Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów ' Rzym' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 40 wyników

  1. W szczelinie jaskini w Rezerwacie 'En Gedi archeolodzy z Izraelskiej Służby Starożytności i Ariel University zauważyli skrytkę, a w niej 4 świetnie zachowane rzymskie miecze sprzed 1900 lat. Znaleziono też pilum, rzymski oszczep. Archeolodzy przypuszczają, że broń ukryli żydowscy rebelianci, którzy zdobyli ją na rzymskich legionistach. Znalezienie jednego miecza to rzadkość, ale cztery naraz? Marzenie! Przecieraliśmy oczy ze zdumienia, cieszą się odkrywcy. Miecze wciąż znajdowały się w pochwach ze skóry i drewna. Broń odkryto w niewielkiej trudno dostępnej jaskini. Przed pięćdziesięciu laty na jednym ze znajdujących się tam stalaktytów odkryto zapisaną tuszem częściową inskrypcję spisaną hebrajskim pismem charakterystycznym dla okresu Pierwszej Świątyni (966–587 p.n.e.). Niedawno do jaskini wrócili archeolog doktor Asaf Gayer z Ariel University, geolog Boaz Langford z Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie oraz Shai Halevi, fotograf z Izraelskiej Służby Starożytności. Chcieli sfotografować inskrypcję w różnych długościach fali, by odczytać niewidoczną obecnie jej część. I właśnie wtedy doktor Gayer, który znajdował się w górnych częściach jaskini, zauważył świetnie zachowane pilum w jednej ze szczelin. Obok znajdowały się kawałki drewna. Do jaskini przybyli specjaliści pracujący przy projekcie Judean Desert Cave Survey, którzy razem z Gayerem i Langfordem przeprowadzili szczegółowe przeszukania każdej szczeliny w jaskini. Właśnie wtedy w jednej z niemal niedostępnych szczelin znaleziono cztery świetnie zachowane rzymskie miecze w pochwach, a odkryte wcześniej kawałki drewna okazały się fragmentami pochew. Rękojeści mieczy są starannie wykonane z metalu lub drewna. Długość ostrzy trzech z nich wynosi 60–65 cm, dzięki czemu zidentyfikowano je jako spatha, długie miecze używane przez kawalerię. Czwarty miecz, z pierścieniowatym zwieńczeniem rękojeści, miał długość ok. 45 centymetrów. Wstępne badania potwierdziły, że broń taka była standardowym wyposażeniem wojsk rzymskich stacjonujących w Judei. Fakt, że miecze i pilum ukryto w szczelinach oddalonej jaskini wskazuje, że była to broń zdobyta na Rzymianach lub zebrana z pola bitwy przez żydowskich rebeliantów, którzy mieli zamiar jej użyć. Nie chcieli zostać przyłapani z bronią przez władze, mówi doktor Eitan Klein z Judean Desert Cave Survey. Dopiero rozpoczynamy badania w jaskini. Chcemy dowiedzieć się, kto był właścicielem broni, gdzie, kiedy i kto ją wyprodukował. Spróbujemy też określić, z jakim wydarzeniem historycznym związane jest ukrycie mieczy i czy doszło do niego podczas powstania Szymona Bar-Kochby z lat 132–135, dodaje. Przypuszczenie o związku broni z tym właśnie powstaniem wysunięto, gdyż u wejścia do jaskini znaleziono monetę z brązu wybitą przez Bar-Kochbę. W jaskini trwają intensywne prace. Archeolodzy znaleźli już artefakty datowane na epokę miedzi (ok. 6000 lat temu) i okres rzymski (ok. 2000 lat temu). « powrót do artykułu
  2. Podczas prac archeologicznych w głównej siedzibie Zakonu Rycerskiego Grobu Bożego w Jerozolimie, na wewnętrznym podwórzu Palazzo della Rovere, znaleziono ruiny prywatnego Teatru Nerona. Ten piąty władca imperialnego Rzymu znany był ze swojego zamiłowania do sztuki i publicznych występów jako aktor, poeta czy muzyk. O Theatrum Neroni, prywatnym teatrze, który dla siebie wybudował, wspominali Pliniusz Starszy, Swetoniusz czy Tacyt. Cesarz przeprowadzał w nim próby przed publicznymi występami w Teatrze Pompejusza (Theatrum Pompeii). Teraz odkryto pozostałości po Teatrze Nerona, a badania wykazały istnienie tam warstw datowanych na od późnej republiki po XV wiek. To niezwykle ważne odkrycie – mówi Daniela Porro kierująca Soprintendenza Speciale di Roma Archeologia Belle Arti Paesaggio – które potwierdza istnienie wyjątkowego budynku z epoki julijsko-klaudyjskiej, teatru, w którym Neron przeprowadzał próby swoich występów artystycznych. O istnieniu tego budynku wiedzieliśmy ze starożytnych źródeł, ale dopiero teraz został odnaleziony. Nie mniej ważne są też odnalezione w tym miejscu ślady z czasów średniowiecznych i nowożytnych, które wzbogacają naszą wiedzę o ewolucji tej części miasta. Prace archeologiczne w Palazzo della Rovere rozpoczęły się przed dwoma laty. W starożytności obszar ten leżał w Ogrodach Agrypiny Starszej, rozległej posiadłości należącej do cesarzy z dynastii julijsko-klaudyjskiej, dziedziczonej przez Kaligulę, Klaudiusza i Nerona. Kaligula wybudował tam cyrk do wyścigów konnych, a Neron – swój teatr. Archeolodzy znaleźli na miejscu wykopalisk dwie struktury wykonane techniką opus latericium. Pierwsza z nich, na planie półkola, miała promieniście rozłożone wejścia, schody i ściany. To układ typowy dla teatru. Odkryto też pozostałości marmurowych kolumn i tynk zdobiony złotymi liśćmi. Druga ze struktur pełniła role służebne, był to prawdopodobnie budynek, w którym przechowywano kostiumy, scenografie i inne przedmioty potrzebne w teatrze. Wszystkie te elementy, w połączeniu z wysoką jakością wykonania, najlepszymi technikami budowlanymi ówczesnych czasów i znakach na cegłach, dzięki którym zidentyfikowano struktury jako pochodzące z czasów julijsko-klaudyjskich, pozwoliły specjalistom na zidentyfikowanie struktury jako Teatru Nerona opisanego w starożytnych źródłach. Teatr używany był przez krótki czas. Badania wykazały, że już w pierwszych dekadach II wieku, czyli ledwie 40–50 lat po śmierci Nerona, budynki zaczęto stopniowo rozbierać, by powtórnie wykorzystać materiały budowlane. « powrót do artykułu
  3. Siedem lat minęło, zanim międzynarodowy zespół archeologów zdał sobie sprawę z wyjątkowości zwyczajnego z pozoru znaleziska. Mowa o fragmencie amfory sprzed 1800 lat w której przechowywano oliwę. Znamy miliardy szczątków rzymskiej ceramiki. Także miejsce znalezienia nie zaskakuje. Fragment odkryto na wiejskich terenach hiszpańskiej prowincji Kordoba. W tych regionach dawnej rzymskiej prowincji Baetica wytwarzano oliwę. Również widoczny napis nie jest niczym dziwnym. Na amforach bardzo często zapisywano imiona producentów, ilość towaru i inne informacje handlowe. Dopiero odczytanie napisu, a właściwie jego zrekonstruowanie, sprawiło olbrzymią niespodziankę. Na zachowanym fragmencie widoczny był następujący napis: S vais avoniam glandemm arestapoqv tisaqv it Naukowcy przystąpili do jego rekonstrukcji i okazało się, że to fragmenty 7. i 8. wersu pierwszej księgi „Georgik” Wergiliusza. Auoniam[pingui] glandem m[utauit] aresta, poq[ulaque] [inuen]tis Aqu[eloia] [miscu]it [uuis] „Georgiki” to poemat dydaktyczny o tematyce rolniczej stworzony w I wieku p.n.e. przez jednego z najwybitniejszych pisarzy w historii literatury Publiusza Wergiliusza Maro. Wergiliusz był bardzo popularny w czasie gdy tworzył i w wiekach późniejszych. Jego „Eneida” – epicki poemat o dziejach Eneasza – była uczona w rzymskich szkołach i często jej fragmenty znajduje się na ceramice. Jednak w tym przypadku nie dość, że na ceramice mamy „Georgiki”, a nie „Eneidę” to jeszcze jest to ceramika bardzo nietypowa. Nigdy wcześniej nie znaleziono bowiem fragmentu Wergiliusza na amforze. Autorzy badań, którzy opublikowali ich wyniki w wydawanym przez University of Cambridge piśmie Journal of Roman Archeology uważają, że fragment poematu został zapisany na spodniej części amfory. Nikt miał go tam nie zauważyć. Jest on jednak dowodem na to, że na wiejskich terenach rzymskiej prowincji nie tylko potrafiono czytać i pisać, ale również żyli tam ludzie na tyle wykształceni, iż znali dzieła wielkiego poety. Kto mógł pozostawić taki napis? Tutaj jest kilka możliwości. Mógł być to zatrudniony wyspecjalizowany robotnik, ktoś powiązany z możną rzymską rodziną, która była właścicielem przedsiębiorstwa produkującego oliwę lub też dziecko zatrudnione przy pracy. Niezależnie od tego, dlaczego napis trafił na amforę i kto go tam pozostawił, niepozorny fragment naczynia okazał się znaleziskiem jedynym w swoim rodzaju. « powrót do artykułu
  4. W nowym muzeum we Wroxeter w hrabstwie Shropshire zebrano ponad 400 eksponatów. Niemała ich część ma związek z rzymskim zamiłowaniem do pielęgnacji urody i bezwłosego ciała. Na wystawie zgromadzono ok. 50 pęset, strygilę (skrobaczkę służącą do zabiegów higieny osobistej) czy butelki po perfumach. English Heritage sprawuje pieczę nad 50 rzymskimi stanowiskami. W 10 z nich wytwarzano pęsety. Z 94 [znalezionych] par aż 60% pochodzi z Wroxeter. Więc tak, zdominowaliśmy rynek pęset – śmieje się kuratorka Cameron Moffett. Duża liczba szczypczyków pokazuje, jak dużą popularnością cieszyły się te akcesoria w Brytanii. Na korzyść pęset przemawiał fakt, że były bezpieczne, proste i tanie. Niestety, to także bolesne rozwiązanie. Wyrywaniem włosów zajmowali się często niewolnicy. W jednym z listów moralnych do Lucyliusza (liście 56.) Seneka napisał nawet o hałasach dochodzących z łaźni: Oprócz tych, których głosy są przynajmniej jakieś naturalne, wyobraź sobie wyrywacza włosów spod pach, który — by zwrócić na siebie więcej uwagi — wydobywa co chwila głos cienki a skrzypiący i nigdy nie milknie, chyba jedynie wtedy, gdy właśnie skubie włosy i w ten sposób zmusza drugiego, by krzyczał zamiast niego. Rzymianie często korzystali z publicznych łaźni. Wiele osób miało prywatne zestawy przyborów toaletowych. Za pomocą pęsety nie tylko regulowano brwi, ale i usuwano niechciane włosy z reszty ciała. Podążając za modą w stolicy i by odróżnić się od barbarzyńców, mieszkańcy Brytanii pragnęli zachować bezwłosy wygląd. Trzeba było wyglądać, a dobry wygląd oznaczał brak owłosienia, zwłaszcza pod pachami – powiedziała Moffett Jackowi Blackburnowi z Timesa. Zgodnie ze społecznym oczekiwaniem, mężczyźni biorący udział w ćwiczeniach, zwłaszcza zapasach, powinni byli usunąć widoczne owłosienie. W przypadku kobiet chodziło o kanony piękna. Wizyta w łaźni Imperium Romanum nie ograniczała się do kąpieli. Spędzano tam całe godziny, zarówno na zabiegach higienicznych, podczas których używano wielu różnych produktów, jak i na rozmowach. W łaźni można było kupić przekąski czy wino, zatem toczyło się tam rozbudowane życie towarzyskie. Wroxeter to obecnie wieś. Znajdują się tam jedne z najlepiej zachowanych w Wielkiej Brytanii ruin rzymskiego miasta. Znajdowały się tam m.in. publiczne łaźnie. W czasach Imperium nazywało się ono Viroconium Cornoviorum i było 4. największym miastem na wyspach. Powstało w latach 90. I wieku, w miejscu fortu, gdy zajmujący go legion przeniósł się w inne miejsce. Swój charakter miasto zachowało do V wieku. « powrót do artykułu
  5. Przy katedrze w Leicester, pod wyburzonym budynkiem Old Song School, znaleziono ślady rzymskiej świątyni sprzed 1800 lat. Prace archeologiczne ujawniły piwnicę rzymskiego budynku, w której znajdowała się podstawa kamiennego ołtarza. Wskazuje to, że w tym miejscu znajdowała się świątynia lub pomieszczenie kultu. W 2015 roku w katedrze pochowano odnalezione ciało Ryszarda III, jedynego króla Anglii, którego miejsce pochówku nie było wcześniej znane. Od kilkunastu miesięcy przy katedrze trwają zaś prace nad budową nowego centrum historycznego i edukacyjnego. Dotychczas archeolodzy znaleźli ponad 1100 pochówków z okresu od XI do XIX wieku oraz ślady z czasów anglosaskich. Teraz, gdy archeolodzy dotarli do warstwy z okresu rzymskiego, znajdującej się około 3 metrów pod powierzchnią gruntu, znaleźli częściowo wpuszczoną w ziemię strukturę z pomalowanymi ścianami i kamienną podłogą. Dekoracje na ścianach wskazują, że pomieszczenie o wymiarach 4x4 metry służyło raczej przyjmowaniu gości, a nie jako magazyn. Pomieszczenie powstało w II wieku i zostało celowo zburzone w III lub IV wieku. Wśród kamiennych szczątków znaleziono pozostałości podstawy ołtarza. Fragment o wymiarach 25x15 cm jest zdobiony z trzech stron. Strona niezdobiona przylegała do ściany. Eksperci przypuszczają, że w przeszłości podstawa miała około 60 centymetrów wysokości. Biorąc pod uwagę, że mamy tutaj malowane ściany oraz ołtarz sądzimy, że znaleźliśmy tutaj prywatne miejsce kultu. Rodzinna świątynia lub pokój, w którym odprawiano obrzędy. Takie podziemne pomieszczenia często wiązały się z kultem płodności i z tajemniczymi kultami Mitry, Cybele, Bachusa, Dionizjosa czy Izis. Niestety, na ołtarzu nie mamy żadnych inskrypcji, mówi Mathew Morris, który kieruje pracami archeologicznymi. To pierwszy rzymski ołtarz znaleziony na terenie Leicester. Przez wieki opowiadano, że w miejscu katedry znajdowała się wcześniej rzymska świątynia. Przekaz ten został szeroko zaakceptowany w XIX wieku, gdy podczas przebudowy wieży kościoła znaleziono rzymskie ruiny. Początek tej historii nie jest jasny, ale biorąc pod uwagę fakt, że prawdopodobnie znaleźliśmy rzymską świątynię nad którą, już po je zburzeniu, grzebano ludzi i postawiono kościół, widzimy, że pamięć o tym, iż jest to miejsce szczególne przetrwała od czasów rzymskich do dnia dzisiejszego, dodaje. Leicester to jedno z najstarszych miast na Wyspach Brytyjskich. Gdy w I wieku przybyli tu Rzymianie, zastali wcześniejszą osadę. Założyli w jej miejscu jedno z najważniejszych miast w prowincji Britannia – Ratae Corieltauvorum. Kilka wieków po wycofaniu się Rzymian, w roku 679 lub 680, miasto stało się siedzibą biskupa. W Domesday Book z 1086 roku, katastru zarządzonego przez Wilhelma Zdobywcę, miasto pojawia się jako Ledecestre, a obecna katedra jest niemal na pewno jednym z 6 wymienianych tam kościołów. Najstarsze zachowane jej fragmenty pochodzą z XII-wiecznego normańskiego kościoła. Obecna bryła katedry jest w większości wiktoriańska. Od czasu sensacyjnego odnalezienia i pochowania szczątków Ryszarda III liczba odwiedzających katedrę znacznie wzrosła, stąd też pomysł na budowę centrum historyczno-edukacyjnego. « powrót do artykułu
  6. Pod koniec stycznia podczas prac związanych z naprawą sieci kanalizacyjnej w pobliżu Via Appia odkryto naturalnej wielkości marmurową figurę, która najprawdopodobniej przedstawia cesarza Decjusza w stroju Herkulesa. Postać trzyma maczugę, a na głowie ma lwią skórę. Znaleziono ją na głębokości ok. 20 metrów w rzymskim Parco Scott. Jako pierwsza odsłonięta została twarz. Archeolog nadzorująca prace natychmiast interweniowała. Jak podkreśliła Francesca Romana Paolillo z Parku Archeologicznego Via Appia, figura przywodzi na myśl cesarza Decjusza, który sprawował władzę od 249 do 251 roku. Widoczne są, na przykład, charakterystyczne zmarszczki, za pomocą których wyrażano troskę cesarza o los państwa. Specjaliści zwrócili też uwagę na rzadką brodę oraz morfologię oczu, nosa i ust. Figura jest pofragmentowana. Uległa też pewnemu uszkodzeniu podczas przypadkowego odkrycia (prowadzono wtedy prace z użyciem buldożera). Później miała zostać oczyszczona i odrestaurowana. Jak wyjaśniono we wpisie Parku Archeologicznego Via Appia na Facebooku, statua nie znajdowała się, niestety, w oryginalnym kontekście stratygraficznym. Podczas budowy rurociągu w pierwszej połowie XX w. została wrzucona do wykopu. W tamtych czasach nie było kontroli archeologicznej - powiedziała Paolillo. Po przeniesieniu figury do magazynu rozpoczęto badanie różnych hipotez dot. jej pochodzenia i datowania. Choć wiele wskazuje, że widnieje na niej Decjusz, przeanalizowane zostaną wszelkie możliwości. Zważywszy na okoliczności, figura zachowała się w dobrym stanie. Znaleziono także jej podstawę. « powrót do artykułu
  7. Podczas wykopalisk związanych z budową stacji Porta Metronia linii C metra w Rzymie odkryto przedstawienie Romy - bogini Rzymu, tradycyjnego uosobienia państwa rzymskiego. Pierwotnie było to denko kubka. Roma ma na głowie hełm, a w dłoni dzierży włócznię. Jak podkreśla Simona Morretta z Soprintendenza Speciale Roma, to pierwsze przedstawienie Romy w złotym szkle, jakie kiedykolwiek odkryto. Już samo złote szkło jest rzadkim znaleziskiem, a to coś absolutnie wyjątkowego. Dotąd nie znaleziono ani jednego złotego szkła z wizerunkiem personifikacji Rzymu.   Podczas wytwarzania złotego szkła dekoracyjny motyw wykonany w listku złota zatapiano pomiędzy warstwami szkła. Większość zachowanych przykładów to denka naczyń. Morretta dodała, że artefakt nie ma związku z wojskowymi barakami, które również odkryto podczas prac nad metrem. Te bowiem zostały porzucone w połowie III w. i następnie zburzone, podczas gdy wstępne badania wskazują, że złote szkło z Romą pochodzi z początku IV w. Odwiedzając stanowisko, burmistrz Rzymu Roberto Gualtieri powiedział, że Porta Metronia będzie kolejną stacją-muzeum. Specjalistka z Soprintendenza Speciale Roma zaznaczyła, że nie wiadomo, czy naczynia takie pełniły funkcje użytkowe, czy miały wyłącznie cieszyć oczy. Ponieważ były cenne, gdy się potłukły, nie wyrzucano ich. Denko naczynia z Romą odcięto i być może postawiono na meblach albo powieszono na ścianie. Teraz Roma z kubka trafi do zapowiadanej przez burmistrza gablotki na stacji metra. « powrót do artykułu
  8. W marcu 1713 roku Carl Gustav Heraeus, Inspektor Medali Królewskiej Kolekcji w Wiedniu, udokumentował zakup 8 złotych monet. Na jednej z nich widnieje imię Sponsian. Zostały znalezione w Transylwanii, a ich sprzedawcą był „Hof-Cammer-Rath Palm”. Monety miały pochodzić z Imperium Rzymskiego. Jednak poważne wątpliwości budzi nieznane praktycznie imię Sponsian. Na pewno nie nosił go żaden z rzymskich cesarzy, a to wizerunki cesarzy umieszczano na monetach. W II połowie XIX wieku Henry Cohen, czołowy ekspert tamtej epoki, uznał monety za fałszywki. Brytyjscy naukowców pracujących pod kierunkiem Paula Pearsona z University College London opublikowali na łamach PLOS artykuł, w którym dowodzą, że monety są autentyczne. Naukowcy zaczęli od zidentyfikowania tajemniczego sprzedawcy monet. Ich zdaniem „Hof-Cammer-Rath Palm” to bankier i wysoki rangą doradca dworu (Hof-Cammer-Rath = Hofkammerrat) Habsburgów ds. finansowych, Johann David von Palm, który odpowiadał m.in. za bankowość, kopalnie i metale szlachetne. To interesujące spostrzeżenie, gdyż oznacza, że monety były przekazywane oficjalnymi kanałami. Wiele wskazuje też na to, że Heraeus wybrał 8 monet z większego zbioru – zawierającego jeszcze około 15 monet – który został później rozproszony po rynku i znalazł się w różnych kolekcjach. Są wśród nich monety 5 różnych typów, w tym „republikańskie” i „cesarskie”. Do czasów Cohena monety uchodziły za autentyczne, a Sponsiana uznano za lokalnego uzurpatora. Jednak w 1868 roku Henry Cohen stwierdził, że monety są fałszywkami, a inni eksperci przez kolejne dziesięciolecia wyrażali podobne zdanie. Pearson i jego koledzy wysuwają jednak silne argumenty przeciwko hipotezie o fałszerstwie. Zauważają, że kolekcja, w której znalazł się „Sponsian” jest wysoce nietypowa jak na podróbki, a napisy na monetach nie przypominają klasycznego grawerunku, którym zainteresowani byli XVIII-wieczni kolekcjonerzy. Ponadto w XVIII wieku opinia publiczna niezbyt interesowała się Rzymem z III wieku, dlatego też wszystkie znane nam XVIII-wieczne podróbki starożytnych monet przedstawiają znane postaci z Grecji i Rzymu okresów klasycznych. Znajduje to zresztą potwierdzenie w XIX-wiecznych katalogach numizmatycznych, z których wynika, że monety ze zbioru, w którym znajdował się „Sponsian” nie były zbyt cenione, mimo że uważano je za autentyki. Wysoce nietypowe jest też samo imię „Sponsian”. Dlaczego potencjalny fałszerz miałby je wybrać, skoro praktycznie nie znamy go ze starożytnego Rzymu? Poza wspomnianą monetą znamy tylko jedną inskrypcję z imieniem Sponsian. To pochodząca z I wieku inskrypcja nagrobna niejakiego Nicodemusa Sponsiana. Jednak została ona odkryta w latach 20. XVIII wieku, a zatem lata po tym, jak Heraeus nabył monety. Musielibyśmy zatem założyć, że fałszerz wymyślił imię, a później okazało się, że takie imię istniało. Brytyjscy naukowcy nie ograniczyli się tylko do logicznej argumentacji. Porównali monety z kolekcji „Sponsian” z innymi złotymi monetami rzymskimi, autentyczności których jesteśmy pewni. Wykorzystali w badaniach mikroskopię w świetle widzialnym i w ultrafiolecie oraz skanningową mikroskopię elektronową. Badania ujawniły na powierzchni monet ślady odpowiadające śladom zużycia wynikającego przez długą obecność monet w obiegu. Z kolei dzięki spektroskopii r-FTIR zauważyli ślady minerałów, świadczące, że monety przez dłuższy czas były zakopane w ziemi. Dalsze analizy, w ramach których monety „Sponsian” porównano z wysokiej jakości złotymi monetami wybitymi przez Gordiana III, Filipa I i Filipa II wykazały, że monety z kolekcji „Sponsian” zawierają więcej miedzi i srebra (łącznie ok. 7%). Na podstawie badań brytyjscy naukowcy uważają, że monety z kolekcji „Sponsian” są autentyczne, a dodatkowym argumentem jest fakt, iż doradca von Palm był na tyle pewny okoliczności ich odkrycia, że postarał się, by trafiły na dwór cesarski. Do rozwiązania pozostaje kwestia samego Sponsiana. Na monecie widzimy go w koronie, a wokół jego portretu znajduje się napis IMP SPONSIANI - imperator Sponsian. Jednak brak tutaj innych cesarskich tytułów umieszczanych na monetach jak AVG(ustus) czy CAES(ar). Tytuł imperatora przysługiwał najwyższemu dowódcy wojskowemu. Sponsian nigdy nie kontrolował oficjalnej mennicy i nie jest wspominany przez późniejszych historyków, zatem na pewno nie rządził w Rzymie. Heraeus wspomina, że monety znaleziono w Transylwanii. To centrum rzymskiej prowincji Dacja, jedynego znaczącego fragmentu Imperium poza Dunajem, który został podbity przez Trajana ze względu na znajdujące się tam złoża minerałów. Z powodu tej wysuniętej pozycji w Dacji znajdowały się dwie wielkie bazy wojskowe (Apulum i Potaisse) oraz wiele fortów pomocniczych. W szczytowym okresie mogło tam stacjonować około 50 000 żołnierzy. Wiele wsi i miasteczek rozwijało się w dolinach w pobliżu kopalń i baz wojskowych, dostarczając im żywności, ceramiki i ubrań. W połowie III wieku obszar ten był coraz bardziej odizolowany od reszty imperium i otoczony wrogimi ludami, które organizowały napaści. Od połowy lat 40. III wieku legiony stacjonujące w Dacji były bez przerwy zaangażowane w wojny, stwierdzą autorzy badań. Ich zdaniem Sponsiana i wybite monety należy umiejscowić w latach 60. III wieku, w czasach rządów cesarza Galiena (260–268). Za jego rządów Imperium Romanum de facto rozpadło się na trzy części, a obszary na południe od Dunaju zostały zdewastowane i wyludnione w wyniku ciągłych wojen. W ten sposób, jak sądzą badacze, ok. roku 260 łączność pomiędzy Dacją a centrum władzy cesarskiej została przerwana i w Dacji powstał rząd wojskowy, który początkowo bił monety podobne do monet z okresu republiki, następnie używał imion cesarzy, a w końcu zaczął wybijać monety z imieniem lokalnego dowódcy – Sponsiana. Metali szlachetnych dostarczały lokalne kopalnie. Jedyna oficjalna mennica w Dacji została zamknięta w połowie lat 50. III wieku. Jednak w Apulum istniał rozwinięty przemysł jubilerski, który wytwarzał przedmioty metodą wytapiania w glinianych formach. Osoba, która wytwarzała monety dla Sponsiana mogła pochodzić właśnie stamtąd. Użyła więc znanej sobie techniki, co wyjaśnia, dlaczego monety nie były bite, jak to zwykle miało miejsce. W ten sposób wyjaśniona zostaje kolejna wątpliwość, gdyż wcześniej fakt, że monety z kolekcji „Sponsian” produkowano z form, był argumentem na rzecz fałszerstwa. Taka hipoteza wyjaśnia też wysoką zawartość srebra w monetach. Rudy złota w Dacji zawierają dużo srebra, a lokalni rzemieślnicy mogli nie posiadać wystarczających umiejętności, by oczyścić złoto w tak wysokim stopniu, jak oczyszczano złoto na potrzeby monet cesarskich. Można przypuszczać, że monetami Sponsiana płacono wyższym oficerom i urzędnikom, którzy następnie – ze sporą stratą – wymieniali je na monety cesarskie krążące w prowincji od czasów sprzed kryzysu. Mennica Sponsiana była jedynym źródłem nowych monet, dlatego też były one intensywnie wykorzystywane, stąd ślady sporego zużycia. Pozostaje też wyjaśnić, dlaczego nie znajduje się więcej monet Sponsiana. Autorzy badań piszą, że za czasów cesarza Aureliana (lata 70. III wieku) Rzym porzucił Dację i wycofał się za Dunaj. Była to dobrze zorganizowana i zaplanowana ewakuacja. W jej ramach wszystkie metale szlachetne mogły zostać wymienione na oficjalną monetę. Znalezisko z Transylwanii mogło należeć do zamożnej osoby, która z jakiegoś powodu nie wzięła udziału w ewakuacji i zachowała swoje oszczędności. Zaś sam Sponsian nie musiał być uzurpatorem. Wiemy bowiem, że dwa legiony obecne w Dacji pod koniec lat 50. III wieku – XIII Gemina i V Macedonica – pozostały wierne Rzymowi i zyskały tytuły Pia oraz Fidelis. Sponsian mógł być ich dowódcą i w trudnych czasach zachował wierność cesarzowi oraz chronił miejscową ludność. Wypuszczenie przez niego własnych monet w odciętej od Rzymu prowincji mogło być uznane nie za uzurpację władzy, a za konieczne działania w takich okolicznościach. « powrót do artykułu
  9. W marcu 2021 roku podczas prac rolniczych w okolicy Civitella Paganico, natrafiono na etruskie pochówki z II wieku p.n.e. Archeolodzy z IMPERO Project podjęli wykopaliska ratunkowe i stwierdzili, że mają do czynienia z jednymi z niewielu grobów, których nie splądrowali złodzieje w starożytności lub czasach współczesnych. Bogate wyposażenie pokazuje, jak wiele ze swojej kultury zachowali Etruskowie już po podbiciu Etrurii przez Rzym. Analiza znalezionych przedmiotów oraz rytuałów pogrzebowych pokazuje, że mimo dominujących rzymskiej kultury i prawa, Etruskowie przez ponad dwa wieki zachowali swoje wyjątkowe złożone obyczaje społeczne, kulturowe i ekonomiczne. Zniknęły one dopiero w I wieku p.n.e. gdy lokalna społeczność została zniszczona podczas wojny Rzymu ze sprzymierzeńcami (91–88 p.n.e.), jednych z najbardziej krwawych wojen w dziejach Rzymu. Odkrycia te pokazują, że bardziej powinniśmy mówić o społecznym i kulturowym przenikaniu się, niż o podporządkowaniu sobie jednej kultury przez drugą, mówi doktor Alessandro Sebastiani z Uniwersity at Buffalu. Nasze analizy wykazały istnienie interesujących złożonych związków pomiędzy Etruskami a Rzymianami. Etruskie społeczności przetrwały i dostosowały się do życia w rzymskim świecie, dodaje. Uczony stwierdza, że ostatnie pięć lat pracy projektu IMPERO (Interconnected Mobility of People and Economies along the River Ombrone) przyniosły wiele ekscytujących odkryć, ale sezony wykopaliskowe 2021 i 2022 były szczególnie owocne. Z ich wynikami można będzie zapoznać się na łamach Etruscan and Italic Studies. Archeolodzy często trafiają na splądrowane groby, w których złodzieje pozostawili jedynie szczątki rozbitej ceramiki. Jednak miejsce obecnie prowadzonych prac leży na prywatnym gruncie, do którego najwyraźniej złodzieje jeszcze nie dotarli. Dlatego też dokładna lokalizacja znaleziska trzymana jest w tajemnicy. Już lata temu, podczas prac budowlanych, trafiono tam na pozostałości osadnictwa. Przeprowadzono wówczas badania, ale ich wyników nigdy nie opublikowano. Świat naukowy zapomniał o odkryciu. Dopiero niedawno właściciel terenu, archeolog-amator, który współpracował już z Sebastianim przy innych wykopaliskach, trafił na coś interesującego. Powiedział mi, że może to być cenne znalezisko i zapytał, czy mogę przyjechać i to sprawdzić, wspomina uczony. Archeolodzy wybrali się więc do Podere Cannicci, części Toskanii o której nie sądzono, że osiedlali się tam Etruskowie. Tymczasem okazało się, że znajduje się tam świątynia i wioska. Otworzyliśmy trzy nietknięte późnoetruskie groby. Takie miejsca były zwykle plądrowane. Złodzieje poszukiwali w nich złota. Rzadko więc zdarzają się nietknięte pochówki. A tutaj wszystkie groby miały nienaruszoną zawartość, która przetrwała 2200 lat. Znaleźliśmy tam między innymi złote kolczyki, złote korony, pierścienie z brązu z przedstawieniem Herkulesa, ceramikę wysokiej jakości i żelazne narzędzia do oczyszczania ciała, strigile. W grobach znaleziono też nasiona, pyłki i inny materiał organiczny, który pozwolił na odtworzenie środowiska przyrodniczego w tamtej okolicy. Przeprowadzono też analizy DNA ludzkich szczątków. Badania te dodają kolejny element dotyczący historycznego osadnictwa w Etrurii w okresie rzymskiego podboju, rozwinięcia się tutaj imperialnego systemu politycznego i powstania społeczeństwa średniowiecznego, mówi Sebastiani. « powrót do artykułu
  10. W 2018 roku przedstawiciele miejscowości Artieda w Aragonii poprosili Wydział Archeologii Uniwersytetu w Saragossie o zbadanie ruin położonych obok miejsca znanego jako pustelnia San Pedro, zwanego w literaturze jako El Forau de la Tuta, Campo de la Virgen oraz Campo del Royo. Trzy lata później, podczas kongresu archeologicznego naukowcy poinformowali o odkryciu nieznanego wcześniej miasta z rzymskiej epoki imperialnej. Co zaskakujące, nie potrafimy określić, jaką nazwę nosiło miasto. Na podstawie badań ruin oraz przedmiotów znajdujących się obecnie w zbiorach prywatnych i publicznych, naukowcy doszli do wniosku, że w miejscu znanym jako El Forau de la Tuta istniało miasto zamieszkane pomiędzy I a V wiekiem. Później, pomiędzy IX a XIII wiekiem, na ruinach rzymskiego miasta istniała osada wiejska, która w dokumentach pobliskiego klasztoru w Leire zwana jest Artede, Arteda lub Artieda. Ze średniowiecze pozostały ruiny apsydy kościoła, które stanowiły część pustelni San Pedro, pozostałości spichlerzy oraz rozległy chrześcijański cmentarz. Obecnie wiadomo, że El Forau de la Tuta zajmuje powierzchnię 4 hektarów, jednak naukowcy nie wykluczają, że stanowisko archeologiczne jest znacznie bardziej rozległe i ruiny znajdują się na obszarach, których jeszcze nie badali. Wspomniane na wstępie rzymskie miasto leżało przy szlaku łączącym miejscowości Jaca, Ilumberri i Pamplona. W średniowieczu szlak ten był przedłużeniem drogi pielgrzymkowej Camino de Santiago. Wewnątrz pustelni archeolodzy odkryli m.in. dwa kapitele kolumn w stylu korynckim, cztery attyckie podstawy kolumn oraz liczne pozostałości gzymsu. Rozmiary i zróżnicowanie fragmentów wskazują, że pochodzą one z różnych budynków publicznych wczesnego okresu imperialnego. Zdaniem naukowców, korynckie kapitele pochodzą z ponad 6-metrowych kolumn, które stanowiły część olbrzymiego budynku publicznego, być może świątyni mieszczącej się na forum. Na podstawie stylu datowano je na koniec panowania dynastii Flawiuszów (69–96) i początek dynastii Antoninów (96–192). Szczegółowe badania potwierdziły, że fragmenty budowli pochodzą z co najmniej dwóch monumentalnych budynków i powstały w odstępie ponad 50 lat. To zaś wskazuje, że monumentalne budowle powstawały w mieście na przestrzeni dziesięcioleci. Z kolei na zachód od El Forau de la Tuta znaleziono imponujące przykłady robót publicznych wykonanych z wykorzystaniem opus caementicium (rzymskiego cementu), w tym co najmniej cztery wypusty kanalizacyjne, masywny wspornik, fundamenty oraz liczne czworokątne struktury, które mogły być podstawami zbiorników na wodę. Pozostałości kanalizacji odpowiadają tego typu strukturom znanym z typowych rzymskich miast, szczególnie z miejsc powiązanych z budynkami, takimi jak łaźnie, z których trzeba było odprowadzić duże ilości wody. Ponadto analizy kamieni nagrobnych znajdujących się obecnie w Muzeum Diecezjalnym w Jaca oraz w prywatnych rękach wskazują, że w El Forau de la Tuta znajdował się też ważny cmentarz, w którym chowano ludzi aż do końca istnienia miasta. Analiza lingwistyczna niektórych imion wyrytych na nagrobkach wskazuje na ich baskijsko-akwitańskie korzenie, dzięki czemu wiemy, że przynajmniej część mieszkańców miasta stanowiła miejscowa ludność zamieszkująca obszar depresji Canal de Berdún. Archeolodzy odkryli też skrzyżowanie dróg. Jedną z nich stanowiła prawdopodobnie główna ulica miasta, z chodnikiem i rynsztokiem. Najprawdopodobniej miała też ona ocieniony portykiem chodnik. Wykopaliska odsłoniły też pozostałości czarno-białej mozaiki, materiał układany pod mozaiką oraz utwardzenie gruntu, w którym znaleziono próg z piaskowca, w którym w przeszłości były zamontowane podwójne drzwi wahadłowe. Eksperci uważają, że w tym miejscu znajdowały się łaźnie. Na podstawie dotychczasowych odkryć archeolodzy stwierdzają, że w badanym przez nich miejscu znajdowało się miasto, które powstało pomiędzy I a II wiekiem, miało miejską infrastrukturę, budynki publiczne, w tym łaźnie, system kanalizacyjny i – prawdopodobnie – świątynię. Najbardziej zadziwiający jest fakt, że nie wiemy, jak się ono nazywało. Nie znamy bowiem żadnych historycznych dokumentów, wspominających o istniejącym w tym miejscu mieście. « powrót do artykułu
  11. Manuskrypt Nostradamusa, który został skradziony w nieznanym czasie z Biblioteki Generalnej Centrum Badań Historycznych Barnabitów, powrócił do Rzymu. Napisany po łacinie „Profetie di Michele Nostradamo” zidentyfikowano w zeszłym roku po wystawieniu na sprzedaż w niemieckim domu aukcyjnym. Choć nie wiadomo, kiedy 500-letni manuskrypt został ukradziony z rzymskiego Centrum Badań Historycznych Barnabitów, wydaje się, że miało to miejsce ok. 2007 r. Pięciusetstronicowy manuskrypt przeszedł przez pchle targi w Paryżu i Karlsruhe. Po jakimś czasie wystawiono go na sprzedaż w domu aukcyjnym w Pforzheim w Badenii-Wirtembergii (cena wywoławcza wynosiła 12 tys. euro). Kiedy okazało się, że na jednej ze stron dzieła, opublikowanej na witrynie domu aukcyjnego, widnieje pieczęć Biblioteca SS. Blasi Cairoli del Urbe z 1991 r., interweniowali karabinierzy T.P.C. (od wł. Carabinieri Tutela Patrimonio Culturale). Biuro prokuratora z Rzymu zwróciło się do swojego odpowiednika w Pforzheim. Aukcja została zablokowana, a skonfiskowane dzieło trafiło do policji w Stuttgarcie. Niemieccy eksperci ustalili, że to oryginalne dzieło Nostradamusa. Dzięki międzynarodowej współpracy na początku maja manuskrypt wrócił do Włoch - przekazano go na ręce ojca Rodriga Alfonsa Nilo Palominosa. Nostradamus, właśc. Michel de Nostre-Dame, był przybocznym lekarzem Karola IX. Brał udział w zwalczaniu epidemii dżumy w Aix i Lyonie. Badacz wiedzy tajemnej, doradca królowej Katarzyny Medycejskiej zdobył dużą popularność wyd. od 1550 r. kalendarzami astrologicznymi oraz zbiorem przepowiedni „Centuries”. « powrót do artykułu
  12. Pomimo obniżenia ceny o 94 miliony euro, nie znalazł się chętny na zakup budynku, w którym znajduje się jedyny fresk na suficie autorstwa Caravaggia. Rzymska willa Casino Ludovisi zawiera też freski Guercino. To już druga nieudana jej aukcja w ciągu ostatnich trzech miesięcy. Coraz częściej słychać głosy, że wyjątkowy budynek powinien kupić włoski rząd. Casino di Villa Boncompagni Ludovisi to jedyna zachowana część posiadłości Villa Ludovisi. Podmiejska posiadłość została wybudowana w XVI wieku przez kardynała Francesca Marię Del Monte (1549–1627). Kardynał był dyplomatą, intelektualistą, kolekcjonerem dzieł sztuki oraz patronem artystów i uczonych, w tym Galileusza i Caravaggia. W jednym z pokojów Casino Caravaggio wykonał jedyny swój fresk na suficie. Jowisz, Neptun i Pluton powstał około 1597 roku, przedstawia on mitologię klasyczną oraz jedno z zainteresowań kardynała – alchemię. W 1621 del Monte sprzedał budynek Ludovico Ludovisiemu, którego wuj, Alessandro Ludovisi, objął właśnie tron papieski jako Grzegorz XV i natychmiast uczynił 25-letniego Ludovico kardynałem. Obecna właścicielka willi, księżna Rita Boncompagni Ludovisi, wystawiła ją na sprzedaż. Pierwsza aukcja, z ceną wywoławczą wynoszącą 471 milionów euro odbyła się w styczniu, jednak nikt nie złoży oferty. Przed trzema dniami odbyła się kolejna aukcja, tym razem z ceną obniżoną o 20%, do 377 milionów euro. Również i teraz nie było chętnych. Willa ponownie trafi na aukcję 30 czerwca z ceną obniżoną o kolejne 20%. Będzie ją można wówcza kupić za 301 milionów euro. Jeśli i tym razem budynek nie zostanie sprzedany, o cenie wywoławczej kolejne aukcji zdecyduje sąd. Tymczasem już ponad 40 000 osób podpisała online'ową petycję, domagając się od włoskiego rządu, by kupił historyczny budynek przed trzecią aukcją. Od 1987 roku Casino Ludovisi znajduje się w specjalnym rejestrze zabytków, co do których rząd ma prawo pierwokupu w ciągu 60 dni od zakończenia aukcji, na których zostaną sprzedane. Rząd może odkupić taki zabytek po cenie, jaka została wylicytowana. Przedstawiciele rządu mówią, że jest zbyt wcześnie by stwierdzić, czy kupią willę. Podkreślają, że cena wywoławcza jest niezwykle wysoka w porównaniu z ostatnimi rządowymi zakupami. W lutym rząd kupił XVIII-wieczną Villa Buocaccorsi za „zaledwie” 2,3 miliona euro. « powrót do artykułu
  13. Na stanowisku Grange Farm w brytyjskim hrabstwie Kent odkryto niezwykłe miejsce obróbki metali oraz rzymskie mauzoleum. Znaleziono tam pochówek bogatej kobiety, która mogła być liderką lokalnej społeczności lub stać na czele rodu. A miejsce odkrycia daje pewne podstawy do przypuszczeń, że na Grange Farm mogło dochodzić do nielegalnego wytapiania srebra. Wszystko zaczęło się niewinnie, od standardowych prac archeologicznych w miejscu, w którym miał stanąć dom. W ich trakcie znaleziono dwie żelazna włócznie, więc zapadła decyzja o poszerzeniu zakresu prac. Wykopaliska na Grange Farm trwają już od 17 lat, a w ich trakcie odkryto bogaty pochówek, setki rzymskich monet, tysiące fragmentów ceramiki i zwierzęcych kości, różne artefakty oraz rekordową w rzymskiej Brytanii ilość glejty ołowiowej. Znaleziono jej 15 kilogramów. Teraz, po latach badań wiemy, że najwcześniejsze ślady osadnictwa na Grange Farm pochodzą z około 100 roku p.n.e. Pod koniec I wieku po Chrystusie powstała tam niewielka rzymska farma, która ewoluowała przez kilkaset lat, w końcu w V wieku została opuszczona. Naukowcy przypuszczają, że mieszkał tam jeden klan czy też ród, który zajmował się uprawą ziemi, hodowlą zwierząt, polowaniami i wytopem metali. W jednym końcu zabudowań farmy istniały pomieszczenia mieszkalne osób o wysokim statusie, w drugim zaś miejsce, gdzie pozyskiwano metale. A obecność glejty ołowiowej świadczy o tym, że prawdopodobnie było to srebro. Doktor James Gerrard, który przed kilkunastu laty jako student rozpoczynał prace na Grange Farm, zastanawia się, czy rafinowanie srebra odbywało się za wiedza i akceptacją władz rzymskich. Rzymianie ściśle kontrolowali i opodatkowywali taką działalność. Tymczasem farma jest niewielka i leży na uboczu. To bardzo nietypowe miejsce, jak na produkcję srebra. Niezależnie jednak od tego, czy produkcja srebra była legalna, czy też nie, farma przynosiła spore dochody. Zamieszkiwali ją bogaci ludzie. W jej pobliżu naleziono mauzoleum, być może nawet dwupiętrowy budynek kryty dachem. To widoczna oznaka zamożności. W mauzoleum zaś odkryto ołowianą trumnę, a w niej ciało kobiety w średnim wieku. Mauzoleum pochodzi z końca III lub początku IV wieku. Było prawdopodobnie dość wysokie, na dwa piętra lub nieco mniej. Jego podłoga była wyłożona mozaiką w jednolitym czerwonym kolorze, to coś niezwykłego na terenie Brytanii. Srebro sugeruje bogactwo. Obecność mauzoleum wskazuje na bogactwo. Trzeba było mieć zasoby, by wybudować mauzoleum i by umieścić kogoś w ołowianej trumnie, mówi Gerrard. Kobieta z pewnością nie była zwykłą wieśniaczką. W szczątkach mauzoleum znaleziono zaś złotą biżuterię, w tym naszyjnik lub też bransoletę. Na zabytku widać ślady modyfikacji, świadczące o tym, że początkowo mógł być to naszyjnik, który przerobiono na bransoletę dla dziecka. Niezwykły jest też fakt, że już po opuszczeniu tego miejsca przez mieszkańców mauzoleum pozostawiono w spokoju przez kolejnych kilkaset lat, do XI lub XII wieku. Budynek mauzoleum przejęły sowy. Gerrard podejrzewa, że wysoka struktura służyła ludziom podróżującym pobliską rzeką jako punkt orientacyjny. Radykalne zmiany zaszły dopiero po normańskim podboju. Z Domesday, katastru gruntów sporządzonego na polecenie Wilhelma Zdobywcy, a ukończonego w 1086 roku dowiadujemy się, że obszar ten, wraz z pastwiskiem, młynem wodny i sześcioma chłopami pańszczyźnianymi otrzymał biskup Odon z Bayeux, przyrodni brat Wilhelma Zdobywcy. W roku 1122 posiadłość nazywana jest Grenic, w 1198 roku w dokumentach pojawia się nazwa Grenech, a w XIV wieku zyskuje nazwę Grenge. Obecnie znana jest jako Grange Farm. « powrót do artykułu
  14. W lipcu ubiegłego roku na budowie brytyjskiej szybkiej kolei HS2 w miejscowości Twyford w Buckinghamshire archeolodzy trafili na – jak się wydawało – rozkładający się kawałek drewna Gdy go jednak wydobyli z ziemi, ich oczom ukazała się drewniana rzymska rzeźba antropomorficzna. Wykonany z jednego kawałka drewna zabytek ma 67 centymetrów wysokości i 18 cm szerokości. To niezwykle rzadkie znalezisko. Wcześniej podobny zabytek znaleziono na Wyspach Brytyjskich ponad 100 lat temu. Na podstawie stylu wykonania oraz podobnego do tuniki ubrania, które wyrzeźbił twórca, oceniono, że figura pochodzi z wczesnego okresu rzymskiego. Opinię tę wydają się potwierdzać znalezione obok fragmenty ceramiki z lat 43–70. Archeolodzy nie są pewni, czemu rzeźba służyła, ale przypuszczają, że mogła być złożona w ofierze bogom. Dlatego też złożono ją delikatnie w ziemi, a nie wyrzucono do dołu z odpadkami. Najbardziej zaś rzuca się oczy świetny stan zachowania figury. Przetrwała ona 2000 lat dzięki temu, że trafiła do gliniastego dołu wypełnionego wodą. Brak tlenu utrudnił rozkład drewna. Zabytek zachował się tak dobrze, że widać wyrzeźbione włosy czy tunikę. A odkrycie figury każe się zastanowić, kogo ona przedstawia, do czego była używana i dlaczego była ważna dla ludzi żyjących w tym miejscu w I wieku naszej ery. Ramiona figury uległy całkowitemu rozkładowi, także nogi nie zachowały się w całości. Widoczne są za to zadziwiające szczegóły. Widać włosy, głowa zwrócona jest lekko w lewo, wydaje się, że sięgająca nad kolana tunika jest przewiązana w pasie, wyraźnie widać też kształt łydki. Figura od kilku miesięcy znajduje się w specjalistycznym laboratorium, gdzie jest konserwowana i badana. W wykopie znaleziono też niewielki odłamany z niej fragment, który przesłano do badań metodą radiowęglową, co powinno pozwolić na określenie jej wieku. Zbadany zostanie też skład izotopowy drewna, co powinno pomóc w określeniu miejsca jego pochodzenia. Tak stare drewniane figury rzadko znajduje się na Wyspach Brytyjskich. W 1922 roku na brzegu Tamizy odkryto neolitycznego „Idola z Dagenham”, a w 1866 roku na brzegach rzeki Teign znaleziono drewnianą figurę z wczesnej epoki żelaza. « powrót do artykułu
  15. Podczas nadzoru archeologicznego nad budową nowej przystani dla Bazylejskiego Klubu Wioślarskiego w Kaiseraugst, odkryto ruiny rzymskiego amfiteatru. To drugi znany amfiteatr w kantonie Argowia i trzeci w  Augusta Raurica, najstarszej znanej rzymskiej kolonii u brzegów Renu.. Colonia Augusta Rauracorum została założona w 44 roku p.n.e. przez Luciusa Munatiusa Plancusa w pobliżu siedzib galijskiego plemienia Rauraków, pokrewnych Helwetom. Budowę przystani prowadzono na terenie byłego rzymskiego kamieniołomu, więc nie spodziewano się tam znaleźć żadnych struktur. Początkowo budowniczy trafili na owalną ścianę, a archeolodzy nie wiedzieli, czym ta ściana była. Dopiero podczas wykopalisk okazało się, że odkryto amfiteatr. Owalna budowla miała wymiary 50 x 40metrów i znajdowała się w dolinie kamieniołomu porzuconego jeszcze w czasach rzymskich. Kamieniołom znajdował się w pobliżu umocnionego fortu Castrum Rauracense. Na południu amfiteatru znajdowała się duża brama, której towarzyszyły dwa mniejsze wejścia. Dodatkowe wejście znajdowało się od zachodu. Znaleziono też progi z piaskowca. Wewnętrzna ściana areny pokryta była tynkiem. Wszystkie te wskazówki: owalny kształt budowli, rozkład wejść, miejsce na trybunę, wskazuje, że był to amfiteatr. Na podstawie użytych materiałów oraz faktu, że stał w opuszczonym kamieniołomie, budynek datowany jest na późną starożytność, prawdopodobnie zaś powstał w IV wieku. To czyni go najmłodszym znanym amfiteatrem w Imperium Romanum. Jego wybudowanie pokazuje, że Castrum Rauracense było znaczącą miejscowością w IV wieku. Było to ważne centrum wojskowe zabezpieczające granice imperium oraz centrum administracyjne. Amfiteatr w Kaiseraugst to druga, po amfiteatrze w Windisch (Vindonissa), tego typu budowla na terenie Argowii. W całej Szwajcarii znamy obecnie osiem rzymskich amfiteatrów. Znajdują się one w miejscowościach Avenches (Aventicum), Martigny (Forum Claudii Vellensium), Nyon (Colonia Iulia Equestris) oraz na półwyspie Enge w Bernie (Brenodurum). Postanowiono, że amfiteatr z Kaiseraugst nie zostanie odsłonięty. Inwestor zabezpieczy go tamą, a nad amfiteatrem powstanie nowy budynek. W ten sposób ruiny zostaną zabezpieczone w optymalny sposób, a przyszłe pokolenia będą mogły – jeśli zechcą – przeprowadzić pełne badania archeologiczne. « powrót do artykułu
  16. Włoski najwyższy sąd administracyjny ostatecznie zabronił firmie McDonald's wybudowania restauracji na terenie przylegającym do Term Karakalli. Amerykańska sieć fast food chciała na przylegającej działce wybudować parking i lokal typu drive-through. Tym samym włoski odpowiednik polskiego NSA podtrzymał decyzję sądu niższej instancji. Co więcej, orzekł, że administracja ma prawo blokować wszelkie przyszłe projekty budowlane na terenie lub w pobliżu ważnych miejsc dziedzictwa narodowego. Sąd uznał, że ochrona dziedzictwa narodowego jest priorytetem. Tym bardziej w miejscu tak ważnym, jak Termy Karakalli, umiejscowione w pobliżu tak istotnych obszarów jak Via Appia, rzymskie akwedukty czy Parco della Caffarella, które są chronione prawem lokalnym i krajowym. Z wyroku sądu wynika, że w przyszłości zarówno władze regionu Lazio jak i Ministerstwo Kultury będą mogły wstrzymać wszelkie prace prowadzące do zmiany krajobrazu. I dotyczy to zarówno już chronionych miejsc, jak i miejsc, które władze dopiero mają zamiar objąć ochroną. Wydana przez sąd interpretacja jest niezwykle ważna dla przyszłej ochrony naszego dziedzictwa kulturowego i archeologicznego. Ministerstwo Kultury nie powinno interweniować w ostateczności, ale współpracować z władzami lokalnymi i regionalnymi oraz brać udział w planowaniu inwestycji na całym terytorium kraju, oświadczyła organizacja Italia Nostra. Budowę Term Karakalli rozpoczął w 206 roku cesarz Septymiusz Sewer. Zostały oddane do użytku za panowania Karakalli w 216 roku. To najlepiej zachowane rzymskie termy i pierwsze łaźnie publiczne oddane do użytku od ponad 100 lat. Wcześniejszymi były nieistniejące obecnie Termy Trajana, które otwarto w 109 roku. Termy Karakalli były każdego dnia odwiedzane przez 6 do 8 tysięcy osób, a korzystanie z łaźni było bezpłatne. McDonald's już zaczął budować swoją restaurację i parking przy Termach. Dostał na to zgodę rady miasta, a przychylną opinię wydało też Ministerstwo Kultury. W 2019 roku, wskutek krytyki ze strony mediów, prace zostały wstrzymane przez burmistrz Virginię Raggi. Wówczas Ministerstwo zmieniło zdanie i zaczęło zwalczać inwestycję. Dario Baroni, szef włoskiego oddziału McDonalda mówi, że do roku 2025 firma planuje otworzyć we Włoszech 200 nowych restauracji. Już posiada tam ponad 600 lokali. W 2016 roku burmistrz Florencji, Dario Nardella, wstrzymał budowę McDonalda na Piazza del Duomo mówiąc, że nie chce fast foodu w miejscu narodzin włoskiego renesansu. « powrót do artykułu
  17. Gdy w 2017 roku specjaliści z Albion Archeology odkryli dużą, nieznaną wcześniej osadę rzymską, nie wyróżniała się ona niczym szczególnym. Obok niej, czego również można było się spodziewać, znajdował się cmentarz. Dopiero dalsze wykopaliska pokazały, że trafiono na wyjątkowe miejsce. Jedna z pochowanych tam osób została bowiem ukrzyżowana. Miejscowość Fenstanton leży przy dawnej Via Devana, drodze łączącej rzymskie miasta w Cambridge i Godmanchester. W regionie tym istniało wiele rzymskich osad, jednak ta wydaje się szczególnie istotna. Jej powierzchnia w czasach rzymskich wynosiła co najmniej 6 hektarów i być może znajdowało się tam skrzyżowanie dróg. O jej znaczeniu może świadczyć też fakt,że odkryto tam szczątki wczesnego anglosaskiego budynku typu grubhouse, o podłodze wpuszczonej w ziemię. To pokazuje, że była zasiedlona również po czasach rzymskich. Nie niewielkim rzymskim cmentarzu znaleziono zwłoki 40 dorosłych i 5 dzieci. Większość grobów pochodzi z IV wieku, a ich zawartość została niedawno szczegółowo przeanalizowana. Większość ze zmarłych była w złym stanie zdrowia, trapiły ich choroby zębów, malaria, na szkieletach widoczne są ślady urazów, w tym złamań. Najbardziej interesujący okazał się jednak szkielet oznaczony numerem 4926. Jego kość piętową poziomo przebijał 5-centymetrowy żelazny gwóźdź. Badania wykazały, że szkielet należał do mężczyzny w wieku 25–35 lat o typowym dla ówczesnych czasów wzroście 170 cm. Datowanie radiowęglowe wykazało, że zmarł pomiędzy rokiem 130 a 360. Szkielet 4926 został pochowany w otoczeniu 12 żelaznych gwoździ oraz drewnianej struktury. Naukowcy sądzą, że był to rodzaj drewnianego panelu, na którym jego ciało położono po zdjęciu z krzyża. Na szkielecie widoczne są urazy, których doznał przed śmiercią. Mężczyzna miał złamanych 6 żeber, prawdopodobnie od uderzenia miecza, a złamania dopiero zaczęły się goić. Na kościach nóg widać ślady infekcji lub zapalenia, kości piszczelowe są cieńsze niż być powinny. To znak, że przez dłuższy czas był związany lub skuty. Gwóźdź 13., który tkwił w pięcie, odkryto dopiero w laboratorium, podczas mycia szczątków. Obok na kości widoczne jest wgłębienie, świadczące o tym, że za pierwszym razem nie udało się go przybić do krzyża. Kara ukrzyżowania była powszechnie stosowana w świecie rzymskim. Jednak dotychczas znaleziono niezwykle mało kości noszących dowody na jej stosowanie. Nie zawsze bowiem stosowano gwoździe. Zwykle ofiarę przywiązywano do krzyża, a ofiary nie mogły liczyć na zwykły pogrzeb. Z kolei tam, gdzie używano gwoździ, zwykle były one po egzekucji wyjmowane z ciała i wykorzystywane ponownie, wyrzucane lub wykorzystywane jako amulety. Tutaj mamy szczęśliwe dla nas połączenie dobrego zachowania się zwłok oraz pozostawionego w ciele gwoździa. To pozwoliło mi zbadać ten unikatowy przykład ukrzyżowania, mówi doktor Corine Duhing z University of Cambridge. Uczona mówi, że to najlepiej na świecie zachowany przykład ukrzyżowania w czasach rzymskich. To pokazuje, że nawet w tak małej osadzie na krańcach imperium nie można było uniknąć tej barbarzyńskiej kary, dodaje uczona. Szczegółowe wyniki wykopalisk w Fenstaton zostaną opublikowane w przyszłym roku. Oprócz ludzkich szczątków znaleziono tam wiele artefaktów, w tym emaliowane brosze, dużą liczbę monet, zdobioną ceramikę oraz dużą liczbę kości zwierzęcych. Nie były one powiązane z żadnym ze zmarłych. Pozostałości dużych budynków i drogi pokazują, że była to ważna, zamożna osada. Niewykluczone, że była ona utrzymywana jako miejsce odpoczynku dla podróżnych. Stosowania kary ukrzyżowania zabronił dopiero Konstantyn Wielki w 337 roku. Jednak już wcześniej, bo w 212 zakazano stosowania tej kary w odniesieniu do obywateli. Krzyżowani mogli być zaś niewolnicy. Nie wiemy, czy ukrzyżowany mężczyzna był niewolnikiem czy tylko był przez jakiś czas więziony przed śmiercią. Jednak mimo to został w sposób standardowy pochowany na lokalnym cmentarzu. Być może – spekulują archeolodzy – pomimo zakazu, kara ukrzyżowania wciąż była stosowana na dzikich rubieżach Imperium. « powrót do artykułu
  18. W zeszłym roku podczas lockdownu Jim Irvine udał się na spacer po polu swojego ojca w Ruthland. Jego uwagę przyciągnęła rozrzucona rzymska ceramika. Później zauważył wyróżniki roślinne budynku, a wreszcie mozaikę. Irvine skontaktował się z archeologami z Leicestershire County Council. Gdy na miejscu zjawili się Richard Clark i Peter Liddle, potwierdzili wagę znaleziska. Dobrze zachowana mozaika przedstawiała postaci ludzkie, konie i rydwany. Zważywszy na wagę odkrycia, udało się pozyskać środki na pilne badania archeologiczne, które zostały przeprowadzone w sierpniu 2020 r. przez Służbę Archeologiczną Uniwersytetu w Leicester (ULAS). Dzięki kolejnym funduszom z Historic England, posługując się georadarem, ustalono, że znajdował się tu kompleks budynków. Choć jego stan był bardzo dobry, dalsze analizy wykazały, że ze względu na płytkie położenie ryzyko uszkodzenia podczas przyszłych prac polowych jest wysokie. Biorąc to wszystko pod uwagę, rozpoczęto starania, by uznać stanowisko za zabytek archeologiczny (pod koniec listopada 2021 r. procedura się zakończyła). Ostatnie wykopaliska, w których wzięli przedstawiciele ULAS oraz Szkoły Archeologii i Historii Starożytnej (SAAH), w tym studenci, miały miejsce rok po początkowym odkryciu. Pozostałości mozaiki mierzą 11 na niemal 7 m. Podczas jej odsłaniania w pewnym momencie stało się jasne, że sceny przedstawiają pojedynek Achillesa i Hektora. To unikat w skali Wielkiej Brytanii. W Europie takie przedstawienia również są rzadkie. Naukowcy wskazują, że historię opowiedziano w 3 panelach w stylu, który przywodzi na myśl komiks. Na pierwszym panelu widać pojedynek Achillesa i Hektora w zaprzężonych w konie rydwanach. Środkowy panel przedstawia Achillesa, który ciągnie ciało Hektora za rydwanem oraz ojca Hektora Priama, który prosi o wydanie ciała zwyciężonego. Na ostatnim panelu widnieje scena wymiany Hektora za wagę jego ciała w złocie. Widać, że mozaika jest dziełem uzdolnionego artysty. Gama wykorzystanych kolorów, przywiązanie do szczegółów i sposób, w jaki niektóre postaci wykraczają poza gilosz, sugerują, że wzorem dla tego dzieła mógł być należący do właściciela willi iluminowany manuskrypt. Ciekawych informacji dostarczyło także badanie warstw nad mozaiką. Okazało się, że gdy pomieszczenie przestało być wykorzystywane jako jadalnia/pokój rozrywkowy, wielokrotnie palił się tu ogień, przez co mozaika została uszkodzona. Powyżej znajdowały się warstwy gruzu: to skutek stopniowego walenia się budynku albo celowego wyburzenia. Na wierzchu odkryto 2 szkielety. Ludzi tych pochowano w obrębie pomieszczenia, co sugeruje, że było nadal widoczne nad powierzchnią gruntu. Na razie naukowcy czekają na wyniki datowania pochówków. Pomieszczenie z mozaiką stanowiło część dużej willi, wykorzystywanej między III a IV w. n.e. Podczas wspomnianych wcześniej badań geofizycznych i archeologicznych odkryto szereg innych budynków, w tym stodoły, możliwą łaźnię oraz okrągłe struktury. Całość była otoczona rowami granicznymi. Rodzinna wycieczka przez pola zmieniła się w niezwykłe odkrycie. Gdy znalazłem w pszenicy niezwykłą ceramikę, zacząłem głębiej drążyć tę kwestię. Przyglądając się zdjęciu satelitarnemu, dostrzegłem wyraźne wyróżniki roślinne - jakby ktoś narysował coś kredą na ekranie. W tym momencie doznałem olśnienia. Tak zaczęła się ta historia. Odkrycie archeologiczne wypełniło większość mojego wolnego czasu w zeszłym roku - podkreśla Jim Irvine. Willa, jej mozaika i otaczający kompleks stanowią najbardziej wyróżniające się znalezisko w najnowszej historii archeologicznej Ruthland - dodaje Richard Clark, archeolog hrabstw Leicestershire i Rutland. Naukowcy zapowiadają, że znaleziska będą nadal badane przez ULAS, Historic England oraz innych brytyjskich specjalistów, w tym Davida Neala, czołowego eksperta od mozaiki. W związku z przyznaniem miejscu statusu zabytku archeologicznego Historic England współpracuje z właścicielem pola, by pomóc mu w przekształceniu ziemi w pastwisko. Na przyszły rok planowany jest kolejny sezon wykopalisk. Na wzór herosów Achilles z 1. panelu jest nagi i zauważalnie większy od przeciwnika. Jego konie - Balios i Ksantos - są różnie  umaszczone. Widzimy tutaj scenę walki na rydwanach. Tymczasem w Iliadzie Achilles i Hektor walczyli pieszo. Zresztą starożytni Grecy nie wyobrażali sobie pojedynków na rydwanach. Służyły one wyłącznie do rozbijania szyków piechoty. Mimo że drugi panel jest uszkodzony, widać wleczone za Achillesowym rydwanem krwawiące ciało Hektora. Scenie tej przygląda się król Troi Priam. Achilles dzierży czerwoną tarczę, w którą w poprzednim panelu był wyposażony Hektor (tym samym wróciła ona do prawowitego właściciela). W materiale filmowym o mozaice mowa jest także o pistrixie (wężu czy potworze morskim). Wg narratorki, potwór morski może symbolizować wodę, prawdopodobnie morze, albo stanowić personifikację rzeki Skamander. Ostatni panel przedstawia Priama, który dostarcza okup za ciało syna. Na środku stoi służący z wagą na ramionach. Z jednej strony znajduje się ciało Hektora, a po drugiej złoty talerz, do którego Priam dokłada kolejne złote naczynia. Lewa połowa panelu jest mocno spalona, ale przyglądając się układowi kamieni, da się dostrzec zarys dzierżącego włócznię i tarczę siedzącego Achillesa. Towarzyszą mu dwaj stojący greccy żołnierze. Ubrania postaci na trzecim panelu przypominają rzymskie ubrania z okresu powstania mozaiki. Już same rozmiary mozaiki czynią ją niezwykle interesującym zabytkiem. Jednak to nie wszystko. Przedstawia ona bowiem alternatywną wersję wykupienia ciała Hektora przez Priama. W Iliadzie Herod pisze, że Achilles jeszcze żywemu  Hektorowi zapowiada, że nie odda jego ciała rodzinie, nawet gdyby oferowali równą wagę w złocie. Później zmienia zdanie i oddaje zabitego Hektora Priamowi w zamian za złoto i cenne tkaniny. Homer nie wspomina tutaj o wymianie ciała z jego wagę w złocie. Tymczasem na mozaice widzimy scenę, w której na jednej szali leży ciało Hektora, na drugą zaś Priam kładzie złoto. Taki obraz spopularyzował jeden z najwybitniejszych twórców greckiej tragedii, Ajschylos, w zaginionym obecnie dziele opowiadającym o tych wydarzeniach. I, jak widzimy, obraz ten był popularny nawet 700-800 lat później na rubieżach Imperium Romanum.   « powrót do artykułu
  19. Dzięki badaniom przeprowadzonym w ISIS, brytyjskim źródle neutronów i mionów, naukowcy mogli określić stan... gospodarki Imperium Rzymskiego za rządów trzech cesarzy. Niedestrukcyjnym badaniom poddano trzy monety, wybite za czasów Tyberiusza (cesarz w latach 14–37), Hadriana (117–138) i Juliana II (361–363). Gdy bowiem w grę wchodzą cenne zabytki, naukowcy prowadzą badania metodami niedestrukcyjnymi. Oznacza to np. że z zabytku nie można pobrać próbek. A to z kolei znacznie ogranicza możliwości badawcze. Na szczęście obecnie w sukurs przychodzą takie narzędzia jak ISIS. Naukowcy z University of Oxford i University of Warwick postanowili sprawdzić skład wspomnianych monet. Sprawdzenie, czy ich powierzchnia nie została sztucznie wzbogacona lub czy do metali bardziej szlachetnych nie dodano zbyt dużo tańszych metali może wiele powiedzieć o społeczeństwie i stanie gospodarki z czasów, gdy monety wybito. Już wcześniej było wiadomo, że powierzchnia monet to w dużej mierze czyste złoto. Jednak badania takie ograniczały się do ułamków milimetra grubości monety. Istniało więc uzasadnione podejrzenie „a co, jeśli?”. Wiemy, że Rzymianie celowo wzbogacali powierzchnię swoich srebrnych monet, by ukryć fakt, że wewnątrz są one pełne miedzi. Mieliśmy więc pełne podstawy, by uważać, że coś podobnego mogli robić ze złotymi monetami. Dzięki ISIS mogliśmy dotrzeć do samego środka monet w sposób całkowicie niedestrukcyjny. Przekonaliśmy się, że wysoki odsetek czystego złota, z jakim mamy do czynienia na powierzchni monet, pozostaje stały na całej grubości monety, mówi główny autor badań, doktor George Green z University of Oxford. Z jednej strony to potwierdzenie dobrego stanu rzymskiej gospodarki z czasów wybicia monet. Z drugiej zaś, jak zapewnia Green, upewnienie się, że w przypadku rzymskich złotych monet, to, co widać na powierzchni, znajduje się też we wnętrzu. Spektroskopia z użyciem mionów ma i tę zaletę, że nie wymaga wcześniejszego oczyszczenia badanego obiektu, co pozwala na zmniejszenie kosztów, zaoszczędzenie czasu oraz – często – uchronienie zabytku, który może prowadzić do jego uszkodzenia. Dlatego też technika taka jest szczególnie użyteczna przy badaniu np. obiektów wydobytych z wraków. Metoda ta polega na wystrzeleniu strumienia mionów w kierunku badanego obiektu. Są one przechwytywane przez atomy w monetach, w wyniku czego dochodzi do emisji promieniowania unikatowego dla pierwiastków, z których ono pochodzi. Uzyskane wyniki pokazują, jak wielki potencjał drzemie w tej metodzie badawczej. To technika niedestrukcyjna, która pozwala na zajrzenie pod powierzchnię zabytków. Nie wymaga ona specjalnego przygotowania próbki i nie powoduje, że badany obiekt staje się radioaktywny. Jest zatem idealnym narzędziem do badań zabytków. Pozwala ona nie tylko sprawdzić skład monet pod ich powierzchnią, ale określić m.in. głębokość korozji, zidentyfikować unikatowe zmiany składu chemicznego związane z konkretnym procesem produkcyjnym, czy też przekonać się, czy nie mamy do czynienia z fałszywką, dodaje doktor Adrian Hillier, odpowiedzialny w ISIS za badania z użyciem mionów. « powrót do artykułu
  20. W III lub II tysiącleciu przed naszą erą pojawiły się pierwsze przenośne lampki ceramiczne służące do oświetlania wnętrz. Fenicjanie i Grecy nadawali czasem takim przedmiotom bardzo dekoracyjną formę. W Rzymie tego typu oświetlenie staje się powszechne w III wieku przed Chrystusem. Od greckiego λύχνος (lychnos) nazwano je lucerna. Lampki oliwne tak się rozpowszechniły, że w całym państwie Rzymian powstawały warsztaty je produkujące. Na terenie dzisiejszej Hiszpanii liczne manufaktury tego typu istniały już w I wieku p.n.e. W 1989 roku na stanowisku El Monastil w miejscowości Elda w Hiszpanii archeolog Antonio M. Poveda odkrył rzymski warsztat garncarski z epoki Augusta i Tyberiusza. Z form na ceramiczne lampki wiemy, że należał on do niejakiego Luciusa Erosa. Warsztat posiadał co najmniej trzy paleniska. Wśród znalezionej tam ceramiki uwagę archeologów przyciągnęły przede wszystkim duże fragmenty, z których wystawały liczne palniki. Zwykle lampka oliwna posiadała 1 lub 2 palniki. Wyjątkowo znajduje się lampy z większą liczbą palników, dochodzącą nawet do 10. Jednak w warsztacie Luciusa Erosa odkryto coś zupełnie wyjątkowego. W toku kolejnych sezonów wykopalisk, aż do sezonu 2009/2010, znaleziono pozostałości po co najmniej dwóch wielkich „żyrandolach”. Profesor Antonio M. Poveda, który pracuje obecnie na Uniwersytecie w Alcalá de Henares, stwierdził, że przedmioty te posiadały ponad 30 palników. Warsztat Erosa znajdował się niedaleko ważnej kolonii rzymskiej Ilici (Elche) i z pewnością nie był jedynym miejscem w Imperium Romanum, gdzie wytwarzano „żyrandole” oliwne. Jest to jednak jedyne odkryte dotychczas miejsce, gdzie zachowały się pozostałości po tak dużych ceramicznych punktach oświetleniowych i to produkowanych tak dawno. W czasach Konstantyna Wielkiego, cesarza, który zakończył prześladowania epoki Dioklecjana, a w 313 roku wydał edykt zezwalający na wyznawanie chrześcijaństwa, ceramiczny projekt „żyrandola” został zaadaptowany przez chrześcijan. Wówczas zaczęto wytwarzać znane już nam żyrandole z metalu, zwykle z brązu. Służyły one do oświetlania kościołów i nazywano je polycandelum. Jednak dotychczas nie sądzono, że polycandelum zawierające kilkadziesiąt palników wytwarzano już na przełomie epok, u początków istnienia Cesarstwa Rzymskiego. Stworzenie ceramicznego polycandelum wymagało wysokich umiejętności, więc Lucius Eros zatrudniał świetnych specjalistów i zapewne sprzedawał swoje produkty po wysokich cenach. Dlatego też brak innych znalezisk tego typu. Musiały to być w tym czasie naprawdę bardzo rzadkie i drogie przedmioty. Wydaje się, że polycandelae wytwarzane w warsztacie Luciusa Erosa miały 0,5 metra średnicy, 32 palniki oraz kilka otworów (infundibula), w które wlewano oliwę. Eva Mª. Mendiola Tebar wspaniale zrekonstruowała polycandelum o kilkunastu palnikach i kilku infundibulach. Wyjątkowy zabytek można oglądać w Museo Arqueológico de Elda. « powrót do artykułu
  21. Architektura starożytnego Rzymu kojarzy nam się z marmurowymi kolumnami, posągami i budynkami wyłożonymi właśnie marmurem. Rzymianie rzeczywiście używali tego kamienia, a jako że był kosztowny, często cienkimi marmurowymi płytami wykładano budowle wykonane z tańszych materiałów. Jednak do dzisiaj nie udało się znaleźć żadnego warsztatu przetwarzającego marmur w epoce Cesarstwa, niewiele więc wiemy o wykorzystywanych technikach. Profesor Cees Passchier z Instytutu Nauk o Ziemi Uniwersytetu Gutenberga w Moguncji, wraz z kolegami z Niemiec, Turcji i Kanady postanowił więcej dowiedzieć się o obróbce marmuru przed dwoma tysiącami lat. Naukowcy przeprowadzili szczegółowe analizy marmurowych płyt z rzymskiej willi z II wieku. Następnie użyli specjalistycznego oprogramowania wykorzystywanego do trójwymiarowego modelowania struktur geologicznych. I poinformowali na łamach Journal of Archeological Science: Reports, że rzymskie techniki obróbki marmuru były najprawdopodobniej bardziej oszczędne niż techniki dzisiejsze. Powstawało bowiem mniej odpadów, zatem mniej materiału było marnowane. Uczeni zbadali, zmierzyli i sfotografowali 54 marmurowe płyty z marmuru cipollino verde, którymi wyłożone były ściany willi w Efezie na tureckim wybrzeżu. Każda z płyt miała powierzchnię około 1,3 metra kwadratowego. Badając ślady na krawędziach płyt naukowcy stwierdzili, że marmur był cięty za pomocą metalowej piły hydraulicznej. Z kolei dzięki rekonstrukcji wzorców na płytach uczeni stwierdzili, że 42 płyty zostały wycięte z pojedynczego bloku marmuru o masie 3-4 ton. Następnie 40 z nich zamontowano na ścianach willi w kolejności, w jakiej były wycinane, dzięki czemu uzyskano symetryczny wzór. Używając wspomnianego wcześniej oprogramowania, naukowcy stworzyli trójwymiarowy model bloku, z którego płyty wycinano, co z kolei pozwoliło im ocenić, ile materiału zostało zmarnowanego. Płyty mają grubość około 16 milimetrów, a przerwy między nimi, powstałe przez cięcie i polerowanie, wynoszą około 8 milimetrów. Zatem utrata materiału związana z produkcją jest tutaj mniejsza niż utrata materiału w wielu dzisiaj stosowanych metodach produkcji marmuru. Możemy więc stwierdzić, że pozyskiwanie marmuru w imperialnym Rzymie było procesem niezwykle wydajnym, mówi profesor Passchier. Dwie z 42 wspomnianych płyt zamontowano w innym miejscu. Ułożenie tych płyt sugeruje, że prawdopodobnie pękły one w czasie polerowania lub transportu. To oznacza, że z powodu pęknięcia tracono zaledwie 5% płyt, co jest zadziwiająco dobrym wynikiem, mówi Passchier. Tak niski odsetek pękniętych płyt oznacza, zdaniem uczonego, że do Efezu przywieziono cały marmurowy blok, a jego cięcie i polerowanie odbywało się na miejscu. « powrót do artykułu
  22. W rzymskiej nekropolii w Los Villaricos znaleziono piękny duży sarkofag z epoki Wizygotów. Niespodziewanego odkrycia dokonali naukowcy z Universidad de Murcia, pracujący pod kierunkiem profesora Rafaela Gonzáleza Fernándeza. Odkrycia dokonano w ruinach rzymskiej willi. W czasach rzymskich Los Villaricos było dużą posiadłością ziemską, specjalizującą się w produkcji i przechowywaniu oliwy z oliwek. Na przełomie V i VI wieku willa utraciła swoje dotychczasowe znaczenie. Jej sala biesiadna, triclinium, została przekształcona w chrześcijańskie miejsce kultu, a przy budynku powstała nekropolia zwana „necropolis ad sanctos”. Podczas ostatnich prac archeolodzy odkryli coś, co początkowo uznali za kolumnę. Gdy jednak zabytek zaczęto oczyszczać, ukazały się bogate zdobienia i stało się jasne, że to sarkofag. Zabytek ma 2 metry długości, jest zdobiony rzeźbionymi liśćmi bluszczu i elementami geometrycznymi. Widnieje też na nim chrystogram Chi Rho (☧). Składa się on z dwóch pierwszych liter greckiej wersji imienia Chrystusa – ΧΡΙΣΤΟΣ. W chrystogramie tym litera rho przecina literę chi. Naukowcy sądzą, że sarkofag pochodzi z VI wieku, z okresu, kiedy kolejne fale ludności germańskiej – wśród nich Wizygoci – przybywały na byłe tereny rzymskie. W czasach Wizygotów wiele rzymskich budynków zostało opuszczonych lub zmieniono ich przeznaczenie. W Los Villaricos pomiędzy V a VII wiekiem nad częścią willi powstał niewielki kościół. Profesor Fernández, komentując odkrycie, stwierdził, że jest ono spektakularne oraz niespodziewane i potwierdza dotychczasowe datowanie tego miejsca. « powrót do artykułu
  23. W VI wieku p.n.e. Grecy założyli na Półwyspie Iberyjskim kolonię Empòrion. Kilkaset lat później Rzymianie wykorzystali tamtejszy port do lądowania na Półwyspie w czasie wojen z Kartaginą. To tam Katon Starszy założył obóz wojskowy, który stał się zalążkiem nowego rzymskiego miasta. Za czasów Augusta istniało tu Municipium Emporiae. Jednak niecałe 100 lat później, miasto zaczęło tracić na znaczeniu. I to właśnie okres późnej starożytności Emporiae (obecnie Empúries) postanowili, z zaskakującym wynikiem, zbadać archeolodzy. Ostatnie wykopaliska, prowadzone w kwietniu i maju, odsłoniły wspaniałą bazylikę-katedrę pochodzącą z końca IV wieku po Chrystusie. Stanowiła ona część zabudowań należących do tamtejszego biskupstwa. Wówczas budynki znajdowały się u ujścia rzeki Ter. Kierujący wykopaliskami badacze z Muzeum Archeologicznego Katalonii mówią, że mamy tutaj do czynienia z wyjątkowym budynkiem, który miał trzy poziomy i ponad 20 metrów długości. Wewnątrz znaleziono m.in. 184 monety z brązu wybite pomiędzy IV a V wiekiem, które być może zostały tutaj celowo ukryte. Innym wyjątkowym znaleziskiem jest podstawa rzeźby z rzymskiego forum. Rzeźba prawdopodobnie była poświęcona Maniusowi Corneliusowi Saturninusowi, zarządcy Emporiae w II wieku. Piedestał rzeźby został wykorzystany w bazylice do wsparcia ołtarza. Wewnątrz znaleziono też około 10 pochówków w kamiennych sarkofagach. Dotychczas otwarto dwa z nich i okazały się one puste. To oznacza, że osoby w nich pochowane zostały poddane ekshumacji i pochowane gdzie indziej, prawdopodobnie ze względu na swój wysoki status społeczny. Co interesujące, na jednym z pochówków widzimy napis „Secundus”. Nie wiadomo, co on oznacza, gdyż w spisach biskupów nie ma nikogo o takim imieniu. Jednak musiał być to ktoś znaczny, o wysokiej pozycji w hierarchii kościelnej, skoro pochowano go w bazylice. Nasza praca potwierdza, że w późnej starożytności znajdował się tu kompleks biskupi oraz, że stanowił on nowe centrum po opuszczeniu rzymskiego miasta, mówią archeolodzy. Dotychczasowe badania wykazały, że mowa tutaj o obszarze co najmniej 2 hektarów. Oprócz bazyliki-katedry inną istotną częścią całego kompleksu, który był wielokrotnie modyfikowany do czasu jego opuszczenia na przełomie VII i VIII wieku są prawdopodobne pozostałości chrzcielnicy. Wciąż nie znaleziono natomiast innych struktur, jak np. pałacu biskupiego. W IX wieku biskupstwo w Empuries zostało połączone z biskupstwem Girony. Na pozostałościach bazyliki powstał zaś niewielki kościół, który rozbudowywano w etapach do XVI wieku. Niedaleko powstał też kościół św. Małgorzaty, który stał do XVIII wieku. Obie świątynie korzystały ze wspólnej nekropolii. Dzięki temu można prześledzić poszczególne etapy rozwoju tego miejsca przez setki lat. A starożytne ruiny pozwalają badać jego historię od greckiej kolonii z VI wieku p.n.e. poprzez przybycie Rzymian na przełomie III i II wieku przed Chrystusem, po czas, gdy miejscowe życie koncentrowało się wokół kościoła Sant Martí d'Empúries. « powrót do artykułu
  24. Podczas prac w Sydney Gardens w Bath archeolodzy odkryli sarkofag z miejscowego wapienia sprzed ok. 2 tys. lat (z okresu rzymskiego), w którym pochowano szczątki 2 osób. Jedną z nich ułożono na brzuchu, a częściowe szczątki drugiej złożono w jej nogach. Kamienny sarkofag odkryto w grobie o długości ok. 2 m, szerokości 60 cm i głębokości 50 cm. W pobliżu natrafiono na możliwą ofiarę - naczynie z resztkami pokarmu, a także na czerwone i niebieskie szklane koraliki. W Sydney Gardens są obecnie prowadzone prace renowacyjne. W czasie ich trwania na obrzeżach cmentarza Bathwick odkryto rzymski mur. Sarkofag znaleziono podczas wykopalisk na obszarze wokół konstrukcji. Kelly Madigan, partnerka w sprawującej nadzór archeologiczny firmie L-P Archaelogy, ma nadzieję, że uda się ustalić, kim byli ludzie pochowani w sarkofagu (skąd pochodzili, jaki był ich status społeczny i stan zdrowia). Dodaje też, że znalezisko daje rzadki wgląd w miejscowe praktyki pogrzebowe sprzed niemal 2 tys. lat. Warto dodać, że w pobliżu odkryto także pochówek ciałopalny (to jak dotąd jedyny taki pochówek z nekropolii Bathwick). Znalezienie ludzkiego szkieletu powiązanego z trumną to rzadkość, a tutaj mamy jeszcze dar wotywny i pobliski pochówek, cieszy się Madigan. W e-mailu przysłanym KopalniWiedzy uczona wyjaśnia, że pochówek jest zorientowany na osi północ-południe, z głową zmarłej osoby w kierunku północnym. Obecnie szczątki przechodzą badania osteologiczne i środowiskowe. Specjaliści chcą poznać wiek, status materialny, stan zdrowia i płeć zmarłej osoby. Z kolei w ramach badań środowiskowych szczegółowo sprawdzane jest wszystko, co znajdowało się w trumnie. W laboratorium poszukuje się koralików, niewielkich kości, pyłków roślinnych, nasion czy pasożytów. Ratusz rozważa możliwość, że pusty sarkofag będzie wystawiany w Świątyni Minerwy w Sydney Gardens. « powrót do artykułu
  25. W połowie I wieku p.n.e. w Tossal de Baltarga w prowincji Lleida u podnóży Pirenejów, stacjonował rzymski garnizon. Żołnierze w pośpiechu opuścili obóz. Było to związane albo z jakimś wydarzeniem wojny domowej pomiędzy Juliuszem Cezarem a Pompejuszem Wielkim, albo z walkami toczonymi z plemionami iberyjskimi. Niezależnie jednak od przyczyny, Rzymianie pozostawili wiele przedmiotów, w tym trzy cenne pierścienie, które służyły do oznaczania dokumentów przez urzędników i oficerów. Uwagę specjalistów z Uniwersytetu Autonomicznego w Barcelonie przykuł przede wszystkim żelazny pierścień ozdobiony półszlachetnym kamieniem z wyrzeźbioną sceną z cyklu trojańskiego. Widzimy tutaj Achillesa, który chroni ciało królowej Amazonek Pentezylei po tym, jak ją zabił. Naukowcy przypuszczają, że pierścień należał do rzymskiego oficera, prawdopodobnie trybuna. Co prawda nie znaleziono żadnych śladów świadczących o tym, by rzymski obóz został nagle zniszczony, ale zgubienie aż trzech pierścieni – jeden z pozostałych wykonany jest z brązu, drugi z żelaza ozdobionego złotem – wskazuje, że doszło do jakiegoś dramatycznego wydarzenia. Tossal de Baltarga położone jest w strategicznym miejscu, skąd można kontrolować komunikację w regionie Cerdanya. Dotychczas udokumentowano tutaj trzy fazy osadnictwa. Pierwszy to przełom epok brązu i żelaza. Po nim nastąpił okres iberyjski (IV–III w. p.n.e.) z ufortyfikowanym oppidum El Castellot de Bolvir. Fortyfikacja została gwałtownie zniszczona i spalona około 200 r. p.n.e. Naukowcy łączą to wydarzenie z II wojną punicką. W drugiej połowie II wieku p.n.e. miejsce zostało ponownie ufortyfikowane i w znacznej mierze odbudowano. Zidentyfikowano tam dotychczas budynki mieszkalne, produkcyjne i wieżę strażniczą. Stacjonujący tutaj garnizon musiał odgrywać ważną rolę w okresach walk w zachodnich Pirenejach, podboju południowo-zachodniej Galii, wojny Rzymu z Sertoriuszem czy wojny domowej między Cezarem a Pompejuszem. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...