Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'śledztwo' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 15 wyników

  1. Agenci federalni uzyskali dostęp do dysku Ramony Fricosu, o której sprawie już wcześniej wspominaliśmy. W najbliższym czasie sąd nie będzie zatem musiał rozstrzygać, czy i jak można zmusić podsądnego do ujawnienia hasła. W ubiegłym tygodniu sąd apelacyjny podtrzymał wyrok sądu niższej instancji, który stwierdził, że Fricosu musi podać hasło. Adwokat podejrzanej sugerował, że zapomniała ona hasła, więc oczekiwano ciekawych rozstrzygnięć prawnych dotyczących prawa do prywatności i ochrony przed samooskarżeniem. Jednak wczoraj adwokatowi Fricosu dostarczono dokument, w którym poinformowano go o odszyfrowaniu dysku oraz o jego zawartości. Nie wiadomo, w jaki sposób śledczy dostali się do urządzenia. Prawnik oskarżonej przypuszcza, że zdradził je jej mąż, który również będzie odpowiadał w tej samej sprawie.
  2. Prawnik Megaupload, Ira Rothken, poinformował, że dane użytkowników serwisu będą bezpieczne przez co najmniej 2 tygodnie. Firmy Carpathia Hostings i Cogent Communications zgodziły się, że przez najbliższe 14 dni nie usuną danych z serwerów, które były wynajmowane przez Megaupload. Śledczy prowadzący dochodzenie przeciwko Megaupload zamrozili aktywa firmy, dlatego też serwis nie jest w stanie płacić za dalsze utrzymywanie serwerów. Niedawno prokuratura poinformowała, że zakończyła zbieranie dowodów z serwerów Megaupload, w związku z czym ich właściciele mają do nich pełen dostęp i mogą zrobić, co tylko zechcą. Ira Rothken nie tylko prowadzi negocjacje z firmami hostingowymi, ale również usiłuje przekonywać, że dane na serwerach są potrzebne obronie, zatem nie powinny być kasowane. Jednak po zakończeniu pracy śledczych nie obowiązuje już zakaz kasowania danych. Może się zatem okazać, że za dwa tygodnie nie tylko użytkownicy stracą swoje dane, ale i Megaupload straci informacje, które mogą mu pomóc w obronie.
  3. Prokuratorzy federalni prowadzący śledztwo przeciwko Megaupload poinformowali, że już w najbliższy czwartek może rozpocząć się usuwanie danych z serwerów serwisu. Jak rozumiemy, firmy hostingowe mogą rozpocząć usuwanie zawartości serwerów już 2 lutego 2012 roku - napisał w przesłanych do sądu dokumentach prokurator Neil H. MacBride. Z dokumentów prokuratury, które w piątek trafiły do sądu, dowiadujemy się, że śledczy zakończyli przeszukiwanie serwerów i skopiowali część danych. MacBride poinformował sąd, że żadne dane nie zostały z maszyn usunięte. Nakaz przeszukania został wykonany, a że jego ważność wygasła, organy ścigania nie mają już dostępu do serwerów. Prokurator poinformował jednocześnie, że firmy hostingowe odzyskały do nich dostęp i to do tych firm powinni zwracać się użytkownicy, chcący odzyskać pliki. Serwery były przeszukiwane na miejscu, śledczy nigdzie ich nie przewozili. Nadal znajdują się one w siedzibach firm hostingowych Carpathia Hosting i Cogent Communications. Nie jest jasne, dlaczego jakakolwiek zawartość miałaby zostać usuwana. Tym bardziej, że na serwerach znajdują się również legalne treści należące do milionów użytkowników Megaupload. Przedstawiciele Carpathia Hosting oświadczyli iż śledczy się mylą i że ich firma nie ma i nigdy nie miała dostępu do danych Megaupload. Nie ma też żadnych możliwości „zwrócenia“ użytkownikom ich treści. Przedstawiciele firmy poradzili osobom, które chciałyby odzyskać swoje dokumenty, by kontaktowały się bezpośrednio z Megaupload. Nie jest też jasne, dlaczego w prokurator MacBride zasugerował datę 2 lutego. Prawnik Megaupload poinformował, że Carpathia i Cogent są firmami, którym serwis płacił za świadczenie usług hostingowych. Aktywa Megaupload zostały zamrożone, więc w tej chwili dalsze opłacanie abonamentu jest niemożliwe. Wyrażono jednak nadzieję, że uda się dojść do porozumienia. Najprawdopodobniej zatem informacja o usuwaniu zawartości serwerów nie oznacza, iż Carpathia i Cogent otrzymały polecenie, by to zrobić. Śledczy zakończyli sprawdzanie maszyn, więc można wyczyścić dyski, bez narażenia się na zarzut o niszczenie dowodów. Prawdopodobnie od decyzji Carpathia i Cogent będzie zależało, czy mimo braku opłat ze strony Megaupload zdecydują się na pozostawienie danych na serwerach. Głównym problemem dla użytkowników jest obecnie blokada nałożona przez prokuraturę na adres megaupload.com
  4. Dwóch ważnych członków senackiej podkomisji antymonopolowej, Herb Kohl i Mike Lee, wysłali do Federalnej Komisji Handlu list, w którym domagają się wszczęcia śledztwa przeciwko Google’owi. Senatorowie podejrzewają, że wyszukiwarkowy gigant postępuje nieuczciwie, promując swoje własne usługi w wynikach wyszukiwania. Zarzuty tego typu wysuwały firmy Expedia, Yelp i Nextag. Podczas przesłuchania w Senacie, przedstawiciele tych firm przekonywali polityków, że „Google nie gra fair“ i manipuluje wynikami wyszukiwania. Zeznający przed Senatem były szef Google’a Eric Schmidt zaprzeczył oskarżeniom. Senator Lee zarzucił firmie, że wyniki wyszukiwania 650 różnych produktów wyglądają podobnie. Oferta Google’a zawsze znajduje się w nich na 3. miejscu. Schmidt stwierdził, że nie jest to wynikiem żadnej manipulacji. Do Google’a należy ponad 65% rynku wyszukiwania w USA. Z tego też powodu urzędy i politycy coraz baczniej przyglądają się działaniom koncernu.
  5. Unia Europejska rozpocznie śledztwo w sprawie praktyk monopolistycznych, których miały się dopuścić Apple oraz wydawnictwa Hachette Livre, Penguin, Harper Collins, Simon & Schuster oraz Verlagsgruppe Georg von Holzbrinck. Urzędnicy podejrzewają, że pomiędzy wymienionymi firmami doszło do nielegalnego porozumienia, które miało ograniczyć konkurencję. W marcu bieżącego roku Komisja Europejska przeprowadziła niezapowiedziane inspekcje w siedzibach wspomnianych firm w kilku krajach. Podobne śledztwo zakończyło już brytyjskie Office of Fair Trading, które będzie teraz współpracowało z KE.
  6. W ciągu najbliższych kilkunastu dni Federalna Komisja Handlu złoży pozwy przeciwko Google'owi i rozpocznie oficjalne śledztwo w sprawie rzekomych praktyk monopolitycznych koncernu. Przez wiele miesięcy prawnicy Komisji zbierali informacje na temat działania Google'a i sprawdzali, czy firma nie łamie prawa. Niedawno odbyła się narada, w czasie której rozważano, czy Biuro ds. Konkurencyjności powinno wysłać pozwy do koncernu Page'a i Brina. Dziennikarze dowiedzieli się, że takie pozwy zostaną wysłane w najbliższym czasie, chyba, że FTC stwierdzi, iż potrzebuje jeszcze dodatkowych informacji. W ostatnich latach Google bywało przedmiotem zainteresowania urzędników, jednak miało to związek z przejęciami innych firm, które musiały byś oficjalnie akceptowane i dotyczyło niewielkiego wycinka działalności koncernu. Teraz jednak urzędnicy dokładnie przyjrzą się głównym polom, na których działa Google: wyszukiwaniu i reklamie. Jeśli okazałoby się, że Google nadużywa swojej dominującej pozycji, FTC prawdopodobnie zakazałaby firmie stosowania pewnych praktyk i zwróciłaby się do sądu o wydanie wstępnego zakazu. W ubiegłym roku Komisja Europejska rozpoczęła własne śledztwo ws. praktyk Google'a na rynku wyszukiwania.
  7. Wszystko wskazuje na to, że Federalna Komisja Handlu (FTC) poważnie rozważa rozpoczęcie śledztwa w sprawie pozycji Google'a na rynku wyszukiwarek. Dziennikarze Bloomberga dowiedzieli się, że Microsoft i Yahoo otrzymają od FTC żądanie ujawnienia informacji dotyczących tych kwestii. Żądania takie wysyłane są do osób lub instytucji, o których śledczy sądzą, że mogą posiadać przydatne informacje oraz dokumenty. W praktyce nie można się uchylić od odpowiedzi na zadawane pytania. Jak wynika z informacji Bloomberga, urzędnicy FTC czekali z rozpoczęciem swoich działań do czasu zatwierdzenia przez Departament Sprawiedliwości (DoJ) przejęcia przez Google'a firmy ITA Software. Przed trzema tygodniami DoJ wyraził zgodę na transakcję. Jak mówi Eleanor Fox, profesor prawa z New York University, rozpoczęcie śledztwa przeciwko koncernowi Page'a i Brina może mieć dalekosiężne skutki. Niewykluczone, że z czasem Google zostanie poddane przed DoJ podobnemu nadzorowi, jakiego doświadczył Microsoft. Co prawda profesor James Grimmelmann z New York Law School mówi, że zdobycie dowodów pozwalających na oskarżenie Google'a może być trudne, gdyż, jego zdaniem, Google zdominowało rynek dzięki produktowi lepszemu niż konkurencyjne, jednak nie jest niemożliwe. Tym bardziej, że istnieją wątpliwości co do postępowania Google'a podczas zdobywania nowych rynków. Na przykład w stanie Massachusetts firma Skyhook Wireless oficjalnie oskarżyła Google'a o to, że naciskał na Motorolę i innych klientów Skyhooka, by zrezygnowały z oprogramowania tej firmy na rzecz programów Google'a. Ponadto wśród ekspertów FTC znajdują się osoby krytycznie nastawione do działań wielkich korporacji, jak na przykład Timothy Wu, który stwierdził w ubiegłym tygodniu, że nie wolno pozwalać firmom internetowym by zmonopolizowały więcej niż jeden rynek. Coraz częściej zastrzeżenia dotyczące praktyk Google'a zgłaszają konkurencyjne firmy. Ale nie tylko one. John Simpson z organizacji konsumenckiej Consumer Watchdog stwierdził, że Google to Standard Oil Company obecnego wieku i wezwał do podziału koncernu. Śledztwo ws. Google'a toczą też UE oraz stan Texas.
  8. Wszystko wskazuje na to, że Google nie uniknie jednak urzędniczych śledztw w sprawie swoich praktyk biznesowych. Amerykański senator Herb Kohl (Partia Demokratyczna), przewodniczący Senackiej Podkomisji Antymonopolowej, Konkurencyjności i Praw Konsumenta domaga się zorganizowania w Senacie przesłuchania dotyczącego sposobu działania wyszukiwarkowego giganta. Kohla poparł republikański senator Michael S. Lee. W terminarzu Kongresu już znalazły się zapisy o dyskusji na temat rynków online'owych oraz wyszukiwania internetowego. W ostatnich latach Google umacniał swoją pozycję na rynku internetowym, oferował nowe usługi i przejmował wiele konkurencyjnych firm. To spowodowało, że politycy i urzędnicy zaczęli coraz baczniej przyglądać się koncernowi, a z drugiej strony konkurencja coraz częściej oskarża Google'a o działania mające na celu monopolizowanie rynku. Silna pozycja, jaką zajmuje Google na rynku wyszukiwania daje mu nieograniczone możliwości prowadzenia działań szkodzących konkurencyjności. Ostatnio zastępca dyrektora ds. antymonopolowych w Biurze Ekonomii Federalnej Komisji Handlu, Howard Shelanski, stwierdzil, że 'hipotetyczna wyszukiwarka' dysponująca odpowiednią siłą ekonomiczną 'może stać się przymusowym wyborem dla konsumentów i efektywnie angażować się w działania dyskryminujące konkurencję' - czytamy w liście, jaki Lee wystosował do Kohla. Senator dodaje, że posiadanie przez jedną firmę tak różnych usług jak Gmail, Checkout, Books czy Web History budzi też poważne obawy o prywatność użytkowników. Silna pozycja Google'a jako strażnika bramy do internetu powoduje, że nie musi ona oferować konsumentom zwiększonej ochrony prywatności by skutecznie konkurować z innymi wyszukiwarkami - dodaje Lee.
  9. Google i Komisja Europejska prowadzą rozmowy w sprawie procesów antymonopolowych grożących wyszukiwarkowemu gigantowi. Przedstawiciele koncernu twierdzą, że chcą uniknąć sytuacji w jakiej przed laty znalazł się Microsoft i nie mają zamiaru toczyć wieloletnich sporów sądowych z KE. Komisja w ubiegłym roku rozpoczęła śledztwo, które może skończyć się oskarżeniem Google'a. Wówczas to trzy firmy poskarżyły się, że koncern Page'a i Brina tak manipuluje wynikami wyszukiwania, by oferty konkurencyjnych firm były gorzej wyszukiwane od ich własnych oraz że preferuje swoje własne usługi. Po rozpoczęciu śledztwa KE wysłała kwestionariusze do reklamodawców, wydawców, właścicieli witryn internetowych oraz konkurencyjnych wyszukiwarek prosząc ich o opinie na temat praktyk biznesowych stosowanych przez Google'a. Termin udzielenia odpowiedz mija 11 lutego. Analiza zebranych w ten sposób danych potrwa kilkanaście miesięcy i dopiero wówczas zostanie podjęta decyzja o ewentualnych dalszych działaniach. KE może nałożyć na firmy grzywnę w wysokości do 10% ich rocznego światowego zysku.
  10. Komisja Europejska rozpoczęła formalne śledztwo przeciwko Google'owi. Zostało ono podjęte po skardze innych serwisów, których przedstawiciele oskarżyli Google'a o nadużywanie swojej dominującej pozycji. Eurourzędnicy będą sprawdzali, czy postępowanie koncernu Page'a i Brina przyczyniło się do pogorszenia pozycji konkurencji. Wśród skarżących znajdują się porównywarka cen Foundem, wyspecjalizowana w kwestiach prawnych wyszukiwarka ejustice.fr oraz należąca do Microsoftu porównywarka Ciao. Konkurencja zarzuca Google'owi manipulowanie wynikami wyszukiwania. Komisja Europejska zdecydowała się rozpocząć śledztwo antymonopolowe w związku z zarzutami, iż Google nadużywa swojej dominującej pozycji na rynku wyszukiwania. Dostawcy wyników wyszukiwania skarżą się, że ich usługi są dyskriminowane w bezpłatnych i sponsorowanych wynikach wyszukiwania Google'a, a jednocześnie preferowane są serwisy własne Google'a - czytamy w oświadczeniu KE. Samo rozpoczęcie śledztwa nie oznacza jeszcze, że Komisja przychyla się do tych oskarżeń. Eurourzędnicy będą chcieli sprawdzić, czy zasadne są stwierdzenia, jakoby algorytmy Google'a gorzej traktowały serwisy konkurencji. Foundem twierdzi bowiem, że serwisy takie są usuwane ze swoich naturalnych miejsc w rankingach wyszukiwania, niezależnie od ich zgodności z zapytaniem. Google broni się twierdząc, że istnieją ważne powody, dla których serwisy takie są gorzej wyszukiwane i dodaje, iż w przypadku Foundem takim powodem jest fakt, że w 79% zawartość tego serwisu jest kopią innych witryn.
  11. Pentagon ponownie otworzył śledztwo w sprawie ponad 250 pracowników Departamentu Obrony (DoD), którzy zapisali się na witryny z dziecięcą pornografią używając do tego celu wojskowych adresów fizycznych oraz e-maili. Śledztwo takie podjęto w 2007 roku po otrzymaniu informacji z Biura Ceł i Imigracji. Jenak w 2008 zamknięto je, gdyż Defense Criminal Investigative Service (DCIS) nie miało wystarczających zasobów, by je prowadzić. Teraz James Burch, zastępca Głównego Inspektora Śledczego w DoD poinformował, iż poprosił DCIS o ponowne wszczęcie śledztwa, przyjrzenie się każdej sprawie z osobna i podjęcie odpowiednich działań. Na trop pedofili w DoD trafiono w ramach rozpoczętej w 2006 roku operacji o nazwie Project Flicker, w jej ramach dokładnie badano zagraniczne organizacje przestępcze, które zarządzały 18 witrynami z dziecięcą pornografią. W ten sposób trafiono na trop ponad 5000 mieszkańców USA, którzy subskrybowali wspomniane witryny. Część z nich użyła e-maili w domenie .mil oraz adresów poczty wojskowej podczas rejestracji. W czasie śledztwa ustalono tożsamość 264 osób związanych z Departamentem Obrony. Okazało się też, że 9 z nich miało prawo dostępu do najważniejszych tajemnic wojskowych USA. Kolejnych 13 dysponowało prawem dostępu do dokumentów oznaczonych jako "ściśle tajne", 8 uzyskało certyfikaty bezpieczeństwa NATO, a 42 osoby miały certyfikaty wydane przez Secret Service. Wśród podejrzanych znajduje się m.in. pracownik biura Sekretarza Obrony Roberta Gatesa i menedżer z DARPA. Część podejrzanych przyznała się już do winy.
  12. Gdy w ubiegłym roku, przed konferencją klimatyczną w Kopenhadze, w internecie ukazały się e-maile ukradzione z serwera Climate Research Unit (CRU) University of East Anglia, przeciwnicy teorii globalnego ocieplenia twierdzili, że dowodzą one oszustwa oraz świadczą, iż ocieplenie nie ma miejsca. Obecnie dwie niezależne komisje stwierdziły, że o fałszerstwie nie może być mowy. Jednocześnie potwierdzono, że prace naukowe CRU odbywały się z zachowaniem wszelkich standardów i zgodnie ze sztuką. Potwierdzono też wysoki profesjonalizm naukowców zamieszanych w "aferę". Jednocześnie zwrócono uwagę na konieczność zmiany zachowania w środowisku uniwersyteckim. Maile świadczą bowiem o wrogości i poważnych problemach z prowadzeniem kulturalnej wymiany opinii. Uczonych z University of East Anglia oczyściła z podejrzeń wewnętrzna uniwersytecka komisja, na której czele stał Muir Russell, były prorektor University of Glasgow. Także rządowa holenderska agencja ochrony środowiska nie żadnych fałszerstw. Zwróciła ona jedynie uwagę na kilka drobnych błędów w raporcie IPCC. Z kolei komisji Russella najbardziej nie podobał się brak otwartości w pracach CRU. Komisja przyznała, że był on spowodowany syndromem oblężonej twierdzy, jednak, jak stwierdziła, to niczego nie usprawiedliwia. Co prawda wszystkie dane, które były potrzebne do odtworzenia analiz CRU były dostępne, jednak trudno było je uzyskać z samego CRU. Tym bardziej, że instytut odnosił się wrogo do swoich krytyków. Komisja Russella nie odpowiedziała jednak na najważniejsze pytanie. Nie wiadomo, kto włamał się na serwer CRU i na jakiej zasadzie włamywacz wybrał e-maile, które ujawniono w sieci. Wiadomo, że stanowią one zaledwie 0,3% materiałów zgromadzonych na serwerze, który padł ofiarą włamania.
  13. Amerykański Departament Sprawiedliwości prowadzi śledztwo przeciwko firmom Google, Apple, Yahoo i Genentech. Urzędnicy podejrzewają, że złamały one przepisy antymonopolowe dotyczące zatrudniania pracowników. Z nieoficjalnych informacji wiadomo, że DoJ podejrzewa, iż firmy te doszły do porozumienia, w ramach którego zgodziły się, że nie będą próbowały podbierać sobie wysokich rangą pracowników. Jeśli takie porozumienie ma miejsce, to ogranicza ono konkurencyjność, gdyż pracownicy nie mają szans na wybranie najbardziej korzystnej oferty pracy. To kolejne śledztwo, w które zamieszane są Google i Apple. DoJ bada też sprawę zasiadania tych samych osób w radach nadzorczych obu firm. Nowe władze Departamentu chcą też rozpocząć śledztwo w sprawie pozycji Google'a na rynku wyszukiwarek.
  14. Stosowane w telefonach karty SIM, z pozoru równie delikatne co same komórki, w rzeczywistości są nadspodziewanie trwałymi podzespołami. Jest to szczególnie cenna wiedza dla ekip zajmujących się badaniami miejsc katastrof czy zamachów terrorystycznych. Po serii swoistych tortur, badacze z University College London uznali, że karty są w stanie wytrzymać temperaturę 450 stopni Celsjusza, i że to jeszcze nie koniec ich możliwości. Testom poddano 12 kart używanych na terenie Wielkiej Brytanii, Irlandii oraz Szwecji. Najpierw za pomocą kwasu pozbawiono je plastikowej "skóry". Następnie 10 minut trwało podgrzewanie za pomocą gorącego powietrza – sześciu kart do temperatury 180 °C, pięciu do 450 °C, a jednej aż do 650 °C. Gdy układy ostygły, podjęto próbę odzyskania z nich informacji poprzez standardowe gniazdo komunikacyjne oraz sondy podłączone bezpośrednio do obwodów. Wszystkie karty z pierwszej grupy dały się odczytać bez utraty danych. Gorętsze SIM-y w większości były już niesprawne (4 z 5), a jedyny egzemplarz, który przetrwał, działał tylko przez chwilę. Karta, którą poddano najwyższej temperaturze nie nadawała się do odzyskania danych. Jak twierdzą naukowcy, istnieją bardziej zaawansowane metody, dzięki którym wydobywanie informacji mogłyby okazać się bardziej skuteczne. Ponadto w rzeczywistych sytuacjach temperatury, jakim poddawane są karty, często bywają stosunkowo niskie. Przykładem zakończonych sukcesem analiz kart SIM było śledztwo po zamachach bombowych w Madrycie. Między innym dzięki danym odzyskanym z dwóch telefonicznych zapalników, dochodzenie zakończyło się oskarżeniem podejrzanych.
  15. Steve Jobs, szef Apple’a, został przesłuchany w sprawie fałszowania przez koncern wyników finansowych firmy. Oszustwa księgowe miały na celu umożliwienie wypłacenia dodatkowych, nienależnych dywidend, osobom zarządzającym przedsiębiorstwem. Adwokat Jobsa, Mark Pomerantz odmówił udzielenia komentarzy na temat przesłuchania swojego klienta. Sprawy komentować nie chciał również rzecznik prasowy firmy, Steve Dowling. Wcześniej w swoim oświadczeniu Apple napisało, że z własnej woli dostarczyło wszystkich informacji osobom, które prowadzą śledztwo. Koncern sam podjął też własne śledztwo, a jego wyniki przekazał do biura Prokuratora Generalnego oraz władzom nadzorującym giełdy (SEC). Obecnie śledztwo prowadzone jest w sprawie, a nie przeciwko komuś. Apple utrzymuje, że nikt z obecnego kierownictwa firmy nie ma nic wspólnego z fałszerstwami. Koncern Jobsa jest jedną ze 160 firm, w sprawie których prowadzone są podobne śledztwa.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...