Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Ksen

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    144
  • Rejestracja

  • Wygrane w rankingu

    2

Odpowiedzi dodane przez Ksen


  1. 5 godzin temu, KopalniaWiedzy.pl napisał:

    Kierowniczka stanowiska archeologicznego profesor Sarah Wurz z Wydziału Geografii, Archeologiii i Studiów Środowiskowych University of the Witwatersrand dodaje, żę "wcześni ludzie mieli zbilansowaną dietę, byli ekologicznymi geniuszami, zdolnymi do inteligentnej eksploracji swojego środowiska w celu zdobycia odpowiedniej żywności oraz, prawdopodobnie, leków".

    Ludzie ci już przed 120 000 lat wykazywali dużą inteligencję, stosując zbilansowaną dietę składającą się z korzeni, bulw oraz białka i tłuszczu pozyskiwanego ze skorupiaków, ryb oraz zwierząt lądowych. Byli optymalnie przystosowani do środowiska, w którym żyli. Błonnik nie jest czymś, co ludzie zaczęli jeść gdy opanowali rolnictwo. To bardzo dawny składnik diety człowieka, dodaje Larbey.

    Wiara w szlachetnego dzikusa


  2. 18 godzin temu, ex nihilo napisał:

    Tak, praktycznie cała współczesna fizyka wzięła się stąd, że "równania się nie zgadzały". I Twój komputer też.

    Problem w tym, że ciemne coścoś to nie próba rozwiązania równań, tylko wprowadzenie krasnoludka.

    Ciemna matera = krasnoludek

    Ciemna energia = krasnoludek miesza pałą.


  3. 14 godzin temu, 3grosze napisał:

    Że nie stawiano wtedy hipotez? Hipoteza Riemanna (rok 1859), hipoteza Goldbacha (rok 1742), hipoteza continuum (rok 1778). Hipotezy cały czas aktualne.:P

    Mnie chodzi o to, że rozwiązanie paradoksu Zenona zostało dokonane dzięki rachunkowi różniczkowemu, ale rachunek różniczkowy nie powstał po to, aby owe paradoksy wytłumaczyć. To się stało przy okazji.

    I tak, teoria flogistonu była całkiem dobra, ale nie pożegnaliśmy się z nią bez żalu. P. Lavoisier był publicznie ośmieszany. Obecnie jesteśmy w podobnej sytuacji. Ciemna materia i ciemna energia sprawia, że, jak to zostało ładnie ujęte, „cała nasza materia powinna zostać uznana za nieistotną statystycznie”. Jakoś nikogo to nie szokuje, a takie hipotezy jak TeVeS czy MiHsC są odrzucane niemal a priori, co jako żywo przypomina okres porzucania teorii flogistonu.

    Może by tak zająć się czymś innym, a rozjaśnienie wszechświatowej ciemnoty pojawi się kiedyś, przy okazji.


  4. 10 minut temu, 3grosze napisał:

    a przed udowodnieniem na stawianiu roboczych hipotez, np ciemna materia i energia.

    Gorzej, gdy takie "robocze" hipotezy zczynają być uważane za jedyne rozwiązania.

    Skąd wiemy, że w ogóle istnieje coś takiego jak ciemne coścoś? Bo równania się nie zgadzają?! Doprawdy, mamy szczęście, że w ubiegłych wiekach nie stosowano takich kruczków! Inaczej ciągle byśmy uczyli się o jedynie słusznych teoriach flogistonu i eteru...


  5. 11 godzin temu, thikim napisał:

    Wybacz - nie wejdę w te gierki. Może ktoś inny ma chęć na taką rozmowę.

    Wybacz, ale sam zacząłeś:

    "Ciemna materia i ciemna energia to obecnie bardzo szerokie terminy - w które w szerokim sensie możemy władować wszystko - więc coś pewnie jest praw."

    To jest dowodzenie bylejakie! Choroba współczesnych naukowców. 

    Paradoksy Zenona czekały tysiące lat na rozwiązanie, twierdzenie Fermata - kilkaset, a dzisiejszym naukowcom wydaje się, że każdy postawiony przez nich problem musi być natychmiast rozwiązany. Więc oferują rozwiązania bylejakie, wypuszczają z siebie pierdoły, kreując się na wielkich magów nauki. Każdy chce, by go uważano za conajmniej Einsteina!

    Nauka polega przede wszystkim na zadawaniu i kolekcjonowaniu pytań. Jeżeli będziemy usiłowali gmach nauki budować z odpowiedzi, rychło się przekonamy, że jest to tylko partackie rusztowanie, obejmujące śmieszny wycinek rzeczywistości i do tego, sypiące się przy byle wstrząsie. 

    Ciemne - różne takie - są przykładem zastępowania trudnych pytań przez pseudo-definicje dowodzące jedynie ciemnoty!


  6. 30 minut temu, thikim napisał:

    Teorie wieloświatów, strun - mają pewien głęboki sens.

    Zastanów się spokojnie i odpowiedz, co jest bardziej prawdopodobne:

    • Osobowy Stwórca, który stworzył z niczego jeden Wszechświat (nawet niezbyt duży) a wszystko, co obserwujemy i odkrywamy to po prostu dostarczane nam nowe zabawki edukacyjne.
    • Nieskończony Wszechświat, w którym w każdym kwancie czasu i punkcie przestrzeni wciąż powstają, z niczego (!), nowe nieskończone Wszechświaty, a w każdy z nich, w każdym ich punkcie i kwancie czasu pączkuje itd.
    • A może to Krasnoludek, który swoją pałą miesza w wynikach doświadczeń?

    Która z tych możliwości wprowadza najmniejszą ilość założeń i pojęć?


  7. 21 godzin temu, thikim napisał:

    Obserwacje tworzą różne rzeczywistości.

    Obserwacje mogą tworzyć różne interpretacje, ale rzeczywistość musi być ta sama i obiektywna. Jest to podstawą powtarzalności dowodu naukowego i jeżeli temu zaprzeczymy, to możemy od razu wyrzucić do śmietnika nie tylko przyszłe, ale i przeszłe odkrycia. Możemy od razu zacząć traktować równoprawnie samarództwo, akupunkturę, płaską Ziemię i inne czary-mary!

    Choć z drugiej strony, gdy wielu naukowców w swej bezradności, wybiera drogę na skróty i zaczyna bredzić o wieloświecie, teorii strun, czarnej materii i czarnej energii, "odkrycie" nieobiektywnej rzeczywistości jest tylko kropką nad "i".

    Ostatni wychodzący z gmachu nauki, jest proszony o zgaszenie wszelkiego światła. 


  8. To jest, proszę państwa skutek braku nauczania logiki w szkołach.

    Rozumowanie uczonych z tego artykułu można sprowadzić do następującego wnioskowania:

    Istnieje obiektywna rzeczywistość ⇒ w tej rzeczywistości zachodzą obiektywne zdarzenia ⇒ tych obiektywnych zdarzeń nie potrafię zinterpretować ⇒ obiektywna rzeczywistość nie istnieje.


  9. Chociaż resorpcja glukozaminy z jelit może wynosić nawet 90%, to nie wykrywa się jej we krwi obwodowej, co najprawdopodobniej jest spowodowanie traktowaniem jej w wątrobie jako wielocukier i doszczętne zmetabolizowanie. Całkiem przystępnie zostało to wyłożone w Aptekarzu, którego numer załączam, jako że, dziwnym trafem, nie sposób już znaleźć go w sieci. Strona 22-29.

    Można natomiast w niej znaleźć kolejne doniesienia o rzekomym dobroczynnym wpływie tego środka na organizm. Nic dziwnego, coś trzeba zrobić z naprodukowanymi zapasami.

    Aptekarz-2004-01-02.pdf


  10. 13 godzin temu, Usher napisał:

    Uważam, że więcej sensu ma odkrycie organizmów, które potrafiłyby kumulować mikroplastik… W takim przypadku nie dość, że ze środowiska zostałaby wyeliminowana najbardziej uciążliwa frakcja śmieci, to moglibyśmy zyskać tanią metodę pozyskania dużych ilości surowców wtórnych.

    Zacny pomysł. Ale… można sobie wyobrazić, że te stworzonka nauczą się dobierać do makroplastikowych opakowań. A wtedy nieoczekiwane rozsypanie się w rękach butli wypełnionej keczupem stanie się najmniejszym problemem.

    Lepiej nie ożywiać koszmarów.


  11. 16 godzin temu, Usher napisał:

    Nie ma stuprocentowych zabezpieczeń.

    Fakt, nie ma stuprocentowych zabezpieczeń. Przypuszczam, że nawet zaszycie w kodzie genetycznym takich genów, które będą jednocześnie niezbędne do funkcjonowania, a w określonych warunkach (uwolnienie specjalnej, z góry zaprojektowanej substancji) staną się zabójcze dla danego organizmu, też nie odniosłoby oczekiwanych skutków. Pomijając nawet to, że wytworzenie takiej mutacji wydaje się przekraczać możliwości współczesnej genetyki, stworzonka i tak znalazłyby dla siebie odpowiedni suplement, niwelujący szkodliwe dla niego skutki genocydnej plomby.

    Opisywana przez Zajdla substancja miała wszelkie cechy organizmu żywego: dostosowywanie się do środowiska, przejmowanie nowych terytoriów itd. Była więc to taka animalizacja koszmarów. Pozwolę sobie użyć tutaj porównania pralniczego. Stworzenie super piorącej substancji, która będzie rozpuszczać wszystko i dostosowywać się do nowych brudów, jest jak wlanie do pralki czarciego puddingu – skończy się chińskim syndromem. Co innego w wypadku używania tego, co obecnie – wyspecjalizowanych substancji, zsyntetyzowanych na podobieństwo enzymów, które robią tylko to, do czego zostały stworzone, a potem się błyskawicznie rozkładają. I tak właśnie ma być.

    Podsumowując, pozwolę sobie wyrazić nadzieję, że organizmy żywe będą służyć wyłącznie do produkcji odpowiednich substancji niszczących plastiki, a same będą trzymane w laboratoriach firm, które te chemikalia produkować będą. Istnieje już odpowiedni precedens: zazdrośnie strzeżony szczep E. coli, używany do produkcji ludzkiej insuliny. W tym wypadku całym sercem poparłbym działania chciwych na grosz kapitalistów…


  12. 13 godzin temu, Usher napisał:

    Niektórzy może pamiętają Destructol G-1 X…

    …który „śmiało można zaliczyć do najwspanialszych osiągnięć naszej cywilizacji w dziedzinie chemii stosowanej, takich jak C2H5OH, cyklon B, iperyt, herbicydy, pestycydy, DDT, LSD, detergenty, defolianty. pluton czy napalm”.

    Pamiętamy… 

    Jest jednak pewna różnica. Destructex miał wnikać w subatomową strukturę materiału, a grzyb po prostu go żre od zewnątrz. Mam też nadzieję, że produkt powstały dzięki inżynierii genetycznej będzie zawierał odpowiednie zabezpieczenia.


  13. 4 godziny temu, KopalniaWiedzy.pl napisał:

    Zidentyfikowano pierwszy znany przypadek osoby żyjącej bez białka wiążącego witaminę D (ang. Vitamin D Binding Protein, VDBP).

    […]

    Nieważne, jak dużo lub jak często dawano jej witaminę D. Poziom [i tak] nie przekraczał zera.

    Gdzie nie przekraczał zera?! We krwi? To jest niemożliwe. Ponieważ badanie poziomu witaminy D polega na bezpośrednim zmierzeniu wartości stężenia 25-hydroksywitaminy D, czyli kalcydiolu w surowicy krwi, który określa się w nanogramach na mililitr lub w nanomolach na litr. Jeżeli więc witaminy D we krwi nie było, to jak trafiała do poszczególnych komórek? Magicznie?!

    Możliwe jest jednak, że od razu wykonano badanie poziomu VDBP, nie jest to jedna badanie tanie i jest to bardzo dziwne, że wykonano je od razu, bez żadnych podstaw. Opisana w artykule droga do tego odkrycia wygląda bardzo podejrzanie.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...