniem, z wyliczeń Niemców wynika, iż brazylijski program rozwoju biopaliw przyniesie olbrzymie szkody. Rozwiązaniem problemu byłoby zastąpienie upraw soi palmą olejową. Na jej uprawy trzeba by przeznaczyć jedynie 4200 km2 i nieco (o 1 sztukę na 10 hektarów) ścieśnić bydło na pastwiskach. Jednak dzięki takiemu działaniu pozytywny wpływ na emisję węgla uzyskano by już po 7 latach.
  11. Wyjce, uważane dotąd za wyłącznie roślinożerne, zostały przyłapane na gorącym uczynku: kamera utrwaliła ich wypad do kurnika, gdzie pożywiały się jajami (International Journal of Primatology). Zachowanie wyewoluowało wśród wyjców czarnych (Alouatta caraya), żyjących w lesie w stanie Rio Grande do Sul w Brazylii. Choć uznaje się je za jedne z najlepiej poznanych małp Nowego Świata, nikt wcześniej nie widział, by jadły coś pochodzenia zwierzęcego. Były one zatem nawet nie tyle wegetarianami, co weganami. Jak wyjaśnia jeden z członków zespołu dr Julio Bicca-Marques z Grupy Badań Prymatologicznych Pontifícia Universidade Católica do Rio Grande do Sul, typowe menu wyjców składa się owoców i liści, a także kwiatów, pączków, łodyg, kory czy szypułek. W literaturze przedmiotu nie ma żadnych wzmianek o pokarmach zwierzęcych. Wyjątkiem bywają stawonogi, np. chrząszcze, ale te są konsumowane przez przypadek razem ze zrywanymi liśćmi. W 2005 r. Helissandra Prates, studentka doktora Marquesa, zaobserwowała dwa młode wyjce wylizujące coś w gnieździe gołębia w Estancia Casa Branca. Okazało się, że w środku leżało rozbite jajo. Niezbite dowody tkwiły w znalezionych później małpich odchodach. Dwa lata później Carina Muhle, inna studentka tego samego prymatologa, która jest zresztą współautorką jego najnowszego artykułu, także widziała wyjce jedzące ptasie jaja. Tym razem miało to miejsce w lesie Beco Xavier. Przez 8 miesięcy odnotowała 19 przypadków kradzieży jaj przez grupę składającą się z 5 osobników. Za każdym razem małpy zakradały się do kurnika. Choć wszystkie uczestniczyły we włamaniu i przeszukiwaniu, większość jaj zjadał jeden podrostek. Naukowcy podejrzewają, że wyjce dostosowują swoją dietę do warunków środowiskowych, zwłaszcza gdy w słabo zróżnicowanym botanicznie sadzie czy lesie mieszka dużo małp. Jaja stanowią wtedy zastępcze źródło białek. Dr Bicca-Marques i jego żona Claudia Calegaro-Marques, którzy pisali w 1989 r. pracę magisterską o wyjcach, byli chyba świadkami pojawienia się tego zachowania. Obserwowali wtedy kilkanaście Alouatta caraya. Co prawda nigdy nie jadły one jaj, ale czasem wyjmowały je z gniazd, oglądały ze wszystkich stron, a potem wkładały z powrotem.
  12. Na stacjach i w pociągach metra w São Paulo zainstalowano specjalne siedzenia dla otyłych osób. Są niebieskie i niemal 2-krotnie większe od standardowych. Mogą wytrzymać ciężar do 254 kg. Ma to być odpowiedź władz na epidemię otyłości w Brazylii oraz zachęta dla puszystych do korzystania z transportu publicznego. Przedstawiciele firmy transportowej twierdzą jednak, że takie wyjątkowe traktowanie plus widniejący nad siedzeniem rysunek kogoś z nadmierną wagą, który opatrzono dodatkowo napisem "Miejsce dla otyłych", nie podoba się samym zainteresowanym. Są zbyt zawstydzeni, by skorzystać z siedzenia. Być może nie chcą myśleć o sobie jak o osobach grubych lub być wrzucani do jednego worka ze staruszkami i niepełnosprawnymi – przypuszcza jeden z menedżerów. Niewykluczone, że metro wycofa się ze swojego pomysłu pomagania ludziom borykającym się z nadmierną wagą.
  13. W amazońskiej dżungli odkryto nowy gatunek małpy. Zwierzę należy do rodzaju tamarynów. Po raz pierwszy zauważono je w 2007 roku w północno-zachodniej Brazylii. Małpę nazwano Saguinus fuscicollis mura, od nazwy plemienia Mura zamieszkującego baseny rzek Purus i Madeira, gdzie żyje małpa. Zwierzę jest szaro-brązowe, z wyróżniającym się kropkowanym "siodłem" na grzbiecie. Jego waga to nieco ponad 200 gramów, długość ciała wynosi 24 cm, a długość ogona - 32 cm. Siedliska małpy są zagrożone przez planowane inwestycje. W okolicy ma przebiegać autostrada, gazociąg i mają powstać dwie elektrownie wodne z zaporami.
  14. Muriki szary (Brachyteles arachnoides) to małpa szerokonosa z rodziny kapucynek. Uznaje się ją za uosobienie spokoju. Ostatnio jednak grupa złożona z 6 osobników zaatakowała i zabiła w dżungli starszego samca. Naukowcy uważają, że powodem był... niedobór seksu (American Journal of Primatology). Ofiara miała rany pyska, genitaliów i reszty ciała. Brazylijscy specjaliści podkreślają, że na usposobienie małp silnie oddziałuje prowadzony przez nie tryb życia. O "charakterze" gatunku wnioskowano jednak wyłącznie na podstawie populacji z północy. Jej przedstawiciele żywią się liśćmi, których jest tu pod dostatkiem, a nawet w nadmiarze. Co ważne, samce mają stały dostęp do samic. Na południu, gdzie doszło do ataku, sytuacja wygląda zgoła inaczej. Tam na dużym obszarze występuje więcej owoców. Choć można to uznać za plus, samce by się z tym nie zgodziły, ponieważ poszukując ich, samice odłączają się od stada, a wtedy, jak łatwo się domyślić, nie ma z kim spółkować – wyjaśnia Mauricio Talebi z Universidade de São Paulo. Na północy wszystkie osobniki przebywają cały czas razem, skubiąc spokojnie liście. Sfrustrowane samce Brachyteles arachnoides stają się agresywne. Prawdopodobieństwo ataku w takiej sytuacji wzrasta, ponieważ są one silnie związane ze swoimi braćmi.
  15. Choć brzmi to jak scenariusz rodem z opisywanego gatunku filmowego, brazylijskie telenowele wpłynęły na wskaźniki urodzeń i rozwodów w największym kraju Ameryki Południowej. Raport został zamówiony przez Międzyamerykański Bank Rozwoju. Jego autorzy wykorzystali dane populacyjne od 1971 r. i skupili się na ich powiązaniach ze wzrastającym zasięgiem kanału Globo, który nadaje właśnie opery mydlane. Okazało się, że odsetek rozwodów rósł, a liczba dzieci urodzonych przez jedną kobietę spadała najszybciej w rejonach podłączonych po raz pierwszy do Globo. W badanym okresie urodziło się o 3 mln mniej dzieci, a o 800 tys. więcej par zdecydowało się na rozwód bądź separację, niż miałoby to miejsce, gdyby telenowele nigdy nie trafiły na antenę. Widok wyemancypowanych kobiet i krytyka tradycyjnych wartości wpłynęły na wzrost liczby rozwiedzionych lub żyjących w separacji pań zamieszkujących aglomeracje miejskie. Co jednak ważniejsze, kobiety żyjące na obszarach objętych zasięgiem Globo były zdecydowanie mniej płodne. Choć Brazylijczycy wiedzą, że opery mydlane mają wpływ na realne życie, w tym na pory nadawania meczów, modę i zużycie energii, chyba nikt się nie spodziewał, że jest on tak poważny. Alberto Chong, jeden z autorów raportu, uważa, że powodem zaobserwowanych zmian może być etos aspiracji, ponieważ telenowele przedstawiają życie wyższych klas społeczeństwa brazylijskiego. Postaci są zatem bogatsze i lepiej wykształcone, mają bielszą skórę i mniej dzieci oraz częściej się rozstają niż przeciętni obywatele. Mimo że przedstawiciele stacji zaprzeczają, jakoby emitowane filmy pełniły funkcję inną niż rozrywkowa, Chong podkreśla, że w rejonach nadawania oper mydlanych nowo narodzone dzieci częściej noszą imiona ulubionych bohaterów. Badania nad wpływem telewizji na zachowanie i normy społeczne prowadzono także w odległych od Brazylii rejonach świata. Gdy w Indiach na obszarach wiejskich pojawiły się kablówki, spadła liczba ciąż i więcej osób zaczęło się zapisywać do szkół. W Indonezji sygnał telewizyjny lepszej jakości spowodował zaś odwrót od spotkań z ludźmi i spadek zaufania do innych.
  16. Eksperymentalna metoda leczenia diabetyków daje nadzieję na wyleczenie osób cierpiących na cukrzycę typu 1. Technika, podczas której wykorzystywane są komórki szpiku kostnego pacjenta, uwolniła, przynajmniej czasowo, 14 z 15 osób od konieczności zażywania insuliny. Obecnie każdy z pacjentów nie bierze zastrzyków od średnio 18 miesięcy. Rekordzista nie musiał przyjmować insulny przez 3 lata. Cukrzyca typu 1. rozwija się najczęściej w dzieciństwie lub wczesnej młodości. Jej przyczyną jest nieprawidłowe działanie systemu odpornościowego, który atakuje komórki trzustki odpowiedzialne za produkcję insuliny. Bez niej poziom cukrów w krwi chorego gwałtownie rośnie i pacjenci muszą przyjmować insulinę. Uczeni spekulowali więc, że całkowita przebudowa systemu odpornościowego może doprowadzić do sytuacji, w której komórki trzustki nie będą atakowane. Julio Voltarelli z Universidade de São Paulo w Brazylii znalazł 15 ochotników w wieku 14-31 lat, u których zdiagnozowano cukrzycę typu 1. Osoby te miały zniszczone od 60 do 80 procent komórek produkujących insulinę i wszystkie musiały przyjmować ją w formie zastrzyków. Pacjentom pobrano komórki macierzyste szpiku kostnego, a następnie podano im leki, np. Cytotoxan , które zniszczyły ich komórki odpornościowe. Pacjenci byli wówczas narażeni na infekcje, dlatego też podawano im antybiotyki i trzymano w izolatkach. Po dwóch tygodniach pacjentom przez żyłę szyjną wstrzyknięto wcześniej pobrane ich własne komórki macierzyste do krwi. Pozwoliło to ich organizmom na odbudowę systemu immunologicznego. Przez cały okres leczenia pacjentom pobierano próbki krwi, by zbadać, jak wiele insuliny należy im podawać. W ciągu kilku dni po wstrzyknięciu komórek macierzystych 12 z 15 pacjentów nie musiało już przyjmować insuliny. U jednego z pacjentów nastąpił nawrót cukrzycy i musiał on przyjmować insulinę przez rok. Później okazało się, że nie musi jej przyjmować i przez 5 miesięcy nie trzeba było mu jej podawać. Z pozostałych dwóch pacjentów jeden został uwolniony od insuliny na rok, a drugi w ogóle nie odpowiedział na leczenie. Pacjenci, którzy pozytywnie odpowiedzieli na terapię nie musza przyjmować insuliny średnio od 18 miesięcy. Jeden z nich nie bierze jej już od 35 miesięcy. Być może zostali wyleczeni na zawsze. Tego jeszcze nie wiemy – mówi Voltarelli. Obecnie nie wiadomo, dlaczego terapia nie poskutkowała o wszystkich. Może ma to podłoże genetyczne, a może zależy od siły wcześniejszych ataków systemu odpornościowego – spekuluje uczony. W czasie terapii u jednego z pacjentów wystąpiło zapalenie płuc spowodowane celowym zniszczeniem układu odpornościowego. U dwóch innych zanotowano kolejne komplikacje, wśród których znalazła się wczesna menopauza i zaburzenia funkcjonowania tarczycy, ale nie jest pewne, czy zostały one spowodowane przeszczepem komórek macierzystych, czy też mają inne podłoże. Jay Skyler, szef Instytutu Badań nad Cukrzycą University of Miami studzi zapał. Mówi, że brazylijscy uczeni nie wyodrębnili grupy kontrolnej, która leczona byłaby w tradycyjny sposób. Przypomina też, że u niektórych ludzi wkrótce po zdiagnozowaniu cukrzycy typu 1. dochodzi do czasowego zwiększenia się produkcji insuliny i z takim przypadkiem możemy mieć tu do czynienia. Ponadto zauważa, że nie wiadomo, w jaki sposób u brazylijskich pacjentów doszło do zwiększenia produkcji insuliny. Przyznaje jednak, że badania te dały pewne potencjalnie obiecujące wyniki. Czytaj również: Cukrzyca
×
×
  • Dodaj nową pozycję...