Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów ' operacja' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 23 wyników

  1. Specjaliści ze świdnickiego Szpitala „Latawiec” usunęli 38-letniej pacjentce ważący ok. 20 kg guz jajnika. Operacja odbyła się na początku kwietnia, ale placówka dopiero teraz zamieściła informację na ten temat w swoich mediach społecznościowych. Kobieta została do nas skierowana z Oddziału Wewnętrznego szpitala im. dra A. Sokołowskiego w Wałbrzychu. Jak wynika z wywiadu lekarskiego, olbrzymi guz rósł w ciele pacjentki przez okres blisko 1 roku - napisano na profilu „Latawca” na Facebooku. Podczas operacji dr n. med. Filip Kubiaczyk i lek. med. Piotr Ostrowski usunęli guz lewego jajnika, narząd rodny, sieć większą, a także wyrostek robaczkowy. W stanie ogólnym bardzo dobrym kobieta została już wypisana do domu. W wypowiedzi dla TVN24.pl prof. dr hab. n. med. Grzegorz Jakiel, specjalista położnictwa i ginekologii z dużym doświadczeniem, zauważył, że guz najprawdopodobniej rósł sporo dłużej niż rok. Od roku pacjentka mogła po prostu obserwować skutki jego powiększania. Podając informację o rozległym zabiegu, szpital zaapelował do kobiet o regularne wykonywanie badań ginekologicznych i samoobserwację. « powrót do artykułu
  2. Górnośląskie Centrum Zdrowia Dziecka pochwaliło się, że jego lekarze jako pierwsi w Polsce przeprowadzili operację bariatryczną metodą gastric bypass u pacjenta pediatrycznego. Wykonano ją u 17-latki, która już po raz drugi trafiła w ręce chirurgów z Zabrza. Kilka lat wcześniej wykonali u niej zabieg zmniejszenia żołądka techniką resekcji rękawowej. Jednak po 5 latach konieczna była kolejna operacja, gdyż po pierwszej pacjentka powróciła do pierwotnej wagi. To jedyny taki przypadek, że pacjentka po operacji bariatrycznej w GCZD wróciła do swojej wagi sprzed zabiegu. Zabieg typu gastric bypass był więc u niej wykonany jako operacja drugiego rzutu. Tego typu operacje będziemy wykonywać, jeśli u pacjenta, który przeszedł resekcję rękawową, zabieg nie przyniósł oczekiwanego rezultatu, powiedział profesor Tomasz Koszutski, szef Oddziału Chirurgii i Urologii GCZD. Gastric bypass polega na połączeniu żołądka bezpośrednio z jelitem cienkim. Omija się dwunastnicę i ok. 150 cm jelita czczego, co skraca czas trawienia i wchłaniania, dzięki czemu pacjent chudnie. U 17-latki pierwszą operację przeprowadzono w 2018 roku. Dziewczyna ważyła wówczas 135 kg. Po zabiegu jej waga prawidłowo się zmniejszała. W sumie straciła 40 kg. Przestała jednak pojawiać się na wizytach kontrolnych, wróciła do złych nawyków żywieniowych i wróciła do wagi sprzed operacji. Na szczęście utrzymały się u niej inne pozytywne skutki pierwszej operacji. Wycofały się cukrzyca i nadciśnienie. Oczywiście lekarze mieli wątpliwości, czy jest sens przeprowadzania kolejnego zabiegu, gdyż operacja to nie wszystko. Pacjent musi przestrzegać odpowiedniej diety i trybu życia. Przekonała ich jednak determinacja nastolatki. Po starannej kwalifikacji do zabiegu zdecydowano się więc na pierwszy w Polsce gastric bypass u osoby nieletniej. Od zabiegu minął miesiąc. Pacjenta regularnie zjawia się na wizytach kontrolnych i straciła już 8 kilogramów. Górnośląskie Centrum Zdrowia Dziecka to jeden z dwóch ośrodków w Polsce, gdzie przeprowadzane są operacje bariatryczne u pacjentów pediatrycznych. Trafiają tam osoby, u których BMI przekracza 40 lub 35 i współwystępują choroby powodowane przez otyłość. Pacjentami zajmują się tam nie tylko chirurdzy, ale też psycholodzy, dietetycy, endokrynolodzy czy rehabilitanci. « powrót do artykułu
  3. Dr hab. n. med. Arkadiusz Kazimierczak i dr n. med. Paweł Rynio - chirurdzy naczyniowi z Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 2 PUM Szczecinie - przeprowadzili pierwszą w Polsce całkowicie przezskórną naprawę aorty piersiowo-brzusznej za pomocą modyfikowanego stent-graftu. Operacja odbyła się 20 września. Wykonano ją u 75-letniego pacjenta z objawowym - bolesnym - i grożącym pęknięciem tętniakiem okołotrzewnym. Z powodu występujących u niego dodatkowych naczyń odchodzących od aorty chory nie mógł skorzystać z zamawianych u producenta standardowych stent-graftów (branchowego z doszywanymi rękawkami na naczynia czy fenestrowanego z wyciętymi okienkami na naczynia). Ze względu na stan tętniaka w grę nie wchodziło również oczekiwanie na stent-graft wyprodukowany na miarę (trwałoby to bowiem od 2 do 3 miesięcy). Tętniak okołotrzewny to jeden z rodzajów tętniaków aorty brzusznej, czyli odcinka aorty od przepony po tętnice biodrowe. Najczęściej pojawiają się tutaj tętniaki podnerkowe, które lokalizują się w odległości większej niż 1 cm poniżej tętnic nerkowych. To standardowy przypadek, który może być leczony „zwyczajnym” stent-grafem (protezą) - powiedział Kopalni Wiedzy doktor Paweł Rynio. Czasem jednak tętniak rozciąga się w stronę przepony. W zależności od jego umiejscowienia, może być przynerkowy (tzw. juxtarenalny), gdy przylega do tętnic nerkowych, okołonerkowy (pararenalny), gdy sięga powyżej tętnic nerkowych, oraz gdy sięga jeszcze wyżej aż do pnia trzewnego, wówczas zwiemy go tętniakiem okołotrzewnym, mając jednak cały czas na myśli tętniaka aorty brzusznej - wyjaśnia doktor Rynio. W przypadku tętniaka podnerkowego wystarczy zastosować protezę (stent-graf), który wygląda jak rura do odkurzacza i nie ma otworów bocznych. Kolejne stadia tętniaka oznaczają, że jeśli chcemy zastosować protezę, to będzie ona przechodziła w miejscu naczyń bocznych, zatem stent musi mieć otwory, które umożliwią przepływ krwi do tych naczyń. Z tego wynika cała trudność tej procedury i z tego powodu jest potrzebny indywidualny model 3D pacjenta, aby zaplanować otwory w sposób zindywidualizowany do danego pacjenta - tłumaczy chirurg. W opisywanym przypadku rozwiązanie problemu było na wyciągnięcie ręki, ponieważ lekarze z Kliniki Chirurgii Naczyniowej, Ogólnej i Angiologii szpitala klinicznego nr 2 w Szczecinie wyspecjalizowali się w modyfikowaniu stent-graftów. Wykorzystując model aorty danego pacjenta, wydrukowany techniką 3D, modyfikują [oni] własnoręcznie, już na sali operacyjnej, standardowe stent-grafty i dopasowują je indywidualnie do anatomii operowanego pacjenta - podkreślono w komunikacie placówki. Chirurdzy naczyniowi szpitala na szczecińskich Pomorzanach są jedynym zespołem w Polsce, który tego typu zabiegi wykonuje rutynowo, również w przypadkach nagłych - dodano. Warto podkreślić, że zastosowanie dostępu całkowicie przezskórnego minimalizuje uraz operacyjny i skraca czas rekonwalescencji. [...] Zastosowaliśmy modyfikację stent-graftu z okienkami na cztery naczynia trzewne [takie leczenie bazuje na zmodyfikowanych wewnątrz wydruku 3D stent-graftach fenestrowanych] - powiedział dr hab. n. med. Kazimierczak. Wykonanie przezskórne - dwa dostępy do tętnicy podobojczykowej na klatce piersiowej i obu udowych w pachwinach, zamiast jak dotychczas czterech - pozwoliło na zminimalizowanie urazu operacyjnego, tak że chory był w pełni uruchomiony już w pierwszej dobie po zabiegu i zapytał o termin wypisu ze szpitala – dodał dr Rynio. Doktorzy Kazimierczak i Rynio należą do szczecińskiego Aortic Teamu, czyli zespołu chirurgów naczyniowych i kardiochirurgów, którzy stosują nowatorskie metody leczenia tętniaków. Zespół planuje rozszerzenie wskazań do zabiegów całkowicie przezskórnych w leczeniu patologii łuku aorty. Pierwsze próby z ograniczeniem urazu operacyjnego w tym zakresie zostały już podjęte w przypadku innej operowanej chorej. Tym razem zastosowano dwa małe cięcia przy wymianie całego łuku aorty zamiast jak dotychczas pięciu. Pacjentka również jest w dobrym stanie. « powrót do artykułu
  4. Krwawienie z naczyń krwionośnych podczas operacji neurochirurgicznych to poważny problem. Krew zasłania pole widzenia i konieczne jest jej usuwanie. Dlatego pole operacyjne, w którym nie pojawiałaby się krew czyniłoby cały zabieg bardziej precyzyjnym i bezpiecznym. Naukowcy z University of Texas w Austin i University of California, Irvine, opracowali właśnie laserową platformę do bezkrwawej resekcji tkanki mózgowej. Obecnie podczas zabiegów neurochirurgicznych, by zapewnić dobre pole widzenia, wykorzystuje się ultradźwiękowe aspiratory, po których stosuje się przyżeganie (elektrokauteryzację). Jako jednak, że obie metody stosowane są jedna po drugiej, wydłuża to operację. Ponadto przyżeganie może prowadzić do uszkodzenia części tkanki. Specjaliści z Teksasu i Kalifornii wykazali podczas eksperymentów na myszach, że ich nowy laser pozwala na bezkrwawą resekcję tkanki. Ich system składa się z urządzenia do koherencyjnej tomografii optycznej (OCT), które zapewnia obraz w mikroskopowej rozdzielczości, bazującego na iterbie lasera do koagulacji naczyń krwionośnych oraz wykorzystującego tul lasera do cięcia tkanki. Maksymalna moc lasera iterbowego wynosi 3000 W, a urządzenie pozwala na dobranie częstotliwości i długości trwania impulsów w zakresie od 50 mikrosekund do 200 milisekund, dzięki czemu możliwa jest skuteczna koagulacja różnych naczyń krwionośnych. Laser ten emituje światło o długości 1,07 mikrometra. Z kolei laser tulowy pracuje ze światłem o długości fali 1,94 mikrometra, a jego średnia moc podczas resekcji tkanki wynosi 15 W. Twórcy nowej platformy połączyli oba lasery w jednym biokompatybilnym włóknie, którym można precyzyjnie sterować dzięki OCT. Opracowanie tej platformy możliwe było dzięki postępowi w dwóch kluczowych dziedzinach. Pierwszą jest laserowa dozymetria, wymagana do koagulacji naczyń krwionośnych o różnych rozmiarach. Wcześniej duże naczynia, o średnicy 250 mikrometrów i większej, nie poddawały się laserowej koagulacji z powodu szybkiego wypływu krwi. Mój kolega Nitesh Katta położył podstawy naukowe pod metodę dozymetrii laserowej pozwalającej na koagulowanie naczyń o średnicy do 1,5 milimetra, mówi główny twórca nowej platformy, Thomas Milner. Drugie osiągnięcie to odpowiednia metodologia działań, która pozwala na osiągnięcie powtarzalnej i spójnej ablacji różnych typów tkanki dzięki głębiej penetrującym laserom. Jako, że laserowa ablacja jest zależna od właściwości mechanicznych tkanki, cięcia mogą być niespójne, a w niektórych przypadkach mogą skończyć się katastrofalną niestabilnością cieplną. Nasza platforma rozwiązuje oba te problemy i pozwala na powtarzalne spójne cięcie tkanki miękkiej jak i sztywnej, takiej jak tkanka chrzęstna. Na łamach Biomedical Optics Express twórcy nowej platformy zapewniają, że w polu operacyjnym nie pojawia się krew, jakość cięcia jest odpowiednia i obserwuje się jedynie niewielkie uszkodzenia termiczne tkanki. « powrót do artykułu
  5. Specjaliści z Uniwersyteckiego Centrum Zdrowia Kobiety i Noworodka Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego (UCZKiN WUM) jako pierwsi w Polsce zastosowali technikę Belforta - połączenie chirurgii otwartej i fetoskopii - w operacji rozszczepu kręgosłupa płodu. Zakończona pomyślnie operacja odbyła się 14 kwietnia. Trwała 7 godzin. Zabieg z udziałem twórcy metody Zabieg przeprowadził sam twórca metody - profesor Michael Belfort z Teksańskiego Szpitala Dziecięcego (Texas Children's Hospital) w Houston. Towarzyszyli mu prof. William E. Whitehead, neurochirurg z tej samej instytucji, oraz zespół z UCZKiN WUM: prof. dr hab. n. med. Mirosław Wielgoś, dr n. med. Robert Biskupski-Brawura-Samaha i dr n. med. Michał Lipa. Opiekę anestezjologiczną sprawowała dr Elżbieta Staszewska-Piórkowska przy asyście Agnieszki Budnik (anestetyczna asystująca przy znieczuleniu), a instrumentariuszami byli Marek Litwiniuk i Monika Hiszpańska. Jesteśmy niezmiernie szczęśliwi, że cała operacja, choć męcząca i długa, przebiegała pomyślnie. Że udało nam się dać szansę na – miejmy nadzieję – normalne życie tej małej istotce, dziewczynce, na tak wczesnym etapie - zaznaczył prof. Wielgoś. Innowacyjna metoda Belforta Jak podkreślono w komunikacie uczelni, rozszczep kręgosłupa u dziecka jest poważną, postępującą wadą rozwojową. Z reguły powstaje już w 1. trymestrze życia płodowego. Ubytek ciągłości kręgosłupa (zwykle w odcinku krzyżowym bądź lędźwiowym) skutkuje na ogół porażeniem nóg i zwieraczy pęcherza moczowego i/lub odbytu. Dotąd w Polsce operacje przeprowadzano metodą fetoskopową z dostępu przezskórnego. [Tymczasem] technika Belforta polega na nacięciu powłoki jamy brzusznej, wyłonieniu na zewnątrz macicy i bezpośrednim wprowadzeniu do niej trokarów, po czym dalsze etapy operacji przeprowadza się fetoskopowo. Metoda ta stwarza większe możliwości bezpiecznego dostępu do jamy macicy, a to dzięki temu, że powala łatwiej ominąć łożysko. Również wiąże się z mniejszym ryzykiem przedwczesnego odpływania płynu owodniowego po operacji. Poza tym daje możliwość założenia szwów bezpośrednio na macicę, obejmujących również błonę owodni – tłumaczą lekarze z UCZKiN WUM. « powrót do artykułu
  6. Dr hab. inż. Dorota Szczęsna-Iskander z Politechniki Wrocławskiej zajmie się badaniem zjawisk zachodzących na powierzchni oka po chirurgii zaćmy i sprawdzeniem, jakie czynniki powodują jej wysychanie. Zastosuje przy tym nowe techniki pomiarowe i aparaturę. Projekt jest finansowany z programu Sonata Bis Narodowego Centrum Nauki. Specjalistka realizuje go we współpracy z Ośrodkiem Okulistyki Klinicznej Spektrum we Wrocławiu. Dr hab. inż. Szczęsna-Iskander pracuje w Katedrze Optyki i Fotoniki. Badaniami filmu łzowego zajmuje się od lat. Film łzowy i zespół suchego oka po chirurgii zaćmy Film łzowy jest integralną częścią powierzchni oka. Zapewnia gładką powierzchnię optyczną, nawilżanie i odżywianie nieunaczynionej rogówki, a także chroni przed ewentualnym zakażeniem. Zbyt cienki lub niestabilny film łzowy prowadzi do stanu zapalnego powierzchni oka i w rezultacie jej uszkodzenia. Nazywamy to zespołem suchego oka, ponieważ chory najczęściej odczuwa suchość, ale także dyskomfort i zaburzenia widzenia - tłumaczy badaczka. Częstym problemem okulistycznym jest także zaćma. Jest to postępujące zmętnienie soczewki. Za główną przyczynę zaćmy uznaje się proces starzenia. By poprawić jakość widzenia (wyeliminować widzenie „przez brudną szybę”), przeprowadza się zabieg chirurgiczny, który polega na usunięciu zmętniałej soczewki i zastąpieniu jej sztuczną. Po takim zabiegu pacjenci często odczuwają suchość oka, która ustępuje do sześciu miesięcy, ale niestety u wielu osób te dolegliwości pozostają na dłużej - tłumaczy dr hab. Szczęsna-Iskander. Mając to na uwadze, specjalistka rozpoczęła projekt „Zespół suchego oka po chirurgii zaćmy jako platforma do opracowania wiarygodnych modeli choroby powierzchni oka wspierająca jej diagnostykę i ocenę”. Szczegółowe badania we współpracy z kliniką okulistyczną W projekcie mają brać udział pacjenci Ośrodka Okulistyki Klinicznej Spektrum, których zakwalifikowano do operacji zaćmy. Przed i do 6 miesięcy po operacji przejdą oni kompleksowe badania okulistyczne. Zostaną one uzupełnione m.in. biochemiczną analizą składu filmu łzowego. Chcąc drobiazgowo zbadać zarówno przyczyny, jak i przebieg pooperacyjnego zespołu suchego oka, ekspertka zastosuje nowe techniki pomiarowe i specjalnie skonstruowaną aparaturę. Jesteśmy w stanie skupić się na poszczególnych parametrach powierzchni oka, czyli zbadać skład łez, przeprowadzić obrazowanie gruczołów i komórek wydzielających poszczególne warstwy filmu łzowego, ale też obserwować charakterystykę dynamiki rozprowadzania filmu łzowego i jego przerywania przy utrzymywaniu otwartego oka. Należy podkreślić, że dotąd u ludzi nie przeprowadzono analizy przebiegu suchego oka od momentu pojawienia się zaburzenia (opierano się na badaniach na zwierzętach). Teraz będziemy mogli poznać przyczynę powstawania suchego oka, a to posłuży do opracowania lepszych metod diagnostycznych, opartych na analizie danych medycznych i modelowaniu matematycznym. Z pewnością pomoże to lekarzom w wyborze właściwej drogi leczenia - podsumowuje badaczka. « powrót do artykułu
  7. Lekarze z Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego (UCK WUM) wykonali podczas jednej 10-godzinnej operacji 3 duże zabiegi chirurgiczne. U 17-letniego Kacpra, który choruje na zespół Marfana, przeprowadzono jednoczasową korekcję tętniaka aorty, bulli rozedmowych i klatki piersiowej lejkowatej. Jak podkreślono w komunikacie prasowym WUM, równoczasowe wykonanie tych procedur pozwoliło zminimalizować ryzyko okołooperacyjne oraz liczbę powikłań, a także znacznie skróciło łączny czas pobytu pacjenta w szpitalu. Chłopak w stanie dobrym został wypisany do domu. Zespół Marfana Zespół Marfana jest chorobą genetyczną tkanki łącznej, wywołaną mutacją w genie fibryliny. Symptomy dotyczą układu krążenia (m.in. poszerzenie aorty), układu kostno-stawowego (np. nadmiernie długie kończyny) i narządu wzroku (podwinięcie soczewki itp.). Leczenie wymaga wielodyscyplinowego podejścia. Specjaliści tłumaczą, że rokowania zależą w dużej mierze od stopnia zajęcia układu sercowo-naczyniowego. W ostatnich latach poczyniono ogromny progres zarówno w diagnostyce, jak i leczeniu pacjentów z zespołem Marfana. Wprowadzono operacje metodą Davida, Yacouba czy korekcję klatki lejkowatej – podkreśla główny operator zabiegu, prof. dr hab. n. med. Mariusz Kuśmierczyk. Jedno znieczulenie, trzy duże zabiegi Podczas procedury wykonano rekonstrukcję opuszki aorty metodą Davida, z wykorzystaniem protez dakronowych 30-mm i 24-mm. Opuszkę aorty wycina się tak, aby zachować ujścia wieńcowe i zastawkę wraz z połączeniami - wyjaśnił dr n. med. Michał Buczyński. W dalszej kolejności przystąpiono do resekcji szczytu płuca prawego. Na końcu, po częściowej resekcji mostka, wszczepiono 38-cm płytę metodą Nussa, w celu korekcji zdeformowanej klatki [piersiowej]. Metoda Nussa to jeden ze sposobów operacyjnego leczenia klatki lejkowatej. Zabieg polega na przeprowadzeniu pod mostkiem odpowiednio wygiętej w łuk metalowej płyty. Wielkość oraz stopień wygięcia płyty zostaje dostosowany przez operatora adekwatnie do warunków anatomicznych pacjenta. Operacje dobrze jest przeprowadzić jednoczasowo, ponieważ "jeżeli najpierw zoperujemy tętniaka albo pękniętego tętniaka, to potem naprawa tej klatki piersiowej jest bardzo trudna, bo [...] tam jest wszystko zarośnięte - wytłumaczył Monice Zalewskiej z Polsatu prof. Kuśmierczyk. Dr Buczyński ujawnił, że w najwęższym miejscu klatka piersiowa Kacpra miała prawie 2 cm, co oznacza, że mostek praktycznie dotykał kręgosłupa. W operacji uczestniczyli specjaliści z 2 Klinik - Kardiochirurgii oraz Kardiochirurgii i Chirurgii Ogólnej Dzieci. Operatorom, prof. Kuśmierczykowi (kardiochirurgowi), dr. Buczyńskiemu (kardiochirurgowi dziecięcemu) i prof. dr hab. n. med. Bartoszowi Kubisie (specjaliście chirurgii klatki piersiowej), asystowała lek. Karolina Szymczak. Opiekę anestezjologiczną sprawował lek. Andrzej Trzebuchowski. Perfuzjonistą był Michał Lewicki, a pielęgniarką instrumentującą Marlena Banasiewicz. « powrót do artykułu
  8. Młodzi lekarze związani z Warszawskim Uniwersytetem Medycznym (WUM) przygotowali pierwszą w Polsce aplikację dla pacjentów przechodzących endoprotezoplastykę. Na razie Endopedia dot. operacji stawu biodrowego, ale już wkrótce obejmie także staw kolanowy. Moi najlepsi studenci, obecnie już lekarze, stworzyli aplikację "Endopedia", która ma pomóc pacjentom przygotowującym się do operacji endoprotezoplastyki stawu biodrowego. Aplikacja jest rozwojowa i wkrótce obejmie również staw kolanowy [...]- opowiada opiekun minigrantu sfinansowanego przez WUM, dr hab. Paweł Łęgosz z Katedry i Kliniki Ortopedii i Traumatologii Narządu Ruchu Szpitala Klinicznego Dzieciątka Jezus UCK WUM. Jak wyjaśniono w komunikacie prasowym, wszyscy twórcy [dr n med. Łukasz Pulik, Krzysztof Romaniuk, Nina Grabowska i Nicola Dyrek] związani są ze Studenckim Kołem Naukowym Ortopedii Rekonstrukcyjnej i Onkologicznej WUM, działającym przy Katedrze i Klinice Ortopedii i Traumatologii Narządu Ruchu Szpitala Klinicznego Dzieciątka Jezus UCK WUM. Aplikacja jest już dostępna w wersji na Androida (Google Play). Z odpowiedzi Studenckiego Koła Naukowego Ortopedii Rekonstrukcyjnej i Onkologicznej na Facebooku wiadomo, że w ciągu maksymalnie tygodnia będzie dostępna również w AppStore. Prace nad Endopedią trwały ok. 1,5 roku. Twórcy podkreślają, że każda jej część była dokładnie omawiana z lekarzami (opiekunami), poprawiana i redagowana, tak by do pacjentów dotarły najlepsze informacje. Wszystkie jej wersje (nad Androida, urządzenia Apple'a i dostępna z przeglądarki) zawierają te same treści. Jak wspomniano na początku, będą one rozwijane o informacje nt. stawu kolanowego. Nicola Dyrek odpowiadała za estetykę, Krzysztof Romaniuk za kontakty z podwykonawcami, a Nina Grabowska za dodatkowe sprawdzenie tekstu. Z dietetyczką kliniczną Marią Hall konsultowano kwestie dietetyczne. Aplikację stworzyliśmy z myślą o pacjentach, aby ich świadomość na temat zabiegu, który ich czeka, była większa. Co za tym idzie, zmniejszy się stres przed "niewiadomym" - przed operacją. Nasza aplikacja to także drogowskaz dla pacjenta, jak przygotować się do operacji, czego spodziewać się w szpitalu, a także jak poradzić sobie po zabiegu. Wszystko z myślą o tym, aby pacjent czuł się zaopiekowany na jak najwyższym poziomie - wyjaśnia Dyrek. Staraliśmy się, aby w jednym miejscu znajdowały się wszystkie niezbędne i rzetelne informacje dotyczące przygotowań do zabiegu, pobytu w szpitalu, samej procedury oraz tego, jak będzie wyglądać proces rekonwalescencji pooperacyjnej – dodają twórcy Endopedii. « powrót do artykułu
  9. Posługując się jedynym w Polsce robotem ortopedycznym NAVIO, 78-letniej pacjentce wszczepiono w Klinice Ortopedii i Rehabilitacji Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego (WUM) endoprotezę stawu kolanowego. Robot mapuje w trakcie zabiegu powierzchnię chorego stawu, dlatego nie trzeba wcześniej wykonywać badania RTG. Jak podkreślono w relacji prasowej WUM, pozwala to również przeprowadzić zabieg z dużo większą precyzją. W trakcie wstawiania endoprotezy limit błędu wynosi tylko 1 mm, więc ludzkie oko często nie jest w stanie zauważyć tak małej różnicy. Robot posiada czułość rzędu 0,5 mm, dzięki czemu implant wprowadzany jest w najlepszym ułożeniu i w sposób optymalny dla pacjenta. Niezwykle precyzyjne urządzenie Endoprotezoplastyka stawu kolanowego z użyciem robota to przełom w leczeniu choroby zwyrodnieniowej. Niezwykle precyzyjne urządzenie pozwala osiągać znacząco lepsze i przewidywalne wyniki zabiegu. Na obecną chwilę nie da się tego zrobić lepiej. Zwykle tkanki miękkie muszą się zaadaptować, trwa to czasem pół roku, czasem rok. Po takim zabiegu nie trzeba czekać na adaptację, wszystko jest idealnie zbalansowane. Mniej naruszamy kości, mniej ingerujemy w staw. Pacjenci biorą więc mniej leków przeciwbólowych, przeciwzapalnych i poprawiających krążenie – opowiada o stosowaniu NAVIO kierownik Kliniki, dr hab. Artur Stolarczyk. Korzyści dla pacjenta Po zastosowaniu robota ból pooperacyjny jest mniejszy. Można też wcześniej zacząć rehabilitację. Poza tym specjaliści z WUM wspominają o skróconej hospitalizacji (zwykle pacjent opuszcza szpital już 2 dni po operacji). Co istotne, taki zabieg zwiększa przeżywalność implantów i zmniejsza liczbę zabiegów rewizyjnych. Dzięki wykorzystywaniu NAVIO Klinika Ortopedii i Rehabilitacji będzie mogła podwoić liczbę wykonywanych zabiegów wszczepienia endoprotezy stawu kolanowego. « powrót do artykułu
  10. W Narodowym Instytucie Kardiologii zoperowano 42-letnią pacjentkę z mięśniakowatością układu żylnego i prawego serca. Jak podkreślono na stronie placówki, u chorej zdiagnozowano ciężką, nawracającą i rozległą postać mięśniaków macicy i układu naczyniowego. [...] Tak ciężka, zaawansowana i nawracająca forma mięśniakowatości układu naczyniowego jest bardzo rzadką chorobą i stanowi zagrożenie dla życia. Dotychczas opisano zaledwie kilka takich przypadków na świecie. Mięśniaki macicy to niezłośliwe nowotwory macicy, występujące przede wszystkim u kobiet w wieku rozrodczym (najczęściej występują w wieku 35-45 lat). Pacjentka, o której mowa, cierpiała na bardzo rzadką postać mieśniaków, występującą nie tylko w macicy, ale również w układzie żylnym miednicy mniejszej, w żyle głównej dolnej, prawym przedsionku, prawej komorze serca i pniu płucnym. Mimo 2 wcześniejszych operacji (podczas pierwszej usunięto macicę z częścią przydatków, podczas drugiej, kardiochirurgicznej, masy nowotworowe z prawego serca i żyły głównej dolnej) stwierdzono nawrót. Operacja w NIKard została przeprowadzona przez specjalistów z zakresu kardiochirurgii, chirurgii naczyniowej i ginekologii. Zabieg wykonano z zastosowaniem krążenia pozaustrojowego w hipotermii z całkowitym zatrzymaniem krążenia (na 15 min), co pozwoliło na bezpieczne otwarcie żyły głównej dolnej i układu żył miednicy mniejszej. Dzięki temu usunięto w całości materiał nowotworowy [...] z serca i żyły głównej dolnej oraz wyeliminowano miejsce wejścia nowotworu do żyły biodrowej wewnętrznej, co z kolei zminimalizowało ryzyko nawrotu choroby – poinformował główny operator, dr n. med. Krzysztof Kuśmierski, p.o. kierownika Kliniki Kardiochirurgii i Transplantologii NIKard. Po operacji pacjentka czuła się dobrze. « powrót do artykułu
  11. W środę (14 lipca) ortopedzi ze Szpitala Miejskiego nr 4 w Gliwicach usunęli pacjentce 3-kg nowotwór pierwotny kości miednicy. Następnie chorej wszczepiono specjalnie zaprojektowany implant; wykonano go w technologii druku 3D. Zespół z Gliwic wspierał dr hab. n. med. Daniel Kotrych z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego (PUM). Rehabilitacja będzie długa, ale pani Sylwia ma szansę na powrót do pełnej sprawności. Marzę, żeby jeszcze zatańczyć z mężem walca. To nasz ulubiony taniec. Przez całe życie byłam aktywna, jeździłam na rowerze, spacerowałam. Choroba to przerwała, ale teraz mam nadzieję, że będzie już tylko lepiej – powiedziała pani Sylwia. Ogromny zabieg z odcięciem połowy miednicy i kości krzyżowej Jak zaznaczył dr hab. Kotrych, guz był zlokalizowany nie tylko w miednicy. Obejmował również staw krzyżowo-biodrowy oraz kość krzyżową. Ortopeda dodał, że lekarze mieli do czynienia z olbrzymim nowotworem. Wymagało to rozległej 5-godzinnej operacji, wiążącej się z dużym ryzykiem krwawienia okołoperacyjnego. Sama rozległość rany i wycięcie takich monstrualnych rozmiarów guza wiąże się z ryzykiem wstrząsu okołooperacyjnego i nie wszystko można wtedy przewidzieć. Należy wykonać ogromny, ciężki kostny zabieg z odcięciem połowy miednicy i kości krzyżowej, a jednocześnie trzeba to zrobić bardzo delikatnie, żeby nie uszkodzić naczyń krwionośnych, nie uszkodzić struktur naczyniowo-nerwowych i wykonać tę procedurę bezpiecznie dla pacjentki. To się udało, również dzięki temu, że mogliśmy w błyskawiczny sposób po usunięciu nowotworu zespolić miednicę, spiąć ją implantem wykonanym w technologii 3D i stabilnie go osadzić, co również działa przeciwwstrząsowo - podkreślił cytowany przez PAP specjalista. Implant 3D Drukowany w 3D implant to efekt współpracy inżynierów i radiologów. Po wykonaniu tomografii komputerowej stworzono trójwymiarowy model miednicy. Określono też marginesy resekcji. W dalszej kolejności zaprojektowano i wykonano implant. Ordynator Oddziału Ortopedii Szpitala Miejskiego nr 4 w Gliwicach dr Andrzej Baryluk zaznacza, że udało się ustabilizować miednicę. Początek pionizowania zaplanowano w krótkiej perspektywie czasowej. W relacji prasowej szpitala napisano, że to już kolejna bardzo skomplikowana operacja z zakresu endoprotezoplastyki onkologicznej w gliwickiej lecznicy. Dokonania dr. Kotrycha W Almanachu ortopedów polskich Polskiego Towarzystwa Ortopedycznego i Traumatologicznego napisano, że dr hab. Daniel Kotrych przeprowadził z prof. Andrzejem Gustą oraz dr. Bartoszem Krukiem pierwszą w Polsce operację przeszczepienia kości miednicy (23-letni pacjent cierpiał na nowotwór i miał na miednicy guza wielkości główki noworodka; lekarze dążyli do tego, by uzyskać od dawcy fragment kości pasującej kształtem i rozmiarem do miednicy biorcy; udało się go pobrać od zmarłego w tym samym wieku). Kotrych uczestniczył także w operacji z użyciem pierwszej subtotalnej endoprotezy kości promieniowej, przeprowadzonej na początku 2014 r. u pacjenta z rozległym nowotworem pierwotnym przedramienia. Zastosowany implant wykonany został na indywidualne zamówienie i był pierwszym tego typu na świecie. « powrót do artykułu
  12. Haluks, nazywany również paluchem koślawym, to deformacja stawu śródstopno-paliczkowego palucha, a jeszcze inaczej – odchylenie palucha z towarzyszącym przyśrodkowym przemieszczeniem pierwszej kości śródstopia. Przyczyn powstania tej deformacji jest kilka. Jak usunąć haluksy? Kiedy zdecydować się na operacje? Jakie są rodzaje operacji haluksów? Przeczytaj artykuł i dowiedz się, jak walczyć z haluksami. Przyczyny haluksów Wydawać by się mogło, że problem haluksów dotyczy osób starszych, jednak pierwsze zmiany często są zauważalne już u osób w wieku ok. 20 lat, a nawet młodszych. Nie ma jednej głównej przyczyny wystąpienia opisywanego zniekształcenia palucha. Do wystąpienia haluksów najczęściej przyczyniają się: •    wiotka budowa mięśniowo-więzadłowej stopy, •    chodzenie w niewłaściwym obuwiu, do którego najczęściej zalicza się szpilki (stąd ryzyko wystąpienia haluksów jest większe w przypadku kobiet), •    predyspozycje genetyczne. Należy pamiętać, że gdy dojdzie do deformacji, należy niezwłocznie podjąć skuteczne leczenie. Jego metoda jest zależna od: •    wystąpienia chorób towarzyszących, •    stopnia zaawansowania deformacji. Leczenie nieoperacyjne haluksów Przy pierwszych objawach warto wypróbować nowe obuwie z właściwie dobranymi wkładkami ortopedycznymi. Później można wykorzystać osłony do butów, peloty, aparaty, szyny korekcyjne i separatory międzypalcowe. Dodatkowo w leczeniu haluksów przydatne są zabiegi fizykoterapeutyczne, które powinny złagodzić objawy deformacji. Niestety w niektórych przypadkach jedynym wyjściem będzie leczenie operacyjne haluksów, zwłaszcza kiedy ból jest mocno odczuwalny, a haluks powoduje trudności w doborze obuwia. Leczenie operacyjne haluksów Jeżeli chodzi o leczenie operacyjne, należy pamiętać o pewnych krokach, jakie trzeba podjąć przed operacją. Pierwszym jest wizyta w poradni specjalistycznej. Podczas niej specjalista, jakim jest chirurg ortopeda, opatrzy stopę i zlokalizuje bolące miejsce, a także sprawdzi stopień zaawansowania deformacji i ewentualnych współwystępujących chorób. Uzupełnieniem wizyty jest wykonanie badania RTG – z góry (AP) i z boku. Od tych wszystkich wykonanych działań zależy przyjęta metoda leczenia, o czym mowa była powyżej. A jakie znamy operacyjne sposoby leczenia? Haluksy – rodzaje metod operacyjnych W przypadku niewielkich deformacji stóp zalecane są operacje na tkankach miękkich, np. przecięcie więzadła trzeszczkowo-śródstopnego i torebki stawowej, która znajduje się po stronie bocznej stawu palucha, lub przecięcie przyczepu ścięgna przywodziciela palucha i skrócenie oraz wzmocnienie torebki stawowej po stronie przyśrodkowej. Należy jednak pamiętać, że częstotliwość nawrotów po operacji na tkankach miękkich jest wysoka. Jednym z rodzajów metod operacyjnych jest osteotomia, którą przeprowadza się zależnie od stopnia zaawansowania deformacji. Wyróżnia się kilka rodzajów tego zabiegu: •    osteotomia klinowa i półkolista, •    osteotomii Chevrona, •    osteotomia Ludloffa, •    osteotomia Scarfa. Podczas wykonywania osteotomii klinowej i półkolistej wycinany jest klin kostny w obrębie kości, a następnie jest on usuwany i przemieszczany w inne miejsce. Osteotomia Chevrona i osteotomia Ludloffa dotyczą haluksów w łagodnym i średnim stopniu zaawansowania. Pierwsza z nich pozwala na przesunięcie fragmentu kości w bok tak, aby nowa pozycja gwarantowała prawidłowe ustawienie. Kość jest unieruchamiana za pomocą niewielkiej  śruby z tytanu, a wszystko odbywa się po nacięciu w okolicach głowy I kości śródstopia. Natomiast osteotomia Ludloffa polega na ukośnym cięciu w I kości śródstopia, prowadzącej do dużego palca, do pewnego momentu, po którym umieszcza się w niej śrubę, dokręca, a samą kość unieruchamia przy wykorzystaniu dodatkowych śrub. W trakcie tej operacji wyrównywany jest także duży palec, a dokładnie – jego staw, poprzez poluzowanie więzadeł zewnętrznych i dokręcenie kapsuły stawowej od strony przyśrodkowej. Zdarzają się oczywiście deformacje bardziej zaawansowane, gdzie należy przeprowadzić osteotomię Scarfa. Podczas tej operacji przecina się I kość śródstopia na kształt litery „Z”. Podłużna linia pozwala podzielić kości na dwie części, które są przesuwane względem siebie w następnym kroku osteotomii. Ta metoda pozwala na stabilne zespolenie odłamów bez wykorzystania gipsu. Warto podkreślić, że już po kilku dniach pacjent może korzystać z butów pooperacyjnych. Rehabilitacja po operacji haluksów Podsumowując, istnieje kilka rodzajów metod leczenia operacyjnego haluksów. Istotne jest jednak również to, co się dzieje po wykonaniu zabiegu. Nie można bowiem zapomnieć o odpowiednio długiej rekonwalescencji – nie należy obciążać operowanej stopy przez ok. 2-3 miesiące. Rehabilitację można jednak rozpocząć po kilku tygodniach od operacji – wszystko zależy od indywidualnych zaleceń lekarza – która ma ona na celu wzmocnienie stawów i poprawieni zakresu ruchów. Artykuł powstał we współpracy z przychodnią: « powrót do artykułu
  13. Studenci Akademii Górniczo-Hutniczej (AGH) pracują nad udoskonaleniem modeli łyżek ortodontycznych i wkładek donosowych (stentów), stosowanych w opiece okołooperacyjnej dzieci z rozszczepem wargi i podniebienia. Odbywa się to we współpracy z ekspertami z Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie i studentami z Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego. Dzięki temu projektowi mają powstać modele lepiej dostosowane do potrzeb małych pacjentów. Jak podkreślają specjaliści, plastykę wargi przeprowadza się już u 12-tygodniowych dzieci. Niekiedy po takiej operacji zakłada się specjalistyczne wkładki, które wspomagają poprawne formowanie kształtu nosa. Przed operacją rozszczepu podniebienia za pomocą łyżki ortodontycznej wykonuje się wycisk podniebienia pacjenta. Niestety, na rynku brakuje asortymentu dostosowanego do anatomii tak małych dzieci. Początki projektu Jakiś czas temu do studentów AGH zgłosiła się studentka Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego Katarzyna Ciuk. Zapytała, czy mogliby pomóc w zaprojektowaniu łyżek ortodontycznych. Ciuk tłumaczyła, że rozszczep wargi i podniebienia jest częstą wadą wrodzoną. Aby zapewnić dzieciom funkcjonalność oraz poprawić walory estetyczne, konieczna jest operacja. W celu zmniejszenia rozszczepu podniebienia zakłada się [...] płytkę, która ma je uformować przed operacją. Wykonanie takiej płytki wymaga wykonania wycisku podniebienia za pomocą łyżki ortodontycznej, a następnie gipsowego odlewu. Dostępne na rynku łyżki do wycisków nie spełniają jednak, niestety, wymagań rozmiarowych dla tak małych dzieci. Zespół z Kół Naukowych AGH Rapid Prototyping i AGH Medical Technology zabrał się więc za zaprojektowanie i wykonanie prototypów elementów spełniających wymagania grupy docelowej. Główne wyzwania Z czym musi się zmierzyć zespół Jakuba Bryły, Marcina Chruścińskiego oraz Michała Kryski? Głównymi wyzwaniami są:  wykonanie komponentów z odpowiednią precyzją przy ich niewielkich rozmiarach, a także dobór technologii wytwarzania oraz materiału z certyfikatem użycia medycznego. W połowie kwietnia zespołowi medycznemu przekazano testowy zestaw łyżek ortodontycznych. Jak podkreślono w komunikacie prasowym AGH, elementy zostały wykonane na drukarkach 3D ze specjalistycznego polimeru. Łącznie zaprojektowano i wykonano cztery modele łyżek, każdy w trzech rozmiarach: S, M i L. Kolejne etapy W przypadku wkładek podstawowym celem jest modyfikacja geometrii; wspomina się o dodatkowych systemach utrzymujących element w jednej pozycji. Obecnie trwają prace nad stworzeniem finalnego modelu. Odnosząc się do metody wytwarzania, lider zespołu Jakub Bryła, wyjaśnia: Mamy do wyboru kilka rodzajów technologii druku 3D, rozpoczynając od najbardziej rozpowszechnionych, przez metody druku z żywic światłoutwardzalnych oraz proszków polimerowych. Rozważamy również standardowe techniki, jak odlewanie z użyciem form silikonowych – jednak również i w tym przypadku planujemy wykorzystać metody przyrostowe do wykonania wzorca. Najważniejszym jest, aby finalny produkt spełniał ściśle określone wymagania projektowe – zarówno pod względem geometrii, jak i sztywności. W pierwszych testach planujemy wspomóc się wykonanym modelem nosa dziecka na podstawie plików DICOM z tomografii komputerowej. Zespół dodaje, że choć chodzi, oczywiście, o to, by pomóc małym pacjentom i lekarzom, ważny jest także inny aspekt projektu: zbadanie możliwości, wad i zalet poszczególnych technologii wytwarzania przyrostowego pod kątem produkcji komponentów przeznaczonych do zastosowań medycznych. « powrót do artykułu
  14. U 26-latki w zaawansowanej ciąży zdiagnozowano ostre rozwarstwienie aorty, stan bezpośrednio zagrażający życiu matki i dziecka. Jak podkreślił dr hab. n. med. Michał Zembala ze Śląskiego Centrum Chorób Serca, dzięki wspólnej pracy, zaangażowaniu i doświadczeniu zespołów kardiochirurgów i ginekologów (docenta Hrapkowicza - SCCS i dr. Cnoty z Oddziału Ginekologii w Rudzie Ślaskiej) [...] na naszej sali operacyjnej doświadczyliśmy cudu narodzin i ratunku. Kobieta trafiła pod koniec grudnia do Szpitala Miejskiego w Rudzie Śląskiej. Uskarżała się na ból w klatce piersiowej i osłabienie. Zdiagnozowano u niej ostre rozwarstwienie aorty. Tamtejsi lekarze skontaktowali się ze specjalistami ze Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu. W Zabrzu stawiły się dwa zespoły - kardiochirurgów kierowanych przez dr. hab. Tomasza Hrapkowicza i ginekologiczno-położniczy pod kierownictwem dr. hab. Wojciecha Cnoty. W wyniku cesarskiego cięcia na świat przyszła zdrowa dziewczynka (została przewieziona do szpitala w Rudzie). Mamą, panią Nadią, zajęli się specjaliści z SCCS. Jako pierwszą do domu wypisano panią Nadię. Jej córeczka opuściła szpital 8 stycznia. Jestem pełen podziwu i szacunku dla obu zespołów, a w szczególności - dla anestezjologów dr Trejnowskiej i Jasińskiej, które podjęły się nietypowego i ryzykownego znieczulenia. Ukłony w stronę pielęgniarek i położnych oraz zespołu noworodkowego, ale także perfuzjonistów i asystentów lekarza. Głęboko wierzę, że ten rok będzie dla naszej zabrzańskiej grupy jeszcze lepszy, ciekawszy, scalający i jednoczący - podsumował w swoim poście na Facebooku dr hab. Michał Zembala. « powrót do artykułu
  15. Dzięki wspólnemu działaniu Interpolu, Europolu, Światowej Organizacji Celnej (WCO) i policji poszczególnych krajów udało się rozbić szajki przemytników i odzyskać ponad 19 tys. artefaktów/dzieł sztuki. Choć obejmujące 103 kraje akcje Athena II i Pandora IV przeprowadzono jesienią zeszłego roku, ze względów operacyjnych wyniki misji utrzymywano w tajemnicy aż do maja br. Wśród odzyskanych przedmiotów znalazły się m.in. prekolumbijska złota maska czy rzymskie figurki. Aresztowano 101 osób i rozpoczęto 300 dochodzeń. Rozbite szajki handlowały dobrami archeologicznymi i dziełami sztuki skradzionymi z krajów objętych wojnami, a także z muzeów i stanowisk archeologicznych. Pandora IV to ostatnia z serii operacji Pandora. Jak poinformował portal Art Newspaper, w ramach poprzednich takich akcji w latach 2017-19 odzyskano 62.500 artefaktów. W listopadzie 2019 r. Europol poinformował od odzyskaniu podczas operacji Achei 10 tys. artefaktów. Athena II miała zasięg globalny i była prowadzona przez WCO oraz Interpol, zaś skoncentrowaną na Europie Pandorę IV koordynowały hiszpańska Guardia Civil i Europol. Jak ujawnił w opublikowanym komunikacie Interpol, przed odlotem do Stambułu afgańscy celnicy skonfiskowali w Porcie lotniczym Kabul 971 przedmiotów. W Porcie lotniczym Madryt-Barajas dzięki współpracy policji hiszpańskiej i kolumbijskiej przechwycono bardzo rzadkie artefakty prekolumbijskie, w tym unikatową złotą maskę z Tumaco, a także parę złotych figurek i biżuterię. W Hiszpanii aresztowano 3 przemytników, a w Bogocie przeprowadzono przeszukania w domach. W ten sposób skonfiskowano kolejne prekolumbijskie obiekty (242); to największa konfiskata w historii tego kraju. Dochodzenie ws. online'owej sprzedaży doprowadziło z kolei do przejęcia przez Policia Federal Argentina 2500 starożytnych monet. Latvijas Valsts Policija skonfiskowała 1375 monet. Oprócz tego na liście odzyskanych obiektów znalazły się skamieniałości, obrazy, ceramika, broń historyczna czy fryz z wapienia. Liczba aresztowanych i obiektów pokazuje skalę i globalny zasięg nielegalnego handlu artefaktami. Każdy kraj z bogatym dziedzictwem może się stać potencjalnym celem - podkreśla sekretarz generalny Interpolu Jürgen Stock. Ważną częścią operacji był tydzień cyberpatrolowy, zorganizowany przez Departament Ochrony Dziedzictwa Kulturowego Korpusu Karabinierów. Prace zespołu doprowadziły do przejęcia 8670 obiektów przeznaczonych do sprzedaży w Internecie (28% ogółu obiektów odzyskanych w czasie akcji). Przestępczość zorganizowana ma wiele twarzy. Handel dobrami kulturowym jest jedną z nich. To nie wytworny biznes, prowadzony przez ekstrawaganckich fałszerzy-dżentelmenów, ale międzynarodowe siatki przestępcze. Nie można tego rozpatrywać oddzielnie od zwalczania przemytu narkotyków i broni - podsumowuje dyrektorka wykonawcza Europolu Catherine de Bolle. « powrót do artykułu
  16. W 2000 r. podczas ratowniczych badań wykopaliskowych na stanowisku Paliokastro na wyspie Tasos odkryto naiskos z czterema grobami. Pochowano w nich 10 osób z okresu protobizantyńskiego. Cechy kostno-anatomiczne tych ludzi, zarówno kobiet, jak i mężczyzn, pokazują, że prowadzili wymagający fizycznie tryb życia. Bardzo poważne urazy, jakich doznali, były leczone chirurgicznie bądź ortopedycznie przez lekarza z olbrzymim doświadczeniem w opiece urazowej. Sądzimy, że był to lekarz wojskowy - opowiada dr Anagnostis Agelarakis z Adelphi University. Badania antropologiczne wykazały, że w Paliokastro pochowano 9 osób dorosłych w wieku od 35 do 60 lat oraz dziewczynkę w wieku 14-17 lat. W grobie nr 1 pogrzebano 4 osoby, w tym 3 mężczyzn w wieku 35-55 lat oraz dziewczynkę. W pozostałych trzech grobach złożono po dwie osoby. Stan zachowania szczątków, a także lokalizacja oraz architektura pochówku wskazują na wysoki status społeczny zmarłych. Duża część kobiet i mężczyzn (4 mężczyźni i 2 kobiety z 7 osób, w przypadku których zachował się kościec nóg) jeździła konno. Dodatkowo u 5 z 6 mężczyzn dzięki zachowaniu górnych kończyn można było udokumentować wzorce szkieletowo-mięśniowe wskazujące na skutki długoterminowego naciągania łuków (wszystko wskazuje więc na to, że ludzie ci byli konnymi łucznikami-lansjerami). W książce pt. "Eastern Roman Mounted Archers and Extraordinary Medico-Surgical Interventions at Paliokastro in Thasos Island during the ProtoByzantine Period: The Historical and Medical History Records and the Archaeo-Anthropological Evidence" Agelarakis opisuje operację mężczyzny, w którą mimo złych prognoz, włożono duży chirurgiczny wysiłek. Możliwe więc, że była to bardzo ważna persona w populacji Paliokastro. Ustalono, że przyczyną, dla której przeprowadzono operację, wydaje się zakażenie. Prawdopodobnie zaczęło się od ropiejącego zapalenia ucha środkowego, związanego z urazem i powikłanym pęknięciem błony bębenkowej. W wyniku tego mógł powstać guz perlisty oraz przewlekłe zapalenie wyrostka sutkowatego, negatywnie wpływające na przyległą tkankę mózgową, nerwy i naczynia krwionośne. Wskutek tego lekarz zdecydował się na wycięcie wyrostka sutkowatego. Postawienie ostatecznej diagnozy utrudnia jednak niemożność przeprowadzenia analizy bakteriologicznej. W diagnozie różnicowej należy też, wg specjalistów, uwzględnić inne jednostki chorobowe, takie jak nerwiak osłonkowy nerwu przedsionkowo-ślimakowatego, chrzęstniakomięsak czy oponiak. Bez względu na przyczynę operacji, łucznik zmarł krótko po niej albo nawet w jej trakcie. To najbardziej złożona operacja chirurgiczna, z jaką się spotkałem w ciągu 40 lat pracy z materiałem antropologicznym. To niewiarygodne, że ją przeprowadzono [...] w erze przedantybiotykowej. « powrót do artykułu
  17. W szpitalu Great Ormond Street w Londynie rozdzielono 2-letnie bliźniaczki syjamskie z Pakistanu. Safa i Marwa Ullah były zrośnięte głowami (craniopagus występuje skrajnie rzadko, bo u zaledwie 2-5% zroślaków). Lekarze przeprowadzili 3 duże operacje i szereg mniejszych zabiegów. Operacje trwały łącznie ponad 50 godzin. Pierwsza miała miejsce w październiku 2018 r., a ostatnia 11 lutego br. Wzięło w nich udział 100 specjalistów. Safa i Marwa urodziły się w wyniku cesarskiego cięcia. Ze względu na to, że lekarze z Great Ormond Street mają umiejętności i doświadczenie potrzebne do rozdzielenia dzieci zrośniętych głowami (wcześniej udane operacje takich bliźniąt przeprowadzono w 2006 i 2011 r.), w wieku 19 miesięcy dziewczynki przewieziono na leczenie do Wielkiej Brytanii. By określić najlepszą strategię operowania i zwiększyć szanse na powodzenie, Brytyjczycy zastosowali szereg najnowszych technologii, w tym rzeczywistość wirtualną (VR) i druk 3D. Dzięki stworzonej w VR dokładnej replice anatomii każdej z bliźniaczek chirurdzy mogli się przyjrzeć zarówno czaszkom, jak i relacjom przestrzennym mózgów oraz naczyń krwionośnych. Później do ćwiczeń przedoperacyjnych wydrukowano plastikowe modele. Pracami 100 osób kierowali dwaj światowej sławy lekarze: neurochirurg Noor ul Owase Jeelani i chirurg twarzowo-czaszkowy prof. David Dunaway. W skład zespołu wchodzili przedstawiciele 15 specjalności, w tym chirurdzy plastyczni, anestezjolodzy, a także inżynierowie zajmujący się modelowaniem w 3D, technologiami VR oraz symulacjami. Opieka pooperacyjna i międzyoperacyjna leżała w gestii pediatrów, terapeutów zajęciowych, fizjoterapeutów i dietetyków. Jesteśmy zachwyceni, że mogliśmy pomóc Safie i Marwie oraz ich rodzinie. Dla nas wszystkich to była długa i skomplikowana podróż - podkreśla prof. Dunaway. Dziewczynki wypisano ze szpitala 1 lipca. Nadal przebywają w Londynie z mamą, babcią i wujem. Są poddawane codziennej fizjoterapii. Całe leczenie opłacił hojny darczyńca.   « powrót do artykułu
  18. Na łamach BMJ Case Reports opisano przypadek 72-letniego mężczyzny, który zgłosił się na SOR, uskarżając się na bolesne przełykanie i krwioplucie. Z diagnozą zapalenia dolnych dróg oddechowych i bólu wywołanego niedawną intubacją odesłano go do domu. Niestety, przez dysfagię nie był w stanie zażywać przepisanych leków, w dodatku objawy się nasilały. Badania wykonane na ponownej wizycie w szpitalu pokazały, że w krtani pacjenta utkwiła proteza zębowa, która dostała się tam 8 dni wcześniej w czasie prowadzonej w znieczuleniu ogólnym operacji usunięcia guzka z powłok brzusznych. Chory przyznał, że po zabiegu proteza złożona z metalowej płytki i trzech przednich zębów zniknęła. Przypadek 72-latka pokazuje, że lekarze powinni sprawdzać, czy pacjent ma protezę, a jeśli tak, monitorować, gdzie znajduje się ona w czasie operacji. Ponieważ na 1. wizycie na izbie przyjęć badanie laryngologiczne niczego nie wykazało, rtg. klatki piersiowej dało obraz spójny ze zdiagnozowaną wcześniej przewlekłą chorobą obturacyjną płuc, a markery zapalne były tylko lekko podwyższone, u mężczyzny stwierdzono zapalenie dolnych dróg oddechowych i podrażnienia pointubacyjne. Pacjentowi przepisano antybiotyk, płyn do płukania jamy ustnej oraz sterydy i odesłano do domu. Po 2 dniach wrócił, mówiąc ochrypłym głosem, że przez dysfagię nie jest w stanie zażywać leków. Nadal pluł krwią i wymagał tlenowania. Zadyszka pogarszała się szczególnie w pozycji leżącej, dlatego mężczyzna musiał spać, siedząc na kanapie. Tym razem diagnostyka endoskopowa ujawniła leżący na strunach głosowych metalowy półokrągły obiekt. Uciskał on nagłośnię, a także powodował rumień i obrzęk z oznakami nadżerki (to zapewne to zjawisko skutkowało krwiopluciem). Boczne i przednio-tylne rtg. szyi potwierdziło obecność ciała obcego. Pod kontrolą laryngoskopu protezę niezwłocznie usunięto za pomocą pęsety nosowej Tilleya. Autorka artykułu z BMJ Case Reports, dr Harriet Cunniffe ze Szpitala Uniwersyteckiego Jamesa Pageta w Great Yarmouth, dodaje, że po 6-dniowym przeleczeniu na zachłystowe zapalenie płuc pacjent został wypisany do domu. Ponieważ przez kilka tygodni nadal występowały u niego epizody jawnego krwioplucia i konieczne były transfuzje, ustalono, że odpowiada za to krwawiące naczynie. Pomogło dopiero zastosowanie rozpuszczalnych szwów i wchłanialnej gazy hemostatycznej. « powrót do artykułu
  19. Rosyjscy naukowcy jako pierwsi wszczepili kotu po operacji kostniakomięsaka unikatowy implant hybrydowy, który zastępuje usunięty fragment kości. Testy przeprowadzono w klinice weterynaryjnej Biocontrol. Implant sprawuje się ponoć dobrze, a czworonożny pacjent szybko dochodzi do siebie. Młodzi specjaliści z firmy Biomimetix, utworzonej przez Narodowy Badawczy Uniwersytet Techniczny MISiS w Moskwie, pracują nad biokompatybilnymi implantami kostnymi bazującymi na dyneemie (polietylenie o ultradużej masie cząsteczkowej, UHMWPE od ang. Ultra high molecular weight polyethylene). Rdzeń implantu dla kota wyprodukowano właśnie z porowatego UHMWPE, a szkielet wydrukowano za pomocą drukarki 3D ze stopu tytanu. Taka struktura imituje budowę prawdziwej kości (dyneema odpowiada tkance beleczkowej, a tytan warstwie korowej). Na przełomie marca/kwietnia br. implant wszczepiono kotu domowemu o imieniu Lapunya. Zwierzęciu usunięto 6-cm fragment kości uszkodzony przez kostniakomięsaka. Specjaliści z firmy Biomimetix wyprodukowali implant, a ich koledzy z Laboratorium Komórkowych Systemów Immunologicznych wprowadzili do niego komórki wyekstrahowane ze szpiku kostnego. Operację przeprowadzono w klinice Biocontrol. Nasz implant niemal w 100% odpowiada zwykłej kości. To zaś oznacza, że nie będzie stwarzał nadmiernego obciążenia, dzięki czemu kość w miejscu przyczepu nie stanie się łamliwa, tak jak ma to często miejsce w przypadku implantów metalowych. Poza tym polimerowa powierzchnia implantu świetnie się nadaje do zaszczepienia własnymi komórkami pacjenta, a to znacząco przyspiesza gojenie. Jest to szczególnie ważne, zważywszy, że zwierzętom nie da się wytłumaczyć, że w czasie rekonwalescencji kończynę trzeba oszczędzać - podkreśla Fiodor Senatow. Obserwacje z lipca pokazują, że implant sprawuje się dobrze, a kot może normalnie chodzić. Wykorzystanie implantów hybrydowych wydaje się więc świetną alternatywą dla tradycyjnego radykalnego leczenia - amputacji - oraz implantów metalowych. « powrót do artykułu
  20. Wcześniejsze badania zademonstrowały, że kamienie żółciowe wiążą się z podwyższonym ryzykiem udaru. Autorzy nowego studium, które właśnie ukazało się w Journal of Gastroenterology and Hepatology, odkryli, że na szczęście usunięcie pęcherzyka żółciowego może to ryzyko obniżyć. Naukowcy analizowali ryzyko udaru wśród 310.712 pacjentów z kamicą pęcherzykową z Tajwanu; połowa z nich przeszła operację usunięcia pęcherzyka (cholecystektomię). Między 2000 a 2012 r. udar wystąpił u 19.096 osób, których nie poddano operacji i u 11.913 osób po cholecystektomii. Akademicy wyliczyli, że u chorych po cholecystektomii ryzyko udaru było nawet o 40% niższe; obniżone ryzyko obserwowano niezależnie od wieku i innych chorób. Można rozważać prewencyjne działania u pacjentów z kamicą pęcherzykową; dotyczy to szczególne chorych prezentujących czynniki ryzyka udaru. « powrót do artykułu
  21. Chińscy naukowcy opracowali hydrożel, który skutecznie hamuje krwawienie z przebitej tętnicy. Na łamach Nature Communications opisano proces pozyskania hydrożelu oraz jego testy na zwierzętach. Niekontrolowane krwawienie jest niebezpieczną sytuacją zarówno w czasie operacji, jak i po doznaniu urazu. W większości przypadków jest ono wynikiem uszkodzenia głównej tętnicy albo jakiegoś narządu, np. wątroby. By ofiara nie zmarła, konieczne jest natychmiastowe działanie. Obecne leczenie polega na założeniu zacisku, a następnie szwów. W przeszłości naukowcy próbowali opracować kleje do takich ran, ale nie sprawowały się one tak dobrze, jak oczekiwano: albo były wyprodukowane z toksycznych materiałów, albo nie wytrzymywały wysokiego ciśnienia cieczy w krwiobiegu. Chińczycy uzyskali jednak ostatnio hydrożel, który rozwiązuje oba wymienione problemy. W założeniu hydrożel miał w jak największym stopniu przypominać budowę ludzkiej tkanki łącznej. Po oświetleniu ultrafioletem (UV) gęstnieje, przywierając do rany (w ten sposób zapobiega wypływaniu krwi). Wszystko to dzieje się w ciągu zaledwie 20-30 sekund. Naukowcy podkreślają, że nowy materiał wytrzymuje ciśnienie do 290 mmHg, a więc o wiele wyższe od normalnego. Hydrożel testowano na przebitej tętnicy szyjnej świni. Okazało się, że nie tylko zamknął on ranę, ale i umożliwił wygojenie rany. Testy przeprowadzone po 2 tygodniach wykazały niewielką martwicę i stan zapalny albo całkowity ich brak. Biokompatybilny materiał rozkładał się w organizmie, nie powodując skutków ubocznych. Hydrożel przetestowano także na króliku. Tutaj za jego pomocą naprawiono tętnicę udową oraz uszkodzenie wątroby. Naukowcy podkreślają, że przed testami na ludziach trzeba lepiej ocenić bezpieczeństwo nowego materiału.   « powrót do artykułu
  22. Bakterie MRSA (oporny na metycylinę gronkowiec złocisty) i E.coli mogą wkrótce stracić miano jednych z najpoważniejszych bakteryjnych zagrożeń szpitalnych. Spokrewniona z MRSA bakteria Staphylococcus epidermidis coraz częściej zyskuje antybiotykooporność i coraz częściej powoduje zagrażające życiu infekcje pooperacyjne. Jest jednak zwykle ignorowana przez lekarzy i naukowców gdyż... występuje powszechnie na skórze każdego człowieka. Tymczasem naukowcy z Milner Centre for Evolution na University of Bath uważają, że powinniśmy przywiązywać większą wagę do zagrożeń powodowanych przez tę oportunistyczną bakterię. Szczególnie uważać powinni ci, którzy mają przejść operację. Uczeni zidentyfikowali w tej zwykle niegroźnej bakterii aż 61 genów, które mogą spowodować, że wywoła ona śmiertelnie niebezpieczną chorobę. Naukowcy mają nadzieję, że dzięki zrozumieniu działania S. epidermidis opracują metody identyfikacji najbardziej narażonych pacjentów jeszcze zanim trafią oni na stół operacyjny. W ramach swoich badań zespół naukowy pobrał próbki od pacjentów, którzy po zabiegu wstawienia endoprotezy biodra lub kolana zostali zainfekowani S. epidermidis i porównali te próbki z próbkami bakterii pobranych ze skóry zdrowych ochotników. Porównanie zmian genetycznych w całych genomach bakterii wykazało, że w próbkach od osób zainfekowanych znajdowało się 61 genów, które niemal nie występowały w próbkach od osób zdrowych. Niezwykle zaskakujący był fakt, że u niewielkiej grupy zdrowych ludzi znaleziono bardziej zjadliwą formę bakterii. Dalsze badania wykazały,  że geny, które powodują, że z nieszkodliwego mikroorganizmu bakteria staje się śmiertelnym zagrożeniem, pomagają bakterii przetrwać w krwi i uniknąć ataku ze strony układu odpornościowego. Dzięki nim powierzchnia Staphylococcus epidermidis staje się niezwykle lepka, co ułatwia tworzenie biofilmów chroniących przed antybiotykami. Staphylococcus epidermidis to śmiercionośny mikroorganizm, który powszechnie występuje. Zawsze był ignorowany w testach klinicznych, gdyż jego obecność uznawano albo za zanieczyszczenie próbek, albo za standardowe ryzyko związane z chirurgią. Infekcje pooperacyjne mogą być niezwykle poważne, niejednokrotnie śmiertelne. Infekcje są odpowiedzialne za niemal 1/3 zgonów w Wielkiej Brytanii, dlatego też powinniśmy zmniejszać ryzyko wszędzie tam, gdzie to możliwe", mówi profesor Sam Sheppard. Jako, że ten mikroorganizm występuje tak powszechnie, może on bardzo szybko ewoluować wymieniając geny pomiędzy poszczególnymi bakteriami. Jeśli nic z tym nie zrobimy, istnieje ryzyko, że coraz bardziej będzie się rozpowszechniał, a to oznacza większą liczbę antybiotykoopornych infekcji pooperacyjnych, dodaje uczony. « powrót do artykułu
  23. Lekarze ze szpitala Uniwersytetu Medycznego w Urumczi w regionie autonomicznym Sinciang wyciągnęli z przełyku 26-letniego mężczyzny 20-cm łyżkę, która tkwiła tam przez rok. Chińczyk założył się po pijanemu z kolegami, że połknie sztuciec ze stali nierdzewnej, a następnie wyciągnie go za pomocą przywiązanego do uchwytu sznurka. Sztuczka się nie udała, ale zamiast niezwłocznie zgłosić się do szpitala, mężczyzna postanowił sprawdzić, czy łyżka będzie mu przeszkadzała w jedzeniu i piciu. Ponieważ nie przeszkadzała, z wizytą u lekarza zwlekła rok, do momentu aż przez uderzenie w klatkę piersiową zacząć odczuwać bardzo silny ból i miał problemy z oddychaniem. Byłem zszokowany. Nigdy czegoś takiego nie widziałem - podkreśla dr Yu Xiwu. Gdy przyjmowaliśmy pacjenta do szpitala, przełyk był już zakażony. Po przedyskutowaniu opcji leczenia lekarze zdecydowali, że najlepiej będzie usunąć łyżkę tą samą drogą, jaką się tam dostała - przez usta. Mężczyznę poddano znieczuleniu ogólnemu. Zabieg endoskopowego usunięcia obiektu trwał 2 godziny. Pacjent (znany tylko jako Zhang) czuje się ponoć dobrze i wkrótce zostanie wypisany do domu. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...