Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Warai Otoko

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    539
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    13

Odpowiedzi dodane przez Warai Otoko


  1. W dniu 4.03.2020 o 18:22, Mariusz Błoński napisał:

    O ile dobrze rozumiem, depolaryzacja jest niekorzystnym procesem.

    Więc może "likwidacji depolaryzacji"?

    Absolutnie nie! depolaryzacja to proces podstawowy umożliwiający życie ;P to jest jedno z głównych "dzieł" komórek, że tak się wyrażę :P, poza wydzielaniem substancji.

     

    W dniu 4.03.2020 o 19:50, Jajcenty napisał:

    (częściowego, znacznego, całkowitego) przywrócenia polarności błony, lub po prostu 'prowadziło do polaryzacji'. Polarność, jeśli upieramy się, że polaryzacja to proces, ale, imho, naprawa przez polaryzację też jest dobra :D

    Myślę ,że polarność to byłaby cecha, ale polaryzacja (w  tym przypadku) to proces ustalania się różnicy potencjałów ;P (choć słowo to znaczy nieco co innego w optyce, bo tam polaryzacja to raczej cecha fali, a nie proces...) "przywrócenie polarności błony" brzmi dobrze, choć ja bym napisał przywrócenie zdolności do depolaryzacji, bo mówi się raczej o de i repolaryzacji a o polarności błony chyba rzadziej. Ja w kazdym razie się nie spotykam. Komórka bez polarności - czyli bez różnicy potencjałów to komórka martwa ;p Natomiast sama różnica potencjałów to jeszcze za mało dla depolrayzacji - do tego muszę jeszcze działać receptory/kanały jonowe. 


  2. Zastanawia mnie czy dobrze liczona jest ta śmiertelność. Obecnie jest to ilość zgonów do wszystkich zarażonych. Jednak duża część tych zarażonych jest w stanie ciężkim i może w niedalekiej przyszłości - tygodni, może miesięcy (powikłania etc.) zejść z tego świata. Czy w takim razie nie lepszym wskaźnikiem byłby stosunek zgonów do sumy wyleczonym i zmarłych (czyli do ilości rozwiązań, że tak się wyrażę)? jeśli tak, to jest to obecnie 5,8 % a nie ~1%. Oczywiście jest jeszcze kwestia różnic etnicznych/rasowych (?). Bo podobno ludność europejska przechodzi chorobę wywołana SARS2 - łagodniej, także śmiertelność powinna być liczona osobno dla azji i osobno dla europy. 


  3. 35 minut temu, peceed napisał:

    W medycynie obieg informacji opiera się na dokumentach. Wypisy, opisy, diagnozy, itd. AI łyka to w ułamki sekund.
    Nie potrzeba ręcznego budowania, formatów danych itd. Jesteśmy już na innym poziomie.

    Owszem, ale AI nie wie co jest czym i do czego w jakim stopniu jest potrzebne. Dla AI to tylko dane. 

    37 minut temu, peceed napisał:

    Dowolna komercyjna chmura. Odpowiedni software jest gotowy w tym sensie, że wymaga tylko konfiguracji.

    nie chodzi mi o system przetwarzania danych i przetsrzeń obliczeniową tylko o system wprowadzania tych danych i procedury żeby odpowiedneio to robić. 

    38 minut temu, peceed napisał:

    Nie zdążą. Konie też nie wygrały z silnikiem spalinowym

    nie mówię że przyszłości lekarze nie skończą jak te "konie pociągowe" ale proces zmian może nie być tak gwałtowny jak sugerujesz. 


  4. Teraz, peceed napisał:

    Tutaj widzę echa jakiegoś przekonania, że obcowanie z wiedzą medyczną wymaga specjalnego namaszczenia.

    Absolutnie nie trafiony domysł. 

    1 minutę temu, peceed napisał:

    Aby być zepchniętym trzeba mieć kwalifikacje, co w przypadku lekarzy wymagałoby zrobienia nowej specjalizacji. 

    No i tak to własnie widzę. Będą się przekwalifikowywać powoli. 

    2 minuty temu, peceed napisał:

    Jasne, bo pan lekarz szybciej ogarnie w głowie "papierki" dotyczące określonego pacjenta od SI.

    oczywiście że nie, chodzi o to że "Pan lekarz"  ma dostęp do wielu różnych danych z różnych źródeł - ich agregacja będzie wymagała sporo zachodu i środków, dlatego taki widzę okres przejściowy. Stworzyć model to pikuś w porównaniu do stworzenia systemu akwizycji i agregacji odpowiednich danych, mówię o kwestiach jakościowych. Dużo łatwiej jest to zrobić gdzie mamy jasne źródło danych - sygnał EKG, EEG, obraz MRI etc. natomiast co do "metadanych" należałoby najpierw stworzyć i przetestować system który odpowiednio repreznetowałby wszelkie potrzebne informacje kliniczne i inne i dopiero z takiego systemu można by pobierać dane z których można by takie modele budować. Nie wspomnę o zmianie infrastrukty informatycznej która by była do tego potrzebna + procedury medyczne. 


  5. W dniu 22.02.2020 o 09:48, peceed napisał:

    To jest coś coś z czym SI poradzi sobie wielokrotnie lepiej i taniej, lekarze niedomagają najbardziej właśnie na takim metapoziomie.

    Owszem, ale właśnie nie od razu poradzi sobie taniej i lepiej. Najpierw powstaną i powstają już SI specjalizowane, dopiero później powstaną meta-SI potrafiące żonglować tymi "wąskimi". Dlatego lekarze zostaną "zepchnięci" na ten metapoziom, bo nie będzie jeszcze SI które lepiej i taniej to zrobią (podejrzewam, ze głównym problemem będzie agregacja danych). Co nie znaczy że w dalszej przyszłości SI nie zastąpi lekarzy (i nie tylko) całkowicie. Opisuje pewne etapy procesu zmian. 

     

    W dniu 22.02.2020 o 09:48, peceed napisał:
    W dniu 20.02.2020 o 15:52, Warai Otoko napisał:

    Zdecydowanie nie. Odczyt obrazów medycznych to jedno z bardziej żmudnych i powtarzalnych zadań lekarzy.

    To brzmi jak żart. Zakładając że to cytat z tego wywiadu, to jest to żart podwójny.

    Informacja dla innych użytkowników - ja tego nie napisałem, jest to cytat z cytatu :P


  6. Cytat

    Czy, Pana zdaniem, istnieją szanse, że jeszcze za naszego życia SI przewyższy lekarzy w każdej dziedzinie związanej z medycyną?

    Zdecydowanie nie. Odczyt obrazów medycznych to jedno z bardziej żmudnych i powtarzalnych zadań lekarzy. Nawet w radiologii, praca specjalisty jest dużo bardziej złożone niż tylko interpretacja obrazu. Np. radiologowie korelują zmienne kliniczne z obrazami, kontaktując się nieraz z lekarzem prowadzącym celem zrozumienia kontekstu pacjenta, uczestniczą w tzw. przedoperacyjnych konferencjach multidyscyplinarnych, przeprowadzają interwencje sterowane radiologicznie itd.

    A moim zdaniem zdecydowanie nie wiadomo. Może się równie dobrze okazać że nastąpi to za 30 lat. 

    "Korelowanie zmiennych klinicznych z obrazami" to jest dość ogólne stwierdzenie i na dodatek algorytmy robią to lepiej niż ludzie, kwestia tylko odpowiedniej dostępności do danych. 

    Zrozumienie kontekstu pacjenta i te konferencje to faktycznie może być trudne do zastąpienia ale takie sytuacje są rzadkie - lekarz określa jednostke chorobową na podstawie kryteriów diagnostycznych a ten proces można spokojnie zautomatyzować. poza tym co oni robią na tych konferencjach przedoperacyjnych? Dyskutują nad taktyką , a nie nad tym jaka jest diagoza czy wynik obrazowania, także szkolenie radiologia tylko po to aby się wypowiedział na temat taktyki prowadzenia operacji jest chyba troszkę nad wyrost. Co do interwencji operacyjnych pod kontrolą radiologiczną - to też nie widzę problemy aby inne SI się tym zajmowało - kwestia odpowiedniej mocy obliczeniowej do analizy obrazu na bieżąco etc. więc człowiek może być przez długi czas tańszy. Natomiast jeśli chodzi o samą diagnostykę - czyli główne zajęcie radiologa, to będzie to jedna z pierwszych specjalizacji które staną się zbędne. Chirurg wytrzyma najdłużej bo będzie tańszy niż robot + SI. Wydaje mi się że specjalizacje lekarskie się połączą i będą lekarze nadzorujący pewne procesy etc. ale poszczególne specjalne zadania jak opis wyników radiologii, EKG, diagnozowanie chorób i dopasowywanie leków etc. będą robić SI i to już niedługo (10 lat temu w ogóle temat SI nie istniał w mainstremie). Lekarze przyszłości wejdą bardziej na metapoziom w stosunku do tego co jest teraz (czyli przestaną być radiologami, kardiologiami etc.). Obecnie ten metapoziom jest nie obsadzony dlatego nie ma żadnej nawigacji medycznej etc. 


  7. W dniu 14.02.2020 o 16:44, 3grosze napisał:

    Silny stres podnosi tętno, że hej....I jakoś nikt jeszcze się  nie doszukał profitów wynikających z tego afektu.

    Właśnie że się doszukali, czytałem co najmniej kilka badań w których stres (zimna woda, różne sytuacje) powodują zmiany plastyczne w mózgu. Nie zmienia to faktu że długotrwały stres (nie eu a dystres) jest generalnie szkodliwy. 

    Zresztą mi nie chodzi o to że wysokie tętno coś powoduje (chociaż może tak być), ale o to że trening aerobowy przy odpowiednio wysokim tętnie (czyli np. nie spacer) jest korzystny dla mózgu. Wysokie tętno jest tutaj metodą pomiaru ponad progowej aktywności fizycznej/ wystarczającej do aktywacji czynników troficznych. 


  8. 16 godzin temu, cyjanobakteria napisał:

    Też jestem ciekaw czy ćwiczenia aerobowe pomagają. Inna sprawa, to czy przy regularnym ćwiczeniu chorzy osiągają lepsze wyniki, bo z tego co widzę, ćwiczyli 6 miesięcy, a potem było 12 miesięcy przerwy.

    ćwiczenia aerobowe pomagają na mózg na pewno (inne badania) i dlatego te badania wydają mi się słabe ponieważ nie wykluczyli efektu związanego własnie z podwyższonym tętnem co jest wiadome z innych badań. Nie wiadomo zatem czy ćwiczenia siłowe pomagają niezależnie od aerobowych czy dlatego że podczas siłowych i tak zwiększyło się tetno... 


  9. Tego typu badań jest sporo. Szkoda, że w tym badaniu nie porównali treningu siłowego z aerobowym i nie mierzyli HRV bo to jest istotna informacja. Wiemy, że mięśnie produkują BDNF, ale on raczej nie wydostaje się do krwioobiegu, niemniej ćwiczenia powodują w wzrost BDNF w krwi, ale nie wiemy czy pochodzi on z mózgu (przez BBB) czy może z samej krwi (z płytek krwi, np. pod wpływem IL-6 która wydziela się z mięśni podczas ćwiczeń). Zatem pytanie - czy poprawa w zakresie funkcji poznawczych u pacjentów z MCI wynikała z BDNF (najpewniej), a jesli tak to czy stęzenie BDNF wzrosło ze względu na wzrost tętna towarzyszący treningowi siłowemu ? To jest wszystko istotne bo można ćwiczyć siłowo i mieć podniesione tętno na bardzo krótki czas. Ci badacze chyba słabo zapoznali się literaturą i potrzebowali punktów chyba ;P Ale zawsze to jakieś wzbogacenie wiedzy. 


  10. 13 godzin temu, Anna Błońska napisał:

    A oto komentarz profesora Nosala:

     * Jazda na rowerze. Problem w tym z jakim poziomem sprawności jeździmy na rowerze. Jeśli ma on być wysoki to nieustanie musimy trenować i jeździć, tak jak kolarze. Oczywiście bez stałego treningu „wiem” jak się jeździ, ale to nie to samo, co jazda na dobrym poziomie. Inteligencja również wymaga stałego trenowania. Słusznie członkowie MENSY to robią, tworząc różne zadania.

    Po prostu lepiej zamienić jazdę na rowerze która jest silnie związana z równowagą na inną umiejętność ruchową, porponuje żonglerkę :) I wszystko będzie jasne. Krótko mówiąc mózg można trenować (neuroplastyczność) i wiedza/umiejętności nieużywana zanikają (z różną prędkością, po prostu zdolność do utrzymywania równowagi jest bardziej trwała/podstawowa).

    Bardzo miło że nawiązałaś kontakt z Profesorem Nosalem żeby przekazać jego opinie. Dzięki!  

    13 godzin temu, Anna Błońska napisał:

    ** Relacja czynnik g a „inteligencja” emocjonalna. Co jest wspólne dla różnych zadań mierzących inteligencję płynną (parametry operacyjne umysłu) a zadaniami/sytuacjami wymagającymi kontroli emocjonalnej?  Otóż wspólne jest dla nich TRAFNE i SPRAWNE dokonywanie oceny. Innymi słowy INTELIGENCJA jest pewną FORMALNĄ cechą mechanizmów determinujących przetwarzanie informacji w systemie mózg//umysł. Z tego zapewne względu sądzi się, że tzw. pamięć robocza jest najsilniej związana z inteligencją płynną.

    Powiem inaczej, inteligencja płynna to jest tylko koncepcja która ma w nazwie słowo "inteligencja". Nie może ona zawłaszczać tego generalnego pojęcia dla siebie :P Nie można mówić o dowodach że inteligencja jest taka lub inna, co najwyżej można udowadniać poziom skuteczności miary jaką jest czynnik g w stosunku do innych miar etc. Ten czynnik wspólny o którym mówi Prof. czyli "TRAFNE i SPRAWNE dokonywanie oceny" to nic innego jak element procesu optymalnego podejmowania decyzji - czyli inteligencji właśnie (wg ogólnej definicji, którą Prof. zresztą sam podał w tekście wyżej). Oznacza to zatem, że inteligencja emocjonalna to abstrakcyjny podzbiór umiejętności ogólniejszej - mierzonej tym czynnikiem g i o to pewnie chodzi Profesrowi, że nie ma "formularzy" sensowniejszych od czynnika g. 

    "INTELIGENCJA jest pewną FORMALNĄ cechą mechanizmów determinujących przetwarzanie informacji w systemie mózg//umysł". Tego nie za bardzo rozumiem, kazda cecha mózgu czy umysłu jest cechą mechanizmół przetwarzania informacji w tym systemie, i każdy z tych mechanizmów jest deterministyczny. Co do tej "formalności" - dziwna sprawa, biologiczne cechy mogą by formalne? Pewnie znó chodzi o to że czynnik g jest formalną miarą inteligencji. 

    13 godzin temu, Anna Błońska napisał:

    Słusznie ktoś w swoim komentarzu akcentuje znaczenie neurobiologii. Solidne analizy J. Mattarazzo (por. artykuł w American Psychologist (1992) wykazały ścisły związek ilorazu inteligencji z cechami fal mózgowych, tj. ich zmiennością i złożonością. 

    I to są konkrety i ciekawe rzeczy :) 


  11. W dniu 8.02.2020 o 19:47, KopalniaWiedzy.pl napisał:

    Dodam tylko na koniec, że teoria czynnika inteligencji ogólnej trzyma się mocno. Niedawno jego uniwersalną strukturę potwierdzono w szeroko zakrojonych badaniach  międzykulturowych:

    Pscyhologia klasyczna zawsze była dla mnie ciężka w odbiorze.. Myślę, że jest tak ponieważ to w ogóle nie jest nauka w takim rozuminiu jak fizyka, chemia czy biologia (w tym neurobiologia). Lepszym określeniem jest tutaj paranauka - czyli coś z pogranicza nauki (z jedną nogą w filozofii). Psychologia jest zbiorem teorii zupełnie abstrakcyjnych wymieszanych z neurobiologią i nie koniecznie mających jakiś związek ze sobą. Jednak najgorsze są wnioski wyciągne przez niektórych psychologów. 

    Nie znam tematu tak dogłebnie, więc może w tym konkretnym przykłądzie z tym nie trafię - ale wniosek że "udowodniono" że czynnik g występuje  w wielu kulturach jest jednoznaczny z tym, że "istnieje jedna inteligencja" jest wg mnie co najmniej watpliwy. Po pierwsze kto powiedział że "przetworzone wyniki z kwestionariusza inteligencji" to jest inteligencja?! Skoro inteligencja to jest ogólnie rzecz biorąc zdolnosc do rozwiązywania problemów przez mózg, to czynnik g może co najwyżej być lepsza lub gorszą MIARĄ tej inteligencji. Natomiast same problemy możemy klasyfikować i np mogą istnieć problemy emocjonalne, społęczne etc., więc ich optymalne rozwiązywanie będzie inteligencją i można moim zdaniem powiedzieć że "inteligencja emocjonalna" jest zdolnością do rozwiązywania takiej właśnie klasy problemów. Ewentualnie może być tak, że inteligencja ma te same lub zbliżone poziomy dla wszystkic klas problemów, wieć nie ma osób z inteligencją poznawczą na wysokim poziomie a z inteligencja emocjonalną na bardzo niskim, ale nie wydaje mi się... Moje obserwacje sugeruja coś zupełnie odwrotnego. Psychologia to bagno, żeby się w niej doszukać czegos sensownego trzeba się mocno namęczyć ;P Choć nie mówię że nie warto. 

    Nie rozumiem też jak miałby wyglądać "dowód" że czynnik g to jest inteligencja a np. inteligencja emocjonalna to nie jest inteligencja...  

    Z drugiej strony nie rozumiem też jak można "odkryć" inteligencję seksualną lub inną. 


  12. 3 godziny temu, 3grosze napisał:

    Ale to wcale nie znaczy, że biolog, czy chemik (a tym bardziej fizyk) jest ważniejszy od lekarza. To, że operują na procesach pamięciowych, a nie twórczych, ratuje nas przed Pomysłowymi Dobromirami, którzy swoje "wynalazki" testowaliby na okazjonalnym pacjencie. 

    Oczywiście, że nie jest ważniejszy. Generalnie nikt nie jest ważniejszy od nikogo, ale jak ustalimy konretne cele i potrzeby to wtedy pojawiają sie lepsi i gorsi. Fizyk jest lepszy w myśleniu abstrakcyjnym, prawpodopodobnie jest lepszy w rozwiązywaniu problemów i generalnie w nauce etc. od lekarza, więc jeśli to jest celem, to warto go włączyć w proces, lekarz np. chirurg jest lepszy w operowaniu, także wiadomo - zależy :P

    Co do "pomysłowych Dobromirów" - w pełni się zgadzam, napisałem chyba nawet gdzies tutaj że lekarz jest tylko/aż efektorem systemu opieki medycznej i to wcale nie jest ujma, tak powinno być. Tylko niektórzy lekarze  uważają że jest inacze i to rodzi pewne problemy. 

    Dodam jeszcze że sukces współczesnej, zachodniej medycyny to nie jest sukces lekarzy ale w zasadzie głównie inżynierii biomedycznej (cała diagnostyka obrazowa etc. ale nie tylko). Leków również nie tworzą lekarze  a chemicy i farmacueci, lekarze, jesli zostali na uczelni to badają te leki i wtedy są lekarzami tylko na papierze bo ich funkcja to w takim wyapdku naukowiec, który przy okazji ma dyplom, ale generalnie zajmuje się biologią człowieka a nie sztuką lekarską. Nie wspomnę o pielęgniarkach, fizjoterapeutach i fizykach medycznych bez których opieka medyczna nie istnieje.  


  13. Jesli chodzi o fizyków to po części musze się zgodzić z peceed. Fizyka, jesli chodzi o naukę to najbardziej podstawowa i najtrudniejsza (ze względu na najwyższy poziom abstrakcji) dziedzina nauk konkretnych (czyli dotyczących rzeczywistości/ matematyka jest trudniejsza, ale nie dotyczy rzeczywistości, a jak dotyczy to nazywa się fizyka ;P ew informatyka). Wszystkie inne nauki przyrodnicze/konkretne są pochodną fizyki, a medycyna w ogóle nie jest nauką w takim sensie jak biologia lecz jej praktycznym aspektem. Medycyna ma się do biologii i chemii jak inżynieria do fizyki. 

    Fizyczna metodologia jest wzorem dla innych nauk i dlatego intuicje jakie posiadają fizycy powinny być zazwyczaj znacznie lepsze/bardziej trafne niż intuicje lekarzy odnośnie natury zjawisk, w tym zjawisk biologicznych. Różnica będzie polegać jedynie na wiedzy eksperckiej, ale jak pisałem wcześniej - posiadanie wiedzy eksperckiej z danej dziedziny nie oznacza automatycznie zdolności do podejemowania najlepszych możliwych decyzji. Stąd właśnie lepsza skuteczność zespołów interdyscyplinarnych. Niestety do tego potrzeba pokory, a tego wielu lekarzom zdecydowanie brakuje. 


  14. 3 godziny temu, 3grosze napisał:

    Może już wiedzą coś, czego Ty jeszcze nie wiesz, bo ten temat był dotychczas dla Ciebie marginalny? Warto sprawdzić, skąd wzięli takie przeświadczenie, a nie a priori irytować się.

    aa tego jeszcze nie zauwazyłem :P Tzn. chyba nastąpiło nieporozumienie, bo mi chodzi własnie o to że do pewnego stopnia temat zbadałem i sa prace naukowe mówiące o tym, że wprawdzie owszem MOŻNA (potencjalnie) zbilansować równie zdrową dietę wegetariańską jak inne, ale w praktyce to słabo wychodzi, bo jest zwyczajnie trudniejsze (trza się badac, suplementowac, nie mieć chorób, kwestia wieku i płci nawet gra rolę) + te art dot chorób psych i neuro. I na tej podstawie dopiero zauważam pewną dezinformację i nie chodzi mi nawet o to że towarzystwo dezinformuje (bo nie do końca) tylko ludzie używający tego stanowiska jako argumentu dezinformują nie wspominając o dodatkowym ryzyku zw z czynnikiem ludzkim i powiklaniami długoterminowymi (powiedzmy "metaryzyku"). 

    • Lubię to (+1) 1

  15. 16 minut temu, cyjanobakteria napisał:

    To nie jest aż takie trudne. Wystarczy zdroworozsądkowe podejście, na przykład zasada Pareta 80/20. Można zmienić 20% diety aby uzyskać 80% efektu.

    No tak, ale jesteś jednostkowym przykładem (dowód anegdotyczny stojący w sprzecznosci do tego co mówią niektóre badania - innym jest najwidoczniej trudno :P) i tak naprawdę nie wiesz czy masz wszystkiego pod dostatkiem i czy spożywasz najlepszą możliwą dietę i czy za kilkanaście/kilkadziesiąt lat np. nie pojawią się jakieś choróbska (nie życzę Ci tego oczywiście). Wiem, ze nikt tego nie wie, ale z informacji jakie mam wynika, ze spożywanie pewnej ilości mięsa jest mniej ryzykowana dla zdrowia. Oczywiście z kolei bardzo mała ilośc warzyw i owoców i duża ilośc mięsa i tłuszczu z węglowodanami jest jeszcze gorsza, ale znacznie łatwiej jest jeść sporo warzyw i owoców + nabiał, jaja etc. i do tego raz na jakiś czas mięso i nie przejmować cię ryzykiem niż badać się na bieżąco, bilansować diety a i tak nie masz pewności czy nie przyspieszasz pojawienia sie chorób mózgu... Chodzi mi o to, że z naukowego punktu widzenia najsensowniejszy jest semi-wegetarianizm - warzywa, owoce, jaja i raz na jakiś czas mięso (pytanie jak często, tego nie wiem) ponieważ jest to dieta najprostsza do utrzymania z najzdrowszych i jednocześnie z najmniejszym ryzykiem powikłań. Oznacza to, że ścisły wegetarianizm (a już na pewno weganizm) ma sens tylko i wyłacznie ideologiczny - i do tego oczywiście nic nie mam, ale przeszkadza mi dezinformacja opierająca się na tym, że jakieś towarzystwo dietetyczne uznało że dieta wegetariańska może być równie zdrowa jak inne i że to zamyka temat,a nie zamyka bo są różne badania które wskazują, że owszem może, ale najczęściej nie jest


  16. 1 minutę temu, 3grosze napisał:

    Zauważ, że zapytałem o różnice między białkiem roślinnym, a zwierzęcym, a Ty podałeś składniki mięsa, zresztą dostępne w świecie roślinnym. Np wymienionej przez Ciebie choliny jest więcej w soi niż w mięsie.

    Racja, uprościłem. Zgadzam się ze białko zwierzęce czyli de facto w procesie trawienia zbiór aminokwasów niczym się pod względem chemicznym nie różni od roślinnego (chociaż pewnosci co do właściwości biologicznych nie mam, nie wiem też czy takie same zestawy aminokwasów można łatwo uzyskać z roślin). MIałem na myśli mięso (tkanka mięśniowa, tłuszcz, tkanka łączna, naczynia krwionośne i krew). Żelazo w mięsie się wchłania najlepiej, z roślin niemal wcale z tego co wiem. Dochodzą do tego niepokojące doniesienia odnośnie tych chorób mózgu oi których wspominałem - nie wiaodmo teraz czy chodzi o coś w mięsie, czy o ten wspomiany przeze mnie wczesniej "trud" i wynikający z tego fakt, że większośc wegetarian nie utrzymuje odpoiwednio zbilansowanej diety przez cały czas. 


  17. 5 minut temu, 3grosze napisał:

    J.w. czyli dla mądrych.

    Ale to nie tylko o to chodzi. Człowiek dysponuje odpowiednimi zasobami - czasowymi, intelektualnymi etc. i nie można bez poważnych argumentów (nie wierzeń czy emocji) wymagać od ludzi żeby ustawili priorytety tak a nie inaczej. To że coś z wysiłkiem można robić to jeszcze nie znaczy że w ogólnym rozrachunku jest to najlepsza możliwa opcja (może tak być, ale to się co najwyżej dopiero okaże). 

     

    7 minut temu, 3grosze napisał:

    A co odróżnia białko zwierzęce od roślinnego? Różnice są jedynie w niepełnym aminogramie białek roślinnych, który można zbilansować jego różnymi żródłami.

    Dodatki i powiązania. Żelazo (jego wchłanianie), witamina B, cholina i kilka innych rzeczy o których zapomniałem teraz :P 


  18. 16 godzin temu, 3grosze napisał:

    Peceed,  krótko, świat jeszcze:D nie jest idealny (choć JA się staram;)), więc za przeproszeniem: nie miącz, tylko daj receptę!!! Skąd i jak wziąć mądrych lekarzy!!!

    To może ja wyjdę przed szereg i zaproponuje coś :P Moim zdaniem nie chodzi o "mądrość lekarzy" lecz o "stereotyp lekarza". Należy odczarowywać fałszywe stereotypy o lekarzach co wpłynie z czasem na bardzij poprawne/bliższe prawdzie ich myślenie o sobie samym oraz myślenie i zachowanie Pacjentów w stosunku do nich. Należy im oddać to co jest prawdą, czyli wytrwałość, praca na wysokich obrotach "poznawczych" wieloe godzin, w stresie etc., dobrą pamięć ale odebrać to co nieprawda - czyli zawodowa elita intelektualna (czytaj: jako lekarz podejmuje najlepsze możliwe decyzje, zawsze lepsze od Ciebie Pacjencie. Co nie jest prawdą). Należy traktować lekarza jak partnera z wiedzą ekspercką, wymagać informacji i karać za jej nie udzielanie (dokładnie tak jak mechanika samochodowego). To co u nas się nazywa konsultacją to jest śmiech. Konsultacja nie polega na przekazaniu zestawu dyrektyw (jak to robią lekarze) a na przekazaniu wiedzy o którą pyta Pacjent.  

    • Lubię to (+1) 1
×
×
  • Dodaj nową pozycję...