Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów ' zoo' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 13 wyników

  1. Sensacja z wrocławskiego zoo. A właściwie dwie sensacje. Pierwsza to narodziny myszojelenia – kanczyla filipińskiego – zagrożonego wyginięciem endemita z Filipin. Sensacja druga to sam fakt sfilmowania narodzin. To nie udało się jeszcze nikomu na świecie. Wrocławski ogród zoologiczny słynie m.in. z sukcesów hodowlanych. Szczególną uwagę przywiązuje się tutaj do rozmnażania gatunków zagrożonych. Takich właśnie jak myszojelenie. Kanczyl filipiński to jeden z 10 gatunków myszojeleni i jeden z najbardziej zagrożonych. Przyszłość gatunku stoi pod znakiem zapytania, gdyż jego habitat jest niszczony pod plantacje palmy olejowej, z której produkuje się olej palmowy. W europejskich ogrodach zoologicznych mieszka 12 kanczyli filipińskich, w tym tylko 1 samiec – Johnny English z wrocławskiego zoo. Dlatego też wszyscy mają nadzieję, że urodzony właśnie 13. kanczyl jest samcem. Kanczyle prowadzą bardzo skryty tryb życia i jedyny raz udało się je sfilmować w naturze w 2016 r. Stąd tak niewiele o nich wiadomo. U nas w zoo również trudno je obserwować. Chowają się przed ludźmi w gąszczu traw lub zakamarkach pagody. Dlatego zainstalowaliśmy kamery, które podglądają zwierzęta w dzień i w nocy. Dzięki temu udało się nagrać nocny poród, który miał miejsce 10 listopada br. około godziny 2:24. Film już udostępniliśmy na branżowych kanałach i wywołał prawdziwą sensację, bo nikt wcześniej nie widział jak przebiegają narodziny - czy matka chowa się na czas porodu, czy rodzi na stojąco czy na leżąco, ile trwa poród, jak szybko kanczylek wstaje, kiedy zaczyna poszukiwać pokarmu u matki. Dzięki nagraniu na większość pytań znamy odpowiedź. Oczywiście trzeba je potwierdzić, przy kolejnych porodach, ale zrobiliśmy krok milowy dla przetrwania tego gatunku – mówi Radosław Ratajszczak, prezes wrocławskiego zoo. Kanczyle, kiedy poczują się dobrze, dość łatwo się mnożą i dość szybko dojrzewają płciowo. Niestety są bardzo wrażliwe na czynniki zewnętrzne, jak bakterie, grzyby czy pogodę, z którymi mamy do czynienia w Europie. Musimy bardzo o nie dbać i utrzymywać w określonych warunkach. Dlatego samice z Chester i Rotterdamu będą musiały poczekać, aż urodzi się u nas samiec i dorośnie. Wtedy pojedzie do jednej z tych grup. Wcześniej nie możemy ryzykować transportu samca czy samic w celach prokreacyjnych, bo to zbyt cenne zwierzęta. Mamy więc ogromną nadzieję, że nowo urodzony maluch okaże się właśnie samcem – dodaje Ratajszczak.   « powrót do artykułu
  2. W wiosce Giu, w sąsiadującym z Tybetem indyjskim stanie Himachal Pradesh schwytano irbisa (panterę śnieżną). Przedstawiciel narażonego na wyginięcie gatunku utknął w zagrodzie z owcami i kozami. Nie zostanie wypuszczony na wolność. Ma trafić do zoo. Po zabiciu zwierząt kot nie był w stanie uciec. W sobotę skontaktował się z nami pasterz. Złapaliśmy drapieżnika do klatki - poinformował Hardev Negi. Savita Sharma, szef stanowego Wydziału ds. Dzikiej Przyrody, powiedział w wywiadzie udzielonym AFP, że przez to, że w grę wchodzi konflikt zwierzęco-ludzki, irbis nie zostanie wypuszczony, ale przewieziony do ogrodu zoologicznego w pobliżu Shimli. Urzędnicy szacują, że w ciągu 4 dni młodociany osobnik zabił w zagrodzie 43 owce i kozy. Wg Sharmy, w Himachal Pradesh żyje ok. 44 irbisów. Rajeshwar Negi z National Convener of Nature Watch India podkreśla, że decyzja o przewiezieniu do zoo skazuje zwierzę na życie w niewoli. Oni nie zdają sobie sprawy, jak stresująca dla dzikiego zwierzęcia jest 350-km podróż po wyboistej drodze. Czy to oznacza, że irbis spędzi resztę swojego życia w zoo zamiast w himalajskiej dziczy? Negi dodaje, że na domiar złego w Shimli jest znacznie cieplej niż naturalnym habitacie pantery śnieżnej. WWF podaje, że wysokich górach centralnej Azji pozostało ok. 4 tys. irbisów. Negi podkreśla, że przez przetrzebienie w wyniku polowań populacji naturalnych ofiar irbisów, np. koziorożców, pantery śnieżne zostały zmuszone do zejścia na mniejsze wysokości i polowania na zwierzęta domowe. Poza tym globalne ocieplenie przesuwa linię drzew, przez co pasterze wchodzą ze swoimi stadami wyżej, naruszając terytorium irbisów. « powrót do artykułu
  3. Specjaliści z Uniwersytetu Australii Południowej przeprowadzili w Adelaide Zoo pilotażowe badania, podczas których wykazali, że filmując zwierzęta za pomocą kamery cyfrowej o wysokiej rozdzielczości, można określić bez znieczulania ich parametry życiowe, np. puls. Podczas testów przedstawicieli różnych gatunków (pandę wielką, lwa, tygrysa sumatrzańskiego, orangutana, pawiana płaszczowego, koalę, kangura rudego, alpakę i pingwina małego) filmowano z odległości od 3 do 40 m. Wychwycono w ten sposób lekkie ruchy klatki piersiowej, wskazujące na puls i częstość oddechów. Naukowcy nagrywali filmy bez dodatkowego oświetlenia; przez 1-3 min dla każdego zwierzęcia. Jak podkreślają autorzy artykułu z pisma Sensors, z każdego wideo wycinano 1 min, gdy zwierzę najmniej się ruszało (w ten sposób eliminowano artefakty ruchowe niezwiązane z procesami wewnętrznymi). Prof. Javaan Chahl podkreśla, że w ramach eksperymentu nagrano sygnały pulsu i oddechu wszystkich zwierząt. Badanie przeprowadzono bez jakiegokolwiek kontaktu fizycznego ze zwierzętami i bez zaburzania ich codziennych zachowań/zwyczajów. Dotąd monitorowanie parametrów życiowych dzikich zwierząt wymagało wykorzystania specjalistycznego sprzętu i zazwyczaj wiązało się z przeszkadzaniem im [...]. Wykazaliśmy, że kamery cyfrowe mogą z powodzeniem wyekstrahować sygnały sercowo-płucne zwierząt funkcjonujących w środowisku ogrodu zoologicznego. Technika wymaga dopracowania i walidacji, ale [już teraz] pokazuje, że zwierzęta można zdalnie monitorować pod kątem problemów zdrowotnych. Pozwala to na wcześniejsze wykrycie choroby i zmniejszenie liczby wizyt u weterynarza (po wcześniejszym znieczuleniu). Naukowcy planują testy z dalszej odległości - kilkuset metrów - w Monarto Safari Park. W przyszłości chcieliby w ten sposób monitorować na wolności kluczowe parametry życiowe zagrożonych gatunków.   « powrót do artykułu
  4. W sylwestrową noc w ogrodzie zoologicznym w Krefeld wybuchł pożar. Ogień strawił małpiarnię. Zginęło ponad 30 zwierząt. Ogień zauważono 40 minut po północy, jednak na ratunek było już za późno. Strażakom udało się jedynie zapobiec rozszerzeniu ognia na wybieg, gdzie mieszka rodzina goryli. Gerd Hoppman, szef miejscowej policji kryminalnej mówi, że z zeznań świadków wynika, iż w okolicy zoo widziano nisko lecące chińskie lampiony, a wkrótce wybuchł pożar. Nie można też wykluczyć, że ogień zaprószyła wystrzelona raca. Wiadomo, że żywcem spłonęło 5 orangutanów, 2 goryle, szympans, wiele innych małp oraz nietoperze i ptaki. Pozamykane w klatkach zwierzęta nie miały szans na ucieczkę. Ocalono dwa szympansy. To 40-letnia Bally oraz młodszy od niej Limbo. Zwierzęta są poparzone, ale ich stan jest stabilny. Na wybiegu dla goryli przeżył Kidogo i sześciu innych członków jego rodziny. Puszczanie chińskich lampionów jest nielegalne w Krefeld i innych częściach Niemiec. Wiele osób nie przejmuje się jednak zakazem. Na miejscu pożaru znaleziono nie do końca spalone lampiony. Na niektórych z nich znajdują się ręcznie wykonane napisy. Policja radzi, by osoby, które je puszczały, same się zgłosiły. « powrót do artykułu
  5. Niedawno informowaliśmy o odnalezieniu kanczyla srebrzystogrzbietego, gatunku uznawanego za wymarły. Teraz dowiadujemy się, że ważną rolę odegrało tutaj wrocławskie ZOO i jego prezes, Radosław Ratajszczak. W 2018 pod auspicjami Global Wildlife Conservation zebrało specjalny zespół badawczy, którego celem był odnalezienie kanczyla. Jednak brakowało funduszy na rozpoczęcie badań. Wtedy zareagował dyrektor Ratajszczak i zasilił projekt kwotą 2500 USD. Badania ruszyły, a pierwsze wyniki uzyskano bardzo szybko. Na przełomie 2018 i 2019 roku pracujący w terenie naukowcy, po rozmowach z lokalnymi mieszkańcami, rozmieścili w lasach Wietnamu południowego aparaty pułapkowe. Na zdjęciach widoczne było zwierzę, które należało jednoznacznie zidentyfikować. Trafiły one do ekspertów z całego świata specjalizujących się w faunie wietnamskiej. Jednym z nich jest właśnie Ratajszczak, znany specjalista ds. fauny Azji, który ma na swoim koncie odnalezienie i pierwsze fotografie niektórych gatunków ssaków. Pamiętam dokładnie, to był styczeń tego roku, kiedy dostałem mejlem zdjęcia z foto pułapki z pytaniem, czy jestem w stanie zidentyfikować gatunek ze zdjęć. Spojrzałem i mnie dosłownie wbiło w fotel. Od razu wiedziałem, że to kanczyl, ale żaden ze znanych mi z autopsji gatunków. Kiedy powiększyłem zdjęcia i zacząłem się im przyglądać, nie mogłem uwierzyć, że patrzę na najmniejszego ssaka kopytnego świata, którego uznano za utraconego, wspomina Radosław Ratajszczak. To był jednak pierwszy etap weryfikacji. Po nim nastąpił trudniejszy – trzeba było odnaleźć ślady bytności kanczyla, zebrać próbki, zsekwencjonować DNA i przeprowadzić badania porównawcze z ostatnio widzianym osobnikiem, czyli z kanczylem, którego przed 30 laty zabili wietnamscy myśliwi. Badania te trwały pół roku, ale się udało. Ostatecznie potwierdzono, że mamy do czynienia z kanczylem srebrnogrzbietym. Dostaliśmy od losu prezent, a właściwie to cud, którego nie możemy zmarnować. Straciliśmy tak wiele gatunków zwierząt, że nie możemy sobie pozwolić na odpuszczenie i musimy działać dalej. Za zaginione uznaje się ok. 1 200 gatunków roślin i zwierząt. Wśród nich jest saola – gatunek odkryty w 1992 r. Jednak żaden biolog nie widział tego zwierzęcia w środowisku naturalnym od tego czasu. Mamy zdjęcia z fotopułapek i tyle. Trwają poszukiwania, w których również bierze udział nasze zoo. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc jestem pełen optymizmu na przyszłość, mówi Ratajszczak. Dyrektor już deklaruje, że wrocławskie ZOO zaangażuje się w przygotowanie programu ochrony rezerwatu, który ma chronić kanczyle oraz będzie rezerwat wspierać finansowo. Na terenie wrocławskiego ZOO prowadzona jest hodowla zachowawcza ponad 300 gatunków zwierząt, w tym takich unikatów jak milu, okapi, manaty, kuskusy niedźwiedzie czy gibony czarne. Dzięki biletom „ZOO NA RATUNEK”, które kupili zwiedzający, zoo zebrało w ubiegłym roku 280 tys. zł i przeznaczyło je na pomoc zwierzętom w środowisku naturalnym w tym łuskowcom (pangolinom), waranom z Komodo, okapi, szczurom laotańskim czy polskim żółwiom błotnym. Wspiera również projekty gatunków zagrożonych, których przedstawiciele mieszkają na jego terenie, jak pingwiny przylądkowe, czy pantery mgliste. Organizuje, wraz z fundacją Dodo, bieg charytatywny przez zoo WILD RUN i cykle spotkań otwartych „ZOO i DODO NA RATUNEK”, na które zapraszani są goście specjalni zajmujący się ochroną zwierząt w miejscu jej występowania np. w Laosie czy na Sumatrze. Wydaje nam się, że żyjąc w Polsce, nie mamy wpływu na to, co dzieje się na drugim końcu globu. To nieprawda, każda codzienna decyzja zakupowa niesie ze sobą konsekwencje. Cokolwiek kupujemy zostało gdzieś wyprodukowane, zużyto to tego celu konkretne surowce, zostało w coś zapakowane i przetransportowane do sklepu. Każde to działania wpływa na środowisko. Dlatego jest tak ważne dla nas, aby mówić o ochronie zwierząt i namawiać ludzi, aby przyłączali się do nas i wspierali nasze działania. Chodzi nie tylko o przyszłość naszych wnuków, ale już nas samych – podkreśla Radosław Ratajszczak. « powrót do artykułu
  6. Jiao Qing, 9-letni samiec pandy wielkiej z zoo w Berlinie, przeszedł ostatnio badanie tomografem komputerowym. Specjaliści z Leibniz-Institut für Zoo-und Wildtierforschung (IZW) zajęli się zwierzęciem, bo wykonane wiosną USG wykazało, że jedna z nerek jest mniejsza. Jak opowiadają opiekunowie niedźwiedzia, poranek 7 listopada był inny niż zwykle. Zamiast śniadania na pandę czekała skrzynia transportowa. Po zwabieniu do środka ok. 7 zwierzę pojechało do IZW. Ważący 110 kg samiec trafił do skanera po podaniu znieczulenia. Lekarze potwierdzili, że jedna z nerek rzeczywiście jest mniejsza. Planowane są badania ilości wydalanego moczu, które pokażą, czy jej funkcja jest prawidłowa. Prof. Thomas Hildebrandt (IZW) i dr nauk weterynaryjnych Andreas Ochs (Zoologischer Garten Berlin) zaprezentują uzyskane wyniki na największej dorocznej konferencji hodowców pandy wielkiej (Conference for Giant Panda Conservation and Breeding & Annual Conference of Giant Panda Breeding Techniques). Odbywa się ona w Chengdu od 12 do 15 listopada. Warto przypomnieć, że Jiao Qing jest ojcem bliźniąt urodzonych 31 sierpnia. Młode, które pod koniec października ważyły 2578 o 2521 g i mierzyły ponad 30 cm, jedzą wyłącznie mleko matki Meng Meng. « powrót do artykułu
  7. W paryskim zoo zaobserwowano, że świnie wisajskie (Sus cebifrons) wykorzystują narzędzia, by wykopać barłóg. Zachowanie zostało opisane przez ekolog Meredith Root-Bernstein na łamach periodyku Mammalian Biology. To pierwsze dowody, że świnie również posługują się narzędziami. W latach 2015-17 zespół Root-Bernstein wielokrotnie odwiedzał Menażerię Jardin des Plantes. Tamtejsza rodzina świń wisajskich wykorzystywała narzędzia, by przygotować barłóg na narodziny młodych. Najlepszymi umiejętnościami w tym zakresie mogła się pochwalić samica o imieniu Priscilla. Zbierała liście, przenosiła je na inne miejsce i trochę ryła. W pewnym momencie podniosła kawałek kory o wymiarach 10x40 cm i trzymając go w pysku, dość energicznie podważała, wyciągała i spychała ziemię. Zachowanie, które udało się zresztą sfilmować, obserwowano u Priscilli, jej partnera Billie'ego oraz u ich żeńskiego potomstwa aż 11 razy. Naukowcy manipulowali elementami wybiegu, by zobaczyć, czy i w jaki sposób stado Priscilli będzie reagować na narzędzia. Najlepsza w rodzinie była Priscilla, nieco gorzej wypadała jej dorosła córka. Billie próbował dotrzymać im kroku, ale w porównaniu do samic, wydawał się nieporadny (posługiwał się przy tym wyłącznie patykiem). Naukowcy stwierdzili, że kopiąc za pomocą patyka, zwierzęta są mniej skuteczne niż w czasie buchtowania ryjem czy rycia nogą. Czemu więc świnie się tak zachowują? Wg naukowców, może się tak dziać z kilku powodów, m.in. dla zabawy; w tym przypadku nagradzające byłoby samo korzystanie z narzędzi. Co istotne, posługiwanie się korą czy patykami nie upośledza ostatecznie budowy barłogu, niewykluczone też, w jakiś sposób ją usprawnia. Wydaje się, że transmisja zachowania jest pionowa (z matki na córkę) i pozioma (z samicy na samca). U samic wiosłujący ruch korą bądź patykiem występuje na konkretnym, końcowym, etapie budowy gniazda. Root-Bernstein przyznaje, że badanie prowadzono na bardzo małej próbie i że są to zwierzęta trzymane w niewoli, które mogą się zachowywać inaczej niż dzicy pobratymcy. Świnie wisajskie są krytycznie zagrożone. Obecnie występują wyłącznie na 2 filipińskich wyspach Panay i Negros. Niewykluczone, że można je również spotkać na Masbate.   « powrót do artykułu
  8. W zoo w Pradze po raz pierwszy urodziły się 2 pekarczyki czakoańskie (Catagonus wagneri). Przedstawiciele ogrodu podkreślają, że to ważny krok na drodze do uratowania tego zagrożonego gatunku. Co ciekawe, pekarczyka opisano w 1930 r. na podstawie skamieniałości z plejstocenu. Przez długi czas uważano go za gatunek wymarły. Na początku lat 70. małą populację C. wagneri odkryto na izolowanym obszarze na granicy Argentyny, Boliwii i Paragwaju. Wskutek nadmiernych polowań, wylesienia i choroby liczebność pekarczyka spadła w takim stopniu, że ogrody zoologiczne wdrożyły program ratowania gatunku. Do tej pory pekarczyki rozmnażają się regularnie tylko w Tierpark Berlin. Oprócz tego jedno młode przyszło na świat w Planckendael w Belgii. Obecnie w 7 ogrodach zoologicznych w Europie żyje 37 C. wagneri. « powrót do artykułu
  9. Co robią flamingi z zoo nocą, gdy zostają same? Można by pomyśleć, że gdy nie ma zagrożenia ze strony drapieżników i nikomu nie brakuje jedzenia, wszyscy stają po prostu na jednej nodze i idą spać. Nic bardziej mylnego. Okazuje się, że w nocy flamingi żyjące w niewoli żerują i wędrują po wybiegu więcej niż za dnia. W przypadku wielu gatunków zwierząt z kolekcji zoologicznych bardzo mało wiemy o tym, co robią, gdy opiekunowie idą do domu - podkreśla dr Paul Rose z Uniwersytetu w Exeter. Dzikie flamingi są bardziej aktywne nocą. Byliśmy zaskoczeni, widząc, że tak samo zachowują się flamingi w niewoli. Wydaje się, że mają wbudowany wzorzec behawioralny [...]. Uzyskane wyniki mają spore znaczenie dla zarządzania populacjami różnych zwierząt. "Zapewniając [w zoo] habitaty nastawione na wachlarz różnych aktywności, także na działania, których nie widuje się za dnia, pozwolimy im się zachowywać w [bardziej] naturalny sposób". Kamery rozmieszczono na wybiegu stada ok. 270 flamingów różowych z WWT Slimbridge Wetland Centre. Okazało się, że szczyt żerowania przypadał na wieczór. To oznacza, że naturalne czasowanie tego zachowania utrzymało się, mimo że ptaki przez cały czas mają zapewnioną pełną dietę. Flamingi wędrowały po większych powierzchniach wybiegu późnym wieczorem, w nocy i nad ranem. Późniejszym rankiem, a także w środku dnia gromadziły się w mniejszej liczbie obszarów (odpoczywając i czyszcząc pióra, wolały przebywać w jednym konkretnym miejscu). Niektóre zachowania, np. pokazy godowe, były za to wykonywane głównie za dnia. « powrót do artykułu
  10. Aligator amerykański Muja przybył do Zoo w Belgradzie 9 sierpnia 1937 r. Po tym, jak w 2007 r. zmarł Čabulītis z ogrodu zoologicznego w Rydze, został najstarszym żyjącym w niewoli przedstawicielem swojego gatunku. Opiekunowie gada twierdzą, że mimo podeszłego wieku nadal cieszy się dobrym zdrowiem. Jak dotąd jedynym problemem zdrowotnym aligatora była gangrena, która w 2012 r. wdała się w przednią prawą kończynę (w związku z tym trzeba było wykonać częściową amputację). Muja przyjechał z Niemiec. W wycinku ze starej gazety znajduje się wzmianka, że miał wtedy 2 lata. Przeżył II wojnę światową, podczas której zoo zostało niemal całkowicie zniszczone, a także bombardowanie przez NATO w ramach operacji Allied Force w 1999 r. Przez naloty dywanowe w czasie wojny (niemiecki z 1941 r. i aliancki z 1944 r.) przepadła oficjalna dokumentacja nt. transferu aligatora. Mimo że Muja niedużo się przemieszcza, w porze karmienia wstępuje w niego nowa energia. Opiekunowie podają mu raz w tygodniu 5-6 kg mięsa, np. szczurzego bądź przepiórczego. Zjada je razem z kośćmi, co dobrze robi jego zębom i poziomowi wapnia w organizmie. Czasem gadowi nie udaje się chwycić kąska i dopiero to pokazuje, że jest seniorem po osiemdziesiątce. Ma się dobrze i jest zdrowy, chętnie je i jak na swój wiek jest w dobrej formie, dlatego mamy nadzieję, że pozostanie z nami jeszcze przez wiele lat - podkreśla dyrektor zoo w Belgradzie, Srboljub Aleksić.   « powrót do artykułu
  11. W poniedziałek (18 czerwca) w zoo w Perth w wieku 62 lat zmarł najstarszy na świecie orangutan sumatrzański. Puan (po indonezyjsku "dama") doczekała się 11 dzieci. Pięćdziesięcioro czworo jej potomków "rozjechało" się po świecie, po ogrodach zoologicznych USA, Europy, Australii i Singapuru, lub trafiło do dżungli Sumatry. Ostatnim reintrodukowanym osobnikiem jest prawnuk Puan Nyaru. Jak podkreśla Holly Thompson, od Puan zaczął się program rozrodczy orangutanów zoo w Perth. Jej geny można znaleźć u prawie 10% światowej populacji zoologicznej zagrożonych orangutanów. Puan została uśpiona po licznych badaniach weterynaryjnych. Dzięki doskonałej opiece lekarzy dożyła naprawdę sędziwego wieku; na wolności samice orangutanów sumatrzańskich z rzadka przekraczają bowiem 50. r.ż. Puan urodziła się w 1956 r. Gdy miała 12 lat, została wymieniona na zwierzęta australijskie przez ówczesnego sułtana Johoru (do Perth trafiła 31 grudnia 1968 r.). Dwa lata temu została wpisana do Księgi rekordów Guinnessa. W ogrodzie w Perth pozostały 2 córki Puan Puteru i Pulang, 4 wnuków (Utama, Teliti, Sekara i Lestari) oraz 1 prawnuk Sungai.   « powrót do artykułu
  12. Dwudziestego piątego kwietnia w wieku 27 lat w Singapurze zmarł jedyny urodzony w tropikach niedźwiedź polarny - Inuka. Średnio dzikie samce niedźwiedzi polarnych żyją ponad 10 lat krócej. Inuka był bardzo popularnym mieszkańcem Singapore Zoo, ale wśród osób zajmujących się ochroną zwierząt i ekologów jego obecność w miejscu o takim klimacie wzbudzała kontrowersje. Po toczącej się wiele lat społecznej dyskusji w 2006 r. władze zoo zadeklarowały, że po Inuce nie pojawią się tam kolejne niedźwiedzie polarne. Ostatnie badania weterynaryjne wykazały, że samiec cierpiał na zapalenie stawów, a także miał problemy stomatologiczne i zapalenia ucha. Wynikające z zaniku mięśni osłabienie kończyn utrudniało mu poruszanie. Sztywność była zauważalna szczególnie w przypadku tylnych łap. Na domiar złego Inuce starły się poduszki. Nasza decyzja, by pozwolić Inuce odejść, była podyktowana świadomością, że [związane z zaawansowanym wiekiem] dolegliwości zdrowotne znacząco pogarszały jakość jego życia. Po przekroczeniu punktu, za którym nie byliśmy w stanie zapewnić mu godnego życia, większym dobrem było uwolnienie go od przedłużonego cierpienia - podkreśla Cheng Wen-haur z Wildlife Reserves Singapore. Gdy mimo wysiłków lekarzy nie udało się poprawić stanu zwierzęcia, zadecydowano, by nie wybudzać go ze znieczulenia ogólnego. Inuka urodził się 20 grudnia 1990 r. Był 4. niedźwiedziem Singapurskiego Ogrodu Zoologicznego. Samiec mieszkał na klimatyzowanym wybiegu Zamarzniętej Tundry (Frozen Tundra). Rodzice Inuki - Nanook i Sheba - przybyli do Singapuru w 1978 r. z ogrodów zoologicznych w Winnipeg i Kolonii. Nanook miał 11 miesięcy i został schwytany, a 14-miesięczna Sheba urodziła się w niewoli. Kolejna samica Anana (jak Nanook schwytana w dziczy) przyjechała z Kanady rok później. Zmarła w 1999 r. Ojciec Inuki przeżył 18 lat. Cierpiał na przewlekłe choroby serca i płuc. Matka dożyła sędziwego wieku 35 lat (zmarła 15 listopada 2012 r.). « powrót do artykułu
  13. Na emeryturę udała się właśnie jedna z najbardziej zasłużonych pracownic Baletu Maryjskiego (dawniej Kirowa) z Sankt Petersburga – 21-letnia oślica Monika. Przez 19 lat grała "wierzchowca" Sancho Pansy w przedstawieniu Don Kichote. Na przyjęciu pożegnalnym Monika zatańczyła z primabaleriną walca, spałaszowała ciasto marchwiowe, podarowano jej też fartuch i chustkę. Schedę po Monice przejmie inna oślica: Alina. Szkoda, że tak wcześnie przechodzi na emeryturę, ale, oczywiście, jak wiadomo, podobnie dzieje się w przypadku baletnic – powiedziała w wywiadzie dla Reutera Anastazja Kolegowa, gwiazda Baletu Maryjskiego. Zespół ma jednak nadzieję, że Monika nie przestanie całkiem pracować i wspomoże Alinę swoim doświadczeniem. W czasach największej świetności oślica odciągała uwagę widzów od baletnic. Realizacja zadań sprawiała jej przyjemność, kiwała więc głową w takt muzyki. Obecnie Monika mieszka w petersburskim zoo. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...