Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów ' koronawirus' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 90 wyników

  1. W związku z wykryciem COVID-19 w dwóch centrach NASA poziom zagrożenia został podniesiony do 3. w 4-stopniowej skali. Agencja chce w ten sposób uniknąć rozprzestrzeniania się choroby wśród pracowników oraz zawleczenia koronawirusa SARS-CoV-2 w przestrzeń kosmiczną. Najpierw chorobę zdiagnozowano u jednego z pracowników Ames Research Center w Kalifornii. Niecały tydzień później okazało się, że choruje też pracownik Marshall Space Flight Center w Alabamie. W obu przypadkach zdecydowano, że poziom zagrożenia dla tych centrów zostaje podniesiony do 3., a we wszystkich innych – w których nie stwierdzono dotychczas zachorowań – zwiększony zostaje do 2. Trzeci poziom zagrożenia oznacza, pracownicy obowiązkowo pracują zdalnie, a wstęp do budynków i biur mają tylko ci pracownicy, których obecność tam jest niezbędna do bezpiecznego prowadzenia misji. Posiłki nie są przygotowywane w centrach badawczych, a dostarczane z zewnątrz. Zostają zamknięte przedszkola i świetlice dla dzieci pracowników, zamknięte są też ośrodki zdrowia, z wyjątkiem tych, niezbędnych dla pracowników, którzy muszą przychodzić do biur. Wszelkie spotkania i zebrania odbywają się zdalnie, a podróże służbowe mogą odbywać się tylko w celach niezbędnych dla prowadzenia misji. W tym trybie pracują obecnie dwa centra NASA. Większe ograniczenia obowiązują tylko przy 4. poziomie zagrożenia, kiedy to zostają zamknięte wszystkie budynki, a przebywać w nich mogą tylko osoby niezbędne do zapewnienia ochrony życia i najważniejszej infrastruktury, zawieszone zostają też wszelkie podróże służbowe. Wszystkie pozostałe centra pracują w trybie 2. Pracownicy są wówczas zachęcani do pracy zdalnej, do budynków nie są wpuszczane osoby, które w nich nie pracują, z wyjątkiem wcześniej zatwierdzonych osób niezbędnych do prowadzenia misji, zamknięte zostają centra sportowe, pracownicy powinni zachowywać odpowiednią odległość, spotkania mają odbywać się zdalnie, zawieszone zostaję też większe spotkania i zebrania. Administrator NASA, Jim Bridenstine, wydał oświadczenie, w którym czytamy m.in.: Jeśli wykonuje zadania niezbędne dla prowadzenia misji, a czujesz się chory, nie przychodź do pracy. Wszyscy powinni podjąć środki ostrożności, by chronić siebie i innych. Poprosiłem pracowników, by postępowali zgodnie z oficjalnymi zaleceniami Centrów Kontroli i Zapobiegania Chorobom (CDC) oraz głównego lekarza NASA. [...] Witryna NASA People jest na bieżąco aktualizowana o kolejne informacje i zalecenia dla pracowników. Jednocześnie NASA planuje zaostrzenie procedur dotyczących astronautów, którzy mają lecieć na Międzynarodową Stację Kosmiczną. Od dawna przechodzą oni dwutygodniową kwarantannę przed startem. To niezwykle ważne, gdyż mikrograwitacja może negatywnie wpływać na układ odpornościowy, zatem zawleczenie na MSK wirusa mogłoby być bardzo niebezpieczne dla przebywających ta ludzi. Tym bardziej, że nie ma tam możliwości szybkiego zapewnienia odpowiedniej opieki medycznej. Teraz, obliczu pandemii COVID-19, kwarantanna ta będzie bardziej ścisła. Przypomnijmy, że przez pandemię o 2 lata przełożono europejsko-rosyjską misję na Marsa. « powrót do artykułu
  2. W Kaiser Permanente Washington Research Institute w Seattle rozpoczęły się testy potencjalnej szczepionki na COVID-19 na zdrowych ochotnikach. Jako pierwszej pierwszą dawkę mRNA-1273 podano dzisiaj 43-letniej kobiecie. Na swoją kolej czekały jeszcze 3 osoby. Badacze chcą podać w odstępie ok. 28 dni 2 dawki szczepionki. W testach weźmie udział 45 osób. Wszyscy czujemy się tacy bezradni. To dla mnie wspaniała okazja, by coś zrobić - powiedziała ochotniczka Jennifer Haller. Kandydat do stworzenia szczepionki powstał dzięki Narodowym Instytutom Zdrowia (NIH) i firmie biotechnologicznej Moderna Inc. z Massachusetts. Produkcję preparatu do fazy I wspierała też Coalition for Epidemic Preparedness Innovations (CEPI). Badania I fazy (nazywane obecnie first-in-humans) to dopiero początek. Później mają miejsce jeszcze fazy II i III. Biorąc pod uwagę czas ich trwania, nawet gdyby wszystko szło po myśli badaczy, do powszechnego użytku szczepionka i tak mogłaby wejść dopiero za 12-18 miesięcy - podkreśla dr Anthony Fauci, dyrektor NIAID (National Institute of Allergy and Infectious Diseases). Faza I trwa bowiem ok. 3 miesięcy, a faza II, na kilkuset pacjentach cierpiących na daną chorobę, od 6 do 8 miesięcy. Faza III może trwać nawet kilka lat, jednak w nagłych wypadkach, jak obecna epidemia, można ją będzie skrócić do 6–8 miesięcy. Szczepionka jest priorytetem zdrowia publicznego. Nowe badanie, wdrożone w rekordowym tempie, jest ważnym pierwszym krokiem na drodze do osiągnięcia tego celu. To, oczywiście, nie jedyna przygotowywana szczepionka. Inny kandydat, stworzony przez Inovio Pharmaceuticals, doczeka się swoich testów bezpieczeństwa w USA, Chinach i Korei Południowej najprawdopodobniej w przyszłym miesiącu. Zwykle rozpoczęcie badań first-in-humans jest dla naukowców doniosłym momentem, lecz dr Lisa Jackson z Kaiser Permanente opisuje nastroje w swoim zespole jako raczej markotne. Pracowali bez ustanku, prowadząc badania w części USA, w którą wirus uderzył wcześnie i mocno. Od nieświadomości odnośnie do istnienia SARS-CoV-2 do etapu testów szczepionki minęło ok. 2 miesięcy. To bezprecedensowy scenariusz. Nie wiemy, czy ta szczepionka wywoła odpowiedź immunologiczną ani czy będzie bezpieczna. To nie ten etap, by podanie jej populacji generalnej było możliwe czy roztropne. Jak tłumaczą specjaliści z NIH-u, szczepionka „instruuje” komórki gospodarza, by zachodziła w nich ekspresja glikoproteiny powierzchniowej S (ang. spike protein); białko S pozwala koronawirusowi na wniknięcie do komórki gospodarza. W tym przypadku ma to wywołać silną odpowiedź immunologiczną. Jest to szczepionka oparta na mRNA (tą działką zajmowała się Moderna). Naukowcy z Centrum Badań nad Szczepionkami (VRC) NIAID byli w stanie tak szybko opracować mRNA-1273, gdyż wcześniej prowadzono badania nad spokrewnionymi wirusami powodującymi SARS i MERS. Koronawirusy są sferyczne. Pod mikroskopem elektronowym ich osłonki wydają się ukoronowane pierścieniem małych struktur. Stąd zresztą wzięła się ich nazwa. Białko S, tzw. spike, odpowiada za interakcję z receptorem na powierzchni komórek. VRC i Modena pracowały już nad szczepionką na MERS, obierającą na cel właśnie białko S. Był to dobry start do opracowania kandydata na szczepionkę chroniącą przed COVID-19. Gdy tylko informacja genetyczna dot. SARS-CoV-2 stała się dostępna, akademicy szybko wyselekcjonowali sekwencję do ekspresji. Ochotnicy w wieku 18-55 lat dostaną przy obu turach szczepieniach dawkę 25, 100 lub 250 mikrogramów. W każdej podgrupie znajdzie się 15 osób. Pierwsze cztery osoby dostaną niską dawkę, kolejne cztery dawkę 100-mikrogramową. Naukowcy ocenią dane nt. bezpieczeństwa, nim zaszczepią następnych ludzi z grup 25- i 100-µg i nim szczepieni na początku ochotnicy dostaną drugą dawkę. Podobne oceny bezpieczeństwa są przewidziane dla grupy z dawką 250 µg. Ochotnicy zostaną poproszeni o wizyty pomiędzy szczepieniami, a także w ciągu roku po drugiej dawce. Amerykanie będą monitorować uczestników I fazy pod kątem bolesności miejsca podania szczepionki, a także gorączki i innych problemów medycznych. W konkretnych momentach będzie pobierana od nich krew; w ten sposób zespół wykryje i zmierzy odpowiedź immunologiczną na eksperymentalną szczepionkę. Z innego naszego artykułu dowiecie się wszystkiego, co powinniście wiedzieć o szczepionkach « powrót do artykułu
  3. Epidemia COVID-19 spowodowała, że wielu z nas spędza w domach znacznie więcej czasu, niż dotychczas. Dlaczego nie wykorzystać tego czasu do zwiedzania polskich i zagranicznych muzeów, ukończenia kursu na którejś z prestiżowych światowych uczelni czy na kolorowaniu średniowiecznych manuskryptów i współczesnych grafik, zarówno tych dla dzieci, jak i naukowych. Chcielibyśmy zaproponować Wam coś innego, niż oglądanie telewizji, granie na komputerze i sprzątanie mieszkania lub składanie mebli. Oto, co dla Was znaleźliśmy. Na początek – kolorowanki Od 2016 roku New York Academy of Medicine prowadzi interesujący projekt Color Our Collections. Do jego udziału zaprasza biblioteki, archiwa, instytucje kulturalne i naukowe, by te przygotowały wersje PDF swoich zbiorów i udostępniły je nam do pokolorowania. W ubiegłym roku w projekcie udział wzięło 113 instytucji z całego świata, które udostępniły  niezwykłe dzieła. Można było kolorować współczesne i średniowieczne atlasy anatomii człowieka, plany miast sprzed kilkuset lat, rysunki botaników, obrazy z dzieł religijnych czy filozoficznych, rysunki dla dzieci i wiele, wiele innych. Ubiegłoroczna edycja jest zakończona, jednak nam udało się odnaleźć kilka działających odnośników, pod którymi znajdziecie naprawdę wyjątkowe dzieła. Zapraszamy więc do skorzystania z Berkshire Record Office Coloring Book 2019, American Bookbinders Museum Coloring Book, Bibliothèque nationale de France Coloring Book 2019, Amguedddfa Cymru – National Museum Wales Coloring Book, Historical Medical Library of the College of Physicians of Philadelphia [PDF], Countway Library Uniwersytetu Harvarda [PDF], Richardson-Sloane Special Collections Center Coloring Book [PDF], Royal College of Physicians [PDF], New York Academy of Medicine [PDF] czy Litewskiego Muzeum Sztuki [PDF]. Szczególnie cenny jest tutaj pierwszy z odnośników, do Berkshire Record Office Coloring Book 2019, gdyż po wejściu po prawej stronie mamy menu prowadzące do archiwalnych i tegorocznych materiałów. Warto spróbować z nich skorzystać. Tegoroczna edycja Color Our Collections rozpoczęła się na początku lutego. Niestety, w chwili pisania tego tekstu są poważne problemy z dostępem do serwera. Najwyraźniej sporo osób postanowiło w obecnej sytuacji zająć się kolorowankami. Jeśli jednak jesteśmy cierpliwi, warto spróbować połączyć się z https://library.nyam.org/colorourcollections/. Przy odrobinie szczęścia będziemy mogli skorzystać z niezwykłych skarbów tam udostępnionych. Nam udało się połączyć z Brunel University Special Collections Coloring Book 2020 oraz PDF, Jewish Museum of Maryland Coloring Book 2020 [PDF], Western University Archives Coloring Book 2020 oraz PDF, a także Onslow County Museum Coloring Book 2020 oraz PDF. Również pod niektórymi z tych odnośników po prawej stronie znajdziemy menu z łączami do całej kolekcji. Życzymy powodzenia, cierpliwości i świetnej zabawy. A gdy w domu nie ma kredek... Wiele uczelni wyższych z całego świata udostępnia, płatne i bezpłatne, kursy online. W ten sposób na wyciągnięcie ręki mamy olbrzymią ofertę edukacyjną, w tym z propozycji najlepszych uczelni na świecie, jak Uniwersytet Harvarda, Cambridge, Yale, Oxford, MIT, Cornell, Stanford i wiele innych. Naprawdę każdy znajdzie tam coś dla siebie. Bardzo wiele kursów jest bezpłatnych, a potwierdzeniem ich ukończenia jest wystawiony w formie elektronicznej dyplom. Za niewielką opłatą otrzymamy wydrukowany dyplom. Za inne kursy trzeba zapłacić, jednak koszt ich ukończenia jest nieporównywalny z kosztami wyjazdu za granicę i studiowaniu na miejscu. A wybór kursów może przyprawić o zawrót głowy. Nauka biznesowego angielskiego, sztuczna inteligencja, podstawy międzynarodowych praw człowieka, wstęp do filozofii, analiza danych z wykorzystaniem języka Python, podstawy hiszpańskiego, rynki finansowe, wprowadzenie do teorii muzyki, sieci neuronowe i głębokie uczenie się, wykłady z języka i kultury australijskich Aborygenów z ludu Noongar, miejsce natury w filozofii chińskiej, wprowadzenie do psychologii społecznej, architektura platformy Google Cloud, greka starożytna, pisanie scenariuszy filmowych, język migowy, bezpieczeństwo cyfrowe a prawa człowieka, średniowieczne sagi islandzkie, IX symfonia Beethovena, programowanie w języku R, terroryzm i antyterroryzm, Chiny od Mongołów do Mingów. I można tak wymieniać bez końca. Gdzie znajdziemy te perełki? Polecamy serwisy Coursera, edX oraz Class Central. Czas na wycieczkę do muzeum Gdy już pokolorowaliśmy manuskrypt i poznaliśmy podstawy fizyki kwantowej, czas ruszyć się z domu. Swoje wirtualne podwoje otwiera dla nas British Museum, gdzie zobaczymy jedne z najstarszych narzędzi kamiennych pochodzących sprzed 2 milionów lat, sumeryjską srebrną lirę z około 3000 roku przed Chrystusem, hełm z brązu z Italii sprzed powstania Cesarstwa Rzymskiego, nie mówiąc już o słynnym kamieniu z Rosetty czy ceramice sprzed 2000 lat pochodzącej z Ameryki Północnej. Nie brakuje tam też współczesnych dzieł sztuki, jak tradycyjne ubrania z Polinezji czy obrazy meksykańskich artystów z przełomu XIX i XX wieku. Miłośnicy impresjonizmu, postimpresjonizmu oraz sztuki współczesnej powinni być zachwyceni kolekcją, jaką udostępniło nowojorskie Muzeum Guggenheima. A z Nowego Jorku już tylko kliknięcie myszką dzieli nas od Narodowej Galerii Sztuki w Waszyngtonie, gdzie zwiedzimy wystawę amerykańskiej mody z lat 1740–1895 oraz wystawę holenderskiego malarza epoki baroku, Johannesa Vermeera. Z kolei paryskie Musee d'Orsay udostępniło nam dziesiątki dzieł francuskich artystów z lat 1848–1914. Możemy tam podziwiać m.in. Moneta, Cezanne'a i Gaugina. Chwilę później znajdziemy się w Narodowym Muzeum Sztuki Współczesnej w Seulu, gdzie na sześciu piętrach zobaczymy dzieła koreańskich i zagranicznych artystów. Nie wszyscy jednak są miłośnikami czasów współczesnych. Tych zapraszamy do berlińskiego Pergamonu. Zobaczymy tam m.in. Bramę Isztar, jedną z bram Babilonu oraz Wielki Ołtarz Zeusa. Miłośników malarstwa wypada zaprosić do Rijksmuseum w Amsterdamie, gdzie będą podziwiali największe dzieła złotego wieku holenderskiego malarstwa, w tym obrazy Vermeera i Rembrandata oraz do Muzeum Van Gogha, gdzie znajdą ponad 200 obrazów, 500 rysunków i 750 listów mistrza. Cóż jeszcze można zaproponować? W J. Paul Getty Museum w Los Angeles zobaczymy europejską sztukę z okresu ponad 1000 lat, w Narodowym Muzeum Antropologii w Mexico City obejrzymy sztukę i zabytki z prehiszpańskiego Meksyku. Możemy też zwiedzić Galerię Uffizich we Florencji, Muzeum Sztuki w Sao Paulo. I nie zapominajmy o Luwrze. Nie trzeba jednak udawać się za granicę, by zwiedzić muzeum. W Polsce zapraszają muzeum Auschwitz-Birkenau czy wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO Cerkiew Opieki Bogurodzicy w Owczarach, gdzie zobaczymy barokowy ikonostas i ołtarze boczne. Odwiedzić też można jedną z najstarszych polskich cerkwi w Karpatach, cerkiew św. Jakuba Młodszego Apostaoła w Powroźniku. Wirtualnie odwiedzimy też Kopalnię Soli w Wieliczce i Filharmonię Narodową w Warszawie. KopalniWiedzy wypada też zaprosić Was do Muzeum Archeologicznego i Muzeum Historycznego w Pałacu Królewskim we Wrocławiu. Na miłośników militariów czekają zaś Muzeum Broni Pancernej w Poznaniu, krakowskie Muzeum Lotnictwa Polskiego i Muzeum Militariów we Wrocławiu. W Krakowie zobaczymy Muzeum Sztuki Współczesnej, a później przeniesiemy się do Muzeum Wsi Kieleckiej z jego dworem z Suchedniowa, zagrodami wiejskimi i budynkami folwarcznymi. Po spacerze po Starym Cmentarzu Żydowskim we Wrocławiu zapraszamy na Szlak Kościołów Drewnianych i, dla odmiany, do XIX-wiecznej osady fabrycznej w Żyrardowie. Zwiedzać też można zamki w Malborku i Warszawie, dawne opactwo cysterek w Trzebnicy oraz Muzeum Zamoyskich w Kozłówce. A na zakończenie zobaczmy wyjątkowy, zachowany w niemal niezmienionym stanie od XIII wieku kościół św. Leonarda w Lipnicy Murowanej. « powrót do artykułu
  4. Wirusolog molekularny profesor James Robb, jest jednym z najwybitniejszych na świecie specjalistów od koronawirusów. Już w latach 70. XX wieku pracował nad koronawirusami. To on wykazał ile genów zawierają koronawirusy i przez kilkadziesiąt lat zajmował się tymi patogenami. Niedawno uczony napisał do swojej rodziny i przyjaciół e-maila z poradami, jak należy zachowywać się w obliczu epidemii. E-mail został przez odbiorców opublikowany, a dziennikarze potwierdzili jego autentyczność. Dzięki temu możemy skorzystać z rad Robba. Naukowiec pisze, że sam zaczął stosować zasady, które stosuje w sezonach grypowych, z wyjątkiem noszenia maseczki. Aby zmniejszyć ryzyko infekcji należy: • zrezygnuj z uścisków dłoni, można przywitać się skinięciem głowy, przybiciem piąstki (nie piątki!), zetknięciem łokciami, • do dotykania włączników światła, przycisków windy itp. używaj łokcia lub kostki zgiętego palca, • jeśli tankujesz paliwo, użyj rękawiczki lub ręcznika papierowego, • gdy to tylko możliwe, drzwi otwieraj łokciem, biodrem, nogą. Nie chwytaj za klamkę dłonią. To szczególnie ważne w sklepach, toaletach publicznych i tego typu miejscach, • w sklepie używaj chusteczek dezynfekujących, przetrzyj uchwyt wózka na zakupy, • myj ręce mydłem przed 20 sekund, używaj środka dezynfekującego na bazie alkoholu (stężenie min. 60%), • przy kaszlu czy kichaniu używaj jednorazowych chusteczek, które natychmiast wyrzucaj. Jeśli nie masz chusteczki, kichaj w łokieć. Pamiętaj jednak, że wirus na ubraniu może przeżyć co najmniej przez tydzień. Uczony informuje, że COVID-19 rozprzestrzenia się tylko w dużych kroplach przez kaszel czy kichanie. Oddychanie nie niesie ryzyka infekcji. Jednak wszystko, na czym wylądują krople wydzielone przez kichającą zarażoną osobę będzie skażone przez wiele dni. Wirus, który wyląduje na skórze nie jest groźny, o ile nie przeniesiemy go na twarz, w pobliże nosa czy ust. Chyba, że ktoś nakichał nam bezpośrednio na twarz. Dlatego też należy unikać dotykania twarzy. COVID-19 posiada jedynie receptory komórkowe dla komórek płuc, więc zaraża tylko płuca. Jedyne wrota zarażenia to nos lub usta, na które ktoś nakichał lub na które przenieśliśmy wirusa własnymi rękoma. Pomocne może być w tym noszenie maseczki. Przypomni nam ona, żeby nie dotykać ust i nosa, pisze Robb. Do ostrzeżeń Robba warto dodać poradę, by dezynfekować takie przedmioty jak... telefony komórkowe. Nosimy je ciągle przy sobie, dotykami rękoma w miejscach publicznych, możemy na nich przynieść wirus do domu. Na powierzchniach koronawirus może przetrwać przez wiele dni. Jest więc znacznie bardziej groźny od wirusa grypy, który ginie po około 30 minutach. Niektórzy lekarze radzą, by do dezynfekcji wybierać środki w płynie, nie w spreju. Sprej może unosić wirusa i go rozprzestrzeniać. COVID-19 nie ma wyjątkowych dla siebie objawów. Jeśli pojawi się u nas gorączka i kaszel, a mamy podstawy, by sądzić, że mogliśmy ulec zarażeniu, powinniśmy poddać się kwarantannie domowej. Odizolujmy się od domowników dla ich dobra. Wizyta u lekarza z tak lekkimi objawami nie jest rozsądnym rozwiązaniem, gdyż w poczekalni spotkamy innych, niewykluczone, że bardziej chorych niż my, ludzi. Kwarantanna taka powinna trwać 14 dni. Jak bowiem wiemy, mediana czasu wylęgania koronawirusa SARS-CoV-2 wynosi 5,1 doby. Dwa tygodnie to rozsądny czas kwarantanny. Jeśli jednak nas to nie uspokaja, możemy przedłużyć kwarantannę do 21 dni. Pamiętajmy, że szpitale są dla osób z poważnymi objawami, takimi jak trudności z oddychaniem. W przypadku wystąpienia takiego objawu, natychmiast należy zadzwonić do sanepidu lub na pogotowie. Koronawirus SARS-CoV-2 jest o tyle groźny, że ludzkość nigdy wcześniej się z nim nie zetknęła. Nikt nie ma więc wyrobionej odporności. Na lekarstwo w najbliższym czasie nie ma co liczyć. Szczepionka może pojawić się na rynku najwcześniej pod koniec 2021 roku, ale nie wiadomo, kiedy będzie można ją kupić, gdyż wszystko będzie zależało od popytu (ten może być ogromny) i zdolności produkcyjnych koncernów farmaceutycznych. Pamiętajmy, że COVID-19 jest szczególnie niebezpieczna dla osób po 80. roku życia (chociaż udało się wyleczyć 100-latka) oraz osób ze wcześniej występującymi chorobami. Ukazały się już pierwsze badania ze szczegółowym wyliczeniem czynników ryzyka. Najważniejsze więc są przestrzeganie podstawowych zasad higieny i zdrowy rozsądek. Niewykluczone, że z SARS-CoV-2 będziemy musieli nauczyć się żyć. Niektórzy specjaliści przewidują, że wirus z nami zostanie i będzie wywoływał sezonowe zachorowania, a z czasem zarazić się nim może 40 do 70 procent ludzkości. « powrót do artykułu
  5. Druga część europejsko-rosyjskiej misja marsjańska ExoMars została przełożona o dwa lata. Decyzji o poczekaniu na kolejne okienko startowe została podjęta w związku z problemami technicznymi oraz niepewnością spowodowaną pandemią COVID-19. Pierwsza część ExoMars odbyła się w 2016 roku i zakończyła się umieszczeniem na orbicie Czerwonej Planety pojazdu Trace Gas Orbiter oraz spektakularnym rozbiciem lądownika Schiparelli o powierzchnię Marsa. Początki prac nad misją sięgają roku 2001. W końcu w 2009 roku, po licznych perturbacjach, zapadła decyzja, że dwuczęściowa misja odbędzie się w 2016 i 2018 roku. Dwa lata później zdecydowano, że z przyczyn budżetowych na Marsa trafi jeden, a nie dwa łaziki. W 2013 roku NASA oznajmiła, że wycofuje się z misji. Amerykanie uznali, że wobec cięć budżetowych priorytetem jest dla nich finansowanie Teleskopu Kosmicznego Jamesa Webba. Europejska Agencja Kosmiczna podpisała więc umowę z Roskosmosem. W 2016 roku ogłoszono, że druga część misji odbędzie się w roku 2020, a nie 2018. Później przeprowadzono częściowo udaną pierwszą część misji. Czekaliśmy na część drugą, w ramach której na Marsa ma trafić łazik Rosalind Franklin. Jednak kłopoty nie przestawały trapić ExoMars. W listopadzie ubiegłego roku informowaliśmy, że specjaliści nie potrafią sobie poradzić ze spadochronami, które mają posadowić łazik na Marsie. ESA zwróciła się o pomoc do Amerykanów, ci zorganizowali szkolenia i przysłali własnych inżynierów, by przyjrzeli się spadochronom. ESA wdrożyła porady, jakie otrzymała od NASA. Później w USA w Jet Propulsion Laboratory prowadzono testy wyciągania spadochronów z pokrowców, bo to właśnie podczas ich rozwijania pojawiały się problemy. Na koniec marca zaplanowano testy ze zrzucaniem spadochronów z dużej wysokości. Testy miały odbyć się w USA, jednak w związku z pojawieniem się SARS-CoV-2 i wprowadzonymi ograniczeniami, pojawiły się wątpliwości, czy będzie można je przeprowadzić na czas. A czas się kończy. Spadochrony muszą być bowiem gotowe na kwiecień, by mogły przejść ostatnie sprawdzenie przez inżynierów. Później miały zostać zainstalowane we Francji, a całość dostarczona do Kazachstanu. Jakby jeszcze tego było mało, okazało się, że są problemy z elektroniką rosyjskiego lądownika Kazaczok. Jeden z elementów prawdopodobnie będzie musiał wrócić do Rosji w celu naprawy, stwierdzili przedstawiciele ESA. Jednak ograniczenia w podróżowaniu i wprowadzone kwarantanny powodują, że bardzo trudno jest zorganizować wszystko tak, by europejscy i rosyjscy specjaliści mogli sprawnie zebrać się w jednym miejscu. W tej sytuacji zdecydowano, że druga część ExoMars wystartuje pomiędzy kwietniem a październikiem 2022, a na Marsa dotrze najwcześniej w kwietniu 2023.   « powrót do artykułu
  6. Chińska agencja Xinhua poinformowała o 100-letnim pacjencie, którego udało się wyleczyć z COVID-19. W sobotę po 13 dniach mężczyzna został wypisany ze szpitala w Wuhanie. Wg agencji, to najstarsza osoba, jaka do tej pory wyzdrowiała. Mężczyzna urodził się w lutym 1920 r. i niedawno obchodził 100. urodziny. Do Hubei's Maternity and Child Health Care Hospital przyjęto go 24 lutego. Poza zakażeniem SARS-CoV-2 występowały u niego takie choroby, jak alzheimer, nadciśnienie i niewydolność serca. Ze względu na to lekarze wojskowi odbyli szereg konsultacji. Zastosowano kilkuelementową terapię, podczas której podawano ponoć także leki tradycyjnej chińskiej medycyny. Na zdjęciu agencyjnym widać przedstawiciela służb medycznych, który demonstruje negatywny wynik testu 100-latka. Senior został wypisany ze szpitala z grupą ponad 80 osób. « powrót do artykułu
  7. Międzynarodowy zespół naukowy miał wyjątkową okazję zbadania wczesnej fazy zainfekowania tkanek koronawirusem u pacjentów, u których jeszcze nie pojawiły się objawy COVID-19. Uczeni z University of Chicago oraz Zhongnan Hospital w Wuhan, badali tkankę płuc, którą usunięto pacjentom z powodu gruczolakoraka. Później okazało się, że już w czasie zabiegu osoby te były zarażone SARS-CoV-2. Pojawiła się więc unikatowa okazja przyjrzenia się bardzo wczesnemu stadium rozwoju COVID-19. To pierwsze badania opisujące patologię choroby spowodowanej przez SARS-CoV-2 czyli COVID-19. Dotychczas nie przeprowadzono bowiem biopsji ani autopsji. Jako, że obaj pacjenci w chwili operacji nie wykazywali objawów choroby, obserwowane przez nas zmiany to prawdopodobnie wczesne fazy patologii płuc wywołanej COVID-19, mówi jeden z głównych autorów badań Shu-Yuan Xiao z Chicago. Dzięki takiemu zbiegowi okoliczności może to być jedyna okazja, by zbadać wczesną fazę rozwoju choroby. Taka okazja może po raz drugi się nie powtórzyć. Autopsje czy biopsje pokażą nam bowiem późne lub końcowe stadia rozwoju, dodaje uczony. Dotychczas naukowcy wykonali opisy kliniczne choroby, znamy też opisy badań obrazowych. Jednak badań patologicznych jeszcze nie prowadzono. Przyczynami braku badań patologicznych z autopsji lub biopsji są m.in. gwałtowne pojawienie się epidemii, bardzo duża liczba pacjentów w szpitalach, niedostateczna liczba personelu medycznego oraz duża liczba zakażeń. To wszystko powoduje, że inwazyjne techniki diagnostyczne nie są obecnie priorytetem, zauważają autorzy badań. Szczęśliwie dla nauki zdarzyło się tak, że w czasie, gdy wybuchła epidemia, operowano dwie osoby, u których konieczne okazało się wycięcie tkanki płuc, a później okazało się, że w chwili operacji obie osoby były zarażone koronawirusem. Pierwsza z tych osób to 84-letnia kobieta. Przyjęto ją do szpitala po wykryciu guza w prawym płucu. Kobieta od 30 lat cierpiała na nadciśnienie, miała też cukrzycę. Mimo operacji i intensywnej opieki medycznej pacjentki nie udało się uratować. Później okazało się, że osoba, z którą leżała na jednej sali w szpitalu, była zainfekowana SARS-CoV-2. Drugim pacjentem był 73-letni mężczyzna u którego, również w prawym płucu, zauważono niewielkiego guza. Mężczyzna ten od 20 lat cierpiał na nadciśnienie. Dziewięć dni po operacji pojawiła się u niego gorączka, suchy kaszel, bóle w mięśniach i klatce piersiowej. Testy potwierdziły zarażenie SARS-CoV-2. Po 20 dniach leczenia na oddziale zakaźnym mężczyzna został wypisany do domu. Badania patologiczne tkanki płucnej pobranej od obu pacjentów wykazały, że oprócz guza widoczne są też w niej obrzęk, wysięk białkowy, ogniskowa reaktywna hiperplazja pneumocytów z niejednolitym zapalnym naciekiem komórkowym oraz komórczaki. Obecność zmian chorobowych na długo przed wystąpieniem objawów zgodne jest z długim okresem inkubacji COVID-19, który zwykle wynosi od 3 do 14dni. Mimo, że u badanej kobiety nigdy nie rozwinęła się gorączka, to jednak pełna morfologia krwi – szczególnie z 1. dnia po operacji – wykazała wysoki poziom białych krwinek i limfocytopenię, co jest zgodne z obrazem klinicznym COVID-19. Autorzy badań zauważają, że może być to pomocne spostrzeżenie na przyszłość. Naukowcy stwierdzili również, że czas, jaki upływa przed pojawieniem się pierwszych zmian chorobowych w płucach a pojawieniem się pierwszych objawów COVID-19 może być dość długi. Nawet u osób, które mają gorączkę, próbka pobrana z gardła do dalszych badań może dać wynik ujemny, gdyż wirus może nie być jeszcze obecny w górnych drogach oddechowych, pomimo wywołania stanu zapalnego w płucach. Odkrycia te wyjaśniają również, dlaczego na wczesnym etapie epidemii doszło do tak wielu zarażeń wśród pracowników służby zdrowia. Wiele osób zgromadziło się w szpitalach, nie wykazywali oni objawów, a przyjmujący ich lekarze i pielęgniarki nie byli odpowiednio chronieni. Autorzy powyższych badań mają nadzieję, że gdy zostaną też wykonane badania tkanek osób zmarłych i wykazujących objawy COVID-19, zyskamy pełniejszą wiedzę na temat choroby i jej rozwoju od samych początków do jej ostrej fazy. Pobrane próbki mogą też posłużyć do udoskonalenia testów diagnostycznych. Opis badań został udostępniony w sieci [PDF]. « powrót do artykułu
  8. Badacze z Uniwersytetu Harvarda i Instytutu Zdrowia Układu Oddechowego w Kantonie będą wspólnie pracowali nad terapiami mającymi na celu zapobiegać istniejącym oraz przyszłym infekcjom. Badania zostaną sfinansowane przez chińskiego giganta na rynku nieruchomości China Evergrande Group, który przekazał na ten cel 115 milionów dolarów. Główne zadania, jakie będą stały przed współpracującymi zespołami, będą: opracowanie szybko działających, bardziej dokładnych testów diagnostycznych, które będzie można wykorzystać w punktach podstawowej opieki medycznej; zrozumienie odpowiedzi układu odpornościowego oraz interakcji pomiędzy patogenem a jego gospodarzem, w tym zidentyfikowanie biomarkerów pozwalających na monitorowanie przebiegu infekcji, postępów choroby oraz przewidzenie wystąpienia komplikacji i stanów krytycznych zagrażających życiu pacjenta. Uczeni będą pracowali też nad nowymi szczepionkami oraz opracowywali terapie przeciwwirusowe skracające czas choroby oraz pojawienie się objawów u osób zarażonych. Na czele grupy z Harvard Medical School stanie dziekan wydziału medycyny George Q. Daley. W jego grupie znajdą się zarówno specjaliści od badań podstawowych w medycynie, badań interdyscyplinarnych, specjaliści ds. madycyny klinicznej oraz eksperci z różnych szpitali, intytutów badawczych i firm biotechnologicznych. Pracami chińskiej grupy będzie kierował pulmonolog i epidemiolog doktor Zhong Nanshan, który w 2003 roku odkrył koronawirusa SARS i opisał kliniczny przebieg choroby. Doktor Nanshan stoi na czele Chinese 2019n-CoV Expert Taskforce odpowiedzialnej za walkę z infekcją SARS-CoV-2 i COVID-19 oraz członek Chińskiej Akademii Inżynierii. « powrót do artykułu
  9. Chińskie władze opublikowały największą analizę statystyczną dotyczącą koronawirusa SARS-CoV-2 i choroby COVID-19. Potwierdza ona wcześniejsze doniesienia, że wirus oszczędza dzieci, a najbardziej narażone są osoby starsze i chore. Analiza obejmuje wszystkie 72 314 przypadków zanotowanych na terenie Chin do 11 lutego włącznie. Chińczycy podzielili wspomniane przypadki na kilka grup. Otóż 44 672 przypadki (62%) zaliczono do grupy potwierdzonych na podstawie badań laboratoryjnych, kolejnych 16 186 (22%) to przypadki podejrzane, określone jako takie na podstawie objawów oraz prawdopodobieństwa kontaktu z osobą chorą, 10 567 (15%) przypadków to kategoria klinicznie potwierdzonych, określenie używane na opisanie osób, u których nie przeprowadzono testów na obecność wirusa, ale uznano je za chore na COVID-19 na podstawie objawów, możliwości kontaktu z osobą zarażoną oraz na podstawie prześwietlenia płuc. W końcu 889 (1%) to przypadki bezobjawowe, gdzie testy wykazały obecność wirusa, ale zarażony nie wykazywał objawów choroby. Wśród osób z grupy przypadków potwierdzonych (44 672 osoby) ludzie w wieku od 80 lat stanowili 3% przypadków chorych, osoby w wieku 30–79 lat to 87% przypadków, 20–29 lat to 8%, 10–19 lat to 1%, dzieci w wieku 0–9 lat również stanowiły 1% zarażonych. Odsetek zgonów w grupie przypadków potwierdzonych wyniósł 2,3%. Najbardziej narażoną grupą wiekową są osoby powyżej 80. roku życia. Wśród nich umiera aż 14,8% zarażonych. W grupie 70–79 lat odsetek zgonów wyniósł 8%, w grupie 60–69 lat było to 3,6%, dla grupy 50–59 lat odsetek ten spadał to 1,3%, a w czterech grupach wiekowych pomiędzy 10. a 49. rokiem życia odsetek zgonów to 0,2%. W grupie 0–9 lat zgonów nie odnotowano. Generalnie rzecz biorąc, wśród dzieci doszło do niewielu zachorowań. Okazuje się też, że wirus jest bardziej niebezpieczny dla mężczyzn niż kobiet. Ryzyko zgonu wśród mężczyzn wynosi 2,8%, wśród kobiet zaś 1,7%. Bardzo ważnym ryzykiem czynnika jest też wcześniejszy stan zdrowia osoby zarażonej SARS-CoV-2. Jeśli przed infekcją cierpiała ona na chorobę układu krążenia, to ryzyko zgonu wynosi w jej przypadku 10,5%. Wcześniejsza cukrzyca oznacza ryzyko zgonu rzędu 7,3%, chroniczna choroba układu oddechowego wiąże się z ryzykiem zgonu rzędu 6,3%. Szanse na przeżycie zmniejszają też wcześniejsze nadciśnienie, gdzie ryzyko zgonu po zarażeniu koronawirusem sięga 6,0% oraz nowotwór. W tym przypadku ryzyko zgonu to 5,6%. U osób, które wcześniej nie cierpiały na żadną chorobę ryzyko śmierci z powodu COVID-19 obliczono na 0,9%. Najważniejszym jednak wskaźnikiem ryzyka śmierci jest stopień zaawansowania choroby. COVID-19 zabija aż 49% osób będących w stanie krytycznym. « powrót do artykułu
  10. Naukowcy z Południowochińskiego Uniwersytetu Rolniczego uważają, że koronawirus 2019-nCoV mógł przejść na ludzi z łuskowców. Wiemy, że to wirus pochodzący od nietoperzy i wszystko wskazuje na to, że ludzie zarazili się za pośrednictwem innego gatunku. A gatunkiem tym mógł być łuskowiec. Łuskowce to jedne z najczęściej przemycanych zwierząt. Pomimo tego, że należą do gatunków chronionych, w Chinach kwitnie handel tymi zwierzętami. Ich mięso jest w wielu krajach Azji uważane za przysmak, a łuski są wykorzystywane w tradycyjnej medycynie. Jak poinformowała agencja Xinhua, analiza genomu próbek koronawirusa 2019-nCoV pobranych od człowieka oraz od łuskowców wykazała, że są one w 99% identyczne. Wiadomo, że na targu w Wuhan, gdzie najprawdopodobniej doszło do pierwszego zakażenia, handlowano łuskowcami. Zidentyfikowanie źródła wirusa jest bardzo ważne. Jeśli bowiem to się nie uda, może co jakiś czas dochodzić do obecnych epidemii jak obecna. Jednak profesor Dirk Pfeiffer z Uniwersytetu w Hongkongu ostrzega, by zbytnio nie przywiązywać się do myśli, że to rzeczywiście łuskowce są źródłem zakażenia człowieka. Można to stwierdzić dopiero wówczas, gdy porówna się występowanie koronawirusa na reprezentatywnych próbkach różnych gatunków. Dotychczas tego nie zrobiono, mówi uczony. « powrót do artykułu
  11. Kanadyjski system sztucznej inteligencji wysłał informacje o epidemii koronawirusa w Wuhan na ponad tydzień przed oficjalnym komunikatem Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). Informacje te otrzymali klienci korzystający z usług systemu monitorowania sytuacji zdrowotnej. Dnia 31 stycznia władze Chin przekazały do WHO pierwsze oficjalne informacje o tajemniczej chorobie w Wuhan. Dopiero 9 stycznia było wiadomo, że mamy do czynienia z nowym koronawirusem. Tego samego dnia oficjalnie przekazała informacje do prasy. Jednak kanadyjska AI informowała o tym już 31 grudnia. Platforma BlueDot wykorzystuje algorytm sztucznej inteligencji, który przeczesuje serwisy informacyjne w różnych językach, monitoruje sieci używane do wymiany informacji o rozprzestrzenianiu się chorób wśród zwierząt i roślin, sprawdza oficjalne komunikaty rządowe. Wszystko po to, by z wyprzedzeniem ostrzegać osoby korzystające z tej platformy przed odwiedzaniem miejsc podwyższonego ryzyka. Gdy mamy do czynienia z epidemią, czas reakcji odgrywa zasadniczą rolę. Jednak w takich państwach jak Chiny informacje o epidemiach, katastrofach czy zanieczyszczeniu powietrza często są ukrywane lub podawane z opóźnieniem. Tymczasem organizacje w rodzaju WHO muszą polegać na oficjalnych komunikatach władz. Wiemy, że rządom nie można ufać jeśli chodzi o podawanie informacji na czas, mówi Kamran Khan, założyciel BlueDot. Stąd też pomysł na zaprzęgnięcie SI do przeczesywania sieci w poszukiwaniu informacji, które mogą świadczyć np. o wybuchu epidemii. Algorytm BlueDot nie monitoruje serwisów społecznościowych, gdyż podawane tam informacje są bardzo chaotyczne i często bazują na plotkach. Ale jego tajną bronią jest dostęp do informacji o... sprzedaży biletów lotniczych. Dzięki temu algorytm może przewidzieć, gdzie przemieszczają się ludzie z obszarów objętych epidemią. BlueDot z wyprzedzeniem alarmował, że koronawirus 2019-nCoV pojawi się w Tajlandii, Korei Południowej, Japonii i na Tajwanie. Pomysł na stworzenie takiego systemu narodził się w głowie Khana po epidemii SARS w 2003 roku. Pracował on wówczas w szpitalu w Toronto jako specjalista ds. chorób zakaźnych. SARS, którego epidemia rozpoczęła się od chińskiej prowincji, trafił w końcu do Kanady, gdzie zabił 44 osoby. W 2003 roku obserwowałem, jak wirus zdobywał miasto i sparaliżował szpital. Byliśmy wówczas wyczerpani fizycznie i psychicznie. Pomyślałem, że trzeba zrobić coś, by to się nie powtórzyło, mówi Khan. W 2014 roku założył on firmę BlueDot, a fundusze inwestycyjne przekazały na jej rozwój 9,4 miliona dolarów. Obecnie przedsiębiorstwo zatrudnia 40 osób, lekarzy i programistów. Ich algorytm wykorzystuje techniki przetwarzania języka naturalnego i maszynowego uczenia się. Jest w stanie analizować informacje w 65 językach oraz dane dotyczące sprzedaży biletów lotniczych czy informacje o chorobach wśród zwierząt. Wykorzystujemy metody przetwarzania języka naturalnego po to, by nasz algorytm był w stanie odróżnić, czy mongolskie media piszą o epidemii wąglika czy o koncercie heavymetalowego zespołu o nazwie Anthrax (wąglik), wyjaśnia Kahn. Jednak algorytm nie pracuje sam. Gdy przygotuje on swój raport, jest on analizowany przez ludzi. Epidemiolodzy sprawdzają, czy raport ma sens z naukowego punktu widzenia. Jeśli tak, to jest on wysyłany do klientów BlueDot. Są wśród nich klienci rządowi, biznesowi czy klienci z sektora opieki zdrowotnej. « powrót do artykułu
  12. W USA na nowo rozgorzał spór dotyczący badań, w ramach których wirusy są modyfikowane tak, by były bardziej niebezpieczne dla ludzi. Tym razem spór dotyczy tego, czy należy ujawniać szczegóły obrad specjalnego federalnego komitetu, który rozważa zyski i ryzyka z takich badań i decyduje o przyznaniu funduszy. W ciągu ostatnich 2 lat komitet ten zezwolił na prowadzenie 2 kontrowersyjnych badań nad ptasią grypą. Przedstawiciele Departamentu Zdrowia i Usług dla Ludności (HHS) oraz Narodowych Instytutów Zdrowia (NIH) mówią, że są otwarci na propozycje, szczególnie w obliczu epidemii koronawirusa z Wuhan. Jeśli polityka zatwierdzania takich badań musi zostać poprawiona, to ją poprawmy, mówi Christian Hassel. To kolejna odsłona dyskusji, która zaczęła się w 2011 roku, kiedy to poinformowano, że w ramach badań finansowanych przez NIH zmodyfikowano wirus ptasiej grypy tak, by zarażał fretki. Tego typu eksperymenty pozwalają naukowcom lepiej zrozumieć działanie wirusów, ale ich krytycy mówią, że jeśli taki wirus zostanie uwolniony z laboratorium, może spowodować pandemię. Wówczas, w 2011 roku, rząd USA – po raz pierwszy w historii – poprosił pisma Science i Nature o ocenzurowanie artykułów dotyczących badań nad wirusem. Obawiano się, że na podstawie artykułu terroryści byliby w stanie stworzyć łatwo rozprzestrzeniającą się formę wirusa. Ostatecznie jednak specjalny panel ekspertów WHO orzekł, że artykuły powinny ukazać się w oryginalnej formie. Z kolei w 2014 roku pracujący z USA japoński naukowiec potwierdził, że zmodyfikował wirusa świńskiej grypy tak, że może on pokonać układ odpornościowy człowieka. W tym samym roku dowiedzieliśmy się, że w jednym z laboratoriów CDC niezgodnie z procedurami dezaktywowano wąglika, a w magazynie NIH znaleziono nieprawidłowo przechowywane niebezpieczne substancje oraz wirusa ospy. Wtedy też w Stanach Zjednoczonych wprowadzono moratorium na badania z superniebezpiecznymi patogenami. Przerwano m.in. prowadzone badania nad koronawirusami SARS i MERS. Jednak w 2017 roku moratorium zniesiono. Obecny spór dotyczy przejrzystości procesu zatwierdzania funduszy dla tego typu badań. Zajmuje się tym National Science Advisory Board for Biosecurity (NSABB), w skład którego wchodzą specjaliści z wielu różnych dziedzin. Pojawiły się głosy, że należy m.in. ujawnić nazwiska członków NSABB. Jednak istnieją obawy, że upublicznienie nazwisk może narazić naukowców na różnego typu nieprzyjemności, zatem eksperci nie będą chcieli tam pracować. Thomas Inglesby, dyrektor w Center for Health Security na Uniwersytecie Johnsa Hopkinsa argumentuje, że ujawnienie nazwisk członków NSABB pozwoli sprawdzić, czy nie zachodzi tam konflikt interesów oraz czy mają oni odpowiednie kwalifikacje, by podejmować tak istotne decyzje. Ponadto, jak stwierdza Inglesby, proces powinien być publiczny, a przed przyznaniem środków na badania nad szczególnie niebezpiecznymi wirusami opinia publiczna powinna mieć prawo wypowiedzieć się, co o tym sądzi. Eksperci dodają, że tak potencjalnie ryzykowne badania powinny podlegać innym zasadom przyznawania funduszy niż standardowe. Na przykład cały proces powinien być bardziej jawny. Jeśli chcesz prowadzić takie badania, musisz coś poświęcić. A to dlatego, że jeśli taki patogen wydostanie się z laboratorium, to może on zaszkodzić ludziom znajdującym się tysiące kilometrów dalej, mówi epidemiolog Marc Lipsitch z Uniwersytetu Harvarda. Jednak, jak zauważają inni eksperci, taka zmiana dodatkowo wydłuży termin rozpoczęcia badań. Jeśli np. naukowcy chcieliby, w ramach poszukiwań szczepionki przeciwko koronawirusowi z Wuhan, zainfekować nim myszy, by wykorzystać je jako modele do poszukiwań szczepionki, musieliby dodatkowo czekać na zakończenie okresu publicznej dyskusji nad przyznaniem funduszy, co opóźniłoby badania. Przedstawiciele NIH zwrócili się do NSABB, by do wiosny bieżącego roku opracowano propozycję zmian na rzecz większej transparentności. « powrót do artykułu
  13. Naukowcy z Instytutu Wirusologii w Wuhan opublikowali wyniki badań nad koronawirusem 2019-nCoV [PDF]. Nowy wirus jest w 79,5% identyczny z koronawirusem SARS-CoV i w 96% identyczny z koronawirusem infekującym nietoperze. Tym samym obalono wcześniejsze twierdzenia, w które wątpiło wielu naukowców, jakoby źródłem zarażenia 2019-nCoV miały być węże. Do pierwszego zainfekowania człowieka nowym koronawirusem doszło prawdopodobnie na targu w Wuhan. Jednak w Chinach powszechne są nieodpowiedzialne dziwaczne zachowania, które znacząco zwiększają ryzyko zainfekowania ludzi patogenami odzwierzęcymi. W sieci możemy znaleźć m.in. filmy pokazujące Chińczyków jedzących w restauracjach całe nietoperze. Tymczasem nowy koronawirus infekuje coraz więcej osób, a władze Chin poddają kwarantannie kolejne miasta. Dotychczas zamknięto co najmniej 10 miast, w których mieszka około 33 milionów osób. Obecnie mamy do czynienia z 860 potwierdzonymi przypadkami zachorowań i 26 zgonami. Wiadomo też, że koronawirus wydostał się poza Chiny, a przypadki zachorowań odnotowano m.in. w Japonii, Wietnamie, Tajlandii, Arabii Saudyjskiej czy USA. Kilka podejrzanych przypadków badanych jest też w Wielkiej Brytanii. W epicentrum epidemii, mieście Wuhan, szpitale nie są w stanie poradzić sobie z napływem mieszkańców, którzy chcą się przebadać. Dlatego też rozpoczęto tam budowę nowego szpitala na 1000 łóżek. Zostanie on stworzony z elementów prefabrykowanych i ma być gotowy... w najbliższy poniedziałek.   « powrót do artykułu
  14. Amerykańskie Centra Kontroli i Zapobiegania Chorobom (CDC) oficjalnie potwierdziły zdiagnozowanie w USA pierwszego przypadku koronawirusa z Wuhan (2019 Novel Coronavirus – 2019-nCoV). O pojawieniu się tajemniczej choroby informowaliśmy na początku stycznia, a tydzień później pisaliśmy, że jego przyczyną jest nowy typ koronawirusa. Dotychczas w Chinach nowy wirus zaraził niemal 300 osób, z czego 6 zmarło. Początkowo sądzono, że to choroba odzwierzęca, jednak niedawno okazało się, że przenosi się też pomiędzy ludźmi. Przypadki zachorowań zanotowano też w Tajlandii, Korei Południowej, Japonii i na Filipinach. Teraz wirus przybył do USA. CDC informuje, że zarażonym jest człowiek, który 15 stycznia wrócił z Wuhan do USA. Zgłosił się on z niepokojącymi objawami do lekarza w stanie Waszyngton. Tam, na podstawie jego historii medycznej oraz planu podróży, lekarze zaczęli podejrzewać, że mają do czynienia z 2019-nCoV. Pobrali próbki i wysłali je do CDC. Testy przeprowadzone metodą rRT-PCR (PCR z odwrotną transkryptazą) potwierdziły podejrzenia lekarzy. Sytuacja związana z 2019-nCoV dynamicznie się zmienia. Wiemy o około 300 przypadkach zachorowań i kilku przypadkach zgonów. Większość chorych przechodzi infekcję łagodnie. WHO ma dopiero ocenić sytuację i zdecydować, czy istnieje ryzyko wybuchu międzynarodowej epidemii. W niedalekiej przeszłości mieliśmy już do czynienia z epidemiami wywoływanymi przez koronawirusy. W wyniku epidemii SARS w latach 2002–2003 zachorowało ponad 8000 osób, z czego zmarły 774. Z kolei w 2012 roku zaatakował MERS, który zainfekował około 2500 i zabił 858 osób. Koronawirusy powszechnie występują u zwierząt, szczególnie u świń, ptaków, nietoperzy, psów czy kotów. Z jakichś powodów czasami mutują i zarażają człowieka. Tutaj dochodzi do kolejnych mutacji i wirus zaczyna przenosić się pomiędzy ludźmi. « powrót do artykułu
  15. Chińczycy uważają, że zapalenie płuc, na które od grudnia zapadają mieszkańcy Chin kontynentalnych i Hongkongu, wywołuje nowy typ koronawirusa. Wstępne rozpoznanie było możliwe dzięki sekwencjonowaniu genów wirusa. Podczas badań próbek [...] krwi i wymazów z gardła w sumie uzyskano 15 dodatnich wyników dla nowego typu wirusa - powiedział agencji informacyjnej Xinhua Xu Jianguo. Konieczne są dalsze badania, by określić jego źródło, sposoby transmisji, rozległość zakażenia oraz wdrożone środki zaradcze - powiedział Gauden Galea, przedstawiciel Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) na Chiny. [...] Chińskie władze doniosły, że testy laboratoryjne wykluczyły SARS-CoV, MERS-CoV, grypę, ptasią grypę, adenowirus oraz inne pospolite patogeny dróg oddechowych - podano w oświadczeniu WHO. Wstępne rozpoznanie wspomoże władze innych krajów w wykrywaniu choroby i reagowaniu na nią. "W minionym tygodniu na międzynarodowych lotniskach zidentyfikowano ludzi z objawami zapalenia płuc, którzy mieli odwiedzać Wuhan". Opierając się na dostępnych obecnie danych, WHO opowiada się przeciw wprowadzeniu ograniczeń dot. podróżowania czy handlu z Chinami. Światowa Organizacja Zdrowia i partnerzy zaoferowali Chinom techniczne wsparcie. Choroba rozprzestrzenia się w okresie poprzedzającym duże nasilenie ruchu pasażerskiego. Zbliża się bowiem Chiński Nowy Rok (w 2020 r. przypada on 25 stycznia). « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...