Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'łódź' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 6 wyników

  1. Łukasz Malinowski i jego syn Nikodem to pasjonaci historii Łazów, miejscowości położonej pomiędzy jeziorem Jamno, a Bałtykiem. Wiedzą, że – szczególnie po sztormach – morze potrafi odsłonić historyczne pozostałości. Przed tygodniem obaj wybrali się na poszukiwania takich historycznych skarbów. Piasek odsłonił torfowe pozostałości dawnego lasu. Nagle zobaczyliśmy ukryte między nimi deski. Założyłem maskę, zanurkowałem i… serce zaczęło bić szybciej! To były fragmenty łodzi!, mówi pan Łukasz serwisowi GK24.pl Mężczyzna zrobił zdjęcia, wrócił z synem do domu i zaczął przeszukiwać internet. Odkrywcy stwierdzili, że znalezione przez nich szczątki przypominają średniowieczne słowiańskie łodzie. Wrócili na miejsce i zobaczyli, że jedna z odsłoniętych desek obluzowała się i zaczęła dryfować. Łukasz i Nikodem wyłowili ją i poinformowali Muzeum w Koszalinie. Na miejsce przyjechali eksperci, którzy wstępnie zabezpieczyli znalezisko i poinformowali o nim konserwatora zabytków. Ten z kolei dał znać naukowcom z Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku. Eksperci z Muzeum właśnie zakończyli oględziny znaleziska. Na podstawie cech konstrukcyjnych wstępnie orzekli, że łódź może pochodzić nawet z X-XI wieku. Wtedy to pływający po południowym Bałtyku Słowianie budowali łodzie z klepek łączonych na zakładkę drewnianymi kołkami. Łodzie te przypominały sylwetką łodzie wikingów, ale miały spłaszczone dno. Wiemy, natomiast, że nie jest to łódź z północy, gdyż Skandynawowie łączyli w tym czasie klepki metalowymi kołkami i uszczelniali sierścią. Pobraliśmy fragmenty łodzi, by wykonać próby dendrologiczne. Na podstawie ich wyników będzie można dokładniej ocenić wiek drewna, mówi GK24.pl doktor Anna Rembisz-Lubiejewska. Uczona wyjaśniła, że to cenne znalezisko, gdyż tego typu łodzie znajdowane są zwykle w okolicach Gdańska czy Szczecina. W tym przypadku znaczenie może mieć fakt, że w średniowieczu przez Łazy przebiegał kanał łączący jezioro z Bałtykiem. Kanał ten istniał do wielkiego sztormu z 1690 roku, kiedy to morze przerwało wydmy i zasypało kanał, a nowy utworzyło kilka kilometrów dalej. Najstarsze ślady osadnictwa w Łazach liczą sobie 4000 lat. Miejscowość po raz pierwszy jest wzmiankowana w 1278 roku. Miała ona wówczas spore znaczenie. Rozwijały się dzięki kanałowi łączącemu jezioro Jamno z Bałtykiem. Na kanale istniały komory celne, w samej miejscowości znajdowała się przystań rybacka i karczma, z której dochody czerpały cysterki z Koszalina. Po sztormie z 1690 roku Łazy zamieniły się w wioskę rybacką, a w okresie międzywojennym zaczęło doń przybywać coraz więcej letników. « powrót do artykułu
  2. Korzystając z systemu ultradźwiękowego, naukowcy z University of the Ryukyus odkryli największy jak dotąd fragment kadłuba, jaki pozostał po flocie mongolskiej, która w XIII wieku próbowała podbić Japonię. Prof. Yoshifumi Ikeda ujawnił w poniedziałek (24 października), że metr pod dnem morza w pobliżu wyspy Takashima w prefekturze Nagasaki zachowało się 12 m stępki, a także rzędy przymocowanych do niej desek o grubości 10 i szerokości 15-25 cm. Poszczególne deski miały od 1 do 6 m długości. W drugiej połowie XIII w. Imperium Mongolskie osiągnęło pod rządami Kubilaj-chana szczyt rozwoju terytorialnego. Nie zrobiło to jednak wrażenia na Japończykach, którzy 2-krotnie odrzucili żądania uznania jego zwierzchnictwa. Skutkiem tego były mongolskie inwazje na Kraj Kwitnącej Wiśni w 1274 i 1281 roku. Pozostała po nich łódź, która miała, wg archeologów, ponad 20 metrów długości. Zespół ma nadzieję, że dzięki doskonale zachowanym fragmentom uda się pozyskać kluczowe informacje o atakach i technice morskiej owych czasów, zwłaszcza że do tej pory znano je głównie z dokumentów i rysunków oraz pomniejszych znalezisk w rodzaju kul armatnich i kamiennych kotwic. Wierzę, że będziemy w stanie dowiedzieć się więcej o ówczesnych umiejętnościach szkutniczych oraz o rzeczywistej wymianie, jaka miała wtedy miejsce na terenie wschodniej Azji - powiedział dziennikarzom Ikeda. Obie strony kilu były pomalowane białoszarą farbą. Deski utrzymywały się w miejscu dzięki gwoździom. Ku swej uciesze archeolodzy natrafili także na pozostałości grodzi. Na dnie jednostki i obok znaleziono ponad 300 cegieł (używanych kiedyś jako balast), kamienie pisarskie, chińską ceramikę z czasów północnej dynastii Song oraz broń wykorzystywaną za dynastii Yuan. Dzięki tym przedmiotom łódź powiązano z II inwazją mongolską z 1281 r. Kosuke Umazume, dyrektor Japońskiego Stowarzyszenia Badań Morskich, podkreśla, że to cud, że wrak był w tak dobrym stanie po tylu latach leżenia w wodzie. Naukowcy uważają, że przyczyniła się do tego ochronna warstwa piasku. Ikeda przypuszcza, że mongolskie jednostki próbowały się schronić w zatoczkach na północy Kiusiu przed tajfunem (nazwanym kamikadze, boski wiatr). Wrak jest tym, co pozostało po jednej z nich. Na fragment kadłuba natknięto się po raz pierwszy w zeszłym roku, ale wykopaliska w prawdziwym tego słowa znaczeniu rozpoczęły się dopiero 30 września br. Ikeda zastanawia się nad wystawieniem wraku na widok publiczny.
  3. Cukiernik Georges Larnicol i jego pierwszy oficer Joël są pierwszymi ludźmi na świecie, którym udało się (w dodatku tak długo, bo aż przez 1,5 godziny) pływać po morzu w czekoladowej łodzi. Jednostkę zwodowano w porcie Concarneau w Bretanii. W ostatni weekend września śmiałkom kibicował zgromadzony na nabrzeżu tłum. Ze względu na wykorzystany materiał, łodzi trzeba było pomagać w zachowaniu równowagi. Tuż obok w pogotowiu byli nurkowie z macierzystego klubu Larnicola (starszy pan od 11 lat może się pochwalić jego kartą członkowską). Wrześniowy rejs nie jest pierwszą próbą żeglowania w czekoladowym cudeńku. Miesiąc wcześniej zniszczeniu uległa żaglówka o nazwie Mark I. Zbudowanie 3,5-metrowego Marka II zajęło ponad 400 godzin. Pięćdziesięciopięcioletni właściciel kilkudziesięciu sklepów w zachodniej Francji zapowiada, że do 2012 r. powstanie jeszcze większa jednostka. Ma mierzyć 12 metrów i zostanie ozdobiona czekoladową maską. Zniesmaczonych marnotrawstwem Larnicol uspokaja, że w łodziach wykorzystywana jest wyłącznie czekolada dekoracyjna z odzysku, a konkretnie czekolada, której nie udało się sprzedać przed upływem daty ważności. http://www.youtube.com/watch?v=M5U_jW-OQS0
  4. Pięciu mężczyzn z Papui-Nowej Gwinei, którzy dwa miesiące dryfowali po Oceanie Spokojnym, jedząc nadpływające drewno i orzechy kokosowe, przechodzi obecnie rekonwalescencję w szpitalu w Majuro na Wyspach Marshalla. Do tragedii doszło, kiedy 8-osobowa załoga, składająca się głównie ze spokrewnionych nastolatków, wybrała się łodzią motorową na sąsiednią wyspę. Niestety, po drodze wyczerpało się paliwo. Mężczyźni zostali uratowani przez amerykańską jednostkę rybacką w pobliżu Nauru. Zanim kapitanowi udało się zorganizować pomoc medyczną, dwóch ludzi zmarło jednak z niedożywienia. Najmłodszy członek rodziny - piętnastolatek - utonął, kiedy wyskoczył za burtę, próbując uratować odpływającą koszulę. Mocno wiało, a prąd był naprawdę silny, dlatego po chwili znalazł się zbyt daleko, by wrócić do łodzi. Na domiar złego towarzysze z łodzi osłabli już na tyle, że nie byli w stanie mu pomóc. Jeden z ocalonych, 29-letni Nick Sales, wyjawił, że rozbitkowie zbierali deszczówkę, by w ten sposób uzupełnić minimalne racje, a po wyczerpaniu zapasów żywili się nadpływającymi fragmentami drewna i orzechami kokosowymi. Drzewo suszyli przed spożyciem na słońcu, a z kokosów wypijali mleczko i zjadali koprę, czyli miąższ. Ponieważ w takich okolicznościach nic się nie mogło zmarnować, po wysuszeniu konsumowali też skorupę.
  5. U wybrzeży Australii pływa 1-2-miesięczne niemowlę humbaka (Megaptera novaeangliae), które najwyraźniej uznaje jacht za swoją matkę. Po raz pierwszy widziano je w niedzielę na północ od Sydney. W poniedziałek waleń próbował ssać łódź, której nie odstępował ani na jedno uderzenie płetw. Ratownicy wyprowadzili jacht na otwarte wody. Wyczerpany maluch wreszcie odłączył się od niego, nadal jednak pozostaje w pobliżu. Ludzie mają nadzieję, że wkrótce odpłynie dalej i zacznie szukać matki albo innych długopłetwców. Prognozy nie są dobre, ale to jedyny słuszny wybór. Osesek nie może być karmiony, w dodatku nie wiemy, co moglibyśmy mu podać, ponieważ nie został odstawiony od piersi – tłumaczy Chris McIntosh z National Parks and Wildlife. Sezon migracji humbaków jest w pełni, dlatego kilka innych osobników również widziano w okolicach plaż. Trzymamy kciuki za powodzenie akcji...
  6. Nurkowie pracujący na zlecenie sycylijskiego Departamentu ds. Morskich odkryli u wybrzeży Wysp Egadzkich niezwykle rzadki okaz rostrum, czyli tarana służącego do zatapiania łodzi przeciwnika. Jest wykonany z brązu i był najprawdopodobniej używany podczas pierwszej wojny punickiej (264-241 p.n.e.). Specjaliści natrafili na archeologiczny rarytas w wodach o głębokości 70 metrów. Podczas prac wykorzystywali zdalnie sterowane urządzenie. Obecnie jest to piąte zachowane rostrum na świecie – wyjaśnił Sebastiano Tusa, szef departamentu. Tylko Sycylia może się pochwalić dwoma okazami. Pierwsze sycylijskie rostrum znaleziono 4 lata temu. Rybak natrafił na nie koło Trapani, a więc także niedaleko Egadów. Obecnie stanowi ono część ekspozycji miejscowego Pepoli Museum. Tusa podkreśla, że kolejne znalezisko potwierdza jego teorię na temat miejsca stoczenia bitwy o Egady w 241 r. p.n.e. Wg niego, odbywała się ona na północny wschód od Levanzo, czyli najmniejszej wyspy Egadów. Rzymianie zwyciężyli wtedy Kartagińczyków. W ten sposób zakończono trwającą 23 lata wojnę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...