Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów ' gwiazda' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 42 wyników

  1. Międzynarodowa Unia Astronomiczna ogłosiła decyzję w sprawie nadania nowych nazw gwiazdom i planetom. Wśród nowych nazw znalazły się też polskie Solaris i Pirx, czyli gwiazda i krążąca wokół niej planeta, znajdujące się w odległości 161 lat świetlnych od Ziemi. Układ planetarny BD+14 4559 został odkryty przez zespół profesora Andrzeja Niedzielskiego z Centrum Astronomii UMK. Teraz oficjalna nazwa gwiazdy brzmi Solaris, a planety – Pirx. To nazwy znane z twórczości Stanisława Lema. Solaris jest mniejsza, mniej masywna i chłodniejsza od Słońca. Wokół niej krąży planeta Pirx o macie o 4% większej o masy Jowisza i promieniu 23% większym niż promień tej planety. Pirx znajduje się w odległości 0,78 jednostki astronomicznej (to odległość między Ziemią a Słońcem) od Solarisa. Obiega ją w ciągu 269 ziemskich dni. Polski układ planetarny można obserwować przez lornetkę. Znajduje się on w gwiazdozbiorze Pegaza przy granicy z konstelacją Delfina. Głosowanie, w ramach których nazwano Solaris i Pirksa, zostało zorganizowane z okazji 100. rocznicy istnienia Międzynarodowej Unii Astronomicznej. W ramach IAU100 NameExoWorlds każdy kraj na świecie otrzymał do nazwania układ składający się z jednej gwiazdy i jednej planety. Polacy wybrali Solaris i Pirksa. Z kolei Albańczycy nazwali swoją gwiazdę Ilyrian – pochodzą bowiem od Illirów – a planetę Arber, gdyż tak w średniowieczu nazywano mieszkańców Albanii. Z kolei mieszkańcy Bangladeszu postanowili, że gwiazda będzie nazywała się Timir („ciemność” w języku bengalskim), a planeta to Tondra („drzemka” w bengalskim). Finowie postawili zaś na mitologię. Horna to świat podziemny, a Hisi to lokalne duchy. Podobnie postąpili mieszkańcy Wybrzeża Kości Słoniowej, którzy swoją gwiazdę nazwali Nyamien (najwyższe bóstwo w mitologii ludu Akan), a planecie nadali imię Asye (bogini Ziemi w mitologii Akan). Z kolei nasi południowi sąsiedzi, Czesi, podążyli tą samą drogą, co Polacy. Gwiazda Absolutno i planeta Markopulos to nazwy z dzieł sci-fi Karela Capka. Pełną listę nowych nazw można znaleźć na stronie Międzynarodowej Unii Astronomicznej. « powrót do artykułu
  2. Astronomowie odkryli czarną dziurę, która – jak się wydaje – przyczynia się do powstawania gwiazd w odległych od niej galaktykach. Jeśli odkrycie się potwierdzi, będzie to oznaczało, że zaobserwowano czarną dziurę rozpalającą gwiazdy w największej znanej nam odległości. Naukowcy z włoskiego Narodowego Instytutu Astrofizyki informują o czarnej dziurze, która powoduje powstawanie gwiazd w odległości miliona lat świetlnych od siebie. Po raz pierwszy obserwuję pojedynczą czarną dziurę, która powoduje powstawanie gwiazd w więcej niż jednej galaktyce. To fascynujące, że czarna dziura z jednej galaktyki może decydować o tym, co dzieje się w galaktykach oddalonych od niej o miliony bilionów kilometrów, mówi Roberto Gilli, główny autor badań. Włosi obserwowali supermasywną czarną dziurę znajdującą się w galaktyce oddalonej o 9,9 miliarda lat świetlnych od Ziemi. Sąsiaduje ona z co najmniej 7 innymi galaktykami. Już wcześniej naukowcy zaobserwowali dżet wysokoenergetycznych cząstek o długości około miliona lat świetlnych. Jego źródłem jest obserwowana czarna dziura. Włosi odkryli, że jeden z końców strugi otoczony jest gigantycznym bąblem gorącego gazu podgrzewanego wskutek interakcji wysokoenergetycznych cząstek z otaczającą materią. Uczeni sądzą, że rozszerzający się bąbel, przechodząc przez sąsiadujące galaktyki, może wytwarzać falę uderzeniową, która kompresuje zimny gaz i powoduje powstawanie gwiazd. Wszystkie objęte bąblem galaktyki znajdują się w odległości około 400 000 lat świetlnych od jego centrum. Naukowcy obliczają, że tempo formowania się gwiazd w tych galaktykach jest od 2 do 5 razy szybsze niż w podobnych im galaktykach znajdujących się w tej samej odległości od Ziemi. Znamy historię króla Midasa, który dotykiem zamieniał wszystko w złoto. Tutaj mamy przypadek czarnej dziury, która zamienia gaz w gwiazdy, a jej zasięg jest międzygalaktyczny, mówi współautor badań, Marco Mignoli. To wyjątkowe obserwacje. Dotychczas bowiem znajdowano czarne dziury, które zwiększały tempo formowania się gwiazd o 30% i oddziaływały na galaktyki znajdujące się w odległości nie większej niż 50 000 lat świetlnych od ich rodzimej galaktyki. « powrót do artykułu
  3. W gwiazdozbiorze Pegaza znajduje się układ planetarny BD+14 4559. Został on odkryty przez polskich astronomów pracujących pod kierunkiem prof. Andrzeja Niedzielskiego z Centrum Astronomii UMK. Z okazji 100. rocznicy istnienia Międzynarodowej Unii Astronomicznej został zorganizowany konkurs IAU100 NameExoWorlds. W jego ramach każdy kraj na świecie otrzymał do nazwania układ składający się z jednej gwiazdy i jednej planety. Układ, który możemy nazwać znajduje się w odległości 161 lat świetlnych od Ziemi. Wokół mniejszej, mniej masywnej i chłodniejszej od Słońca gwiazdy krąży tam planeta o masie o 4% większej od masy Jowisza i promieniu o 23% większym niż promień Jowisza. Obiega ona gwiazdę w odległości 0,78 j.a. w ciągu 269 ziemskich dni. Gwiazdę BD+14 4559 można obserwować z Ziemi nawet przez lornetkę. Znajduje się ona w gwiazdozbiorze Pegaza przy granicy z konstelacją Delfina. Teraz każdy z nas może wziąć udział w głosowaniu nad nazwą dla gwiazdy i planety. Propozycje, które przeszły do drugiego etapu konkursu to: Geralt i Ciri, Jantar i Wolin, Piast i Lech, Polon i Rad, Solaris i Pirx, Swarog i Weles oraz Twardowski i Boruta. Głosowanie trwa do końca października. « powrót do artykułu
  4. Podczas narodzin i początków ewolucji układów planetarnych panują warunki zdecydowanie niesprzyjające powstaniu życia. W gromadach gwiazd, gdzie powstają takie układy, często dochodzi do bliskich spotkań pomiędzy ciałami niebieskimi i gwałtownych oddziaływań pomiędzy nimi. Jednak naukowcy z University of Sheffield znaleźli pewną pozytywną cechę tego gwałtownego okresu w życiu planet. Model opracowany przez studentkę Bethany Wootton i doktora Richarda Parkera pokazuje, że w tym okresie może dochodzić do sprzyjających powstaniu życia zmian w układach podwójnych. Naukowcy odkryli, że gdy z układem podwójnym gwiazd spotka się trzecia gwiazda, jej oddziaływanie może spowodować, że gwiazdy z układu podwójnego przybliżą się do siebie, a to spowoduje rozszerzenie się ekosfery wokół tych gwiazd. Ekosfera, zwana też „strefą Złotowłosej”, to zakres takich odległości od gwiazdy macierzystej, gdzie na znajdujących się tam planetach może istnieć woda w stanie ciekłym. Nie jest tam ani za gorąco ani za zimno. Na planetach znajdujących się w ekosferze z większym prawdopodobieństwem mogą powstać molekuły niezbędne do utworzenia życia niż na planetach spoza ekosfery. Około 1/3 gwiazd w naszej galaktyce to gwiazdy w układach podwójnych i większych. Im młodsze gwiazdy, tym więcej takich układów. Wootton i Parker sprawdzali, jak zmieniają się ekosfery w takich układach. Symulacje komputerowe wykazały, że w typowej gromadzie gdzie rodzą się gwiazdy istnieje 350 układów podwójnych, a 20 z nich to układy, w których gwiazdy zostały do siebie zbliżone przez interakcję z trzecią gwiazdą i tam ekosfera jest większa niż w typowym układzie podwójnym. Nasz model pokazuje, że w ekosferach układów podwójnych znajduje się więcej planet niż przypuszczaliśmy, a to zwiększa szanse na pojawienie się życia. Tak więc ulubiony scenariusz autorów science-fiction, gdzie nad zamieszkałym światem świecą dwa słońca, jest bardziej prawdopodobny niż się wydaje, mówią uczeni. W następnym etapie badań naukowcy chcą sprawdzić, czy negatywne skutki procesu zbliżania do siebie gwiazd układu podwójnego są niwelowane przez skutki pozytywne. Parker i jego zespół sprawdzają obecnie, czy wewnętrzne ciepło generowane przez Ziemię nie pochodzi stąd, że w pobliżu narodzin młodego Słońca doszło do eksplozji supernowej. Takie wydarzenie byłoby katastrofalne dla istniejącego życia na Ziemi, jednak z drugiej strony mogło zapewnić warunki niezbędne do jego pojawienia się. « powrót do artykułu
  5. Teleskop Jamesa Clerka Maxwella (JCMT) z Hawajów odkrył rozbłysk 10 miliardów razy silniejszy niż rozbłyski na Słońcu. To historyczne odkrycie może pomóc w rozwiązaniu zagadek dotyczących Słońca i planet. Tak istotne odkrycie mogło zdarzyć się tylko na Hawajach. Za pomocą JCMT badamy narodziny pobliskich gwiazd w nadziei, że zrozumiemy historię naszego Układu Słonecznego. Obserwacje rozbłysków najmłodszych gwiazd to nowa dziedzina badań i daje nam kluczowe informacje o panujących tam warunkach fizycznych. To jeden ze sposobów badania i szukania odpowiedzi na pytania o przestrzeń, czas i wszechświat, który nas otacza, mówi astronom i główny autor badań doktor Steve Mairs. JCMT zarejestrował rozbłysk pochodzący z odległości 1500 lat świetlnych. Rozbłysk został prawdopodobnie spowodowany przez zniszczenie w intensywnym polu magnetycznym materiału, który opadł na młodą gwiazdę. Doszło do niego w Obłoku Oriona i trwał on zaledwie kilka godzin. JCMT znajdujący się w pobliżu szczytu Maunakea jest największym i jedynym na półkuli północnej teleskopem zdolnym do dokonania takiego odkrycia. « powrót do artykułu
  6. W dysku otaczającym masywną młodą gwiazdę znajdującą się w odległości 1500 lat świetlnych od Ziemi znaleziono... sól stołową. Po raz pierwszy związek ten odkryto wokół młodej gwiazdy. Sól obserwowano wcześniej jedynie w atmosferach starych, umierających gwiazd. To niesamowite, że obserwujemy te molekuły. Jako, że dotychczas odkrywaliśmy je wyłącznie w zewnętrznych warstwach umierających gwiazd, nie rozumiemy, co oznacza obecne odkrycie. Jego natura pokazuje, jak bardzo niezwykłe jest środowisko wokół tej gwiazdy, mówi Adam Ginsburg, główny autor odkrycia. Gdy analizujemy dane z teleskopu ALMA widzimy w nich około 60 różnych sygnatur molekuł takich jak chlorek sodu i chlorek potasu. To zarówno szokujące jak i ekscytujące, dodaje współautor badań Brett McGuire. Naukowcy spekulują, że sól pochodzi z drobinek pyłu, które zderzały się we sobą i rozrzuciły swoją zawartość w otaczającym gwiazdę dysku. Zwykle, gdy badamy w ten sposób protogwiazdy to sygnały z dysku i z jego otoczenia są bardzo wymieszane i trudno je od siebie oddzielić. Tutaj możemy wyizolować dane z dysku, dowiedzieć się, jak się on porusza i jaką ma masę. Może nam też zdradzić dużo nowych informacji o samej gwieździe, dodaje Ginsburg. Odkrycie soli wokół młodej gwiazdy jest niezwykle interesujące dla astronomów i astrochemików, gdyż w skład soli wchodzą atomy metali – sód i potas. A skoro tak, to być może w otoczeniu znajdują się też inne molekuły zawierające metale. Zatem podobne do obecnych badania umożliwiły pomiary ilości metali w regionach formowania się gwiazd. Obecnie nie jesteśmy w stanie tego zbadać. Samodzielne związki metali są, generalnie rzecz ujmując, niewidoczne dla radioastronomii, mówi McGuire. Sygnatury soli znajdują się w odległości 30–60 jednostek astronomicznych od gwiazdy. Naukowcy szacują, że może ich być tam trylion ton soli. To masa odpowiadająca całej masie ziemskich oceanów. W kolejnym etapie badań przyjrzymy się solom i metalicznym molekułom w innych regionach. To pomoże nam zrozumieć, czy te chemiczne odciski palca są dobrymi narzędziami do badania różnorodnych dysków protoplanetarnych czy też nasze odkrycie jest unikatowe dla tego dysku. W przyszłości ma powstać radioteleskop Next Generation Very Large Array. Będzie on miał odpowiednią czułość i będzie pracował w odpowiednim zakresie, by badać tego typu molekuły, a może nawet pozwoli na używanie ich do wykrywania dysków protoplanetarnych, stwierdza Ginsburg. Badany obszar, Orion Source I, uformował się w Obłoku Molekularnym w Orionie I. To region gwałtownego tworzenia się gwiazd. Ta gwiazda została przed około 550 laty wyrzucona ze swojego obłoku z prędkością około 10 km/s. Możliwe, że sole w formie stałej zostały odparowane przez fale uderzeniowe gwiazdy i jej dysku protoplanetarnego, gdy te gwałtownie przyspieszyły wskutek bliskiego spotkania lub zderzenia z inną gwiazdą. Trzeba sprawdzić, czy opary soli są obecne we wszystkich dyskach otaczających masywne protogwiazdy, czy też są powiązane z gwałtownymi wydarzeniami, takimi jak to, które obserwujemy, mówi John Bally, astronom z University of Colorado. « powrót do artykułu
  7. Krowa, niezwykle jasne światło na niebie, wciąż dzieli naukowców, którzy nie wiedzą, jaka jest natura tajemniczego zjawiska. Obiekt AT2018cow, nazwany nieoficjalnie Krową (Cow) został po raz pierwszy zaobserwowany 16 czerwca 2018 roku. Pojawił się nagle i znikąd w niewielkiej galaktyce odległej o około 200 milionów lat świetlnych. Krowa jest bardzo jasna, a jej gwałtowne pojawienie się świadczy o tym, że nie jest to supernowa, gdyż te wolniej zyskują na jasności. Początkowo sądzono, że Krowa znajduje się znacznie bliżej, niewykluczone, że w Drodze Mlecznej. Pojawiły się przypuszczenia, że mamy do czynienia z białym karłem, który pochłania materiał pobliskiej gwiazdy i okresowo rozbłyska. Takie wydarzenia są częste w naszej galaktyce. Jednak analiza spektrum światła Krowy wykazała, że znajduje się ona znacznie dalej, w innej galaktyce, i to w odległości, z której rozbłyskujący biały karzeł nie byłby widoczny. Już pierwsze obserwacje pokazały, jak bardzo niezwykły jest to obiekt. Brak mu cech charakterystycznych supernowej. Ponadto zyskiwał na jasności i pozostał bardzo jasnym przez niemal 3 tygodnie. Supernowe zwykle się tak nie zachowują, mówi Daniel Perley, astronom z Liverpool John Moores University. Gdy tylko odkryto, w jakiej odległości leży Krowa, Liliana Rivera Sandoval z Texas Tech University postarała się o dostęp do należącego do NASA Neil Gehrels Swift Observatory, by zobaczyć, jak obiekt wygląda w ultrafiolecie i promieniach rentgenowskich. Okazało się, że emisja w obu zakresach jest bardzo jasna. Ponadto, chociaż jasność promieniowania rentgenowskiego początkowo się zmieniała, to jego spektrum nie ulegało zmianie, nie ewoluowało, co jest czymś niezwykłym, stwierdziła Sandoval. Po 3 tygodniach zakres zmian promieniowania X zwiększył się i spadła też jego jasność. Naukowcy zgadzają się, że długotrwałość tego wydarzenia wskazuje, że po początkowym rozbłysku coś je napędzało. Nie wiadomo jednak co. Niektórzy uważają, że mogła być to niezwykła supernowa, której jądro zapadło się już po eksplozji. Zdaniem innych, byliśmy świadkami rozerwania gwiazdy przez czarną dziurę Jednak takie wydarzenie zwykle wymaga obecności supermasywnej czarnej dziury, takiej, jakie znajdują się w centrach galaktyk, tymczasem Krowa pojawiła się w ramieniu galaktyki spiralnej. Część uczonych stwierdziła więc, że znajduje się tam średnio masywna czarna dziura. Jednak brak jednoznacznych dowodów na istnienie takich dziur. Każda z hipotez ma swoje słabe strony, przyznaje Sandoval. Jakby jeszcze tych tajemnic było mało, warto wspomnieć o obserwacjach przeprowadzonych przez Annę Ho z California Institute of Technology. Pani Ho użyła Submilimeter Array na Mauna Kea. Obiektów eksplodujących zwykle nie obserwuje się w zakresie fal milimetrowych, gdyż fale zanikają krótko po eksplozji i zwykle nie udaj się ich uchwycić. Tym razem było inaczej. Po kilkunastu dniach Krowa nadal jasno świeciła w tym zakresie. Po raz pierwszy udało mi się zaobserwować takie fale z takiego źródła, mówi Ho. Podobnie do innych zakresów, Krowa długo świeciła w spektrum milimetrowym, a później emisja zaczęła zanikać. Ho uważa, że emisja pochodziła z fali uderzeniowej wywołanej przez obiekt eksplodujący w otoczeniu pyłu i gazu. Nagły spadek emisji był spowodowany wyjściem fali poza granicę gazu i pyłu. Naukowcy nie potrafią więc jednoznaczne wyjaśńić, czym była Krowa. Mają więc nadzieję, że trafią na więcej takich zdarzeń, dzięki czemu uda się je zbadać. « powrót do artykułu
  8. Astronomowie zauważyli kolejną gwiazdę, wokół której znajduje się albo nietypowa chmura materiału, albo coś jeszcze bardziej niezwykłego. Odkrycie przywodzi na myśl sławną Tabby's Star, czyli KIC 8462852, która przez całe miesiące stanowiła sensację i stała się źródłem doniesień o możliwej megastrukturze wybudowanej przez Obcych. Tym razem mowa jest o odkryciu dokonanym w ramach projektu Vista Variables in the Via Lactea (VVV), który rozpoczął się w 2010 roku. Jego celem jest stworzenie trójwymiarowej mapy gwiazd zmiennych znajdujących się w pobliżu centrum Drogi Mlecznej. Astronom Roberto Saito z brazylijskiego Universidade Federal de Santa Catarina analizował uzyskane z chilijskiego teleskopu dane, szukając w nich gwałtownych rozbłysków setek milionów monitorowanych gwiazd. Jednak tym, co najbardziej przyciągnęło jego uwagę byłą pewna gwiazda, która w 2012 roku znacznie przygasła na wiele dni. Gwiazda VVV-WIT-07 wydaje się znacznie starsza i bardziej czerwona od Słońca, chociaż ze względu na pył znajdujący się pomiędzy Ziemią a nią, trudno jest to ocenić. Latem 2012 roku teleskop zauważył, że najpierw na 11 dni gwiazda nieco przygasła, a następnie jej jasność drastycznie się zmniejszyła i pozostawała taką przez 48 dni. Coś zablokowało ponad 75% światła tej gwiazdy. Eric Mamajek, astrofizyk z Univeristy of Rochester mówi, że tak mocno mógł przesłonić gwiazdę duży obiekt lub grupa obiektów. To musiało mieć ponad milion kilometrów szerokości i być bardzo gęste, mówi uczony. Mamajek wie co mówi. To on stał na czele zespołu, który odkrył gwiazdę J1407, gwiazdę, która jest przesłaniana prawdopodobnie przez planetę posiadającą pierścienie 200-krotnie szersze od pierścieni Saturna. Uczony mówi, że dziwne sygnały z VVV-WIT-07 równie dobrze mogą być powodowane przez materiał przesuwający się pomiędzy gwiazdą a Ziemią. Podobnego zdania jest Tabetha Boyajian, odkrywczyni Tabby Star. Jednak tak jak w przypadku Tabby Star tak i teraz specjaliści wciąż do końca nie rozumieją, co może powodować niezwykłe spadki jasności gwiazdy. Wszystkie trzy wspomniane tutaj gwiazdy różnią się między sobą. W przypadku J1407 dochodzi nawet to 95-procentowych spadków jasności. Jasność Tabby Star spada zaś maksymalnie o 20%. Zatem VVV-WIT-07 jest przypadkiem pośrednim. Nasz obiekt jest do tamtych podobny w tym sensie, że również tutaj próbujemy wyjaśnić zmiany jasności za pomocą materiału otaczającego gwiazdę, mówi Roberto Saito. Wraz z kolegami wykonał on w 2016 roku kolejne obserwacje i na ich podstawie stwierdził, że VVV-WIT-07 może znowu przygasnąć w 2019 roku. Jeśli tak, będzie to czwarty zaobserwowany epizod zmiany jasności tej gwiazdy. Jeśłi przewidywania się sprawdzą, być może uda się wyjaśnić zagadkę zarówno VVV-WIT-07 jak i Gwiazdy Tabby. Dzięki próbce dwóch gwiazd możemy badać dwa obiekty i spróbować stworzyć zunifikowaną teorię na temat tego, co się dzieje, mówi Boyajian. Niewykluczone, że w przyszłości odkryjemy więcej takich niezwykłych gwiazd. Może posłużyć do tego zarówno projekt VVV, jak i budowany właśnie w Chile Large Synoptic Survey Telescope (LSST), 8,4-metrowe urządzenie, które pracę ma rozpocząć w przyszłej dekadzie. « powrót do artykułu
  9. Międzynarodowy zespół astronomów odkrył nowy masywny układ gwiazd, który każe na nowo przemyśleć teorie dotyczące sposobu, w jaki gwiazdy kończą swój żywot. To prawdopodobnie pierwszy tego typu układ w naszej galaktyce, mówi Benjamin Pope z New York University. Naukowcy stwierdzili,  że mają do czynienia z progenitorowym układem rozbłysku gamma. Powinna z niego powstać supernowa emitująca ekstremalnie potężne i wąskie strumienie plazmy. Dotychczas uważano, że takie supernowe mogą powstawać tylko w odległych galaktykach. Nie spodziewaliśmy się znaleźć takiego układu w naszej galaktyce. Sądziliśmy, że powstają one tylko w odległych młodych galaktykach. To zadziwiające, biorąc pod uwagę jasność tego układu, że został on odkryty dopiero teraz, dodaje Pope. Układ nazwany Apep znajduje się w odległości 8000 lat świetlnych od Ziemi i jest otoczony „wiatrakiem” utworzonym z pyłu. „Wiatrak” porusza się niezwykle powoli, co wskazuje na niekompletność obecnych teorii dotyczących śmierci gwiazd. Gdy umierają najbardziej masywne gwiazdy, pojawiają się wiatry poruszające się z prędkością ponad 1000 km/s. Unoszą one ze sobą znaczną część masy gwiazdy. Powinny też odbierać gwieździe energię i doprowadzić do jej znacznego spowolnienia. Te masywne gwiazdy często mają towarzysza. Szybkie wiatry z umierającej gwiazdy mogą się zderzyć z gwiazdą towarzyszącą, wywołując wstrząs prowadzący do emisji w paśmie promieniowania X oraz paśmie radiowym oraz do pojawienia się niezwykłych form z pyłu, wyjaśnia Joseph Callingham z Holenderskiego Instytutu Radioastronomii. Pyłowy „wiatrak” Apepa porusza się znacznie wolniej niż wiatry w tym systemie. Może tak się dziać, jeśli masywna gwiazda obraca się tak prędko, że niemal dochodzi do jej rozerwania. Tak szybka rotacja oznacza, że pozbywa się ona paliwa i wybuchnie jako supernowa, najpierw zapadnie się na biegunach, a później na równiku i dojdzie do rozbłysku gamma, dodaje uczony. « powrót do artykułu
  10. Naukowcy pracujący pod kierunkiem specjalistów z Columbia University odkryli, że wokół Saggitariusa A* (Sgr A*), masywnej czarnej dziury w centrum Drogi Mlecznej, krąży 12 mniejszych czarnych dziur. To pierwszy dowód na prawdziwość pochodzącej sprzed dziesięcioleci hipotezy dotyczącej budowy centrum naszej galaktyki. Wszystko czego chcielibyśmy dowiedzieć się o interakcji pomiędzy wielkimi czarnymi dziurami, a małymi czarnymi dziurami, możemy dowiedzieć się badając ten obszar, mówi główny autor badań, astrofizyk Chick Hailey. Droga Mleczna to jedyna galaktyka, gdzie możemy badać wpływ supermasywnych czarnych dziur na małe czarne dziury. W innych galaktykach nie możemy dostrzec takich interakcji. Naukowcy od ponad 20 lat szukają dowodów na wsparcie hipotezy o tysiącach czarnych dziur krążących wokół supermasywnych czarnych dziur w centrach dużych galaktyk. W całej naszej galaktyce, która liczy sobie 100 000 lat świetlnych średnicy, istnieje zaledwie około 50 czarnych dziur. A w tym regionie, o szerokości 6 lat świetlnych, może być ich 10 do 20 tysięcy i nikt nie był w stanie ich znaleźć. Brakowało więc wiarygodnych dowodów na ich istnienie, dodaje Hailey. Sgr A* jest otoczona pyłem i gazem, które tworzą idealne środowisko powstawania masywnych gwiazd, które po śmierci stają się czarnymi dziurami. Ponadto supermasywny Sgr A* może przyciągać czarne dziury, które powstały poza tym pyłem i gazem. Astronomowie sądzą, że większość krążących wokół Saggitariusa A* czarnych dziur to samotne obiekty. Jednak niektóre z nich mogły przechwycić pobliską gwiazdę i stworzyć układ podwójny. Zagęszczenie samotnych czarnych dziur i układów podwójnych powinno wzrastać w miarę zbliżania się do Sgr A*. W przeszłości poszukiwano dowodów na istnienie układów podwójnych czarna dziura - gwiazda próbując zanotować rozbłysk promieniowania rentgenowskiego, do którego dochodzi podczas łączenia się czarnej dziury z gwiazdą. To oczywisty sposób na poszukiwanie czarnych dziur, jednak centrum naszej galaktyki jest tak bardzo od nas oddalone, że odpowiednio silny rozbłysk zdarza się raz na 100-1000 lat, mówi Hailey. Jego zespół zdał sobie sprawę, że żeby wykryć wspomniane układy podwójne trzeba szukać słabszego ale stabilnego promieniowania rentgenowskiego, które pojawia się po wstępnym rozbłysku. Izolowane samotne czarne dziury są po prostu czarne. Nie wysyłają żadnych sygnałów. Więc poszukiwanie w centrum Galaktyki takich dziur nie jest zbyt rozsądne. Gdy jednak czarna dziura tworzy układ podwójny z gwiazdą, ma miejsce stała emisja promieniowania rentgenowskiego, którą można wykryć. Jeśli znajdziemy czarną dziurę powiązaną z gwiazdą o małej masie i wiemy, jaki odsetek czarnych dziur wiąże się z takimi gwiazdami, możemy obliczyć populację izolowanych czarnych dziur, wyjaśnia Hailey. Uczeni przejrzeli historyczne dane z Chandra X-ray Observatory i w promieniu 3 lat świetlnych od Sgr A* znaleźli 12 układów czarna dziura-gwiazda. Po analizie właściwości i rozłożenie w przestrzeni tych układów podwójnych i ekstrapolacji swoich wyników na całe otoczenie Sgr A* stwierdzili, że musi się tam znajdować 300-500 układów podwójnych i około 10 000 izolowanych czarnych dziur. Odkrycie ma bardzo duże znaczenie np. dla badań nad falami grawitacyjnymi. Znając liczbę czarnych dziur w centrum galaktyki można będzie obliczyć, jak wiele fal grawitacyjnych będzie emitowane. « powrót do artykułu
  11. Analiza najnowszych danych dostarczyła pierwszych jednoznacznych dowodów, że niedawno doszło do kolizji pomiędzy Małym a Wielkim Obłokiem Magellana. Astronomowie z University of Michigan zauważyli, że południowo-wschodni region Małego Obłoku Magellana, tak zwane Skrzydło, oddala się od głównej części tej galaktyki. To jeden z tych ekscytujących wyników. Widzimy, że Skrzydło stanowi osobny region, oddalający się od reszty Małego Obłoku Magellana, mówi główna autorka badań, profesor Sally Oey. Uczona wraz z zespołem poszukiwała w Małym Obłoku Magellana gwiazd, które są z niego wyrzucane. Wykorzystywali w tym celu dane z teleskopu kosmicznego Gaia, należącego do Europejskiej Agencji Kosmicznej. To urządzenie wyspecjalizowane w wykonywaniu fotografii tych samych gwiazd przez wiele lat, co pozwala na śledzenie i pomiary ich ruchu na nieboskłonie. Przyglądaliśmy się bardzo masywnym, gorącym młodym gwiazdom – najgorętszym i najjaśniejszym, które są dość rzadkie. Piękno Małego i Wielkiego Obłoku Magellana leży w tym, że możemy obserwować wszystkie masywne gwiazdy w pojedynczych galaktykach, dodaje Oey. Badanie gwiazd w pojedynczej galaktyce pozwala astronomom na analizę statystycznie istotnej próbki gwiazd, a po drugie daje im informacje o odległościach pomiędzy poszczególnymi gwiazdami, co pozwala na obliczenie indywidualnych prędkości. Usunęliśmy z danych prędkość samej galaktyki, by zbadać prędkości poszczególnych gwiazd. Byliśmy zainteresowani tymi informacjami, gdyż chcieliśmy zrozumieć procesy fizyczne zachodzące w galaktyce, mówi współpracownik profesor Oye, Dorigo Jones. Analiza wykazała, że wszystkie gwiazdy w Skrzydle, południowo-wschodniej części Małego Obłoku Magellana, poruszają się z podobną prędkością w podobnym kierunku. To dowodzi, że Mały i Wielki Obłok Magellana zderzyły się przed kilkuset milionami lat. W pracach brała też udział Gurtina Besla z University of Arizona. Przed kilku laty wraz ze swoim zespołem przewidziała, że zderzenie pomiędzy obiema galaktykami spowoduje, że Skrzydło zacznie poruszać się w kierunku Wielkiego Obłoku Magellana, jeśli zaś obie galaktyki tylko się miną, to Skrzydło będzie poruszało się równolegle do Małego Obłoku Magellana. Jak poinformowała profesor Oey, Skrzydło porusza się w kierunku Wielkiego Obłoku, co potwierdza, że doszło do zderzenia. « powrót do artykułu
  12. Wystrzelona 19 kwietnia misja TESS dostarczyła pierwszych obrazów. Jej celem jest poszukiwanie bliskich planet pozasłonecznych podobnych do Ziemi. Pierwsze obrazy przesłane przez TESS zostały wykonane 7 sierpnia w ciągu 30 minut. Wykorzystano przy tym wszystkie cztery aparaty pojazdu. Czarne linie na fotografiach to przerwy pomiędzy czujnikami aparatów. Na fotografiach widzimy południową część nieboskłonu z dziesiątkami gwiazdozbiorów oraz Wielkim i Małym Obłokiem Magellana. Mała jasna kropka nad Małym Obłokiem Magellana to gromada kulista NGC 104 (47 Tucanae), w skład której wchodzą setki tysięcy gwiazd. Dwie gwiazdy, Beta Gruis i R Doradus, są tak jasne, że wypełniły całe kolumny pikseli, przez co widoczne są jako smugi światła. Na sfotografowanym południowym nieboskłonie znamy kilkanaście gwiazd, o których wiemy, że posiadają planety, mówi George Rickers z MIT, główny naukowiec misji TESS. Misja TESS została przewidziana na dwa lata. W tym czasie urządzenie będzie monitorowało 26 sektorów nieba, poświęcając każdemu z nich 27 dni. W ten sposób sfotografuje 85% nieboskłonu. W pierwszym roku TESS zbada 13 sektorów południowych, a w drugim roku – 13 sektorów północnych. Wykonane zdjęcia będą przechowywane na pokładzie TESS, a co 13,7 doby, gdy pojazd znajdzie się najbliżej Ziemi, będą wysyłane do TESS Payload Operations Center na MIT. Tam zostanie przeprowadzona ich wstępna ocena i analiza, a pełną analizą zajmie się należące do NASA Ames Research Center w Dolinie krzemowej. Gwiazdy, wokół których TESS poszukuje planet, znajdą się w odległości od 30 do 300 lat świetlnych od Ziemi i są od 30 do 100 razy jaśniejsze niż gwiazdy badane przez Teleskop Keplera. Te drugie są bowiem położone w odległości 300–3000 lat świetlnych. Planety znalezione przez TESS będą następnie badane przez inne teleskopy, w tym przez Teleskop Kosmiczny Jamesa Webba.   « powrót do artykułu
  13. Astronomowie na całym świecie czekają na udostępnienie kolejnych danych z satelity Gaia. Urządzenie to, wystrzelone przez ESA w 2013 roku obserwuje ponad miliard gwiazd z Drogi Mlecznej i sąsiednich galaktyk. Gaia mierzy ich pozycję, paralaksę i ruch z niespotykaną dotąd precyzją poniżej 1/1000 sekundy kątowej. Gaia tworzy największy w historii katalog astronomiczny, ułatwiając badania kosmosu. Dostarcza też danych dotyczących jasności, koloru i spektrum poszczególnych gwiazd. Już teraz wiemy, że w ramach drugiego zestawu danych astronomowie poznają pozycje 1 692 919 135 gwiazd oraz paralaksę i ruch własny 1 331 909 727 gwiazd. Dane pochodzą z pomiarów wykonanych pomiędzy 25 lipca 2014 a 23 maja 2016. Jest ich zdecydowanie więcej, niż udostępniono wcześniej. Poprzednio astronomowie poznali pozycje ponad miliarda gwiazd, jednak jedynie dla dwóch milionów były dostępne dane dotyczące paralaksy i ruchu własnego. W drugim zestawie danych z Gai. znajdą się też informacje o kolorze 1,38 miliarda gwiazd, prędkości kątowej 7 224 631 takich obiektów, dane o 550 737 źródła zmiennych, naukowcy poznają też temperaturę powierzchni 161 497 595 gwiazd, dane o pyle znajdującym się pomiędzy Ziemią a 87 733 672 gwiazdami oraz informacje o promieniu i jasności 76 956 778 gwiazd. Ponadto Gaia dostarczyła tez dane o pozycji 14 099 obiektów, główne asteroidów, z Układu Słonecznego. « powrót do artykułu
  14. Niezwykła koniunkcja pozwoliła astronomom na dostrzeżenie najbardziej odległej znanej nam gwiazdy. Znajduje się ona w odległości 9 miliardów lat świetlnych od Ziemi. Jej zarejestrowanie to niezwykłe osiągnięcie, gdyż zwykle nie potrafimy dostrzec gwiazd znajdujących się w odległości większej niż 100 milionów lat świetlnych. Astronomowie standardowo obserwują galaktyki odległe o miliardy lat świetlnych. Można też obserwować równie odległe supernowe, które często są jaśniejsze niż cała ich galaktyka. Jednak poza wspomnianą granicą 100 milionów lat nie można odróżnić poszczególnych gwiazd w galaktykach. Tym razem jednak było inaczej, a zaobserwowanie błękitnego olbrzyma Icarus (MACS J1149 LS1) było możliwe dzięki soczewkowaniu grawitacyjnemu. Zjawisko to pojawia się, gdy masywna galaktyka zagnie i powiększy światło obiektu znajdującego się za nią. Zwykle podczas soczewkowania grawitacyjnego obiekt powiększany jest to 50 razy. Jednak tym razem gwiazda została powiększona ponad 2000 razy. "Po raz pierwszy obserwujemy normalną pojedynczą gwiazdę – nie supernową, nie rozbłysk gamma, ale normalną stabilną gwiazdę – znajdującą się w odległości 9 miliardów lat świetlnych", cieszy się profesor Alex Filippenko z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley. Icarusa odkrył Patrick Kelly z UC Berkeley, który monitorował supernową odkrytą w 2014 roku przez Teleskop Hubble'a. Supernową SN Refsdal zauważono dzięki soczewkowaniu grawitacyjnego, a jej obraz został powiększony przez galaktykę MACS J1149+2223 znajdującą się w odległości 5 miliardów lat. Kelly podejrzewał, że obiekt Icarus mógł zostać powiększony mocniej od SN Refsdal, dlatego postanowił mu się przyjrzeć. Szczegółowa analiza światła Icarusa wykazała, że jest to błękitny nadolbrzym, a dzięki doskonałej koniunkcji jego obraz został powiększony ponad 2000 razy, dzięki czemu można było go dostrzec. Astronomowie sądzą, że w ciągu najbliższej dekady wielokrotnie będzie można obserwować Icarusa dzięki soczewkowaniu grawitacyjnemu. Niewykluczone, że jego jasność – z punktu widzenia obserwatora na Ziemi – zostanie zwiększona nawet 10 000 razy. « powrót do artykułu
  15. Teleskop Keplera rozwikłał jedną z zagadek wszechświata. Astronomowie od dziesięciu lat zastanawiali się nad fenomenem gwiazd FELT (Fast-Evolving Luminous Transient). Tajemnicę stanowił bardzo krótki czas rozbłysku gwiazdy. Dzięki Keplerowi, który zarejestrował liczne FELT, zjawisko to nie stanowi już zagadki, a same FELT wydają się typem supernowej. Na podstawie danych dostarczonych przez teleskop naukowcy doszli do wniosku, że do rozbłysku gwiazdy dochodzi, gdy zapada się ona w sobie i wybucha jako supernowa. Od typowej supernowej różni ją fakt, że gwiazda otoczona jest jedną lub więcej warstwami gazu i pyłu. Gdy energia kinetyczna z wybuchu dociera do tych warstw, jest ona natychmiast zamieniana na energię świetlną. Taki rozbłysk trwa jedynie kilka dni, jest więc 10-krotnie krótszy niż widoczny rozbłysk supernowej. Zanim otrzymaliśmy z Keplera dane dotyczące FELT naukowcy dysponowali informacjami o niewielu tego typu wydarzeniach. Trudno je było wyjaśnić, gdyż czas trwania i jasność nie pasowały do modeli opisujących supernowe. Dopiero Kepler zebrał wystarczającą ilość danych. Teleskop zbiera bowiem informacje do 30 minut, tymczasem większość teleskopów robi to raz na kilka dni. Dzięki wielokrotnym, ciągłym pomiarom dokonywanym przez Keplera udało się zdobyć znacznie więcej informacji na temat pojedynczych FELT. Mamy wspaniałą krzywą światła. Możemy odtworzyć mechanizm i właściwości wybuchu. To pozwoliło nam wykluczyć wiele hipotez i stwierdzić, że prawdziwa jest ta o gęstej otoczce wokół gwiazdy. Poznaliśmy nowy sposób śmierci gwiazd oraz dystrybucji materiału w przestrzeni kosmicznej, stwierdza Armin Rest ze Space Telescope Science Institute. Po raz pierwszy mogliśmy dokładnie przetestować modele gwiazd FELT i połączyć teorię z danymi obserwacyjnymi, stwierdził David Khatami z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley. Armin Rest dodał, że następnym etapem badań będzie poszukiwanie większej liczby FELT za pomocą Teleskopu Keplera lub teleskou TESS (Transiting Exoplanet Survey Satellite), którego wystrzelenie planowane jest na 16 kwietnia bieżącego roku. « powrót do artykułu
  16. Astronomowie z University of Wisconsin-Milwaukee odnaleźli najzimniejszego i najsłabiej świecącego białego karła. Gwiazda jest tak zimna, że znajdujący się w niej węgiel skrystalizował i powstał olbrzymi diament wielkości Ziemi. To naprawdę niezwykły obiekt. Uważamy, że w przestrzeni kosmicznej znajduje się wielka liczba starych białych karłów. Trudno je zobaczyć i nie wiemy, gdzie patrzeć. Nie jest możliwe natrafienie bezpośrednio na nie - mówi profesor David Kaplan. Białe karły to niezwykle gęste obiekty, które są ostatnim etapem życia gwiazd podobnych do Słońca. Składają się głównie z węgla i tlenu. Stygną i gasną przez miliardy lat. Białe karły trudno jest jednak badać, gdyż ich odnalezienie jest niemal niemożliwe. Wspomniany biały karzeł, który liczy sobie 11 miliardów lat, został odnaleziony dzięki Green Bank Telescope oraz Very Long Baseline Array. Teleskopy te nie pozwoliły na bezpośrednią obserwację białego karła. Urządzenia badały milisekundowego milisekundowego pulsara PSR J2222-0137, który obraca się z prędkością 30 razy na sekundę. Obserwacje ujawniły, że pulsar jest grawitacyjnie powiązany z innym obiektem, z którym obiegają się nawzajem w ciągu 2,45 dnia. Obiekt ten to gwiazda neutronowa lub, co bardziej prawdopodobne, niezwykle zimny biały karzeł. Obserwacje pozwoliły na precyzyjne określenie pozycji pulsara. Znamy jego pozycję z dokładnością lepszą niż 1 piksel - mówi profesor Kaplan. To z kolei daje nadzieję, że uda się bezpośrednio zaobserwować towarzyszącego mu białego karła. Uczeni stwierdzili dotychczas, że masa pulsara wynosi 1,2 masy Słońca, a masa białego karła to 1,05 masy Słońca. Mimo, że towarzysza pulsara ciągle nie zaobserwowano, to jego kołowa orbita stanowi dodatkowy dowód, że to biały karzeł. Gwiazdy neutronowe mają orbity eliptyczne. « powrót do artykułu
  17. Naukowcy z NASA napotkali na zadziwiająco masywną czarną dziurę. Jej odkrycie każe ponownie zastanowić się nad teoriami dotyczącymi ewolucji gwiazd. Wspomniana czarna dziura jest częścią galaktyki M33, która znajduje się w odległości 3 milionów lat świetlnych od Ziemi. Dane z Chandra X-ray Observatory i teleskopu Gemini wykazały, iż czarna dziura w układzie podwójnym M33 X-7 jest 15,7 razy bardziej masywna niż Słońce. Tym samym jest to najbardziej masywna znana nam gwiazdowa czarna dziura. Odkrycie stawia zupełnie nowe pytania o formowanie się czarnych dziur – mówi Jerome Orosz z San Diego State University, jeden z odkrywców M33 X-7. Czarna dziura znajduje się w pobliżu towarzyszącej jej gwiazdy, która ma również olbrzymią masę, jest 70 razy cięższa od Słońca. To z kolei najcięższa gwiazda w binarnym systemie, w skład którego wchodzi czarna dziura. Wspomniana gwiazda krąży wokół czarnej dziury przesłaniając ją co trzy i pół doby. To jedyna znana nam czarna dziura w systemie binarnym, która ulega zaćmieniom. Dzięki nim możliwe jest precyzyjne określenie jej masy. To olbrzymia gwiazda, której towarzyszy olbrzymia czarna dziura. W przyszłości gwiazda prawdopodobnie zmieni się w supernową i z czasem powstanie para czarnych dziur – stwierdził Jeffrey McClintock z Harvard-Smithsonian Center of Astrophysics. Ewolucja systemu binarnego M33 X-7 jest trudna do przestawienia, gdyż nie zgadza się ze współczesnymi teoriami. Otóż gwiazda, z której powstała czarna dziura, musiałaby mieć masę większą, niż istniejąca jeszcze gwiazda wchodząca w skład systemu binarnego. To właśnie przez to, iż jej masa była większa, jako pierwsza zmieniła się w czarną dziurę. Tu powstaje jednak pewien problem. Otóż średnica tej gwiazdy byłaby wówczas większa, niż obecna odległość pomiędzy czarną dziurą a istniejącą gwiazdą. Oznaczałoby to, iż gwiazdy miałyby wspólną część zewnętrznego płaszcza. To z kolei powinno spowodować tak znacznie straty w masie takiego systemu, że niemożliwe byłoby powstanie tak masywnej czarnej dziury, jaką odkryto. Powstanie takiej dziury byłoby możliwe jedynie wówczas, gdyby gwiazda, z której czarna dziura się narodziła, traciła masę 10-krotnie wolniej, niż przewidują współczesne modele astronomiczne. Jednak takie wolniejsze tracenie masy mogłoby wyjaśniać inne zjawisko, które wcześniej zaobserwowano. Otóż ostatnio astronomowie zauważyli niezwykle jasną supernową SN 2006gy. Gwiazda, która zmieniła się w supernową było 150-krotnie cięższa od Słońca. Oznacza to, że pod koniec swojego życia gwiazdy mogą być znacznie bardziej masywne, niż przewidują współczesne teorie. Innymi słowy, wolniej tracą masę, niż dotychczas sądzono. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...