Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów ' transmisja' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 6 wyników

  1. W Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym (USK) w Opolu wykonano skomplikowany zabieg na naczyniach wieńcowych. Był on na żywo transmitowany na najważniejszej platformie kardiologicznej CAMP PCI (Coronary Artery & Myocardial Protected PCI). Tutejsi specjaliści podkreślają, że opolska kardiologia jest jak na razie jedynym ośrodkiem w Polsce, który został zaproszony przez Amerykanów do transmisji zabiegu. Niezwykłość zabiegu polegała na tym, że wykonano go prawie bez użycia kontrastu ze wsparciem krążenia za pomocą pompy Impella u chorej z niewydolnością nerek (dializowanej od 2 tygodni) - wyjaśnia jeden z operatorów, dr hab. n. med. Jerzy Sacha, prof. Politechniki Opolskiej. U pacjentki udało się poprawić zarówno funkcję serca, jak i nerek, dzięki czemu dializy stały się niepotrzebne. Prof. Sacha dodaje, że lekarze z USA, którzy obserwowali zabieg, byli pod wrażeniem uzyskanych wyników. Docenili zwłaszcza efekt nerkowy, ponieważ przeważnie zachodzi odwrotne zjawisko - złożone zabiegi na sercu niosą za sobą ryzyko uszkodzenia nerek. W skład zespołu wchodzili kardiolodzy Jerzy Sacha i Przemysław Lipski, anestezjolog Mariusz Darmertko, pielęgniarki Anna Klimontowska, Małgorzata Demkowicz i Anna Zarzycka, a także techniczki Patrycja Stępień i Agnieszka Trawka. Transmisję z zabiegu na naczyniach wieńcowych w USK w Opolu można zobaczyć na YouTube'ie.   « powrót do artykułu
  2. Naukowcy z Tajlandii opisali przypadek weterynarza, który zaraził się COVID-19 od swojego pacjenta. Tym samym dostarczyli pierwszego dowodu, że kot przekazał człowiekowi SARS-CoV-2. Zaznaczają przy tym, że tego typu przypadki są prawdopodobnie niezwykle rzadkie. Eksperci mówią, że przypadek jest bardzo dobrze udokumentowany. Są jednocześnie zdziwieni, że zdobycie dowodu trwało tak długo. Biorąc pod uwagę rozmiary pandemii, zdolność SARS-CoV-2 do przeskakiwania pomiędzy gatunkami oraz bliskie kontakty ludzi z kotami można było przypuszczać, że znacznie szybciej naukowcy znajdą przykład transmisji pomiędzy ludźmi a ich domowymi pupilami. Badania przeprowadzone już na początku pandemii wykazały, że koty mogą rozprzestrzeniać wirusa i zarażać inne koty. Z czasem zaczęły napływać raporty, w których przedstawiciele poszczególnych krajów informowali o dziesiątkach zarażonych kotów. Jednak udowodnienie, że kot zaraził człowieka lub człowiek kota jest trudne. Dlatego też Marion Koopmans, wirolog z Uniwersytetu Erazma w Rotterdamie mówi, że badania z Tajlandii to interesujące studium przypadku i dobry przykład tego, jak powinno wyglądać śledzenie drogi rozprzestrzeniania się wirusa. Dowód, że kot zaraził człowieka zdobyto w dość przypadkowy sposób. W sierpniu ubiegłego roku do jednego ze szpitali przyjęto ojca i syna, u których test wykazał obecność SARS-CoV-2. Zbadano też ich kota. Podczas pobierania próbek od zwierzęcia, kot kichnął w twarz pani weterynarz. Miała ona co prawda maseczkę oraz rękawiczki, ale oczy nie były chronione. Trzy dni później u weterynarz pojawiły się objawy COVID-19. Potwierdzono u niej infekcję. Tymczasem nikt z jej bliskich kontaktów nie był zarażony. Przeprowadzono więc badania genetyczne wirusa obecnego u weterynarz i u kota, który na nią kichnął. Sekwencja RNA była identyczna. Specjaliści podkreślają, że do zarażenia ludzi przez koty dochodzi prawdopodobnie rzadko. Koty rozprzestrzeniają niewiele wirionów i robią to tylko przez kilka dni. Naukowcy dodają, że przypadki przekazania SARS-CoV-2 ludziom przez zwierzęta są niezwykle rzadkie i nie odgrywają żadnej roli w rozprzestrzenianiu się pandemii. Ludzie są największym źródłem wirusa. « powrót do artykułu
  3. W paryskim zoo zaobserwowano, że świnie wisajskie (Sus cebifrons) wykorzystują narzędzia, by wykopać barłóg. Zachowanie zostało opisane przez ekolog Meredith Root-Bernstein na łamach periodyku Mammalian Biology. To pierwsze dowody, że świnie również posługują się narzędziami. W latach 2015-17 zespół Root-Bernstein wielokrotnie odwiedzał Menażerię Jardin des Plantes. Tamtejsza rodzina świń wisajskich wykorzystywała narzędzia, by przygotować barłóg na narodziny młodych. Najlepszymi umiejętnościami w tym zakresie mogła się pochwalić samica o imieniu Priscilla. Zbierała liście, przenosiła je na inne miejsce i trochę ryła. W pewnym momencie podniosła kawałek kory o wymiarach 10x40 cm i trzymając go w pysku, dość energicznie podważała, wyciągała i spychała ziemię. Zachowanie, które udało się zresztą sfilmować, obserwowano u Priscilli, jej partnera Billie'ego oraz u ich żeńskiego potomstwa aż 11 razy. Naukowcy manipulowali elementami wybiegu, by zobaczyć, czy i w jaki sposób stado Priscilli będzie reagować na narzędzia. Najlepsza w rodzinie była Priscilla, nieco gorzej wypadała jej dorosła córka. Billie próbował dotrzymać im kroku, ale w porównaniu do samic, wydawał się nieporadny (posługiwał się przy tym wyłącznie patykiem). Naukowcy stwierdzili, że kopiąc za pomocą patyka, zwierzęta są mniej skuteczne niż w czasie buchtowania ryjem czy rycia nogą. Czemu więc świnie się tak zachowują? Wg naukowców, może się tak dziać z kilku powodów, m.in. dla zabawy; w tym przypadku nagradzające byłoby samo korzystanie z narzędzi. Co istotne, posługiwanie się korą czy patykami nie upośledza ostatecznie budowy barłogu, niewykluczone też, w jakiś sposób ją usprawnia. Wydaje się, że transmisja zachowania jest pionowa (z matki na córkę) i pozioma (z samicy na samca). U samic wiosłujący ruch korą bądź patykiem występuje na konkretnym, końcowym, etapie budowy gniazda. Root-Bernstein przyznaje, że badanie prowadzono na bardzo małej próbie i że są to zwierzęta trzymane w niewoli, które mogą się zachowywać inaczej niż dzicy pobratymcy. Świnie wisajskie są krytycznie zagrożone. Obecnie występują wyłącznie na 2 filipińskich wyspach Panay i Negros. Niewykluczone, że można je również spotkać na Masbate.   « powrót do artykułu
  4. Ze śliną żerujących kleszczy mogą się przenosić patogeny. By to uniemożliwić, naukowcy postanowili doprowadzić do tego, żeby pajęczaki zaczęły wytwarzać mniej śliny. Na północnym wschodzie USA znacząco rośnie liczba przypadków boreliozy. Większość metod zabijania kleszczy w sektorze rolniczym polega na wykorzystaniu neurotoksycznych insektycydów. Trudno je skutecznie stosować w obszarach zamieszkanych, dlatego chcieliśmy zidentyfikować nowy sposób kontrolowania kleszczy przenoszących choroby - podkreśla dr Daniel Swale z Uniwersytetu Stanowego Luizjany. Wiemy, że gruczoły ślinowe są kluczowe dla biologicznego sukcesu kleszczy, co sugeruje, że mogą one być potencjalnym celem dla pestycydów działających za pośrednictwem nowego mechanizmu - dodaje doktorantka Zhilin Li. Mając to na uwadze, naukowcy wpadli na pomysł, że gdyby dało się zahamować produkcję śliny przez kleszcze, można by w ten sposób powstrzymać je od żerowania. Swale i Li skoncentrowali się na prostowniczym (wewnątrzprostowniczym) kanale KIR (ang. inwardly rectifying potassium channel); wcześniej wykazano, że spełnia on ważną rolę w układach wydzielniczych stawonogów. W ramach ostatnich eksperymentów kleszcze karmiono krwią, która zawierała związki oddziałujące na KIR: VU0071063 lub pinacydyl. Okazało się, że wydzielanie śliny zmniejszało się o co najmniej 95%, a objętość przyjmowanego pokarmu (krwi) spadała ok. 15-krotnie. Co ważne, kleszcze, które żerowały na krwi wysyconej którymś z tych związków, ginęły w ciągu 12 godzin. To okienko czasowe ma spore znaczenie, gdyż zazwyczaj na transmisję patogenów za pośrednictwem śliny kleszczy potrzeba przynajmniej 12 godz., a niekiedy czas ten wydłuża się nawet do 40 godz. Analizując ekspresję w śliniankach, naukowcy stwierdzili, że KIR są dynamicznie regulowane i że są krytyczne dla wstępnej, ale nie dla późniejszych faz żerowania. Opisywane badania prowadzono na sztucznych systemach. Teraz akademicy zamierzają sprawdzić, czy zabieg zapobiegnie transmisji patogenów w czasie żerowania na gryzoniach. Swale i Li dodają, że przed zgonem kleszcze wyglądały na chore i ospałe. Ich zachowanie było nieskoordynowane, pajęczaki miały problemy z przemieszczaniem. Amerykanie przypisują to nierównowadze potasowo-sodowo-chlorkowej. Normalnie gdy kleszcze żerują, ich ślina "oddaje" nadmiar wody i jonów do krwi gospodarza. W tym jednak przypadku mimo że kleszcze produkowały mniej śliny, oddawały więcej jonów. Sądzę, że ich układ nerwowy nie pracował prawidłowo, co skutkowało wysoką śmiertelnością - wyjaśnia Li. Z abstraktu wystąpienia naukowców na jesiennej konferencji Amerykańskiego Towarzystwa Chemicznego wynika, że ekipa testowała hipotezę, że obniżona aktywność wydzielnicza gruczołów ślinowych zmniejszy spożycie krwi i że zmieniona osmoregulacja zwiększy śmiertelność związaną z niemożnością poradzenia sobie z bogatą w kationy ssaczą krwią. Generalnie naukowcy założyli, że funkcja ślinianek kleszczy zależy od nabłonkowego transportu jonów potasu i chemiczna modulacja KIR będzie miała dla nich katastrofalne konsekwencje.   « powrót do artykułu
  5. Portugalsko-amerykański zespół opisał nietypowy przypadek transmisji wirusa HIV-1 z ojca na syna. Chłopiec ma dziś 4 lata i został urodzony przez HIV-negatywną matkę. Analizy porównawcze danych genetycznych, filogenetycznych i serologicznych ojca i syna wykazały, że chłopiec zaraził się HIV w pierwszych dniach życia. W okresie serokonwersji (pojawienia się we krwi przeciwciał anty-HIV) ojciec był leczony na ospę wietrzną i kiłę. Pojawiły się u niego wypełnione płynem surowiczym pęcherzyki. Nasilona produkcja wirusa na wczesnym etapie zakażenia HIV spowodowała, że wysięk był wysoce zakaźny. Za jego pośrednictwem doszło do nietypowego przypadku transmisji na dziecko. Choć taki typ transmisji [...] jest rzadki, ważne, by ludzie zdawali sobie sprawę, że HIV występuje w większości płynów ustrojowych i może być transmitowany w nietypowy czy nieoczekiwany sposób - podkreśla prof. Thomas Hope, redaktor naczelny pisma z AIDS Research and Human Retroviruses. « powrót do artykułu
  6. Na Uniwersytecie Teksańskim w Austin powstało przenośne urządzenie, które pozwala z dużą trafnością sprawdzić, czy nieżywy komar należy do roznoszącego groźne choroby, np. Zikę czy dengę, gatunku Aedes aegypti i czy miał on styczność z bakterią z rodzaju Wolbachia, która zmniejsza zdolność przenoszenia różnych wirusów. Urządzenie składa się z kamery ze smartfona, małego pudełka drukowanego w 3D oraz testu chemicznego. Pokazuje nie tylko, czy komar to A. aegypti, ale i czy miał on kontakt z Wolbachią. Wolbachie mają wiele cech, ze względu na które idealnie nadają się do ograniczania liczebności i długości życia komarów. Należą do nich, m.in.: stała obecność w organizmie po jednorazowej infekcji, przenoszenie przez matkę na potomstwo obojga płci, zaburzanie proporcji płci potomstwa oraz obumieranie zarodków w sytuacji, w której tylko jedno z rodziców jest zakażone bakterią. W różnych krajach i w 20 stanach USA, gdzie A. aegypti występują, naukowcy zaczęli współpracować z agencjami ds. zdrowia, by wprowadzać te bakterie do lokalnych populacji komarów i w ten sposób ograniczać transmisję wirusów. Ponieważ nie widać, czy komar jest zarażony Wolbachią, a istniejące testy diagnostyczne, np. PCR czy spektroskopia, są drogie i pracochłonne, urządzenie z Teksasu stanowi duży krok naprzód dla osób monitorujących skuteczność zarażania komarów bakterią. Test można wykonać, nie angażując dużej ekipy i sprzętu [...] - podkreśla Sanchita Bhadra. Obecnie trzeba pozyskać kwas nukleinowy komarów; często po kilku dniach od śmierci, gdy procesy rozkładu już zachodzą. W porównaniu do nowej metody, takie badania są droższe i częściej prowadzą do błędów. Urządzenie z Uniwersytetu Teksańskiego analizuje kwas nukleinowy bez ekstrahowania go. Bazuje na amplifikacji DNA za pośrednictwem pętli D (ang. displacement loop, D-loop), a więc struktury powstałej w wyniku odsunięcia jednej z nici DNA podczas rekombinacji genetycznej. Obecnie zespół sprawdza, czy za pomocą nowej technologii można łatwo ustalić, czy schwytany komar był nosicielem wirusa Zika (ZIKV), dengi (DENV) itp. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...