Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Warai Otoko

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    539
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    13

Odpowiedzi dodane przez Warai Otoko


  1. 3 godziny temu, 3grosze napisał:

    Darku, ale dlaczego porównujesz ze skrajnością.? Wegetarianizm wystarczy i wszystko dostarczy

    Owszem, ale sa badania wskazujące że w praktyce dieta taka jest trudniejsza w utrzymaniu i wymaga przemyślanej suplementacji i samego składu diety (bo ta zalezy od stanu konretnej jednostki, i stan ten z czasem się zmienia, najczęściej na niekorzyść bo przez lata ubywa zapasów. Niemal każdy weganin był przez lata na diecie zwierzęcej jednak). Są badania które wskazują że wielu wegetarian nie utrzymuje odpowiedniej suplementacji oraz, że ich dieta jest często bardzo bogata w węglowodany i cukry (rekompensata?) które prowadzą do miażdżycy równie czesto a czasem częściej niż na diecie zwierzęcej. Dodatkowo są pojedyczne badania wskazujące że wegeteraianie wprawdzie więcej się ruszają (większa świadomość dot stylu życia?) ale mają większą szansę na choroby psychiczne i neurologiczne (mózg potrzebuje troszkę białka zwierzęcego, ale też nie tyle ile żremy na co dzień).  Jak dla mnie owady są bardzo dobrym "złotym środkiem".    


  2. Godzinę temu, peceed napisał:

    nauczyć "nowej technologii" w tydzień z 1000+ stronowego klocka z API

    ja mówię o studiach lekarskich vs studia inżynierskie. Studia medyczne na wydziale lekarskim są dłuższe i trzeba przyswajać w tej samej jednostce czasu więcej materiału. Nie oznacza to że na studiach "ścisłych" nie ma od czasu do czasu wkuwania wielu stron tekstu w krótkim czasie, ale skala wydaje mi się inna. Co do 1000+ stronicowego klocka z API to nie sądze żeby na jakiejkolwiek uczelni tego wymagali. 

    Godzinę temu, peceed napisał:

    Nigdy nie spotkałem innej grupy zawodowej o takiej dysproporcji pomiędzy swoimi możliwościami intelektualnymi a mniemaniem o sobie.

    Dokładnie. Ja też nie. 


  3. 33 minuty temu, peceed napisał:

    To nawet było moim osobistym celem - w skrócie wyp******** lekarzy z medycyny (jak widać sprawa mocno osobista) oferując kompletne komercyjne rozwiązanie w ciągu 15 lat (technologie już są, wystarczy je poskładać i dopracować).

    Lekarze są potrzebni, oczywiście z czasem coraz mniej (SI), podobnie jak wiele innych zawodów. Podstawowy problem z nimi polega na tym, że są wyjątkowo aroganccy i mylą trud ukończenia studiów z trudem potrzebnym na zrozumienie materiału. Inaczej - potrzeba więcej wytrwałości żeby skończyć medycynę niż np. fizykę lub inżynierię bo jest więcej materiału do zapamiętania (poziom skomplikowania). Natomiast sama treść (czyli kwestia jakościowa a nie ilościowa) nie jest już trudna do zrozumienia bo jest mało abstrakcyjna (wątrobę można zobaczyć a nawet dotknać) w przeciwieństwie do np przestrzeni wektorowej czy operacji rotacji i wiele wiel innych rzeczy. Dodatkowo oczywiście kwestia tego, że lekarz jest niejako tylko/aż efektorem systemu medycznego, a nie jego twórcą (tutaj głównie inżyniera biomedyczna obecnie) i już na pewno nie naukowcem (biologia, neurobiologia etc.) a jest nazywany "doktorem" etc. Lekarz nie jest zatem elitą pod względem inteligencji/rozwiązywani aproblemów bo tą można szkolić poprzez dziedziny abstrakcyjne jak matematyka, fizyka etc. a jest w elicie pod względem wytrwałości/odpornosci psychicznej na stres, długotrwały wysiłek intelektualny, dobrą pamięć. Lecz przez swoją zawodową butę lekarze uznają się własnie za elitę intelektualną i przez to mylnie zakładają że ich decyzje i metadecyzje są najlepsz emożliwe, a to nie musi być prawda. Wiedza ekspercka nie równa się najlepszej możliwej zdolności do podejmwoania decyzji. Wszystko byłoby dobrze gdyby lekarz współpracował z chętnymi do współpracy Pacjentami a nie arogancko nimi "dyrygował". Zreszta problemów z tym jest więcej. 


  4. 3 minuty temu, 3grosze napisał:

    A kto to neguje? Tematem jest kara śmierci jako czynnik odstraszający, która dotyczy::

    ok, być może nadinterpretowałem że krytykujesz/krytykujecie system Norweski. 

    Co do same konieczności izolacji vs kara śmierci to w pewnych przypadkach, pomijając kwestie etyczne byłoby to ... wygodne. Tzn. sprawa byłaby załatwiona bez kosztów i jeszcze byłby ten czynnik odstraszający. Pozostaje tylko problem pewności że ktoś rzeczywiście dopuścił się danego czynu. Tej raczej tak łatwo nie uzsykamy, np. nasze Polskie sady skazują ludzi w ogóle bez dowodów, wystarczą poszlaki. 


  5. 3 minuty temu, darekp napisał:

    Tylko że istnieje niebezpieczeństwo, że z biegiem czasu będzie takich Breivików coraz więcej. W naszym świecie nie ma żadnych norm moralnych pozwalających to obiektywnie potępić, tzn. nie ma żadnego "Boga",

    Zawsze może być więcej Breivików ale nie można moim zdaniem kalibrować systemu tylko pod abberacje bo cierpią na tym tysiące ludzi na rozmaite sposoby (nie tylko osadzeni). A co do obiektywnej moralnosci etc. Najpierw nalezałoby moim zdaniem prztrawić temat wolnej woli ;P Jej brak nie wyklucza odpowiedzailności ale winę już tak , bo np. niedźwiedź w lesie nie jest winny ataku na mnie, ale ja też nie jestem winny tego że on m ataką nature i mogę się bronić i bez winy go zabić.  


  6. 1 godzinę temu, 3grosze napisał:

    Norweskie warunki penitencjarne  są postawione na głowie (szczycą się tym), ale tylko tam, wszędzie  indziej jest "normalnie" a nawet gorzej.

    Ale nie dostrzegacie drugiej strony medalu. Norwegia ma najwyższy wskaźnik resocjalizacji. Oni robią coś w rodzaju rehabilitacji przestępców, ucząc ich "normalnego zycia". Muszą zatem to normalne życie symulować - dlatego mają pokoje z telewizorami a nawet sklepy. To jest najlepszy i dobry system - najgorszy jest w stanach. Powinniśmy się od nich uczyć. Breivik jest po prostu wyjątkiem który na tym korzysta. Nie można przez pryzmat tego wyjątkowego przypadku oceniać ich całego systemu. Kara ma sens wtedy kiedy prowadzi do pozytywnej przemiany człowieka. Inaczej to po prostu torturowanie ludzi i zmienianie ich w gorszych niż byli. Adaptacja w więzieniu zachodzi chyba w ciągu miesiąca, więc większośc wyroków powinna być albo inna - prace społeczne etc. albo krótka - 2-3 tygodnie co jest wystarczajace. Dłuższa odsiadka już tylko pogarsza sytuację. Co innego jeśli chodzi o odizolowanie ludzi którzy nie podlegają resocjalizacji. Ale to nie jest wtedy "kara" a po porostu konieczność i dotyczy niemal wyłącznie psychopatycznych morderców i tym podobnych "najgorszych". 


  7. 7 minut temu, 3grosze napisał:

    Wniosek dr Perla odnosi się do porównania ich skuteczności przeciw grypie (jest podobny i nierewelacyjny:))

    Inaczej to rozumiem :P

    11 godzin temu, KopalniaWiedzy.pl napisał:

    Zwykłe maseczki chirurgiczne chronią przed chorobami zakaźnymi takimi jakim grypa równie dobrze, jak maski z filtrem klasy N95

    Powyższe zdanie znaczy dla mnie, że chodzi o WSZYSTKIE choroby zakaźne, a część "takimi jak grypa" to jest jedynie przykład jednej z  tych chorób. 

    Gdyby chodziło mu tylko o grypę - zdanie powinno brzmieć: Zwykłe maseczki chirurgiczne chronią przez grypą (jedną z chorób zakaźnych) równie dobrze jak...


  8. 22 minuty temu, Jajcenty napisał:

    Ja bym zgadywał, że maseczki nie chronią przed wirusem grypy, chronią za to przed innymi wspomnianymi przez @3grosze 

    To właśnie miałem na myśli ;P Wspomniałem o tym bo 

     

    11 godzin temu, KopalniaWiedzy.pl napisał:

    Z badań tych wynika, że żaden z tych sposobów ochrony nie jest lepszy od drugiego, podsumowuje doktor Perl.

    Co jest chyba niesłusznym wnioskiem skoro wszyscy zauważyliśmy, że skuteczność maseczek z filtrem jest wyraźnie wyższa w przypadku "innych" chorób. 

    Doktor Perl chyba bardzo chciał coś udowodnić ;P 


  9. 9 godzin temu, KopalniaWiedzy.pl napisał:

    207 przypadków zarażenia grypą, podczas gdy w grupie używającej zwykłych maseczek chirurgicznych takich przypadków było 193. Ponadto w grupie używającej masek z filtrem N95 odnotowano 2734 przypadki zarażenia innymi chorobami układu oddechowego, a w grupie korzystającej ze zwykłych maseczek chirurgicznych przypadków takich było 3039.

    No nie wiem, jakoś mnie to nie przekonuje. To że 207 i 193 mogą się nie różnić istotnie jestem w stanie zrozumieć, ale 2734 i 3039 już mniej ;P To jest 10 % różnicy. 


  10. 9 godzin temu, KopalniaWiedzy.pl napisał:

    Opracowanie planu radioterapii to skomplikowane zadanie, dlatego też nawet pacjenci, którzy potrzebują natychmiastowego wdrożenia leczenia muszą zwykle czekać kilka dni lub dłużej, aż lekarze opracują plan.

    Może się czepiam, ale z tego co wiem, przynajmniej w Polsce to Fizycy Medyczni "opracowują plan", nie lekarze. Lekarz jest od "biologi i chemii" a nie od modelowania dawek i kalibrowania akceleratorów do radioterapii. 


  11. W dniu 25.01.2020 o 06:51, ex nihilo napisał:

    W przypadku bytów nadprzyrodzonych logika, jakakolwiek,  nie musi obowiązywać.

    Ale nas ludzi musi obowiązywać jakaś metoda myślenia, więc myśląc o niepoznawalnym pozostaje w zasadzie tylko logika ;P Także ateista odrzucając jakiegokolwiek Boga, jest z punktu widzenia ludzkiego mniej sceptyczny (i mniej logiczny) niż agnostyk, czyli ateista jest tutaj de facto bardziej wierzący (zakładając że wiara to irracjonalna i pozanaukowa metoda poznawania świata). Skoro nie ma żadnego naukowego powodu żeby odrzucić Boga to nie można tego zrobić. Można co najwyżej dyskutować "matematycznie" prawdopodobieństwo istnienia potenjalnych różnych Bogów ze względu na ilość przypisywanych im cech (im więcej cech, tym mniejsze prawdopodobieństwo). 

    I to nie jest to samo co "czajniczek Russella", ponieważ czajniczek, tak samo jak elfy, krasnoludki etc. dotyczą naszego, fizycznego świata gdzie obowiązuje metodologia naukowa, częstotliwości występowania etc. I znając pewne prawa natury jestesmy w stanie "prześledzić hipotetczną drogę czajniczka na orbitę/jego historię" i stwierdzić że jego istnienie jest mało prawdopodobne. W przypadku kwestii metafizycznych, niepoznawalnych, dotyczących Boga, który być może jest "poza wszechświatem" - nie możemy, moim zdaniem, stosować tej logiki. Musimy założyć że istnieje lub nie istnieje. Coś w rodzaju ambiwalencji epistemicznej (a być może dokładnie to?). 

    Krasnoludek, czy elf istniejący poza wszechświatem i posiadający jakąś władzę nad naszych wszechświatem jest tożsamy z Bogiem z "elfią cechą", także jest mniej prawdpodobny niż Bóg z minimalną ilością cech. 

    W dniu 25.01.2020 o 06:51, ex nihilo napisał:

    Pdp subiektywne nie wymaga statystyki częstości występowania zjawiska, może być szacowane na podstawie danych pośrednich, w tym przypadku np. takich jak ewolucja pojęć związanych z bytami nadprzyrodzonymi, historia religii itd.

    Możesz to rozwinąć? nie bardzo rozumiem. Jak by co, ja piszę o Bogu z minimalną ilością cech, nie o Bogach opisanych przez religie czy sekty. 


  12. 15 godzin temu, wilk napisał:

    Nie muszę wierzyć, że na Marsie nie ma tańczących hipopotamów w sukienkach.

    W zasadzie to musisz, jedynie prawdopodobieństwo tego jest bardzo niskie, tak niskie że nie ma to w życiu codiznenym sensu żeby to zaznaczać. 

    Natomiast to co piszesz odnosi się do rzeczy poznawalnych, a kwestia Boga jest niepoznawalna, metafizyczna, "poza wszechświatem" - więc tutaj prawdopodobieństwo w senise częstości występowania jakiegoś zjawiska nie ma sensu, dlatego moim zdaniem należy założyć wszystkie, logicznie możliwe opcje. 

    A dlaczego uważam, że istnienie Boga należy w to włączyć? Ponieważ nie widzę powodu dla którego np. prawa natury/natura która stworzyła czy zawiera w sobie (zalezy jak patrzeć) świadome istoty - sama nie jest świadoma. Może jest, może nie jest <- to jest postawa sceptyczna. Natomiast postawa "NA PEWNO nie jest", jest moim zdaniem mniej sceptyczna, a więc jest formą wiary. 


  13. Ludzkość rozkwita dzięki technologii i rozmnaża się na potęgę -> Przemysł zwiększa śr temp ziemi -> roztapiają się lodowce i uwalniają stare wirusy na które nikt nie ma odporności -> umiera kilkaset milionów ludzi w ciągu kilkunastu lat -> Zmniejsza się ilosć generowanego CO2 -> ludzkość dalej żyje jak żyła tylko w mniejszej ilości

    Taki czarny humor...

     


  14. 20 godzin temu, Anna Błońska napisał:

    Podejrzewam, że chodzi o jego ilość/natężenie,

    No właśnie też mam takie wrażenie tym bardziej że tak właśnie działają lampy terapeutyczne. Nie chodzi w nich o konkretną długość fali (przynajmniej nie to zapewnia efekt) a właśnie o natężenie światła. 

    • Pozytyw (+1) 1

  15. 3 godziny temu, wilk napisał:

    Nie, nie jest. To do znudzenia obalany błąd logiczny. Ateizm odrzuca definicje i istnienie czegoś takiego jak Bóg (jakikolwiek) czy wiara w bóstwa, które istnieją na potrzeby religii. Nie jest więc ani wiarą, ani niewiarą, tylko brakiem wiary.

    Brakiem wiary jest sceptycyzm/agnostycyzm - odrzucenie wiary w Boga implikuje jednocześnie że MUSISZ zakładać że żadnej formy Boga nie ma, a to założenie nie jest mozliwe do naukowej weryfikacji a jest sensowne - więc osoba która odrzuca pewną możliwość niestety wierzy że jej nie ma... Czyli jest to pewna forma wiary, ale odmienna oczywiście od Teistycznej. 


  16. 19 minut temu, peceed napisał:

    , ładowanie pieniędzy w prymitywne źródła odnawialne

    też uważam to za nie rozsądne. lepszy atom, ale nie mogę się zgodzić z : 

     

    19 minut temu, peceed napisał:

    Zna kolega pojęcia "granicy państwowej", "vizy"? Nadmierna imigracja to nigdy nie był problem dla jakiejkolwiek ogarniętej cywilizacji. J

    Ludzi nie da się tak łatwo zatrzymać, będą napływać relatywnie powoli i w Polsce zamiast 40 mln będzie 200 albo 400 albo 600 mln ludzi a już teraz mamy tylko 1800 m3/rok, przy założeniu że wody bedzie coraz mniej przez suszę i sporadyczne ulewy nie wsiąkające w glebę x 50 lat, z kazdym rokiem coraz gorzej, to bez bardzo taniej energii elektrycznej wody nam po prostu zabraknie. To samo z uprawami, nie ma jeszcze takiego GMO które wyrośnie w suchej ziemi, bez wody w  średniej temp 50 stopni, także żarcia będzie też mało. Jak zaostrzymy system viz etc. to ci ludzie zaczną sie zbierać powoli na granicach. Będziesz do nich strzelał? Nawet jeśli to się nie uda. A poz atym wolę żeby nie musieli imigrować. Kwestia etyczna. 

    24 minuty temu, peceed napisał:

    No to jakieś urozmaicenie, bo wojny o ropę demokrację robią się nudne. A na serio to konflikty to wodę toczą się od tysięcy lat i to żadna nowość.

    Ja mówię o wojnach o wodę w europie.. Gdzie będzie żyć dwa, albo trzy razy tyle ludzi co teraz! 

     

    25 minut temu, peceed napisał:

    Fuzja działa wewnątrz słońca, tania fotowoltaika rozwiąże wszystkie problemy energetyczne znacznie szybciej i taniej. Ale z czysto naukowego punktu widzenia jest ciekawa.

    Fuzja na Ziemi jest teoretycznie możliwa i budują już reaktory które mają produkować odpowiednia ilosć energii netto. Tania fotowoltanika raczej nie wsyatrczy bo nie wyprdukuje opdoiwenidej ilości energii potrzebnej do odsalania oceanów. Wodę skądś musisz brać. Aczkowliek może odpowiednio wydajna, nowocześniejsza fotowoltanika połączona z odpowiednią ilością reaktorów atomowych i cześciowych zachamowaniem efektu cieplarnianego być moze wystarczy, nie wiem... Ale na obszrach podrównikowych nie będzie się dało niedługo żyć - ci ludzi przyjdą do europy w ciągu tych 50 lat. Nie wszyscy naturalnie, grube miliony poumierają. Ale wystarczająco dużo żebyś pił błoto na starość. 


  17. 44 minuty temu, dexx napisał:

    Masz rację, powinienem nazywać się sceptykiem a anty-teistą tylko jak ktoś mnie wqrzy nachalnością i wyimaginowaną wyższością swojej wiary nad moją niewiarą. 

    hehe, faktycznie, czyli jesteś (ja zresztą chyba też) okresowo anty-teistą :P

    Co do Sama Harrisa i Jordana Petersona, nie wiem czy widziałem akurat tą debatę, ale słuchałem nie raz i jednego i drugiego i uważam, ze obaj są wartościowi. Natomiast nie wiem co dokładnie masz na myśli pytając o to co o wierze myśli Peterson. Ogólnie patrząc, uważam, ze ma rację uznając że religie są użytecznymi modelami rzeczyiwstości (nie używa takich pojęć, ale moim zdaniem o to chodzi), np.  kiedy mówi o głębokiej wiedzy zapisanej w mitach religijnych etc. Coś jest również w tym, że religia chrześcijańska w wielu aspektach jest lepszym modelem od innych religii. Lecz to jest kwestia sporna, i pod pewnymi względami pewnie jest gorsza - kwestia aksjologiczna. Natomiast Peterson myli się moim zdaniem, cicho zakładając że użyteczność religijnego modelu rzeczywistości w jakiś sposób zwiększa prawdopodobieństwo istnienia Boga czy jakoś usprawiedliwia logicznie wiarę w niego (chyba, że w sensie pragmatycznym). Peterson nie wspomina również, ze model użyteczny nie znaczy najlepszy możliwy. Sam Harris natomiast jest najłagoniejszy z całej czwórki anty-teistów i chyba sam nie zalicza siebie do grona "wojujących" :P co czyni go najrozsądniejszym z całej bandy (oczywiście nie tylko przez to) - na pewno rozsądniejszym od Richarda Dawkinsa, który w tej kwestii wydaje mi się być wręcz śmieszny. Krótko mówiąc Dawkinsa zupełnie nie szanuje jako filozofa, Petersona jak najbardziej a Sama Harrisa chyba najbardziej :P , choć Peterson chyba się ciekawiej słucha. 


  18. 22 godziny temu, peceed napisał:

    Realistycznie nie ma się czym przejmować na zapas, wystarczy obejrzeć globus i uświadomić sobie że takich wzrostów poziomu oceanów  o 1 m przeżyliśmy w ciągu ostatniego ocieplenia o około 130. Będą przegrani, ale będą też wygrani jak we wszystkim. Dotychczasowa perspektywa geologiczna jednoznacznie stwierdza że im cieplej tym lepiej dla biosfery, a maniera przypisywania każdemu ekstremalnemu zjawisku pogodowemu związku ze zmianami klimatu jest męczącą propagandą obrażającą inteligencję ludzką.

    Ten wzrost poziomów to faktycznie może nie jest najważniejszy problem ale co powiesz na exodus 1,2 miliqarda ludzi w ciągu chyba 50 lat do europy, to że nie będzie się dało uprawiać większości roślin na terenie indii, czesci chin, afryki etc. Że będzie brakwoać wody jak się tyle ludzi zjedzie w jedno miejsce gdzie będzie jeszcze woda i będzie można jeszcze coś uprawiać? Przed tym może nas uratować do pewnego stopnia fuzja i GMO, ale jeśli odpowiednio szybko nie uda się tych technologii opracować to jakość życia ludzi znacznie się obniży a być moze dożyjemy wojen o wodę. Nawet jesli uda sięopracować fuzję, rozpowszechnić etc. i odpowiednie GMO do tego ty chyba jest sens zapobiegać niż leczyć, nie sądzisz?


  19. 15 godzin temu, Ergo Sum napisał:

    Po drugie ateizm de facto z punktu widzenia zasady jest .. wiarą. Tak samo nie ma on dowodu na poprawność swojej ideologii.

    Owszem, ale wiarą "nie symetryczną", tzn. ateista wierzy, że NA PEWNO, nie ma absolutnie ŻADNEGO Boga, natomiast Teista najczęściej wierzy w mnóstwo różnych rzeczy, które sumując są mniej prawdopodobne od wiary Ateistów. Ponieważ zakładając istnienie jakiś konkretnych cech przypisywanym dowolnemu Bogu należy założyć również  że pewnej ilości z tych cech nie ma, a za to sa inne - równie prawdpodobne etc. Czyli np. że Bóg ma nie trzy osoby a cztery albo dwie etc. ect. Dopiero Teistyczna wiara w Boga z minimalną ilość najbardziej generalnych cech, w ogólności z jedną cechą np. niepoznawalna istotna panująca nad nami (i koniec) zbliża się swoim poziomem wiary do Ateistów. Ateista z zasady będzie zatem wierzącym ale zawsze (albo zazwyczaj) mniej niż Teista. 

    Dopiero agnostyk/sceptyk jest prawdziwie nie wierzącą w nic osobą - zakłada po porostu że albo najbardziej ogólny z możliwych opisów Boga jest prawdziwy lub nie jest i tyle. 

    Z kolei anty-teista jest rodzajem aktywisty który zwalcza teistów/religię, co moim zdaniem jest nieco nie fair ponieważ odbierając komuś wiarę nalezy dać coś w zamian. Wiara jest wielu ludziom potrzebna. 

    • Pozytyw (+1) 1

  20. 24 minuty temu, KopalniaWiedzy.pl napisał:

    Pogłębiona analiza wykazała, że proces rozgrzewania jest zaburzony zarówno pod nieobecność genu OPN3 (opsyny-3), jak i niebieskiego światła o długości fali rzędu 480 nanometrów; światło o tej długości stanowi część światła słonecznego, ale w świetle sztucznym występuje tylko w niewielkiej ilości.

    To ciekawe, bo jeszcze niedawno na tym portalu czytałem o szkoldiwym wpływie niebieskiego światła :P I teraz pytanie - czy tego światła jest faktycznie za mało dla tych reakcji z opsyną ale wystarczająco dużo żeby szkodzić? Czy może temat jest znacznie bardziej skomplikowany (pewnie tak) a może jednak działa to tylko u myszy, a przynajmniej nie u ludzi? 


  21. 23 minuty temu, 3grosze napisał:

    Kwestia masy krytycznej.

    ale są też progi po przekroczeniu których nie da się pewnych procesów cofnąć. Pytanie czy "masa krytyczna" o której piszesz zostanie przekroczona odpowiednio wcześniej przed przekroczeniem krytycznych progów. Jak na razie wygląda to słabo... Podobno za 10 lat przekroczymy próg względnie bezpiecznej temperatury (tzn. nie tak katastrofalnej) ale żeby to zrobić potrzeba redukcji wszystkich emisji netto o 45% (względem 2010 r).  Czyli cały świat łącznie o 45% mniej w ciągu 10 lat... Naprawdę ciężko mi uwierzyć że to się uda, ale jeszcze jest szansa, mała ale zawsze. Wdrożenie jakiejś nowej technologii czy leku zajmuje z tego co wiem co najmniej 10 lat od pierwszych badań - a co dopiero powszechna zmiana świadomości, wszystkie polityczne procedury, zmiany prawa i gospodarki światowej?! na samo dogadywanie się między Państwami może zabraknąć czasu, a gdzie tu wdrożenie i testowanie dyrektyw... 


  22. 35 minut temu, 3grosze napisał:

    Tia, utyskujmu tu sobie cichutko na tym forum, nie wierzmy, nie moralizujmy, bo przecież Greta odwali za Was robotę.

    Chyba mnie nie zrozumiałeś. Ja nie twierdzę że uświadamianie jest złe a jedynie że najwyraźniej nieskuteczne. Innymi słowy zakładam że jednak pomimo prób przemówienia rządom do rozsądku I TAK będzie problem z wodą. krótko mówiąc - czarno to widzę. 

    • Lubię to (+1) 1
×
×
  • Dodaj nową pozycję...