Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów ' mężczyzna' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 28 wyników

  1. Predyspozycja kobiet do odkładania się większej ilości większej ilości podskórnej tkanki tłuszczowej na biodrach, pośladkach i z tyłu ramion, chroni panie przed stanami zapalnymi mózgu, które mogą prowadzić do demencji czy udarów. Ochrona taka trwa co najmniej do menopauzy, informują naukowcy z Augusta University. Mężczyźni w każdym wieku wykazują większą od kobiet tendencję do odkładania się tłuszczu wokół organów w jamie brzusznej, co zwiększa ryzyko stanów zapalnych. Gdy myśli się o tym, co przede wszystkim chroni kobiety, na myśl przychodzi estrogen. Jednak powinniśmy wyjść poza uproszczenie sugerujące, że każda różnica pomiędzy płciami jest zależna od hormonów. Musimy sięgnąć głębiej i lepiej poznać mechanizmy różnic międzypłciowych. Bo dzięki temu będziemy mogli skuteczniej leczyć ludzi i przyznać, że różnice pomiędzy płciami mają wpływ na przebieg chorób i ich leczenie, mówi doktor Alexis Stranahan. Uczona zauważa, że wiele różnic międzypłciowych przypisywanych estrogenowi możne był skutkiem różnic dietetycznych i genetycznych. Stranahan wraz z zespołem chcąc zbadać, jak dochodzi do stanów zapalnych w mózgu, przyjrzeli się lokalizacji i ilości tkanki tłuszczowej oraz poziomom różnych hormonów u samic i samców myszy karmionych dietą wysokotłuszczową. Otyłe myszy, podobnie jak otyli ludzie, różnie gromadzą tłuszcz w zależności od płci. W miarę, jak myszy tyły, naukowcy nie zauważyli żadnych śladów stanów zapalnych w mózgu czy insulinooporności. W wieku około 48 tygodni u myszy rozpoczęła się menopauza. Wtedy u samic doszło do zmian rozkładu tłuszczu na bardziej podobny do rozkładu u samców. Wówczas naukowcy przeprowadzili u obu płci zabiegi podobne do liposukcji, w czasie których usunęli tłuszcz podskórny. Nie robili niczego, co wpłynęłoby bezpośrednio na poziom estrogenu. Okazało się, że utrata tłuszczu podskórnego zwiększyła u samic ryzyko wystąpienia stanów zapalnych mózgu. Nie zaobserwowano zmian w poziomach hormonów. Szczegółowe badania pokazały, że stany zapalne mózgów samic były podobne do stanów zapalnych mózgów samców. Gdy usunęliśmy podskórną tkankę tłuszczową, nagle mózgi samic zaczęły wykazywać podobne stany zapalne do mózgów samców i u samic pojawiło się więcej tłuszczu brzusznego, mówi Stranahan. Cała zmiana zaszła w ciągu ponad 3 miesięcy, co odpowiada kilkunastu latom u ludzi. W grupie kontrolnej myszy podobne zmiany zaszły u tych samic, u których nie usunięto podskórnej tkanki tłuszczowej, ale które po menopauzie pozostawały na diecie wysokotłuszczowej. Z kolei u myszy, którym w młodym wieku usunięto tłuszczową tkankę podskórną, ale które pozostawały na diecie niskotłuszczowej, pojawiło się co prawda nieco więcej tłuszczu brzusznego i nieco więcej stanów zapalnych w tkance tłuszczowej, ale nie zauważono stanów zapalnych w mózgu. Doktor Stranahan mówi, że z eksperymentów wynikają dwa podstawowe wnioski. Po pierwsze, nie należy robić sobie liposukcji, a następnie spożywać diety bogatej w tłuszcze. Po drugie, współczynnik BMI prawdopodobnie nie jest dobrym wskaźnikiem zwiększonego ryzyka chorób. Bardziej dokładnym wskaźnikiem jest łatwy do obliczenia stosunek bioder do pasa. Nie wystarczy stwierdzić, że ktoś jest otyły. Trzeba zbadać, gdzie tłuszcz się znajduje. To kluczowa sprawa, stwierdza uczona. Stranahan nie zaprzecza, że większa ilość podskórnej tkanki tłuszczowej u kobiet ma na celu zapewnienie energii na potrzeby reprodukcji. Jednak trzeba odpowiedzieć tutaj na wiele pytań, na przykład o to, ile tłuszczu potrzeba, by utrzymać odpowiedni poziom płodności, a jaki jego poziom zaczyna negatywnie wpływać na metabolizm. « powrót do artykułu
  2. Gdy mężczyźni się starzeją, tracą nie tylko włosy czy masę mięśniową, ale również chromosomy Y. Ich utrata wiąże się zaś z licznymi chorobami i większym ryzykiem zgonu. Dotychczas jednak dowody na związek pomiędzy oboma zjawiskami opierały się na poszlakach. Teraz naukowcy poinformowali, że samce myszy, którym usunięto chromosomy Y, umierały wcześniej, prawdopodobnie dlatego, że ich serca stawały się mniej elastyczne. Chromosom Y, który determinuje płeć męską, zawiera zaledwie 78 genów. To 15-krotnie mniej niż chromosom X. I być może z powodu tych niewielkich rozmiarów nie zawsze jest przekazywany dalej podczas podziału komórkowego. Komórki mogą przeżyć i dzielić się bez chromosomu Y, ale mężczyźni którzy go tracą, są bardziej podatni na choroby serca, nowotwory, chorobę Alzheimera i inne schorzenia związane z wiekiem. A traci go wielu mężczyzn wraz z wiekiem. Analizy krwi wykazały, że chromosomu Y brakuje przynajmniej w niektórych leukocytach u 40% mężczyzn w wieku 70 lat i u 57% mężczyzn 93-letnich. U niektórych badanych w aż 80% komórek stwierdzano brak chromosomu Y. Być może to utrata chromosomu Y tłumaczy, dlaczego mężczyźni zwykle żyją krócej od kobiet. Kenneth Walsh i jego koledzy z University of Wirginia postanowili sprawdzić, czy rzeczywiście istnieje zależność pomiędzy brakiem chromosomu Y a stanem zdrowia i długością życia. Naukowcy wykonali przeszczepy szpiku kostnego u 38 samców myszy. Najpierw jednak komórki szpiku poddali edycji genetycznej, w wyniku której chromosom Y został usunięty z od 49 do 81 procent leukocytów biorców. Grupę kontrolną stanowiło 37 samców, którym również przeszczepiono szpik, ale nie usuwano z niego chromosomu. Obie grupy myszy były obserwowane przez 2 lata. Okazało się, że zwierzęta, którym usunięto chromosom Y z części komórek, częściej umierały. Okres 600 dni od przeszczepu przeżyło tylko około 40% myszy z grupy z usuniętym chromosomem i około 60% myszy z grupy kontrolnej. Bliższe badania wykazały, że myszy, którym usunięto chromosom, miały słabsze serca. Po około 15 miesięcy od zabiegu siła skurczu mięśnia sercowego była u nich o około 20% mniejsza niż w grupie kontrolnej. U zwierząt tych zaobserwowano proces włóknienia mięśnia sercowego, co jest jednym z kluczowych czynników wpływających na niewydolność serca. Manipulacja genetyczna, jakiej poddano szpik myszy, nie wyeliminowała chromosomu Y z komórek serca zwierząt. Jednak makrofagi, które są wytwarzane w szpiku kostnym przedostają się do serca. Naukowcy odkryli, że wiele z makrofagów pozbawionych chromosomu Y stymulowało komórki serca do tworzenia tkanki łącznej. Niewykluczone, że podobny mechanizm zachodzi też u ludzi. Walsh i jego zespół przeanalizowali bowiem dane ponad 15 000 mężczyzn pochodzące z wielkiej bazy danych UK Biobank. Okazało się, że mężczyźni, którzy utracili chromosom Y z co najmniej 40% leukocytów byli narażeni na o 31% większe ryzyko zgonu z powodu chorób układu krążenia, niż mężczyźni, którzy nie doświadczyli tak dużej straty. « powrót do artykułu
  3. Nowe mutacje, które nie zostały odziedziczone ani po matce, ani po ojcu, mogą prowadzić do niepłodności u mężczyzn. Naukowcy z Newcaslte University odkryli nieznany dotychczas mechanizm genetyczny, który może powodować poważne formy męskiej niepłodności. Jego lepsze zrozumienie może pomóc w opracowaniu sposobów leczenia tej przypadłości. Uczeni zauważyli, że mutacje w czasie reprodukcji, do których dochodzi w procesie replikacji DNA rodziców, mogą powodować u ich syna niepłodność. To całkowicie zmienia nasze rozumienie męskiej niepłodności. Większość badań skupia się nad recesywnie dziedziczonymi przyczynami niepłodności, gdy oboje rodzice są nosicielami zmutowanego genu, a do niepłodności dziecka dochodzi, gdy ich syn otrzyma obie zmutowane kopie, zauważa główny autor badań, profesor Joris Veltman, dyrektor Instytutu Nauk Biologicznych. Nasze badania pokazały jednak, że znaczącą rolę w niepłodności odgrywają mutacje, do których dochodzi w czasie replikowania DNA. Obecnie nie rozumiemy większości przyczyn niepłodności u mężczyzn. Mamy nadzieję, że badania te spowodują, że będziemy w stanie pomóc większej liczbie pacjentów. Naukowcy analizowali DNA 185 niepłodnych mężczyzn i ich rodziców. Zidentyfikowali 145 rzadkich mutacji, które prawdopodobnie odpowiadają za niepłodność. Aż 29 z nich to mutacje dotykające genów bezpośrednio zaangażowanych w spermatogenezę i inne procesy komórkowe związane z reprodukcją. U wielu z badanych zauważono mutację w genie RBM5. Z badań na myszach wiemy zaś, że gen ten odgrywa ważną rolę w pojawieniu się niepłodności. Co bardzo ważne, mutacje te zwykle powodują dominującą formę niepłodności, do pojawienia się której potrzebny jest jeden zmutowany gen. W takim wypadku istnieje aż 50% ryzyko, że mutacja ta trafi do potomka mężczyzny w przypadku wykorzystywania technik wspomaganego rozrodu. Obecnie dzięki technikom tym rodzą się miliony dzieci na całym świecie. A najnowsze odkrycie pokazuje, że mogą one odziedziczyć niepłodność po swoim ojcu. Jeśli będziemy w stanie uzyskać diagnozę genetyczną, to zaczniemy lepiej rozumieć problem męskiej niepłodności oraz to, dlaczego niektórzy niepłodni mężczyźni nadal wytwarzają spermę, którą można wykorzystać podczas wspomaganego rozrodu. Dzięki naszym badaniom i badaniom prowadzonym przez innych, lekarze mogą poprawić współpracę z parami zmagającymi się z niepłodnością, dodaje profesor Veltman. Teraz autorzy odkrycia chcą w ramach międzynarodowego konsorcjum powtórzyć swoje badania z udziałem tysięcy pacjentów i ich rodziców. Szczegóły badań opublikowano na łamach Nature Communications. « powrót do artykułu
  4. Badania neolitycznych narzędzi przyniosły kolejne dowody na to, że już na początku neolitu istniał podział pracy ze względu na płeć. Do takich wniosków doszła Alba Masclans z hiszpańskiej CSIS (Consejo Superior de Investigationes Ciencificas – Wyższa Rada Badań Naukowych) i jej koledzy, którzy przeanalizowali ponad 400 narzędzi z tamtego okresu. Nasza praca pokazuje, jak ważne jest włączenie kwestii podziału pracy ze względu na płeć do badań nad przejściem z paleolitu do neolitu oraz uwzględnienie społecznych implikacji tego zjawiska. U początków neolitu w Europie, gdy migracje doprowadziły do rozpowszechnienia się uprawy roślin i hodowli zwierząt, pojawiły się nowe rodzaje prac i odpowiednie narzędzia, czytamy w artykule A sexual division of labour at the start of agriculture? A multi-proxy comparison through grave good stone tool technological and use-wear analysis opublikowanym na łamach PLOS ONE. Naukowcy przeanalizowali 441 kamiennych narzędzi znalezionych w grobach z początków neolitu. Zbadali je pod kątem zużycia, co pozwoliło na stwierdzenie, w jaki sposób były używane. Badali też kontekst, w jakim je znaleziono, czyli np. płeć osób, z którymi narzędzia pochowano, przeprowadzili badania izotopowe pozwalające poznać dietę i miejsce przebywania tych osób w różnych okresach życia. Wyniki badań zostały następnie poddane analizie statystycznej, która ujawniła istnienie znaczącej korelacji pomiędzy zebranymi informacjami. Nasze dane wskazują, że mężczyźni byli grzebani z kamiennymi narzędziami używanymi do pracy w drewnie, polowania, zabijania zwierząt hodowlanych oraz do przemocy międzyludzkiej. Kobiety zaś chowano z narzędziami do obróbki skóry zwierząt. Zauważyliśmy też różnice wzdłuż osi wschód-zachód, od Słowacji po Francję. Sugeruje ona, że podział pracy ze względu na płeć – a przynajmniej symboliczna funeralna manifestacja tego podziału – zmieniał się, w miarę rozprzestrzeniania się rolnictwa na zachód. Naukowcy od dawna spierają się o to, jak u zarania rolnictwa w czasie europejskiego neolitu kształtował się i zmieniał podział pracy ze względu na płeć oraz jaki wpływ miał on na organizację społeczną. Hiszpańscy naukowcy skupili się głównie na badaniach przedstawicieli kultury ceramiki wstęgowej rytej. Była to pierwsza w pełni neolityczna kultura w Europie Środkowej. Analizowali narzędzia znalezione na terenie Słowacji, Czech, Niemiec i Francji. Narzędzia w grobach nie muszą odpowiadać codziennym zajęciom za życia, ale pokazują sformalizowany symboliczny kontekst po śmierci. Mężczyźni są więc powiązani z narzędziami używanymi do zabijania zwierząt hodowlanych, pracy w drewnie, polowania i prawdopodobnie przemocy między osobami. Uderzający jest fakt, że ślady przemocy są w tej kulturze częściej widoczne na szkieletach dorosłych kobiet i osób młodych, podczas gdy nasze dane wskazują, że użytkownikami broni byli dorośli mężczyźni. W przeciwieństwie do mężczyzn, kobiety nie są zbyt często chowane z narzędziami, a w tych rzadkich przypadkach, gdzie znajdujemy narzędzia, są to takie, które były używane do pracy ze skórami i tkankami miękkimi zwierząt. Naukowcy zauważyli też, że narzędzia wykorzystywane przez kobiety były innego kształtu niż te używane przez mężczyzn. Bardziej przypominały narzędzia używane przez osoby nastoletnie. Różnicę tę można tłumaczyć albo przeznaczeniem narzędzi, albo normami społecznymi, które nakazywały różny sposób produkcji narzędzi w zależności od płci użytkownika. Nasze badania wskazują, że – przynajmniej w pewnym zakresie – podział pracy ze względu na płać może mieć swoje korzenie w kolonizacji Europy przez rolników, podsumowują autorzy badań. « powrót do artykułu
  5. Największe badania genetyczne dotyczące zaburzeń nastroju i zaburzeń psychotycznych wykazały istnienie znaczących różnic pomiędzy płciami. Różnice te dotyczą tego, w jaki sposób geny związane z rozwojem układu nerwowego, odpornościowego oraz funkcjonowania naczyń krwionośnych wpływają na kobiety i mężczyzn cierpiących na schizofrenię, zaburzenia afektywne dwubiegunowe oraz zaburzenia depresyjne. W badania zaangażowano podczas 100 naukowców i grup naukowych, a w ich ramach porównano genomy 33 403 osób ze schizofrenią, 19 924 osób z zaburzeniami dwubiegunowymi oraz 32 408 z zaburzeniami depresyjnymi. Grupę kontrolną stanowiło 109 946 zdrowych osób. Wiemy, że kobiety są narażone na większe ryzyko zachorowania na zaburzenia depresyjne, a mężczyźni na schizofrenię. Ryzyko zaburzeń afektywnych dwubiegunowych jest takie samo u kobiet i mężczyzn, ale istnieją międzypłciowe różnice odnośnie pojawienia się, przebiegu i rokowań. Autorzy najnowszych badań chcieli dowiedzieć się, z czego biorą się takiego różnice w zachorowaniach. Żyjemy w epoce tworzenia i analizy wielkich ilości danych. Postanowiliśmy więc poszukać genów powiązanych z tymi chorobami, by w ten sposób zidentyfikować w genotypie cele dla terapii farmaceutycznych. To pozwoli nam lepiej opracować terapie tych chorób, które w różny sposób dotykają obu płci, mówi główna autorka badań, profesor Harvard Medical School Jill M. Goldstein, założycielka Innovation Center of Sex Diferences in Medicine (ICON). Różnice pomiędzy płciami odnośnie chorób chronicznych czy nowotworów są powszechne. Jednak w medycyna ciągle opiera się głównie na modelach zdrowia mężczyzn i samców zwierząt laboratoryjnych. Musimy opracować bardziej precyzyjne modele, biorące pod uwagę różnice międzypłciowe, wyjaśnia profesor Goldstein. Naukowcy wykazali, że na ryzyko wystąpienia schizofrenii, zaburzeń afektywnych dwubiegunowych i zaburzeń depresyjnych wpływają interakcje genów specyficznych dla obu płci i jest to wpływ inny od wpływu hormonów płciowych. To pokazuje, jak ważne jest prowadzenie szeroko zakrojonych badań genetycznych, na podstawie których można uzyskiwać dane statystyczne dotyczące wpływu genów na rozwój choroby w zależności od płci pacjenta, stwierdzają autorzy badań. Uczeni zauważyli, że istnieje związek pomiędzy schizofrenią, depresją i płcią w aktywności genów kontrolujących czynnik wzrostu śródbłonka naczyniowego (VEGF), który bierze udział w tworzeniu naczyń krwionośnych zarodka i angiogenezie. Zarówno depresja jak i schizofrenia w bardzo dużym stopniu współistnieją z chorobami układu krążenia. Sądzimy, że istnieją wspólne przyczyny występowania chorób psychicznych i układu krążenia, które nie są zależne od podawanych leków. Współwystępowanie depresji i chorób układu krążenia jest dwukrotnie częściej obserwowane u kobiet niż u mężczyzn. To zaś może, przynajmniej częściowo, potwierdzać nasze spostrzeżenie, że istnieją genetyczne różnice międzypłciowe dotyczące depresji i genów kontrolujących VEGF, dodaje Goldstein. Badacze zauważyli, że istnieje znacząca zależna od płci genetyczna różnorodność w obrębie wielu genów, w tym w genie INKAIN2, który bierze udział w transporcie jonów sodu i potasu oraz odgrywa ważną rolę w procesie pobudzania neuronów. Zastosowany inhibitor transkrypcji SLIM wywołał istotną różnicę w reaktywności neuronów. Z jednej strony była ona zależna od płci, z drugiej zaś, od choroby, którą analizowano. Stwierdzono, że w modelu schizofrenii istnieje istotny wpływ SLIM na gen MOCOS. Jest on aktywny w ścianach naczyń krwionośnych i odgrywa ważną rolę w regulowaniu ciśnienia krwi. W modelu symulującym przebieg depresji zauważono zaś znaczy wpływ płci na działanie receptora VEGF, kluczowego regulatora ciśnienia krwi. Ze szczegółami badań można zapoznać się na łamach Biological Psychiatry. « powrót do artykułu
  6. Mamy coraz więcej dowodów na to, że dieta odgrywa ważną rolę w poprawieniu zdrowia psychicznego, jednak wszyscy mówią o zdrowej diecie. Musimy brać pod uwagę całe spektrum diet i stylów życia, w zależności od płci czy wieku. Nie istnieje jedna zdrowa dieta, która jest dobra dla wszystkich, mówi główna autorka najnowszych badań, profesor Lina Begdache z Binghamton University. Uczona wraz ze swoim zespołem prowadziła przez 5 lat badania na 2600 ochotnikach, którzy okresowo wypełniali kwestionariusze dotyczące diety, aktywności fizycznej, stylu życia i stanu psychicznego. Z przeprowadzonych przez nią badań wynikają cztery najważniejsze wnioski. Pierwszy z nich jest taki, że kobiety w wieku 18–29 lat – chcąc dbać o swoje zdrowie psychiczne – powinny jeść śniadania, oddawać się od umiarkowanej po intensywną aktywność fizyczną, spożywać niewiele kofeiny oraz zrezygnować z fast-foodów. Z kolei w przypadku kobiet po 30. roku życia ważne jest codzienne jedzenie śniadań, aktywność fizyczna, spożywanie dużych ilości owoców oraz ograniczenie spożycia kawy. Mężczyźni wieku 18–29 lat powinni często być aktywni fizycznie, spożywać sporo mięsa, ale mało produktów mlecznych, ograniczyć kofeinę oraz unikać fast-foodów. Mężczyźni powyżej 30. roku życia powinni zaś spożywać umiarkowane ilości orzechów. U młodych dorosłych wciąż dochodzi do budowania struktur mózgu, potrzebują więc więcej energii i składników odżywczych, mówi Bagdache. Dlatego też młodzi ludzie, którzy spożywają produkty o niskiej wartości odżywczej – jak np. fast-foody – ryzykują pogorszeniem stanu zdrowia psychicznego. Wiek jest również przyczyną, dla której młodzi ludzie powinni unikać kofeiny. Kofeina jest metabolizowane przez ten sam enzym, który metabolizuje hormony płciowe, a młodzi dorośli mają wysoki poziom tych hormonów. Gdy młode kobiety i mężczyźni spożywają dużo kofeiny, pozostaje ona w ich organizmach przez długi czas, stymuluje układ nerwowy, co prowadzi do jego nadmiernego pobudzenia, wyjaśnia Begdache. Naukowcy przyjrzeli się też różnicom pomiędzy płciami. W czasie wielu przeprowadzonych dotychczas badań zauważyłam, że dieta w mniejszym stopniu wpływa na zdrowie psychiczne mężczyzn niż kobiet. Mężczyznom do zachowania dobrego zdrowia psychicznego wystarczy nieco zdrowej diety. Problemy pojawiają się u nich dopiero wtedy, gdy w dużej mierze żywią się fast-foodami. Kobiety zaś naprawdę muszą spożywać całe spektrum zdrowych pokarmów i uprawiać aktywność fizyczną, by zachować dobrostan psychiczny, wyjaśnia uczona. Begdache podkreśla, że obecne zalecenia dietetyczne są konstruowane wyłącznie pod kątem zdrowia fizycznego, brak jest zaleceń dla zdrowia psychicznego. Uczona ma nadzieję, że im więcej będzie badań podobnych do tych, jakie ona przeprowadziła, zalecenia będą korygowane pod kątem zachowania zdrowia psychicznego. Szczegóły badań opublikowano na łamach Nutrients. « powrót do artykułu
  7. Mimo że psy należą do pierwszych udomowionych zwierząt i zajmują szczególne miejsce w historii oraz kulturze Homo sapiens, dotychczas przeprowadzono niewiele badań antropologicznych dotyczących rozwoju relacji psów i ludzi. Lukę tę postanowili uzupełnić naukowcy z Washington State University (WSU). Podczas badań zauważyli, że na rozwój obopólnie korzystnych stosunków pomiędzy Canis canis a Homo sapiens wpływały liczne czynniki, jak np. temperatura, polowania i – co było największym zaskoczeniem – płeć. Odkryliśmy, że związki psów z kobietami mogły mieć znacznie większy wpływ na kształtowanie więzi między naszymi gatunkami, niż ich związki z mężczyznami, mówi doktorantka Jaime Chambers, główna autorka artykułu opublikowanego w Journal of Ethnobiology. Ludzie z większym prawdopodobieństwem nadawali psom osobowość, z większym prawdopodobieństwem włączali je do rodziny, bardziej doceniali jeśli psy miały szczególną więź z kobietami, dodaje uczona. Naukowcy z WSU przeanalizowali bazę Human Relations Area Files i znaleźli w niej tysiące wzmianek o psach. Wyodrębnili z tego zbioru informacje zebrane przez 844 etnografów, którzy wspominali o relacjach łączących psy i ludzi w 144 tradycyjnych społecznościach na całym świecie. Współczesne społeczeństwo to mgnienie oka z historii człowieka. Przez większość historii relacje ludzi z psami nie wyglądały tak, jak w obecnych zindustrializowanych społeczeństwach Zachodu. Przyjrzenie się tradycyjnym społecznościom pozwala na spojrzenie w szerszym kontekście, stwierdza Chambers. Na podstawie analizy stworzyli trzy skale relacji psy-ludzie: skala użyteczności psów dla ludzi (DUH, dogs' utility for humans), użyteczności ludzi dla psów (HUD, humans' utylity for dogs ) oraz nadawanie psom osobowości (PD, personhood of dogs), czyli nadawanie im imion, pozwalanie, by spały we wspólnym łóżku czy na opłakiwanie psów po ich śmierci. Analizy wykazały, że im bardziej w danej społeczności kobiety były związane z psami, tym większa była użyteczność psów dla społeczności, jak i silniejsza ich personifikacja. Inny silnie zaznaczony trend związany był z temperaturą. Im cieplejszy klimat, tym mniejsza użyteczność psów dla ludzi. Psy, w porównaniu z ludźmi, są mniej wydajne energetycznie. Mają wyższą temperaturę ciała, więc podczas gorącego dnia nieco wysiłku powoduje, że szybko się przegrzewają. Są więc mniej użyteczne dla ludzi w cieplejszym klimacie, dodaje współautor badań, profesor antropologii Robert Quinlan. Uczony przyznaje, że istnieją wyjątki w postaci kilku kultur w tropikach, gdzie psy są bardzo lubiane, jednak nie zmienia to zaobserwowanego trendu. Na związki psów i ludzi wpływało też polowanie. W kulturach, gdzie psy były wykorzystywane podczas polowań, zwierzęta te były bardziej cenione oraz bardziej personifikowane. Jednak gdy dana społeczność była w stanie zwiększyć produkcję żywności, czy to poprzez rolnictwo czy hodowlę zwierząt, wartość psów spadała. Spostrzeżenie takie wydaje się stać w sprzeczności z tym, co sądzimy o związkach ludzi z psami pasterskimi, jednak Quinlan zauważa, że w wielu kulturach psy pasterskie pracują same, natomiast polowanie wymaga intensywnej współpracy psa i człowieka. Chambers mówi, że jej badania wzmacniają nowszą teorię ewolucyjną mówiącą, że psy i ludzie wybrali siebie wzajemnie, która zastępuje starszą teorię, zgodnie z którą to ludzie celowo wybierali wilcze szczenięta, by je hodować na własne potrzeby. Widać bowiem, że oba gatunki odnoszą korzyści ze współpracy. Psy są wszędzie tam, gdzie są ludzie. Jako gatunek odniosły sukces. Podążają za nami po całym świecie. To bardzo korzystny związek. Szczegóły badań zostały opisane w artykule Dog-Human Coevolution: Cross-Cultural Analysis of Multiple Hypotheses. « powrót do artykułu
  8. Kobiety w Polsce znają się lepiej niż mężczyźni na nowych technologiach i chętniej z nich korzystają – wynika z raportu Digital Ethics, przygotowanego przez zespół naukowców z Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Łódzkiego we współpracy z firmą Orange. Kobiety w Polsce znają się lepiej niż mężczyźni na nowych technologiach i chętniej z nich korzystają. Są też bardziej niezależne w kwestii wyborów moralnych i bardziej polegają na swoim sumieniu niż męska część społeczeństwa. Mężczyźni z kolei chętniej deklarują, że na czymś się znają – to niektóre wnioski z raportu Digital Ethics, które przekazał PAP w piątek rzecznik uczelni Paweł Śpiechowicz. Według raportu, Polki wyprzedzają męską część społeczeństwa w robieniu zakupów online (88 proc. do 82 proc.), korzystaniu z bankowości internetowej (82 proc do 76 proc.) czy komunikatorów (83 proc. do 74 proc). Również media społecznościowe wydają się być w Polsce domeną kobiet, bo korzysta z nich 85 proc. pań i 69 proc. panów. Z kolei mężczyźni nieco częściej korzystają z technologii GPS i dużo chętniej deklarują, że znają się na nowych technologiach; niemal dwa razy więcej z nich – w porównaniu z kobietami - określa się jako znawca tematu w takich dziedzinach jak 5G, robotyzacja, pojazdy autonomiczne czy sztuczna inteligencja. Autorzy raportu zwracają tez uwagę, że kobiety są grupą, która dużo bardziej obawia się nowych technologii i jest wrażliwsza na kwestie związane z zarządzaniem danymi, m.in. więcej Polek niż Polaków obawia się wpływu fake newsów na rzeczywistość czy technologii wszczepiania chipów. Większość Polaków, którzy w badaniu określili się jako „zaawansowani technologicznie”, ufa naukowcom i odkryciom naukowym, jednak aż jedna trzecia z nich takiego zaufania nie ma. Ponad 60 proc. zaawansowanych technologicznie Polaków uważa, że nie da się zdecydować, co jest dobre i złe raz na zawsze. W większości identyfikują się oni także z określeniem To jest dobre, co akurat sprzyja społeczności, w której żyję, a nie jakieś abstrakcyjne zasady. Polacy zaawansowani technologicznie mają też obawy etyczne co do osób, zarządzających nowoczesnymi technologiami. Ponad 80 proc. z nich uważa za niewłaściwe manipulowanie informacjami w internecie, handel danymi czy monitorowanie ich aktywności w internecie w celu personalizowania reklam. Ponad 70 proc. boi się bycia manipulowanymi. Jednak gdy w grę wchodziłaby lepsza oferta, osoby zaawansowane technologicznie dwa razy częściej skłonne byłyby poświęcić swoje bezpieczeństwo i prywatność, by z niej skorzystać. Raport „Digital Ethics – polscy konsumenci wobec wyzwań etycznych związanych z rozwojem technologii” jest efektem współpracy Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Łódzkiego i Orange Polska i obejmuje wyniki badań w czterech obszarach: wzorce moralne, znajomość i zakres korzystania z technologii, obawy i wątpliwości etyczne związane z technologią oraz odpowiedzialność i bezpieczeństwo w świecie technologii. « powrót do artykułu
  9. UWAGA: Poniższy artykuł od początku spotkał się z ostrą krytyką czytelników i komentujących. Miesiąc po publikacji, 21 grudnia, został on wycofany, a Nature Communications opublikowało komunikat na ten temat. Podczas gdy obecnie propagowane na uniwersytetach polityki różnorodności zachęcają, by mentorami dla kobiet były inne kobiety – co ma pomóc w zwiększeniu liczby kobiet robiących karierę naukową – to nasze badania sugerują, iż to mentor płci męskiej może w większym stopniu zachęcać młodą kobietę do robienia kariery naukowej, mówi profesor Bedoor Al Shebli z kampusu Uniwersytetu Nowojorskiego w Abu Zabi. Al Shebli, profesor KInga Makovi oraz profesor Talal Rahwan postanowili przyjrzeć się relacjom mistrz-uczeń na uczelniach wyższych. Wyniki woich badań opublikowali na łamach Nature w artykule The Association between Early Career Informal Mentorship in Academic Collaborations and Junior Author Performance. Naukowcy rozpoczęli swoją pracę od analizy autorstwa ponad 300 milionów publikacji naukowych. Na tej podstawie zidentyfikowali 3 miliony par mentor-uczeń, z czego wybrali losową próbkę i poddali ją dalszej analizie. Stwierdzili, że jakość relacji mistrz-uczeń wpływa na jakoś publikacji naukowych, które w przyszłości uczeń pisze samodzielnie, bez opieki mistrza. Co ważne, w swojej analizie uczeni brali pod uwagę nie relację ucznia z formalnie przypisanym mu opiekunem naukowym, a relację z osobą, która rzeczywiście sprawowała rolę mistrza. Ponadto nie skupiali się tylko na jednym mentorze dla danego ucznia. Brali pod uwagę wszystkie osoby z otoczenia rozpoczynającego karierę naukowca, które – niezależnie od formalnie przypisanej roli – wspomagały go w pracy naukowej i miały większe doświadczenie od niego. W przeciwieństwie do poprzednich badań nad zagadnieniem mistrz-uczeń nie skupiano się tylko na formalnym opiekunie naukowym pracy doktorskiej czy na artykułach tworzonych na potrzeby jednego pisma naukowego. Przyglądano się większemu odcinkowi czasowemu kariery młodego naukowca oraz wspomagającym go w niej osobom. Na początku kariery naukowej relacja mistrz-uczeń może zachodzić nie tylko między dwiema osobami. Dla rozpoczynającego karierę naukowca wielu starszych uczonych może być mistrzami i wielu może go w tej karierze wspomagać. Nie muszą przy tym formalnie spełniać takiej roli, wyjaśnia Ali Shebli. Uczeni z NYU Abu Zabi oceniali jakość relacji używając dwóch czynników. Z jednej strony sprawdzali jaką pozycję naukową i jakie sukcesy naukowe miał za sobą mistrz w momencie opieki nad młodym naukowcem, z drugiej zaś jak rozległą sieć powiązań z innymi naukowcami i współpracownikami miał mentor gdy rozpoczynała się jego relacja z uczniem. Po analizie wybrali losową próbkę 2000 naukowców, których zidentyfikowali jako uczniów i dla których określili otaczającą ich sieć mistrzów. Skontaktowali się z nimi i poprosili o wypełnienie ankiety dotyczącej ich stosunków z mistrzami i wpływu mistrzów na ich karierę. Na podstawie tak przeprowadzonych analiz uczeni stwierdzili, że zwiększanie na uczelniach proporcji kobiet-mentorów jest powiązane nie tylko ze zmniejszonym wpływem mistrzów na kobiety robiące karierę naukową, ale również kobiety-mentorzy odnoszą z tego mniejsze korzyści. Wyniki tych badań przeczą wynikom badań wcześniejszych. Al Shebli, Makovi i Rahwan tak wyjaśniają te rozbieżności: Wcześniej wykazywano, że w przypadku kobiet posiadanie mistrza-kobiety zwiększa prawdopodobieństwo pozostania na uczelni i powiązane jest z lepszymi wynikami naukowymi. Jednak autorzy takich badań często porównywali kobiety posiadające mistrza-kobietę z kobietami, które w ogóle nie posiadały mistrza, zamiast porównywać z kobietami posiadającymi mistrza-mężczyznę. Nasze badania wypełniają tę lukę i wskazują, że kobiety robiące karierę naukową odnoszą więcej korzyści, gdy ich mistrzem jest mężczyzna niż inna kobieta. Przyczyny, dla których tak się dzieje, leżą poza zakresem niniejszej pracy.[...] Nasze badania sugerują też, że sami mentorzy odnoszą więcej korzyści, gdy ich uczniem jest mężczyzna, niż gdy jest nim kobieta. Jest to szczególnie widoczne, gdy mentorem również jest kobieta. « powrót do artykułu
  10. Zdjęcia z tomografii komputerowej (TK) ujawniły twarz mężczyzny kryjącą się za malowaną gipsową maską pośmiertną. Przedstawiciel kultury tasztyckiej zmarł ~1700 lat temu w wieku ok. 25-30 lat. Mężczyzna z terenu dzisiejszej Chakasji był szatynem. Wydaje się, że jego osełedec został ścięty przed pochówkiem. Od lewego oka do ucha prowadzi długi szew. Naukowcy chcą głębiej zbadać tę kwestię. Na razie uważają, że najprawdopodobniej szew powstał po śmierci. Być może, by poprawić wygląd twarzy zniekształconej wskutek zranienia (niewykluczone, że śmiertelnego). Mężczyznę pochowano w komorze z bali w kompleksie na stanowisku Ogłachty (ok. 60 km na północ od Minusińska). Jego czaszka była trepanowana w lewej okolicy skroniowej - wyjaśnia dr Swietłana Pankowa, kuratorka z Ermitażu, która zajmuje się kolekcją syberyjską w Dziale Archeologii. [Wykonany post mortem] otwór jest raczej duży - 6x7 cm. Analiza ekspertów pokazała, że uzyskano go w wyniku serii uderzeń za pomocą narzędzia w rodzaju dłuta lub młotka. Sądzimy, że otwór zrobiono, by usunąć mózg w czasie złożonego rytuału pogrzebowego. Wg Pankowej, w podobny sposób dałoby się wyjaśnić bliznę. Ci ludzie bardzo poważnie podchodzili do tych rytuałów [...]. Nie mogli po prostu umieścić maski na zniekształconej twarzy. Byłoby wspaniale, gdyby udało się ściągnąć doświadczonego chirurga do zbadania szwu. Dzięki temu można by wyjaśnić, czy powstał pośmiertnie, czy jednak za życia mężczyzny. Nasze analizy komplikuje fakt, że ze względu na ryzyko uszkodzeń nie możemy zdjąć maski z twarzy. Pankowa opowiada, że przez sposób, w jaki pomalowano maskę (czarne pasy na czerwonym tle) oraz przez odsłaniające zęby zmarłego zniszczenie jej dolnej części powstaje wrażenie agresji. Fizjonomia kryjąca się pod maską nie ma jednak nic wspólnego z agresją. To twarz spokojnie śpiącej osoby. Twarzy kobiety z tej samej komory (również pogrzebanej w futrzanym płaszczu) nie poddano jeszcze TK. Bardzo bym chciała zeskanować zmumifikowaną głowę kobiety. Planuję znaleźć klinikę, która mogłaby to zrobić [...]. Na razie nie wiemy, kim była [...]. Oprócz tego w tym samym grobie znaleziono szkielet dziecka. Naukowcy wspominają także o 2 pełnowymiarowych "manekinach"/atrapach, które miały reprezentować szczątki skremowanych osób. Wykonano je ze skóry i wypełniono skręconą trawą. W okolicy klatki piersiowej znajdowały się kieszenie ze zwęglonymi kośćmi. Głowa jednego z "manekinów" się nie zachowała, prawdopodobnie przez gryzonie. U drugiego na twarzy znajduje się jasnoczerwona wełniana tkanina z namalowanymi oczyma i nosem. Głowę pokrywa z kolei chiński jedwab. Nekropolia Ogłachty z lewego brzegu Jeniseju została odkryta przypadkowo w 1902 r. przez pasterza, który wpadł do jednego z grobów, zobaczył w drewnianej komorze ludzi z białawymi maskami na twarzach, przestraszył się i uciekł. Jego odważniejsza  zakradła się do środka i zabrała niektóre artefakty. O zdarzeniu usłyszał lokalny badacz Aleksander Adrianow, który w 1903 r. rozpoczął wykopaliska. Na stanowisku znajduje się ponoć ponad 200 pochówków. W XX w. zbadano 25 z nich. Jak napisano na witrynie Ermitażu, sporo artefaktów wykonanych z materiałów organicznych przetrwało w stanie niemal nienaruszonym. « powrót do artykułu
  11. Panowie, którzy chcieliby umówić się na randkę, powinni zrezygnować ze... zdjęć z kotami. Przeprowadzone niedawno badania wykazały bowiem, że pozowanie do zdjęcia z kotem powoduje, iż kobiety postrzegają takiego mężczyznę jako mniej pociągającego, niż wówczas, gdy widzą jego zdjęcie, na którym kota nie ma. Panie postrzegały zdjęcia bez kotów jako bardziej atrakcyjne i więcej kobiet rozważyłoby krótko- lub długotrwały związek z mężczyzną, jeśli na przedstawionym im zdjęciu był on bez kota. Już wcześniejsze badania wykazały, że kobiety postrzegają mężczyzn posiadających zwierzęta domowe jako bardziej atrakcyjnych. Jednak efekt ten był zwykle wiązany z posiadaniem psa. Dlatego też Lori Kogan z Wydziału Weterynarii Colorado State University oraz Shelly Volsche z Wydziału Antropologii Boise State University postanowiły sprawdzić, czy również mężczyźni posiadający koty są bardziej atrakcyjni dla kobiet. Uczone przeprowadziły badania na dwóch grupach. W pierwszej wzięło udział 708 kobiet, do drugiej zaangażowano 680 pań. Uczestniczki badań były heteroseksualne i miały od 18 do 24 lat. Każdej z grup przedstawiono zdjęcie innego mężczyzny. Raz w wersji z kotem i raz bez kota. Panowie byli w podobnym wieku, podobnie ubrani. Uczestniczki z pierwszej grupy, widząc zdjęcie zaprezentowanego im mężczyzny, oceniły, że jest on większym ekstrawertykiem, gdy na zdjęciu nie było z nim kota. Na zdjęciu z kotem wydawał się paniom większym neurotykiem, bardziej otwarty i miły. Druga grupa pań oceniła „swojego” mężczyznę jako bardziej ekstrawertywnego i samoświadomego gdy był na zdjęciu bez kota oraz bardziej otwartego i sympatycznego na zdjęciu z kotem. W obu grupach około 50% pań stwierdziło, że z równym prawdopodobieństwem umówiłoby się z mężczyzną ze zdjęcia, bez względu na to, czy trzymał kota czy też nie. Jednak w pierwszej grupie aż 30% pań uznało, że z większym prawdopodobieństwem umówi się z mężczyzną bez kota, a tylko 19% – że z większym prawdopodobieństwem umówi się z mężczyzną z kotem. W drugiej grupie różnica była mniejsza. Tam 23% wolało mężczyznę bez kota, a 19% – pana z kotem. Już wcześniej inne badania wykazywały, że mężczyźni, którzy lubią psy są postrzegani jako bardziej męscy i niezależni, a miłośnicy kotów jako mniej męscy. Niewykluczone zatem, że wśród kobiet w badanej grupie wiekowej tworzy to kulturową preferencję w kierunku mężczyzn lubiących psy. Obie uczone chcą teraz zbadać, jak kobiety będą postrzegały mężczyznę przedstawionego na zdjęciu z psem i bez psa. Później zaś skupią się na sprawdzeniu, czy rasa lub wielkość psa wpływają na postrzeganie mężczyzny przez kobiety. « powrót do artykułu
  12. Kobiety i mężczyźni różnią się między sobą pod względem przebiegu rozwoju, fizjologii czy przebiegu chorób. Różnice pomiędzy płciami manifestują się w wielu chorobach, w tym w nowotworach, zaburzeniach neurologicznych, chorobach układu krążenia czy autoimmunologicznych. Różnice te, które wpływają zarówno na częstotliwość występowania, przebieg jak i reakcję na leczenie różnych chorób znacząco utrudniają zarówno zapobieganie chorobom jak i sam proces leczenia. Słabo bowiem rozumiemy czynniki i mechanizmy biologiczne wpływające na różnice między płciami. Wiemy, że przynajmniej częściowo ma na to wpływ genetyka, że różnice biorą się działań chromosomów X i Y czy hormonów płciowych. Niewielkie różnice w ekspresji genów mogą przekładać się na spore zmiany. Wiadomo np. że pomiędzy płciami występują różnice w dostępności chromatyny, a to może objawiać się w różnym poziomie ekspresji genów. Naukowcy już wcześniej wykazali, że istnieją międzypłciowe różnice w pracy sieci regulacji genowych w przebiegu przewlekłej obturacyjnej choroby płuc czy raka jelita grubego. Tym razem postanowili systematycznie zbadać molekularne podstawy różnic pomiędzy płciami w różnych rodzajach tkanek. Na potrzeby badań przeanalizowali informacje o ekspresji 30 243 genów, w tym 1074 kodowanych przez chromosomy płciowe. W badaniach uwzględniono tylko te tkanki, które uzyskano zarówno od kobiet, jak i mężczyzn, w liczbie po ponad 30 próbek dla każdej z płci. W ten sposób od 548 osób (360 mężczyzn i 188 kobiet) uzyskano 8279 próbek reprezentujących 29 typów tkanek. Badania wykazały, że najwięcej genów o różnej ekspresji pomiędzy płciami występuje w tkance piersi, podskórnej tkance tłuszczowej, mięśniach szkieletowych, tkance skóry oraz tkance tarczycy. Najmniejsze zaś pod tym względem różnice zauważono w tkance układu pokarmowego, z wyjątkiem błony śluzowej przełyku. W piersiach różnice ekspresji występowały w 4181 genach (w tym w 4009 autosomalnych, czyli nie płciowych), drugą pod względem różnic tkanką była tłuszczowa podskórna, gdzie różnice pomiędzy płciami stwierdzono w ekspresji 482 genów (431 autosomalnych). W innych tkankach różnice były mniejsze. Ogólnie rzecz biorąc we wszystkich badanych 29 tkankach mediana liczby genów o różnej ekspresji wynosiła 64 (28 autosomalnych), czyli różnice dotyczyły 0,2% analizowanych genów (0,1% autosomalnych). Jak stwierdzają autorzy badań w podsumowaniu swojej pracy różnice pomiędzy płciami to jedne z najsłabiej poznanych aspektów chorób. Historycznie rzecz ujmując, płeć nie była odpowiednio brana pod uwagę. Wiele eksperymentów wykonywano tylko na mężczyznach, z analiz wykluczano chromosomy płciowe, a protokoły mapowania genów nie brały pod uwagę różnic płciowych. [...] Uzyskane przez nas wyniki wskazują, że proces regulacji genów, taki jak zmienność epigenetyczna, może być tym czynnikiem napędzającym różnice pomiędzy płciami o odniesieniu do zdrowia i chorób. Podkreślają przy tym, że różnice w regulacji genów pomiędzy płciami występują w każdej tkance, co wskazuje, że jest to proces systemowy, a nie izolowane zjawisko. « powrót do artykułu
  13. Praktycznie o od samego początku epidemii koronawirusa wiemy, że mężczyźni są bardziej narażeni na zgon z jego powodu, niż kobiety. Takie dane napływały w Chin już w styczniu. I tak jest też w Polsce. Przed dwoma dniami Główny Inspektor Sanitarny ujawnił, że o ile wśród chorych na COVID-19 jest 55,2% kobiet i 44,8% mężczyzn, to struktura zgonów wygląda zgoła inaczej. Wśród tych, którzy zmarli w Polsce mężczyźni stanowią 57,9%, a kobiety 42,1%. Już wcześniejsze epidemie koronawirusowe – SARS i MERS – nieproporcjonalnie bardziej uderzały w mężczyzn. Na przykład na SARS umierało 21,9% mężczyzn i 13,2% kobiet. Różnica wynosi więc ponad 60%! Jednym z branych pod uwagę czynników, które mogą wpływać na cięższy przebieg choroby u mężczyzn jest palenie papierosów. Dym papierosowy powoduje, że komórki płuc wytwarzają więcej proteiny ACE2, a to właśnie do niej przyczepia się wirus SARS-CoV-2, by wniknąć do komórki. Tymczasem w Chinach papierosy pali ponad 50% mężczyzn i jedynie 5% kobiet. Jednak Hua Linda Cai z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles twierdzi, że hipoteza o wpływie palenia tytoniu nie do końca znajduje pokrycie w faktach. Okazuje się bowiem, że w Chinach  papierosy paliło jedynie 12,5% osób, które doświadczyły ciężkiego przebiegu COVID-19. Zdaniem Cai nie tłumaczy to różnicy pomiędzy kobietami a mężczyznami. Inne przychodzące na myśl wyjaśnienie brzmi: mężczyźni, szczególnie starsi, są w gorszym stanie zdrowia niż kobiety. Częściej są otyli, mają nadciśnienie, cukrzycę, nowotwory, choroby układu oddechowego i układu krążenia. I rzeczywiście, gdy naukowcy z Nowego Jorku wzięli te czynniki pod uwagę, okazało się, że płeć nie stanowi dłużej czynniku ryzyka. Różnicę wyjaśniać może też fakt, że kobiety mają silniejszy układ odpornościowy od mężczyzn. Istnieją duże różnice w układzie odpornościowym kobiet i mężczyzn, co ma znaczący wpływ na przebieg licznych chorób zakaźnych, mówi immunolog Philip Goulder z University of Oxford. Kobiety odnoszą korzyści, gdyż w każdej komórce posiadają dwa chromosomy X, podczas gdy mężczyźni mają jeden chromosom. W chromosomie X znajduje się wiele ważnych genów wpływających na funkcjonowanie układu odpornościowego, przypomina Goulder. Jednym z takich ważnych genów jest gen kodujący proteinę TLR7. Proteina ta odgrywa ważną rolę w wykrywaniu jednoniciowych wirusów RNA. A właśnie takimi są koronawirusy. U kobiet zachodzi więc dwukrotnie większa ekspresja tego białka niż u mężczyzn, zatem układ odpornościowy kobiet silniej reaguje na koronawirusy, mówi Goulder. Mimo, że jeden chromosom X jest u kobiet nieaktywny, to w komórkach układu odpornościowego ten brak aktywności nie dotyczy genu TLR7. Istnieją też pewne dowody, by przypuszczać, że żeńskie hormony płciowe, estrogen i progesteron, wzmacniają układ odpornościowy. Kwestia ta nie była jednak badana w kontekście COVID-19. Jeszcze innym powodem, dla którego COVID-19 może częściej zabijać mężczyzn jest mniejsza dbałość o higienę. Przeprowadzone w Chinach badania nad chorymi na COVID-19 wykazały, że cierpiący na tę chorobę panowie z większym prawdopodobieństwem byli nosicielami innych wirusów i bakterii. Nie można wykluczyć, że inne patogeny negatywnie wpływają na rokowania w przebiegu COVID-19. « powrót do artykułu
  14. Posiadanie więcej niż 10 partnerów seksualnych w ciągu życia wiąże się ze znacznym wzrostem ryzyka zachorowania na nowotwór, dowiadujemy się z British Medical Journal. Poinformowano tam o wynikach badań nad wpływem liczby partnerów seksualnych na zdrowie. Międzynarodowy zespół naukowy z Austrii, Wielkiej Brytanii, Kanady i Turcji przeanalizował dane z English Longitudinal Study of Ageing (ELSA). Zebrano tam informacje dotyczące reprezentatywnej próbki osób w wieku powyżej 50. roku życia mieszkających w Anglii. Badanych pytano m.in. o to, ilu partnerów seksualnych mieli w życiu. Na 7079 badanych na pytanie to odpowiedziały 5722 osoby, w tym 2537 mężczyzn i 3185 kobiet. Respodentów podzielono na cztery grupy w zależności od liczby partnerów seksualnych: 0-1, 2-4, 5-9 oraz 10+. Uczestnicy badania byli też pytani o zdrowie, zebrano informacje o ich wieku, rasie, stanie cywilny, dochodach gospodarstwa domowego, stylu życia (picie alkoholu, palenie papierosów, aktywność fizyczna), stanie zdrowia psychicznego i innych. Średnia wieku uczestników badania wynosiła 64 lata, a niemal 3/4 z nich było w związkach małżeńskich. Do posiadania 0-1 partnerów seksualnych przyznało się 28,5% mężczyzn oraz 41% kobiet, w grupie 2-4 partnerów znalazło się 29% panów i 35,5% pań, do grupy 5-9 partnerów trafiło 20% mężczyzn i 16% kobiet, a o posiadaniu co najmniej 10 partnerów seksualnych poinformowało 22% mężczyzn i 8% kobiet. U obu płci zauważono, że większa liczba partnerów seksualnych była powiązana z młodszym wiekiem, statusem singla oraz z najwyższym lub najniższym przedziałem dochodów gospodarstwa domowego. Ci, którzy mieli więcej partnerów seksualnych z większym też prawdopodobieństwem palili papierosy, poli alkohol i byli aktywni fizycznie. Po przeanalizowaniu wszystkich danych okazało się, że istnienie statystycznie istotny związek pomiędzy liczbą partnerów seksualnych a ryzykiem wystąpienia nowotworu. Kobiety, które miały w ciągu życia ponad 10 partnerów seksualnych miały też o 91% większe ryzko zachorowania na nowotwór, niż kobiety znajdujące się w grupie 0-1 partnerów. Z kolei w przypadku mężczyzn, tam, gdzie mieli oni 2-4 partnerów seksualnych ryzyko nowotworu było o 57% wyższe niż w grupie 0-1 partnerów, a dla mężczyzn z grupy 10+było o 69% wyższe. Ponadto w przypadku kobiet, ale już nie w przypadku mężczyzn, zaobserwowano, że tam, gdzie liczba partnerów seksualnych jest większa od 4 rośnie ryzyko wystąpienia chronicznej choroby. Autorzy zastrzegają, że prowadzili wyłącznie badania obserwacyjne, nie są więc w stanie określić przyczyny zaobserwowanego zjawiska. Jednak – jak zauważają – z innych badań wiemy, że wiele infekcji przenoszonych drogą płciową przyczynia się do rozwoju nowotworów i schorzeń wątroby, zatem być może tutaj należy upatrywać przyczyn. Ich zdaniem, podczas badań przesiewowych w kierunku nowotworów, przydatne byłyby informacje o liczbie partnerów seksualnych, gdyż pozwoliłyby one wyłonić osoby bardziej narażone. Osobną kwestią są zaobserwowane różnice pomiędzy płciami. Z jednej bowiem strony mężczyźni mają zwykle więcej partnerek seksualnych niż kobiety, ale z drugiej strony kobiety bardziej dbają o zdrowie, częściej chodzą do lekarza, stąd zatem może wynikać większy odsetek diagnoz, ale i w ich przypadku choroba może zostać zauważona na wcześniejszym etapie, gdy jest łatwiejsza w leczeniu. « powrót do artykułu
  15. W świecie zwierząt u samców rozwinęły się różnego typu struktury służące walce. Podobnie jest u ludzi. Z badań przeprowadzonych na University of Utah wynika, że górna część ciała mężczyzn jest zbudowana tak, by zadawać silniejsze ciosy pięściami. U ssaków różnice między samicami a samcami są często największe w strukturach używanych jako broń, mówi profesor David Carrier. Uczony przez lata badał hipotezę, że u mężczyzn różne struktury ciała ewoluowały tak, by odnosili oni sukces w walce. Już wcześniejsze badania wykazały, że proporcje męskiej dłoni są takie, by lepiej ją chronić, gdy jest zaciśnięta w pięść. Prowadzono też badania nad kośćmi twarzy, która jest najczęściej celem uderzeń pięściami, oraz nad rolą pięt w nadawaniu większej siły górnej połowie ciała. Jedną z naszych hipotez było stwierdzenie, że jeśli jesteśmy wyspecjalizowani w zadawaniu ciosów pięściami, to mężczyźni powinni mieć szczególnie silne mięśnie odpowiedzialne za tę czynność, mówi Carrier. Uczony wraz ze swoimi współpracownikami zaprojektował eksperyment do badania dymorfizmu płciowego, czyli różnicy pomiędzy płciami, w zadawaniu ciosów. Już wcześniej było wiadomo, że w górnej części ciała mężczyźni mają o 74% więcej masy mięśniowej i generują o 90% więcej siły. Nie wiadomo jednak, co jest przyczyną takiego stanu rzeczy. Generalnie rzecz biorąc, próbujemy zrozumieć, dlaczego pojawia się dymorfizm płciowy. Mierzymy więc rzeczywiste różnice pomiędzy mięśniami czy szkieletem samców i samic różnych gatunków, a następnie szukamy zachowań, które uzasadniają te różnice, stwierdza członek zespołu naukowego, Jeremy Morris. Uczeni badali więc ochotników pod kątem siły zadawania ciosu pięścią, a uzyskane wyniki porównywali z eksperymentem, podczas którego badani ciągnęli do przodu linę umieszczoną nad ich głową. Miało to symulować rzut oszczepem. W ten sposób testowali alternatywną hipotezę mówiącą, że mężczyźni ewoluowali do rzutu oszczepem w czasie polowania, a nie do walki na pięści. W badaniach wzięło udział 20 mężczyzn i 19 kobiet. Wybrano osoby aktywne fizyczne. Nasi uczestnicy byli bardzo sprawni i aktywni, wyjaśnia Morris. Okazało się, że nawet tam, gdzie przedstawiciele obu płci wykazywali się porównywalną sprawnością fizyczną, to siła przeciętnego mężczyzny podczas zadawania ciosu pięścią była o 162% większa niż siła przeciętnej kobiety. Nawet najsłabszy mężczyzna zadawał silniejsze ciosy od najsilniejszej kobiety. Jak mówi Carrier, tak duża różnica między płciami musiała ewoluować długo i w konkretnym celu. To dramatyczny przykład dymorfizmu płciowego, który rozwija się, gdyż mężczyźni są bardziej wyspecjalizowani w walce i walczą w pewien szczególny sposób, czyli na pięści, dodaje naukowiec. Podobnie wielkiej różnicy nie zauważono w eksperymencie z przeciąganiem liny, co wskazuje, że mężczyźni ewoluowali bardziej do walki na pięści, niż do rzucania bronią miotaną. « powrót do artykułu
  16. Lekarze w Wielkiej Brytanii usunęli ostatnio z pleców 50-letniego mężczyzny 14-cm róg. Badanie histopatologiczne wykazało, że to rak kolczystokomórkowy skóry (ang. squamous cell carcinoma, SCC). Pacjent przyznał, że zmiana rosła co najmniej 3 lata. Autorzy artykułu z pisma BMJ Case Reports podkreślają, że rak kolczystokomórkowy występuje często, jednak tego typu zmiany są zazwyczaj wychwytywane znacznie wcześniej. W opisywanym przypadku zmiana była skrajnie duża, a chory wyraźnie ją zaniedbał, mimo że mieszkał w kraju rozwiniętym z dostępem do bezpłatnej służby zdrowia. To pokazuje, że mimo publicznej świadomości nowotworów skóry i działań podejmowanych przez służbę zdrowia takie przypadki nadal mogą umknąć systemowi. SCC wywodzi się z komórek naskórka. Powstaje na podłożu stanów przedrakowych. Cechuje go szybka dynamika wzrostu i przerzutowanie (metastazja). Do czynników ryzyka należą jasna skóra, płeć męska, ekspozycja na światło słoneczne lub ultrafioletowe czy immunosupresja. Mężczyzna, któremu usunięto z pleców róg, jest robotnikiem fizycznym o jasnej karnacji. Na podstawie przeprowadzonego z nim wywiadu trudno jednak mówić o innych oczywistych czynnikach ryzyka. Nie ma mowy o znaczącej ekspozycji na słońce, osobistej czy rodzinnej historii nowotworów skóry oraz immunosupresji. Co zaskakujące, węzły chłonne pacjenta nie były powiększone. Podczas operacji usunięto mierzącą 140×60×55 mm zmianę wraz z marginesem. Ranę zamknięto za pomocą przeszczepu skóry z uda. Choć wydaje się, że na szczęście wszystko skończyło się dobrze, lekarze podkreślają, że SCC należy diagnozować i leczyć o wiele wcześniej, nim przekształci się w smoczy róg... « powrót do artykułu
  17. W Vinjeørze w Norwegii nieopodal krawędzi klifu archeolodzy odkryli w październiku niezwykły pochówek łodziowy. Kobietę i mężczyznę zmarłych w odstępie ok. 100 lat pochowano w łodziach włożonych jedna w drugą. Wykopaliska prowadzono w związku z przebudową autostrady E39. Kobieta zmarła w drugiej połowie IX w. na farmie znanej dziś jako Skeiet w Vinjeørze. Do jej sukni przypięto 3 brosze: 2 w formie muszli z pozłacanego brązu i jedną w postaci krzyża, wykonanego z elementu irlandzkiej uprzęży. Ciało wraz z darami pogrzebowymi (w tym naszyjnikiem z pereł) złożono w łodzi o długości 7-8 m. Zamiast wykopać dla zmarłej nowy grób, rozkopano grób mężczyzny, który w VIII w. został pochowany z bronią w większej 9-10-m łodzi. Łódź kobiety włożono w łódź mężczyzny, a następnie oboje pogrzebano. Od odkrycia łodzi w październiku naukowcy z Norweskiego Uniwersytetu Nauki i Technologii (NTNU) głowią się, czemu się tak stało, skoro zgony tych ludzi dzielił wiek. Włożone jedna w drugą łodzie odkryto w jamie przykurhanowej (fosie); w centrum może się znajdować pochówek sprzed VIII w. Prawie całe drewno z łodzi zbutwiało. Zachował się tylko fragment kilu mniejszej z nich. Właściwości gleby ze stanowiska nie są dobre dla zachowania kości, dlatego archeolodzy ucieszyli się, znajdując w górnym pochówku łodziowym fragmenty czaszki kobiety. Mamy nadzieję, że uda się pozyskać DNA i dowiedzieć się czegoś więcej o zmarłej, np. o jej wyglądzie. Innym źródłem wiedzy na jej temat może być analiza izotopowa. Brosza w formie krzyża dużo mówi o kobiecie i jej społeczności. Wygląd ozdoby wskazuje, że pochodzi z Irlandii - opowiada Aina Heen Pettersen, doktorantka z NTNU. Z tyłu broszy zachowały się mocowania skórzanych pasów uprzęży. Do jednego z nich nowi właściciele dołączyli szpilkę, dzięki czemu przedmiot mógł być używany jako broszka. Wiele wskazuje na to, że takie elementy uprzęży były rozdzielane między ludzi, którzy brali udział w wyprawach wikingów albo pomagali je organizować. Mężczyznę pochowano z włócznią, tarczą i jednosiecznym mieczem. Dzięki broni wiek pochówku określono na VIII w. Co łączyło go z pochowaną z nim później kobietą? Wg Raymonda Sauvage'a z Muzeum Uniwersyteckiego NTNU, rozsądnie jest zakładać, że byli spokrewnieni. Rodzina była bardzo ważna w społeczeństwie ery wikingów; chodziło zarówno o oznaczanie statusu, jak i o konsolidację praw własności. [...] Kobietę i mężczyznę pochowano [zapewne] razem, by wskazać na prawa własności rodziny do farmy.   « powrót do artykułu
  18. Ewolucja podziału pracy ze względu na płeć jest bardzo trudna do prześledzenia, gdyż mamy niewiele dowodów archeologicznych pokazujących, która płeć czym się zajmowała. Przyjmuje się tu wiele założeń, bazując głównie na współczesnych społeczeństwach, co niekoniecznie musi przekładać się na społeczeństwa żyjące przed wiekami. Doktor John Kantner, profesor archeologii antropologicznej z University of North Florida, zaproponował nową metodę zbadania, kto zajmował się tworzeniem ceramiki w dawnych społecznościach. Uczony zauważył, że należy przyjrzeć się odciskom palców pozostawionych przez osobę, która wytworzyła dane naczynie. Wiadomo bowiem, że odciski palców kobiet i mężczyzn różnią się od siebie. Opracowaną przez siebie metodę Kantner zastosował do zbadania pochodzących sprzed 1000 lat 985 fragmentów ceramiki kultury Anasazi. To w tym czasie w Chaco Canyon szybko wzrosło w siłę i znaczenie centrum polityczne i religijne w Chaco Canyon. Powszechnie uważa się, że wytwarzanie naczyń ceramicznych było domeną kobiet. Tymczasem badania przeprowadzone przez uczonych z Florydy pokazały, że w produkcję ceramiki byli zaangażowani w równym stopniu kobiety jak i mężczyźni. Udział obu płci wahał się zarówno w czasie jak i pomiędzy grupami w tej samej społeczności. To zaś wskazuje, że nie istniał tam ścisły podział pracy ze względu na płeć i cała interakcja przebiegała bardzo dynamicznie. Wyniki tych badań stoją w sprzeczności z dotychczasowymi założeniami o podziale pracy ze względu na płeć w starożytnych społecznościach i wskazują, że podejście do ról płciowych było bardziej złożone, niż nam się wydaje, podkreśla Kantner. Zrozumienie podziału pracy w różnych społecznościach, a w szczególności zrozumienie jego ewolucji to podstawa do poznania systemów społecznych, politycznych i ekonomicznych, dodaje uczony. Badania zostały opisane w pracy „Reconstructing sexual divisions of labor from fingerprints on Ancestral Puebloan pottery”. « powrót do artykułu
  19. Około 2 tys. lat temu na wyspie Tasos przeprowadzono egzekucję za pomocą precyzyjnego pchnięcia włócznią. Stracony został umięśniony ~50-letni mężczyzna, który przed śmiercią musiał być więziony. W jego mostku widniał niemal idealnie okrągły otwór, co początkowo zmyliło antropologa Anagnostisa Agelarakisa z Adelphi University, który podejrzewał, że to anomalia rozwojowa pod postacią wrodzonego ubytku w mostku (sternal foramen, SF). Choć pracuję od 40 lat, nigdy nie spotkałem się z czymś takim. Chodzi mi o sposób, w jaki włócznia spenetrowała [tkanki] w stosunku do kości [mostka]. To kąt prawie 90 stopni. Włócznia (stryrax) nie została rzucona z odległości, ale przyłożona i precyzyjnie wbita. To uraz, który w ciągu minuty doprowadził do zatrzymania krążenia. Szczątki mężczyzny oraz innych 56 osób odkryto w 2002 r. podczas wykopalisk starożytnej nekropolii. Straconego pochowano w wapiennym ossuarium (ang. kist). Ofiara była wysoka jak na tamte czasy i mierzyła 170,5 cm. Badanie uzębienia wykazało, że w chwili zgonu mężczyzna miał co najmniej 50 lat. Ślady na kościach pozostawione przez przyczepy mięśniowe pozwoliły wnioskować, że był umięśniony. Trudno powiedzieć, co robił, ale można podejrzewać, że trenował w palestrze. Niewykluczone również, że spędzał dużo czasu, pływając, biegając albo na zadaniach związanych z żeglarstwem. Powtarzalne czynności zebrały swoje żniwo - u zmarłego rozwinęły się bowiem spondyloartropatia i osteoartroza. Najbardziej intrygujący był jednak dla antropologów otwór w mostku. Początkowo wskazywano na SF. Ostatecznie jednak okazało się, że dziura o wymiarach 1,5 na 1,1 cm to nie wada rozwojowa, ale uraz penetrujący, najprawdopodobniej zadany siedmiokątnym stryraksem. Profesor Agelarakis doszedł do tego przy pomocy swojej żony, która zajmuje się zarówno antropologią, jak i ilustracją naukową. Para wyprodukowała parę replik włóczni z brązu. Dzięki temu okazało się, że rzucona broń nie robiła w celu idealnego otworu. Działo się tak prawdopodobnie przez paraboliczny tor lotu. Gdyby mężczyznę trafiono podczas bitwy czy walki, uraz także byłyby inny, bo zapewne próbowałby się uchylić. Wszystko wskazuje więc na to, że najpierw został on unieruchomiony: ustawiono go przy ścianie z rękami związanymi z tyłu albo położono na plecach. Potem zadano śmiertelny cios. Eksperymenty przeprowadzone we współpracy z fizykami z Adelphi University zademonstrowały, że by przebić mostek, trzeba było zadziałać z siłą przekraczającą 2200 niutonów. Czemu mężczyzna został stracony? Możliwe, że miało to miejsce w czasie niepokojów albo po zmianie władzy. Analiza uzębienia ujawniła pogorszenie diety tuż przed śmiercią, co sugeruje przetrzymywanie w więzieniu. Kości mężczyzny znajdują się w Muzeum Archeologicznym Tasos. « powrót do artykułu
  20. Mężczyźni, którzy palili marihuanę mają znaczącą wyższą koncentrację plemników w nasieniu w porównaniu z mężczyznami, którzy nigdy jej nie palili, donoszą naukowcy z Uniwersytetu Harvarda. Badania, które prowadzono w Fertility Clinic w Massachusetts General Hospital, wykazały również, że nie ma znaczącej różnicy w koncentracji plemników pomiędzy byłymi a obecnymi palaczami marihuany. To niespodziewane odkrycie pokazuje, jak mało wiemy o wpływie marihuany na zdrowie reprodukcyjne oraz na zdrowie w ogóle. Uzyskane przez nas wyniki należy interpretować z ostrożnością. Pokazują one jednak, że konieczne są dalsze badania na ten temat, mówi profesor Jorge Chavarro. Jako, że marihuany używa prawdopodobnie 16,5% dorosłej populacji USA i coraz więcej osób popiera jej dalszą legalizację, naukowcy chcą jak najwięcej dowiedzieć się o jej wpływie na zdrowie. Autorzy najnowszych badań sądzili, że palenie marihuany będzie wiązało się z gorszą jakością spermy. Na to wskazywały wcześniejsze badania, jednak większość z nich była prowadzona na modelach zwierzęcych lub mężczyznach, którzy nadużywali narkotyków. Na potrzeby obecnych badań naukowcy wzięli pod uwagę 1143 próbki spermy pobrane od 662 mężczyzn w latach 2000–2017. Średni wiek badanych wynosił 36 lat, większość stanowili Biali, którzy ukończyli koledż. Ponadto od 317 badanych pobrano też krew, by ją zbadać pod kątem hormonów mających wpływ na reprodukcję. Uczestnicy eksperymentu wypełniali też kwestionariusze dotyczące używania marihuany. Z kwestionariuszy wynikało, że 365 mężczyzn (55%) miało do czynienia z marihuaną, z czego 80% określiło się jako byli, a 20% jako obecni palacze. Analiza próbek nasienia wykazała, że wśród mężczyzn, którzy zetknęli się z marihuaną średnia koncentracja plemników wynosiła 62,7 miliona na mililitr, a wśród tych, którzy nigdy narkotyku nie zażywali wartość ta wynosiła 42,4 miliona plemników na mililitr. Ponadto jedynie u 5% byłych lub obecnych palaczy marihuany  ilość plemników była poniżej normy wynoszącej 15 milionów na mililitr. W grupie niepalących takich osób było 12%. Badania próbek krwi wykazały też, że im większe spożycie marihuany, tym wyższy poziom testosteronu w serum. Naukowcy ostrzegają, że ich badania mają kilka poważnych ograniczeń. Po pierwsze, część uczestników mogła nie przyznawać się do używania nielegalnego narkotyku. Po drugie, nie wiadomo, czy dane te można przełożyć na ogół populacji, gdyż w badaniach uczestniczyli mężczyźni, którzy zgłosili się do kliniki leczenia niepłodności. Po trzecie, uzyskane wyniki trudno skonfrontować z innymi, gdyż dotychczas przeprowadzono niewiele podobnych badań. To, co odkryliśmy było wprost przeciwne do naszego założenia z początku badań. Nasze wyniki można interpretować na dwa sposoby. Po pierwsze, można stwierdzić, że niewielka ilość marihuany może korzystnie wpływać na jakość nasienia, gdyż narkotyk ten wpływa na układ endokannabinoidowy, o którym wiemy, iż odgrywa rolę w płodności. Jednak przy wyższym spożyciu marihuany nie zaobserwowaliśmy jej dobroczynnych skutków. Druga zaś interpretacja jest taka, że mężczyźni z wyższym poziomem testosteronu chętniej angażują się w ryzykowne zachowania, w tym w palenie marihuany, stwierdza główny autor badań, Feiby Nassan. « powrót do artykułu
  21. Czas różnie wpływa na mózgi kobiet i mężczyzn. Wiemy, że z wiekiem mózg się kurczy, a u mężczyzn proces ten przebiega szybciej. Ponadto z wiekiem zwalnia metabolizm mózgu i, jak się okazuje, także tutaj ujawniają się różnice pomiędzy płciami. Naukowcy z Washington University School of Medicine w St. Louis donoszą na łamach PNAS, że mózgi kobiet są, z metabolicznego punktu widzenia, o trzy lata młodsze od mózgów mężczyzn w tym samym wieku biologicznym. To może wyjaśniać, dlaczego kobiety dłużej od mężczyzn zachowują sprawność umysłową. Dopiero zaczynamy rozumieć jak różne czynniki związane z wiekiem mogą wpływać na proces starzenia się mózgu i jak to z kolei wpływa na podatność mózgu na choroby neurodegeneracyjne. Metabolizm mózgu może pomóc nam w wyjaśnieniu różnic, jakie obserwujemy pomiędzy kobietami a mężczyznami w miarę, jak się oni starzeją, mówi jeden z autorów badań, profesor radiologii Manu Goyal. Paliwem dla mózgu jest cukier, jednak z wiekiem zmienia się sposób jego wykorzystywania. Niemowlęta i dzieci wykorzystują część cukru w procesie glikolizy tlenowej, która podtrzymuje rozwój i dojrzewanie mózgu. Reszta cukru jest zużywana na codzienne zadania. U nastolatków i młodych dorosłych wciąż występuje glikoliza tlenowa, jednak z wiekiem zmniejsza się odsetek cukru biorącego udział w tym procesie. Gdy osiągamy siódmą dekadę życia na ten rodzaj glikolizy przeznaczane jest bardzo mało cukru. Goyal i jego koledzy, profesorowie Marcus Raichle i Andrei Vlassenko, chcieli zbadać różnice w metabolizmie cukru występujące pomiędzy płciami. Do badań zaprosili 205 osób – 121 kobiet i 84 mężczyzn – w wieku 20–82 lat. Ochotnicy zotali poddani pozytonowej tomografii emisyjnej, za pomocą której badano przepływ tlenu i glukozy w ich mózgach. Dla każdej z tych osób określono odsetek cukru używanego w różnych regionach mózgu do glikolizy tlenowej. Stworzono też wyspecjalizowany algorytm, którego zadaniem było odszukanie związku pomiędzy wiekiem a metabolizmem mózgu u mężczyzn. Gdy już algorytm potrafił dokonać odpowiednich obliczeń, wprowadzono doń dane dotyczące metabolizmu mózgów kobiet. Zadaniem algorytmu było określenie wieku mózgu na podstawie metabolizmu. Algorytm wyliczył, że średnio mózg każdej z kobiet był o 3,8 roku młodszy od jej wieku biologicznego. Naukowcy przeprowadzili więc odwrotny eksperyment. Najpierw szkolili algorytm na mózgach kobiet, a następnie kazali mu obliczać wiek mózgów mężczyzn. W tym przypadku wyliczył, że mózgi mężczyzn są o 2,4 roku starsze niż ich wiek biologiczny. Średnia wyliczona różnica wieku mózgów kobiet i mężczyzn jest znacząca. Różnica ta jest większa niż wiele innych znanych różnic pomiędzy płciami, ale jest znacznie mniejsza od niektórych znaczących różnic, takich jak np. różnice wzrostu, mówi Goyal. Różnice w wieku metabolicznym mózgu pomiędzy kobietami a mężczyznami były widoczne nawet u najmłodszych uczestników badań, tych, którzy dopiero zaczęli trzecią dekadę życia. To nie jest tak, że mózgi mężczyzn szybciej się starzeją. Po prostu wchodzą w wiek dorosły będąc o trzy lata starszymi niż mózgi kobiet i ta różnica jest widoczna przez całe życie. Nie wiemy jednak, co to oznacza. Osobiście sądzę, że to może wyjaśniać, dlaczego kobiety nie doświadczają takiego spadku zdolności poznawczych w późniejszym okresie życia. Ich mózgi są efektywnie młodsze. Planujemy badania, które to potwierdzą. « powrót do artykułu
  22. Kobiety i mężczyźni różnią się pod wieloma względami. Jak się właśnie okazało, różnice występują też w sygnaturach molekularnych glejaka. Odkrycie to pomoże wyjaśnić różnice w reakcji na leczenie i szansach na przeżycie. Od dziesięcioleci wiadomo, że mężczyźni częściej chorują na wiele rodzajów nowotworów, w tym właśnie na glejaka. Odkrycie różnic występujących ze względu na płeć powinno przyczynić się do opracowania leków, które pomogą wszystkim pacjentom. Spodziewamy się, że wyniki naszych badań będą miały natychmiastowy wpływ na sposób leczenia pacjentów z glejakiem i na przyszłe badania. Okazuje się bowiem, że powinniśmy różnie szacować ryzyko ze względu na płać i oceniać efektywność terapii biorąc pod uwagę płeć pacjenta. Różnice pomiędzy płciami i ich konsekwencje medyczne mają olbrzymie znaczenie, ale niemal zawsze są one ignorowane podczas dobierania spersonalizowanej terapii, mówi profesor Joshua B. Rubin z Washington University, współautor najnowszych badań. Glejak to najczęściej występujący złośliwy nowotwór mózgu. W ciągu 14 miesięcy od postawienia diagnozy zabija on około połowy pacjentów. Występuje niemal dwukrotnie częściej u mężczyzn niż u kobiet. Glejaka zwykle diagnozuje się u osób po 50. roku życia. Leczenie jest bardzo agresywne. Najpierw przeprowadzany jest zabieg chirurgiczny, następnie chemio- i radioterapia. Większość guzów powraca w ciągu 6 miesięcy. Naukowcy, którzy przyglądali się obecnym metodom leczenia zauważyli, że lepiej działają one u kobiet niż u mężczyzn. Uczeni chcieli więc zrozumieć, jak płeć ma się do reakcji na leczenie. Przyglądali się więc, jak szybko rosną guzy nowotworowe. Możemy obserwować tempo wzrostu guza u leczonych pacjentów i na tej podstawie szacować, na ile terapia im pomaga, mówi onkolog Kristin R. Swanson, współzałożycielka i dyrektor Pediatric Neuro-Oncology Program w St. Louis Children's Hospital. Naukowcy przyjrzeli się zarówno danym z rezonansu magnetycznego jak i danym dotyczącym przeżywalności pacjentów. Na tej podstawie obliczyli tempo wzrostu guza dla każdego dwumiesięcznego przedziału czasu u 63 badanych – 40 mężczyzn i 23 kobiet. Wszyscy oni byli poddani zabiegowi chirurgicznemu, a następnie standardowej chemio- i radioterapii. Okazało się, że o ile na początku prędkość wzrostu guza była podobna u kobiet i u mężczyzn, to tylko u kobiet doszło do stałego i znaczącego spowolnienia wzrostu w czasie leczenia temozolomidem, standardowym chemioterapeutykiem stosowanym przy glejaku. Mężczyźni nie reagowali na leczenie tak dobrze i chcieliśmy sprawdzić, dlaczego tak się dzieje. Przyjrzeliśmy się więc genomowi guzów, mówi Rubin. Naukowcy przeanalizowali The Cancer Genome Atlas. To działający od 2005 roku projekt amerykańskich Narodowych Instytutów Zdrowia, którego celem jest zebranie danych genetycznych na temat nowotworów. Uczeni zastosowali zaawansowane algorytmy statystyczne, na podstawie których byli w stanie wyodrębnić specyficzne dla kobiet i mężczyzn wzorce ekspresji genów. Następnie skupili się na tych wzorcach, by zidentyfikować podtypy molekularne odpowiedzialne za różnice w przeżywalności kobiet i mężczyzn. Zauważyliśmy gigantyczne różnice genetyczne w glejakach pomiędzy płciami. Różnice te korelowały z przeżyciem. Wszystkie dostępne dowody wskazują na konieczność wzięcia pod uwagę tych różnić i zastosowania tej wiedzy w badaniach nad glejakiem i leczeniu tej choroby, mówi profesor Jingqin Luo z Washington University, który był odpowiedzialny za przeprwadzenie analizy. Naukowcy wykazali, że glejaka może podzielić na 10 grup podtypów, po 5 dla każdej z płci. Każda z grup wyróżnia się właściwą sobie aktywnością genów oraz przeżyciem. Na przykład kobiety należące do jednej z tych grup przeżywały dłużej, niż kobiety należące do pozostałych czterech grup. Żyły średnio trzy lata od diagnozy, podczas gdy panie z innych grup przeżywały średnio ponad rok. Podobnie było u mężczyzn. Panowie z jednej z grup żyli średnio nieco ponad 18 miesięcy, a panowie z pozostałych grup – średnio nieco ponad rok. Dodatkowe analizy wykazały, że nawet jeśli dochodzi do podobnego poziomu aktywizacji genów u kobiet i mężczyzn, to i tak widoczne są wyraźne różnice czasu przeżycia. Dodatkowo zidentyfikowaliśmy szlak genetyczny powiązany z najdłuższym przeżyciem i zauważyliśmy, że istnieją tutaj duże różnice pomiędzy kobietami a mężczyznami. Na przykład przeżywalność mężczyzn była całkowicie zależna od podziału komórkowego, co sugeruje, że leki blokujące podział mogą bardziej efektywnie działać na mężczyzn. Z kolei u kobiet przeżycie całkowicie zależało od regulacji rozprzestrzeniania się komórek, to zaś sugeruje, że leki regulujące wysyłanie sygnałów przez integryny mogą lepiej działać na kobiety. To wszystko wskazuje, że w terapii glejaka należy różnie traktować kobiety i mężczyzn i skupiać się na sygnaturach specyficznych dla płci. Sprawdziliśmy tę hipotezę podczas badań leków in vitro. W ich trakcie zbadaliśmy, jak działają cztery najczęściej używane chemioterapeutyki i jak wpływają na ekspresję genów związanych z reakcją na te leki. Okazało się, że istnieje jasna korelacja reakcji ze względu na płeć, wyjaśnia Rubin. Generalnie rzecz ujmując, na różnice pomiędzy płciami w przebiegu wielu chorób wpływ mają hormony. Na przykład to obecność estrogenu powoduje, że zdecydowanie więcej kobiet niż mężczyzn zapada na raka piersi. Jednak w przypadku glejaka hormony płciowe nie mają bezpośredniego znaczenia. Mam nadzieję, że nasze badania przyczynią się do bardziej precyzyjnego podejścia do leczenia. Być może nie powinniśmy leczyć kobiet i mężczyzn wedle tych samych schematów. W kolejnym etapie badań powinniśmy opracować różne metody leczenie glejaka u kobiet i u mężczyzn, dodaje Rubin. « powrót do artykułu
  23. W USA dostęp do legalnej marihuany jest coraz szerszy, a naukowcy prowadzą coraz więcej badań nad skutkami jej zażywania, w szczególności nad wpływem tetrahydrokannabinolu (THC) na zdrowie. Badania przeprowadzone na Duke University wskazują, że THC powoduje zmiany epigenetyczne w spermie. Eksperymenty na szczurach oraz badania z udziałem 24 mężczyzn wykazały, że THC wpływa na dwa ważne szlaki sygnałowe i zmienia metylację DNA. Naukowcy jeszcze nie wiedzą, czy zmiany te wpływają na potomstwo mężczyzny zażywającego marihuanę. Odkryliśmy, że marihuana nie jest obojętna dla zdrowia reprodukcyjnego mężczyzn i że powoduje ona zmianę profilu genetycznego spermy, mówi profesor Scott Kollins, jeden z głównych autorów badań. Nie wiemy jeszcze, co to oznacza, ale fakt, że coraz więcej młodych mężczyzn ma legalny dostęp do marihuany jest czymś, co należy brać pod uwagę, dodaje uczony. Od lat obserwuje się, że coraz więcej ludzi postrzega palenie marihuany za coraz mniej ryzykowne. Wraz z jej coraz szerszą legalizacją coraz więcej ludzi będzie więc po nią sięgało. Na potrzeby badań zdefiniowano regularnych użytkowników marihuany jako osoby, które paliły ją co najmniej raz w tygodniu przez ostatnich 6 miesięcy. Spermę takich mężczyzn porównano ze spermą tych, którzy nie używali marihuany przez ostatnich 6 miesięcy i nie używały jej więcej niż 10 razy w ciągu życia. Badacze zauważyli, że im wyższa koncentracja THC w moczu, tym bardziej widoczne były zmiany epigenetyczne w spermie. Wydaje się, że THC zmienia setki różnych genów u szczurów i u ludzi. Wiele z tych genów było związanych z dwoma ważnymi szlakami sygnałowymi. Jeden z tych szlaków pomaga organom osiągnąć odpowiednie rozmiary, drugi szlak łączy geny regulujące wzrost w czasie rozwoju. Wiadomo, że oba te szlaki są rozregulowywane przez niektóre nowotwory. Nie wiemy, co to oznacza dla rozwoju dziecka, mówi profesor Susan K. Murphy, która stała na czele zespołu naukowego. Nie wiadomo, czy sperma o genomie zmienionym przez THC może zapłodnić jajo i czy może dojść do rozwoju embrionu. Naukowcy z Duke chcą powtórzyć swoje badania na większej grupie mężczyzn. Chcą też sprawdzić, czy zmiany epigenetyczne cofają się, gdy mężczyzna przestanie zażywać marihuanę. Mają też nadzieję, że uda im się zbadać krew pępowinową dzieci ojców zażywających THC i stwierdzić czy i jaki zmiany epigenetyczne zostały przekazane dzieciom. W obliczu braku szeroko zakrojonych badań, najlepiej jest założyć, że zmiany takie mają wpływ na dziecko. Nie wiemy, czy są to zmiany na stałe. Radziłabym mężczyznom palącym marihuanę, by na wszelki wypadek przestali jej używać na co najmniej 6 miesięcy przed próbami starania się o dziecko, mówi profesor Murphy. « powrót do artykułu
  24. Wystawienie mężczyzny na działanie nikotyny może powodować deficyty poznawcze u jego dzieci i wnuków, wynika z badań przeprowadzonych na Florida State University. Zaobserwowane zjawisko nie ma nic wspólnego z tym, że dzieci czy wnuki stają się biernymi palaczami czy same są wystawione na działanie nikotyny, którą pali ojciec i dziadek. Najprawdopodobniej mamy tutaj do czynienia z epigenetycznymi zmianami w kluczowych genach spermy. Nie od dzisiaj wiadomo, że jeśli matka zostaje wystawiona na działanie nikotyny, to jej potomstwo i kolejne pokolenia są bardziej narażone na takie zaburzenia jak ADHD. Jednak znacznie mniej wiadomo o potencjalnym wpływie nikotyny używanej przez ojca na jego potomstwo. Zespół naukowców z Florydy podawał samcom myszy niskie dawki nikotyny w wodzie. Środek podawano tylko w tym okresie życia, w którym samce produkowały spermę. Następnie łączono samców z samicami i nigdy więcej nie wystawiano ich na działanie nikotyny. Zaobserwowano, że o ile zachowanie myszy, które zażywały nikotynę, nie uległo zmianie, to ich potomstwo, obojga płci, wykazywało nadaktywność, deficyt uwagi i brak elastyczności poznawczej. Gdy następnie samice (ale nie samce), których ojcowie otrzymywali nikotynę, były kojarzone z samcami, którzy nigdy z nikotyną nie mieli do czynienia, to ich męskie potomstwo nadal wykazywało niewielki, ale wciąż znaczący, brak elastyczności poznawczej. Analiza plemników samców zażywających nikotynę wykazała, że modyfikacji uległy u nich promotory wielu genów, w tym genu dopaminy D2, który jest niezwykle istotny dla rozwoju mózgu i zdolności do uczenia się. Nasze badania pokazują, że potrzebujemy więcej badań nad wpływem palenia przez ojców na zdrowie ich dzieci, mówi Pradeep Bhide, członek zespołu naukowego. « powrót do artykułu
  25. Z najnowszego numeru Current Biology dowiadujemy się o zaskakujących różnicach pomiędzy płciami w postrzeganiu ruchu. Okazuje się, że mężczyźni zauważają ruch znacznie szybciej niż kobiety. Podczas eksperymentów zaobserwowano, że obie płci równie dobrze rozpoznają, czy czarne i białe pasy na ekranie poruszają się w prawo czy w lewo. Potrafimy to ocenić często w czasie krótszym niż dziesiąte części sekundy. Jednak testy wykazały też, że kobietom zajmuje to od 25 do 75 procent więcej czasu. Zdaniem badaczy niekoniecznie oznacza to, że u mężczyzn mamy do czynienia z szybszym przetwarzaniem obrazów. Zauważają bowiem, że podobne zjawisko szybszej oceny kierunku ruchu występuje o osób z autyzmem i depresją. Niewykluczone, że u osób takich mamy do czynienia z zaburzeniami aktywności neuronów związanych z przetwarzanie obrazu i podobne zjawisko występuje u mężczyzn. Byliśmy niezwykle zaskoczeni. Dotychczas zdobyto bardzo mało dowodów na międzypłciowe różnice w niskopoziomowym przetwarzaniu obrazów. Szczególnie mało jest tak znaczących różnic, jak obecnie zaobserwowaliśmy, mówi Scott Murray z University of Washington. Murray i Duje Tadin z University of Rochester wykorzystywali test ruchomych pasów do badania osób z autyzmem. Choroby ze spektrum autyzmu aż 4-krotnie częściej dotykają chłopców niż dziewczynek. Dlatego też badacze zwracali podczas eksperymentu uwagę na płeć uczestników. Grupą kontrolą były osoby zdrowe. Uczeni mówią, że różnice pomiędzy płciami w postrzeganiu ruchu  stały się bardzo szybko widoczne. Aby potwierdzić swoje odkrycie poprosili inny zespół badawczy o przeprowadzenie takiego samego eksperymentu na dodatkowej, większej grupie osób. Dodatkowe badanie potwierdziło to, co zauważyli Murray i Datin. Naukowcy mówią, że zaobserwowanych różnic nie da się wytłumaczyć prędkością przetwarzania danych, zdolnościami do widzenia czy różnicami w motoryce. Ich występowania nie widać też na skanowaniu mózgu metodą funcjonalnego rezonansu magnetycznego. Okazuje się zatem, że pomiędzy kobietami a mężczyznami istnieją nierozpoznane wcześniej różnice w przetwarzaniu obrazów. Ich odkrycie może pozwolić na znalezienie kolejnych różnic w przetwarzaniu sygnałów wizyjnych pomiędzy płciami. Dlatego też naukowcy uważają, że podczas badań nad percepcją i procesami poznawczymi trzeba brać pod uwagę płeć osoby badanej. Fakt, że różnice nie były widoczne na fMRI wskazuje, że albo występują one w innym obszarze mózgu niż obrazowany, albo też współczesne techniki nie pozwalają na zauważenie tych różnic. Być może dzięki tym badaniom uda się w przyszłości zrozumieć, dlaczego chłopcy chorują na autyzm znacznie częściej niż dziewczynki. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...