Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów ' żołądek' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 6 wyników

  1. Prawie 700 tys. osób w naszym kraju ma tzw. otyłość patologiczną wymagającą leczenia chirurgicznego, które pomaga w odchudzaniu, jak i chroni przed poważnymi chorobami – przekonywali w czwartek eksperci. Podkreślono, że pacjentów tych trzeba objąć kompleksową i skoordynowaną opieką. Specjaliści podczas konferencji naukowej w Warszawie wyjaśnili, że otyłość patologiczna występuje wtedy, gdy wskaźnik masy ciała BMI przekracza 40 punktów. Osoby z tak dużą masą ciała wymagają specjalistycznej pomocy, u wielu z nich konieczne jest operacyjne leczenie polegające np. na zmniejszeniu różnymi metodami objętości żołądka. Są to tzw. zabiegi bariatryczne i najlepiej, gdy są wykonywane małoinwazyjną metodą laparoskopową. Prezes Towarzystwa Chirurgów Polskich prof. Krzysztof Paśnik powiedział w rozmowie z PAP, że operacyjnego leczenia otyłości może wymagać w naszym kraju 700 tys. osób, u których występuje otyłość patologiczna. W 2018 r. zabiegi bariatryczne przeprowadzono u zaledwie 3,8 tys. tych pacjentów, o ponad 500 więcej niż rok wcześniej – wynika z danych przedstawionych podczas konferencji przez ekspertów Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego w Warszawie. Liczba wykonywanych u nas operacji to wciąż zatem kropla w morzu potrzeb. Tymczasem badania naukowe wykazują, że chronią one przed wieloma powikłaniami i przedłużają życie osobom z otyłością – podkreślił prof. Paśnik, który od wielu lat specjalizuje się w operacjach bariatrycznych. Specjaliści przekonują, żeby zwiększyć w naszym kraju liczbę operacji bariatrycznych, a jednocześnie wprowadzić kompleksową i skoordynowaną opiekę nad pacjentami poddawanymi tym zabiegom. Sama operacja to jeszcze nie wszystko – podkreślił prof. dr hab. Łukasz Kaska z Centrum Leczenia Otyłości i Chorób Metabolicznych Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. Tym bardziej, że operacja nie jest panaceum na otyłość. Po 10 latach od 20 do 30 proc. operowanych wraca do poprzedniej masy ciała. Jak podkreślił prof. Paśnik, leczeniem otyłości olbrzymiej powinny zajmować się wyłącznie wyspecjalizowane w tej dziedzinie ośrodki, dysponujące doświadczonymi w tych zabiegach chirurgami i odpowiednimi specjalistami, np. od dietetyki, psychologii i rehabilitacji. Ośrodki takie muszą zapewnić pacjentom wieloletnią opiekę, czasami do końca życia. Co roku powinno się w nich wykonywać co najmniej 150 operacji bariatrycznych, bo to gwarantuje odpowiednią ich jakość. Trzeba też zmienić nastawienie lekarzy w Polsce do operacji bariatrycznych. Wielu z nich nie mówi nawet o nich pacjentom, bo nadal nie jest przekonanych do tych zabiegów. To błąd – twierdzą chirurdzy. Chirurgia bariatryczna przestała być jedynie leczeniem nadmiernej masy ciała. Pozostaje jedyną metodą leczenia otyłości olbrzymiej o udowodnionej skuteczności – przekonuje prof. Andrzej Budzyński, kierownik Oddziału Klinicznego Chirurgii Endoskopowej, Metabolicznej oraz Nowotworów Tkanek Miękkich Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. Z postulatami specjalistów zgodził prezes Narodowego Funduszu Zdrowia Andrzej Jacyna. Powiedział, że poza zabiegami na najwyższym poziomie niezbędne jest zapewnienie operowanym pacjentom kompleksowej i długofalowej opieki. Obecnie wielu z nich nie wraca do ośrodka, w którym byli operowani, a po operacji muszą radzić sobie sami – podkreślił. Prezes NFZ zwrócił uwagę, że bardzo ważne jest przygotowanie do operacji pacjenta, które powinno trwać około 6 miesięcy. Większość ośrodków wykonujących takie operacje tego jednak nie przestrzega. Szpitale decydujące się na chirurgię bariatryczną muszą być wyposażone w odpowiedni sprzęt, np. w stół operacyjny przystosowany do osób z otyłością olbrzymią. Zdaniem dr. Jerzego Gryglewicza z Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia, chirurgia bariatryczna powinna mieć zapewnione oddzielne finansowanie w ramach kompleksowej i skoordynowanej opieki nad operowanymi pacjentami. "Wprowadzenie tej opieki poprzedziłby program pilotaży realizowany w wybranych ośrodkach. Nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej" – dodał. Nie wiadomo jednak, kiedy taki pilotaż miałby się rozpocząć. Dr Gryglewicz powiedział, że program kompleksowej opieki w zakresie chirurgii bariatrycznej jest na etapie konsultacji ze specjalistami. Jest jednak przekonany, że efektywny i kompleksowy model opieki nad chorymi może poprawić ich sytuację, jak też zmniejszyć koszty leczenia otyłości. Ekspert ds. zdrowia zwrócił uwagę, że operacjom bariatrycznym często poddawani są ludzie młodzi. Średnia wieku operowanych to zaledwie 43 lata, w 2018 r. najmłodsi pacjenci byli w wieku 14-16 lat, z kolei najstarsi mieli od 70 do 77 lat - powiedział. Z danych NFZ wynika, że na chirurgiczne leczenie otyłości w 2018 r. przeznaczono 43,5 mln zł, o 7 mln zł więcej niż rok wcześniej. Dzięki zabiegom osoby z otyłością olbrzymią mogą być nadal aktywne i uniknąć wielu powikłań związanych z nadmierną masą ciała, takich jak zaburzenia metaboliczne, cukrzyca czy zaburzenia kostno-stawowe. Bardzo ważne jest zatem, żeby pacjenci ci byli operowani jeszcze przed wystąpieniem powikłań, a nie dopiero wtedy, gdy się już pojawią – powiedział PAP prof. Paśnik. Z analizy ekspertów Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia wynika, że koszty pośrednie utraconej produktywności chorych z otyłości w 2015 r. wyniosły 77,55 mln zł, a w 2016 r. zwiększyły się one do 85,14 mln zł. « powrót do artykułu
  2. Embolizacja bariatryczna to nowa minimalnie inwazyjna procedura, za pomocą której przynajmniej przez rok można skutecznie zmniejszyć wagę i apetyt. Do naczyń zaopatrujących żołądek w krew wprowadza się za pomocą cewnika mikrosfery. Zablokowanie przepływu krwi wystarczy, by zahamować produkcję hormonów stymulujących głód, nie powoduje jednak uszkodzenia tkanek. Otyłość staje się powoli epidemią o światowym zasięgu. Ograniczona skuteczność samej diety sprawiła, że zaczęto rozwijać i stosować różne metody chirurgiczne, w tym resekcję rękawową żołądka czy opaski żołądkowe. Są one skuteczne, ale jak każda operacja niosą za sobą ryzyko powikłań, dlatego ciągle poszukuje się minimalnie inwazyjnych, bardziej opłacalnych ekonomicznie opcji. Prace nad embolizacją bariatryczną trwały około dekady. Naukowcy z Bariatric Embolization of Arteries for the Treatment of Obesity (BEAT Obesity) przeprowadzili ostatnio testy metody na 20 ochotnikach z otyłością dużego stopnia. Przeciętna waga ochotników wynosiła ~139 kg, a wskaźnik masy ciała 45. Średnio mieli oni ponad 68 kg nadwagi. U nikogo nie wystąpiły poważne powikłania. Jeśli chodzi o utratę wagi, po miesiącu wynosiła ona 8,2%, po trzech miesiącach 11,5%, po pół roku 12,8%, a po roku 11,5%. U pacjentów zmniejszyło się odczucie głodu, nastąpiła też poprawa w zakresie wczesnej sytości. Poza tym odnotowano zachęcające sygnały zmian metabolicznych: spadki cholesterolu całkowitego oraz wzrosty dobrego cholesterolu LDL. Dzięki testom wypełnionym przez badanych wykazano, że po roku od zabiegu jakość ich życia uległa poprawie. To satysfakcjonujące dla nas wszystkich widzieć, że po dekadzie badań niegdysiejszy pomysł przeszedł wstępne testy kliniczne - podkreśla dr Clifford R. Weiss ze Szkoły Medycyny Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa. Nasz zespół był wielospecjalistyczny. W jego skład wchodzili radiolodzy, gastroenterolodzy, dietetycy, psycholodzy, endokrynolodzy, chirurdzy bariatryczni i statystycy. Wszystkim przyświecał ten sam cel; z różnych perspektyw pilnowano, by badania przebiegały tak naukowo, jak tylko się da. Choć roczne rezultaty są zachęcające, Weiss zaznacza, że trzeba zbadać jeszcze wiele rzeczy. Wkrótce ukażą się dane dot. zmian hormonalnych w próbie. Naukowcy chcą także śledzić długoterminowe skutki oraz możliwy wpływ efektu placebo. Tak czy siak na razie przyszłość emobolizacji bariatrycznej jako zindywidualizowanej metody terapii otyłości maluje się raczej w jasnych barwach. Prawda jest taka, że otyłość to zindywidualizowana choroba, która wymaga zindywidualizowanych metod leczenia. Myślę, że nadejdzie dzień, gdy będziemy mieć multidyscyplinarne kliniki, gdzie terapią otyłości będzie się zajmować 6-7 specjalistów. To się już dzieje w pewnych miejscach, ale na razie rzadko. Trend musi być bardziej rozpowszechniony, jak w przypadku wielospecjalistycznych centrów onkologicznych. « powrót do artykułu
  3. Kapsułka, która wstrzykuje insulinę bezpośrednio do ściany żołądka, może uwolnić osoby cierpiące na cukrzycę typu 2. od konieczności robienia sobie zastrzyków. Opracowana przez naukowców z MIT kapsułka jest wielkości jagody. Wyposażono ją w niewielką igłę wykonaną ze skompresowanej insuliny, która jest wstrzykiwana, gdy kapsułka dotrze do żołądka. Testy na zwierzętach wykazały, że w ten sposób można dostarczyć do organizmu taką ilość insuliny, która obniża poziom cukru do wartości porównywalnych z podskórną injekcją insuliny. Twórcy kapsułki dowiedli też, że może być ona wykorzystywana również do dostarczania innych leków opartych na proteinach. Mamy wielką nadzieję, że pewnego dnia ta nowa kapsułka naprawdę pomoże cukrzykom, a może nawet wszystkim, którym leki mogą być obecnie podawana wyłącznie za pomocą injekcji lub infuzji, mówi jeden z autorów nowatorskiej kapsułki, profesor Robert Langer. W kapsułce umieszczono igłę połączoną ze ściśniętą sprężyną, a całość utrzymywana jest w miejscu przez dysk wykonany z cukru. Gdy kapsułka zostaje połknięta, cukrowy dysk ulega rozpuszczeniu, zwalniana jest sprężyna, a igła wbija się w ścianę żołądka. Czubek igły wykonano w niemal 100% ze skompresowanej liofilizowanej insuliny. Pozostała część igły, która nie wnika do ściany żołądka, została wykonana z biodegradowalnego materiału. Jako, że ściana żołądka nie posiada receptorów bólu, pacjenci nie czują wbijającej się igły. Aby upewnić się, że lek zostanie wstrzyknięty, całość zaprojektowano tak, że niezależnie od położenia kapsułki w żołądku igła orientuje się tak, by wejść w kontakt z wyściółką żołądka. Do stworzenia systemu odpowiedniego ustawiania się igły naukowców zainspirował afrykański żółw lamparci, jego karapaks ma taki kształt, że jeśli zwierzę upadnie do góry nogami, bez problemu obraca się na nogi. Bazując na kształcie jego karapaksu, uczeni wykorzystali modelowanie komputerowe i stworzyli taki kształt kapsułki, że igła zawsze wbija się w żołądek. Gdy już igła się wbije, insulina rozpuszcza się w tempie zadanym podczas projektowania kapsułki. Podczas testów cała dawka insuliny trafiała do krwioobiegu w ciągu około godziny. W czasie wstępnych testów na świniach dowiedziono, że można dostarczyć do 300 mikrogramów insuliny. Niedawno ilość tę zwiększono do 5 miligramów, a to już wartość porównywalna z ilością insuliny, jaką wstrzykują sobie cierpiący na cukrzycę typu 2. Sama kapsułka wykonana jest z biodegradowalnego polimeru i stali nierdzewnej. Podczas jej przechodzenia przez układ trawienny nie występują żadne skutki uboczne. Profesor Maria Jose Alonso z Uniwersytetu w Santiago de Compostela, która nie była zaangażowana w prace nad kapsułką, mówi o przełomowej technologii. Nie mamy tutaj do czynienia ze stopniowym ulepszaniem sposobu podawania insuliny, na czym większość naukowców się skupiała. Widzimy tutaj przełom technologiczny na polu doustnego podawania peptydów. Zespół z MIT współpracuje już z firmą Novo Nordisk. Celem współpracy jest udoskonalenie kapsułki i zoptymalizowanie jej procesu produkcyjnego. Naukowcy mają nadzieję, że w przyszłości ich wynalazek posłuży do doustnego podawania leków, które obecnie muszą być wstrzykiwane. Nie wykluczają, że będzie można za jej pomocą podawać też DNA i RNA.   « powrót do artykułu
  4. Inżynierowie z MIT-u stworzyli przypominającą galaretkę pigułkę, która po dotarciu do żołądka pęcznieje i osiąga wielkość piłeczki do ping-ponga. Elastyczna pigułka jest wyposażona w czujnik, który nieprzerwanie monitoruje temperaturę żołądka nawet przez 30 dni. W przyszłości sensory będą mogły mierzyć inne parametry, np. pH. Gdy pigułka ma być usunięta, pacjent musi wypić roztwór wapnia, pod wpływem którego skurczy się ona do pierwotnych rozmiarów. Potem zostaje bezpiecznie wydalona. Jak ujawniają autorzy artykułu z pisma Nature Communications, pigułka jest wykonana z 2 typów hydrożelu. Dzięki temu może ona szybko pęcznieć i jednocześnie być odporna na kwaśne środowisko żołądka. Ponieważ w pigułkach wykorzystano hydrożel, jest ona delikatniejsza, bardziej biokompatybilna i bardziej wytrzymała niż stosowane dotąd "połykalne" sensory, które albo mogły pozostawać w żołądku zaledwie parę dni, albo były o wiele sztywniejsze od tkanki układu pokarmowego. Spełnieniem marzeń jest galaretowata inteligentna pigułka, która po połknięciu pozostaje w żołądku i monitoruje stan zdrowia pacjenta przez długi czas, np. miesiąc - podkreśla prof. Xuanhe Zhao. Pęczniejące pigułki z MIT-u są inspirowane rozdymkami (przestraszone bądź zaatakowane ryby z tej rodziny zwiększają rozmiary ciała przez napompowanie wodą lub powietrzem). Obecnie, gdy ludzie próbują projektować pęczniejące żele, zazwyczaj wykorzystują dyfuzję, pozwalając, by woda stopniowo przenikała do hydrożelowej sieci. Osiągnięcie rozmiarów piłeczki pingpongowej zajmuje jednak godziny, a nawet dni. To znacznie przekracza czas opróżniania żołądka - opowiada Shaoting Lin. Zespół z MIT-u chciał więc stworzyć pigułkę hydrożelową, która "nadmucha się" o wiele prędzej, w tempie porównywalnym do zaskoczonej rozdymki. Owocem intensywnych prac jest galaretowata pigułka złożona z 2 hydrożelowych materiałów. W środku znajduje się rdzeń z poliakrylanu sodu, który potrafi wiązać znaczne ilości wody, do kilkuset razy więcej niż wynosi jego masa (jest on wykorzystywany w pieluszkach jednorazowych). Ponieważ Amerykanie zauważyli, że gdy pigułka jest zbudowana tylko z tego polimeru, w żołądku ulega szybkiemu rozkładowi, postanowili dodać 2. ochronną warstwę hydrożelową, która miała enkapsulować błyskawicznie pęczniejące cząstki. Jest ona zbudowana z krystalicznych nanołańcuchów, tworzących niemal nieprzenikalną warstwę. By przerwać tę błonę, trzeba by się przebić przez wiele krystalicznych domen. Dzięki temu hydrożel jest bardzo wytrzymały, a jednocześnie miękki - wyjaśnia Lin. Podczas testów zespół zanurzał pigułkę w różnych roztworach przypominających soki trawienne. Okazało się, że w ok. 15 min powiększała się ona 100-krotnie. Po napęcznieniu miała konsystencję tofu czy galaretki. By ocenić wytrzymałość pigułki, ściskano ją tysiące razy z siłą przekraczającą to, czego może doświadczyć podczas zwykłych skurczów żołądka. Okazało się, że nawet jeśli zrobimy w membranie drobne nacięcie, a później będziemy całość rozciągać i ściskać tysiące razy, rozcięcie się nie powiększy. Nasz dizajn jest bardzo wytrzymały. W dalszej kolejności ustalono, że roztwór z jonami wapnia (o stężeniu wyższym niż w przypadku mleka), może obkurczyć pigułkę. Na końcu Giovanni Traverso i Christoph Steiger wbudowali w kilka pigułek dostępne w handlu czujniki temperatury. Pigułki podano świniom, których przewód pokarmowy przypomina ludzki. Po ich wydobyciu z kału stwierdzono, że do 30 dni dokładnie monitorowały one wzorce aktywności zwierząt. Amerykanie sądzą, że w przyszłości taka hydrożelowa pigułka będzie dostarczać wiele różnych czujników, np. do monitorowania pH czy stwierdzania obecności bakterii i wirusów. Niewykluczone, że wbudowywane będą także minikamery do obrazowania guzów czy wrzodów. Zhao sugeruje, że pigułka mogłaby też stanowić wygodniejszą alternatywę dla balonu żołądkowego, stosowanego w leczeniu otyłości.   « powrót do artykułu
  5. Czwartego czerwca na plażę w prowincji Chanthaburi w środkowej Tajlandii morze wyrzuciło żółwia zielonego, w którego żołądku znajdowała się masa plastikowych odpadów. Mimo wysiłków weterynarzy, reprezentujący zagrożony gatunek gad zmarł 2 dni później. Specjaliści podkreślają, że to kolejny przykład zwierzęcia zabitego przez plastiki. W pierwszym tygodniu czerwca sekcja zwłok martwego grindwala znalezionego w pobliżu granicy z Malezją wykazała, że połknął on 80 reklamówek. Na początku kwietnia media obiegła zaś wiadomość o kaszalocie z wybrzeży Hiszpanii, w którego żołądku znaleziono aż 29 kg plastiku. Weerapong Laovechprasit, weterynarz z Eastern Marine and Coastal Resource Research and Development Centre, powiedział w wywiadzie udzielonym AFP, że przewód pokarmowy żółwia wypełniały m.in. gumki recepturki czy fragmenty balonów. Zwierzę nie mogło jeść, było osłabione i nie mogło pływać. Główną przyczyną zgonu były morskie odpady. Niedrożność przewodu pokarmowego odkryto za pomocą badania obrazowego. Gada żywiono pozajelitowo. Plastik wydobyto dopiero po śmierci zwierzęcia. Laovechprasit dodaje, że w przeszłości spożycie plastiku lub zakażenia spowodowane przez kontakt z odpadami stwierdzano u ok. 10% żółwi wyrzuconych na plaże w regionie. W tym roku odsetek ten wzrósł aż do 50%. « powrót do artykułu
  6. W żołądku kaszalota spermacetowego, którego zwłoki morze wyrzuciło na brzeg na wybrzeżu Hiszpanii, naukowcy znaleźli 29 kilogramów plastiku. Podczas autopsji 10-metrowego samca specjaliści z ośrodka El Valle odkryli plastikowe torby, puszki, liny i sieci rybackie. Okazało się, że zwierzę zostało zabite przez odpadki, które zjadło. Jego układ pokarmowy nie był w stanie pozbyć się plastiku, doszło do jego niedrożności, zapalenia otrzewnej i śmierci w męczarniach. Każdego roku do oceanów na całym świecie trafia ponad 8 milionów ton plastikowych odpadów. Stanowią one jedno z największych zagrożeń dla przyrody całego globu. Zabijają olbrzymią liczbę zwierząt. Szacuje się, że sama tylko Wielka Pacyficzna Plama Śmieci przyczynia się do śmierci co najmniej miliona ptaków i 100 000 ssaków rocznie. Plastik, który wytwarzamy i wyrzucamy, trafia do łańcucha pokarmowego. W końcu sami zjadamy toksyny, żywiąc się rybami. Wiadomo też, że sól morska jest coraz częściej zanieczyszczona mikroplastikiem. Plastik jest wszechobecny. Przed rokiem informowaliśmy, że plaże bezludnej wyspy, która jest jednym z najbardziej oddalonych od siedzib ludzkich miejsc, należą do najmocniej zanieczyszczonych plastikiem zakątków Ziemi. Naukowcy przewidują, że do roku 2050 w oceanach będzie więcej plastiku niż ryb. Z problemem można jednak walczyć. Okazało się, że wystarczyło wprowadzenie zakazu bezpłatnego rozdawania plastikowych toreb w supermarketach, by liczba tych odpadów na dnie morskim zmniejszyła się o 80%. Wystarczy zatem nieco zdrowego rozsądku i wysiłku, by znacznie poprawić stan otaczającego nas środowiska. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...