Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

madan

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    170
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi dodane przez madan


  1. Przychylam się do poglądu wyrażonego przez Grzegorza. Pzetrwać mogli najsilniejsi i najsprytniejsi. Gdyby nie wojna, należeliby do grupy Matuzalemów dożywając ponad stu lat. Napisałem "sprytni". Nie zrozumcie mnie opatrznie. Chodzi mi o to, że ludzie o wysokim poziomie intelektualnym, ciekawi świata, myślący, analizujący, uczący się, żyją dłużej i są bardziej odporni na choroby. U nich bowiem dochodzi, już w wieku 50-60 do rozmnażania się komórek nerwowych (jak u dziecka). To stosunkowo nowe odkrycie. U człowieka, w szczególności nie rezygnującego i walczącego o przetrwanie, a potem aktywnego intelektualnie, szanse na ponowne namnażanie się neuronów, są bardzo duże. Ma to ogromny wpływ na zdrowie. Chodzi o polepszoną produkcję wszelkich hormonów (jak u młodego), a także dokładniejsze sterowanie organizmem.


  2. Nie uważam, aby to była właściwa droga. Leczenie raka polegać powinno na wzmocnieniu organizmu (a nie osłabieniu) na aktywizowaniu mechanizmów obronnych. Są też środki naturalne (znane z internetu), zabijające komórki nowotworowe nie szkodzsąc organizmowi.

    W prowadzeniu takich badań i ich nagłośnieniu, szczególnie zainteresowani są producenci bardzo drogich "leków" i urządzeń napromieniowujących. Na razie płacimy krocie, by nas zabijano.


  3. Nie tak szybko. Pod horyzontem schowany mógłby być, gdybyśmy założyli, że teoria grawitacji Einsteina pozostaje słuszna na odległościach rzędu długości Plancka. Moim zdaniem, dopóki nie mamy w ręku potwierdzonej kwantowej teroii grawitacji, dywagacje o takich "kwantowych czarnych dziurach" są fantastyką naukową. Czyżby udzielał Ci się rodzaj schizofrenii profesora Rakeva? ;). Odpychania grawitacyjnego też się na razie nie udało potwierdzić eksperymentalnie...

     

    Horyzont grawitacyjny istnieje bez OTW. Przecież promień Schwartzschilda otrzymujemy z prawa newtonowskiego, dla prędkości ucieczki równej c. Doświadczalnie do skali Plancka nie dotrzemy nigdy. Można jednak ekstrapolować otrzymane wyniki i tak sprawdzić, czy pasują do znanej nam rzeczywistości.

    Co do kwantowej teorii grawitacji, to jeszcze nie wiadomo na czym ma bazować. Istnieje tylko i wyłącznie nazwa. Działania "zaczepne" w skali Plancka mogą nas przybliżyć do tego, czym ewentualnie może być grawitacja kwantowa. Na razie, jak wiesz, mechanika kwantowa jest zupełnie ślepa na grawitację. Trudno więc na jej bazie budować grawitację kwantową. Wraz z tym OTW zakłada wyłącznie przyciąganie i jest obca duchem jakiejkolwiek kwantowości. Nie chodzi więc o łączenie tych dwóch wrogich sobie systemów. Potrzebna jest trzecia droga (oczywiście nie chodzi o kompromis).

    Nie chodzi o "kwantowe czarne dziury". Trudno je nawet nazwać czarnymi dziurami, gdyż fotony są o niebo za duże. A swoją drogą, jądra galaktyk mogą być zamknięte także newtonowsko. A światło stamtąd nie może przybyć nie z powodu jakiejś grawitacyjnej dylatacji czasu, lecz z powodu bardziej prozaicznego (dzięki teoretycznym badaniom skali Plancka): wypadkowa energia fotonu zeruje się, gdyż energia potencjalna grawitacyjna jest ujemna. Można to wyliczyć bazując na Newtonie i otrzymać wzór odziwo w zasadzie identyczny z tym bazującym na OTW.

    A co do odpychania grawitacyjnego, to co powiesz o powszechnie znanym zjawisku zderzeń cząstek, nawet obojętnych elektrycznie? Mało kto się zastanawia nad sensem zderzenia. Zasięg zderzenia elektrostatycznego jest znacznie większy, rzędu rozmiarów atomu. A siły działające podczas takiego zderzenia są ogromne: miliony niutonów w odniesieniu mikrocząstek. Jeśli nie wierzysz, to oblicz. Dane: masa neutronu rzędu 10^-27kg, droga zderzenia: 10^-20 m, prędkość względna dwóch neutronów zderzających się czołowo, powiedzmy, że 1000 km/s (to przecież nie dużo). Da ułatwienia, przyjmijmy siłę za stałą (uśrednijmy).

    To zupełnie inny świat, niż ten nam znany z autopsji.

     

    PS. Czy rozwiązałeś zadanie z poprzedniego wpisu?

    Co do tego profesora, mógłbyś mi podrzucić link? Nie wiem kto to taki. Być może moja diagnoza będzie zbieżna z Twoją.


  4. Prędkość swiatła można zmniejszyć także w prozaiczny spsób, przepuszczając je przez ośrodek gęstszy, niż powietrze. Ale nie zmienia to faktu, że na prędkość niezmienniczą c nie możemy mieć wpływu. Swoją drogą wyczyn godzien podziwu. Czekać na potwierdzenie w innym laboratorium. O dziwo, kojarzy mi się to ze znanym (40 lat temu) powiedzeniem: Uczeni radzieccy...


  5. Ładnie posumowałeś. Niektórzy "fizycy" stracili już kontakt z rzeczywistościa. To rodzaj schizofrenii. Że też takich się publikuje. Widocznie on nie jest jeden. Nic dziwnego, że fizyka dzisiejsza jest w opałach. Ale ciemna materia chyba jednak istnieje, z tym, że nie ma nic wspólnego ze skwarkami. Proponuję Ci małe obliczonko.

    Dane: masa Plancka, i gługość Plancka. Oblicz: wielkość horyzontu grawitacyjnego obiektu o masie Plancka i porównaj z długością Plancka. Jeśli taki obiekt istnieje, to jest źródłem silnego pola grawitacyjnego, a równocześnie nie może być widoczny, gdyż jest schowany pod horyzontem grawitacyjnym. No i masz ciemną materię. Obiekt taki nosi nazwę plankonu (albo maksymonu). Z niego zbudowane sa wszystkie cząstki elementarne (oprócz skwarków, które doświadczalnie wykryć można oczywiście w śląskich kluskach). Ale warunkiem na to jest istnienie odpychania grawitacyjnego (nisza energii potencjalnej).

     


  6. Pogo, w tym, co powiedziałeś masz rację. Poza tym, że "wierzę jak w Boga". Otóż mam podstawy do tych twierdzeń. W krótkim poście, niestety muszę być gołosłowny. A obliczenia dotyczące dualizmu grawitacji istnieją. Są w dodatku stosunkowo proste.

    Ważna tu nie matematyka, lecz to, o czym zapomniano, gdy wszyscy owczym pędem rzucili się na OTW. Zrozum mnie, nie chodzi o to, że OTW nie jest słuszne, lecz o to, że w odniesieniu do materii supergęstej, jest nieadekwatna. Tam się załamuje. Żadne doświadczenie nie potwierdza OTW w skalach subatomowych, w szczególności, supergęstych. Nie istnieje teoria uniwersalna absolutnie. Einstein marzył o pełnej unifikacji. W jego czasach nie było to możliwe. Także dziś, ale jesteśmy bliżej. Chyba dzięki tej dualności. Przypuszczam, że grawitacja jest oddziaływaniem podstawowym (jeśli nie jedynym - o to chodziło Einsteinowi i chyba intuicyjnie miał rację). Pozostałe oddziaływania są rezultatem złożoności układów. Tak my to odbieramy naszymi możliwościami percepcyjnymi. Obserwable.

    Sporo materiału mógłbyś znaleźć w Salon24.pl w blogu: "Niekonwencjonalna wizja Wszechświata". Jest tam ponad 70 artykułów.

     


  7. Nie czytałeś uważnie. Zastrzegłem się, że wykluczam małe galaktyki satelickie, gdyż są one obiektami wtórnymi. Masy galaktyk różnią się między sobą niewiele (co najwyżej o czynnik 10). Nie istnieją galaktyki np. 1000 razy większe od naszej. Istnieje jakieś ograniczenie. Czy mógłbyś podać przyczynę tego bazując na tym, co dzisiaj wiemy (z obserwacji, bo teoria taka nie istnieje)? Przyjęcie istnienia ciemnej materii i dualności grawitacji pozwala na stosunkowo proste (nawet jakościowo) wyjaśnienie tego "fenomenu".


  8. Ostatnie obserwacje zdają się wskazywać na to, że teoria Milgroma nie jest w pełni poprawna. Raczej się ją odrzuca. Samo zbliżanie się galaktyk nie musi być spowodowane oddziaływaniem grawitacyjnym. Może to być przypadkowy ruch względny. Oczywiście, im są bliżej, tym bardziej ze sobą oddziaływują. Chyba za dużo spekulacji w tych nowych "teoriach".

    Ciemna energia i ciemna materia... Nie należy traktować ich na równi. Ta pierwsza ma wyjaśniać pociemnienie supernowych. Nie jest to jednak jedyny model pociemnienia. Znam lepszy. Natomiast o istnieniu ciemnej materii zdawałyby się świadczyć ruchy materii, tak w obrębie galaktyki, jak i w przestrzeni międzygalaktycznej. Fakt, że masy galaktyk są w zasadzie tego samego rzędu, wyjaśnić można wyłącznie zakładając, że utworzyły się tam, gdzie istniały zgęszczenia ciemnej materii... pod warunkiem, że grawitacja ma charakter dualny. Już na ten temat zdążyłem napisać.


  9. Sporo zależy też od definicji temperatury. Z całą pewnością nie chodzi o miarę średniej energii kinetycznej molekuł, gdyż koncentracja materii tam jest bardzo mała. Nie jestem pewny, czy stosowanie tego pojęcia w warunkach kosmicznej próżni jest adekwatne. Za to względna energia kinetyczna czastek, z całą pewnością jest tam bardzo duża. Stąd może większa łatwość zajścia reakcji. Zatem możemy sobie podarować efekt tunelowy.


  10. Chyba masz rację. Mnie zastanawia ten rzekomy limit masy centralnej CD. Nie powinno istnieć coś takiego. Masa centralnej części jądra galaktyki zależeć powinna od przebiegu zjawisk, które doprowadziły do ukształtowania się galaktyki. Chodzi tu raczej o galaktyki spiralne. Interesujące jest to, że masy wszystkich galaktyk spiralnych są tego samego rzędu (nie mówię tu o małych galaktykach satelickich). To mogłoby pośrednio świadczyć: a) o istnieniu ciemnej materii;

    B) o tym, że grawitacja ma charakter dualny.

    A czarne dziury... Wcale nie muszą one mieć osobliwości. Ich materia wewnątrz wcale nie musi być egzotyczna. Ale to już inny temat.


  11. Oto inny model. Na zewnątrz wydostaje się materia o największej energii kinetycznej - strumienie plazmy w silnym polu magnetycznym. Papuzka zwrócił uwagę na to. Coś podobnego zachodzi podczas procesu parowania. Jednak środowisko ponad fotosferą jest bardzo niejednorodne (w szczególności silne, zmienne i niejednorodne pola magnetyczne. Powoduje to dyssypację energii kinetycznej cząstek plazmy. Energia ruchu uporządkowanego materii staje się energią ruchu chaotycznego, decydującego o temperaturze. Tam łatwiej o to w związku ze stosunkowo małą gęstością materii. Temperatura więc wzrasta wydatnie. Wielce prawdopodobne mogą też być lokalne, czyli w bardzo ograniczonych, rozdzielonych obszarach większych zgęszczeń, reakcje syntezy termojądrowej. Nawet jeśli trwaja bardzo krótko, powodują skok temperatury o miliony kelwinów.


  12. @Pogo,

    protony są tak samo elementarne, jak elektrony. Jak wiesz, protony, to hadrony, cząstki posiadające budowę kwarkową. Natomiast elektrony (jak słusznie zauważyłeś, to leptony. Te nie posiadaja budowy kwarkowej. Wcale nie znaczy to, że na elektronach się kończy podział. Mnogość cząstek swiadczy o tym, że jeszcze daleko nam do prawdziwej elementarności. Na razie fizyka traktuje cząstki jako punkty materialne, ale to się zmieni, sądzę, że w niedługim czasie.


  13. Zwolniła? Widocznie miały miejsce sprzężone ze sobą erupcje materii na antypodach, w dodatku w przeciwne strony i zwrócone przeciwnie do aktualnej prędkości liniowej. Jeśli zwrócone są zgodnie, to następuje przyśpieszenie. Byłby to efekt bani Herona. Trudno inaczej wytłumaczyć zwolnienie obrotów. Jakiś udział w tym mogło mieć bardzo silne pole magnetyczne. Swiadczyłoby o tym intensywne promieniowanie X. Być może takie spowolnienie ma miejsce co jakiś czas, jako zjawisko będące wynikiem ciągłej zmienności (tego konkretnego) układu. Gwiazdy neutronowe wcale nie są spokojne i stabilne. Jeśli tak, to należałoby odrobinę zrewidować dotychczasowe widzenie gwiazd neutronowych. Jeśli tak, to można oczekiwać podobnych odkryć (lub stwierdzenia, że to jakiś błąd obserwacyjny).

    To że ponoć gęstość gwiazd neutronowych w środku jest, powiedzmy, że dziesięciokrotnie większa, niż gęstość nukleonów, dla mnie to już folklor naukowy. Nie istnieja żadne podstawy obserwacyjne dla takich twierdzeń. Zupa gluonowo-kwarkowa? Co jeszcze? Uważam, że grawitacja dualna wyklucza istnienie materii znacznie gęstszej od jądra atomowego.


  14. Wydaje mi się, że to spore uproszczenie. Ciekawe, ile lat potrzeba, by w wyniku spokojnej ewolucji, czteronożnik przekształcił się w istotę dwunożną? Taka spokojna ewolucja trwać może dobrych parę milionów lat. Czy znaleziono szczątki form pośrednich?

    Coś mi się to kojarzy z syndromem wąskiej specjalności. Na ogół poza nią nie widzi się nic. Nie widzi sie rozlicznych uwarunkowań, tła. Stąd, zresztą we wszystkich dziedzinach nauki, pojawiają się hipotezy, a nawet teorie, które dla kogoś patrzącego szerzej wydają się po prostu bałamutne, nawet z posmakiem infantylizmu. W tej chwili już nie mówię o tej, opisanej w tej notce.

    Osobiście sądzę, że człowiek pojawił się nagle, nie w wyniku spokojnej ewolucji. Sporo argumentów przemawiałoby za tym. Człowiek może być rezulatem zamierzonej ingerencji, powiedziałbym nawet inżynierii genetycznej na odpowiednim materiale, czyli na którymś z hominidów.

    Stać się to mogło powiedzmy, że pół miliona lat temu.


  15. Można zbudować znacznie większy. Jego ognisko znajdowałoby sie prawie 36000 km. od pow. Ziemi. Tam umieścić można satelitę geostacjonarnego - do niego docierałyby obrazy, przesyłane na Ziemię i dopracowywane komputerowo. Zasada działania lustra byłaby podobna do tej stosowanej w opisanym tu teleskopie. Byłyby to płaty luster sprzężonych ze sobą, umieszczone w niszy o rozmiarach powiedzmy, że kilkuset km. Tworzyłyby one zwierciadło prawie płaskie. Sporo jest przecież kraterów po uderzeniach asteroidów. Koszty nie byłyby wcale takie wielkie, pomimo, ze łączna powierzchnia luster (stopniowo powiększana) mogłaby dojść nawet do setek km kwadratowych. Oczywiście byłby to projekt na skalę światową. Za to moglibyśmy chyba nawet dojrzeć pierwsze gwiazdy, które pojawiły się jakieś 300 mln. lat po WW. Także roztrzygnąć wiele kwestii kosmologicznych. Fantazja? Ale warto. To nie jest niewykonalne.


  16. Ja nie byłbym skory do przyjęcia tezy o zderzeniu. Zderzenie w pustce kosmicznej jest dosyć rzadkim wydarzeniem. Także zderzenia galaktyk. Wiem, wiem. Obserwuje sie sporo zderzajacych sie galaktyk. Ale przecież żadna z tych zderzających się nie posiada cech opisanych w artykule. Zatem śmiem sądzić, że nie "zderzenie" jest przyczyną opisanych wyjątkowych cech galaktyki. Chyba, że nie czytałem wystarczajaco uważnie lub czytałem z określonym nastawieniem. I to się zdarza. Swoją drogą, zderzenie, to jedna z możliwych opcji, a nie fakt, czy konieczność. Byłbym więc za zasygnalizowanym w poprzednim poście podejściem "historycznym".


  17. Et, sądzę, że nawet całkowicie jednorodna chmura gazu w sposób naturalny zagęszcza się w środku. Chodzi o to, że siła wypadkowa działająca na każdą cząstkę zwrócona jest ku obszarowi, w którym jest najwięcej cząstek, czyli wzdłuż średnicy ku środkowi (dla uproszczenia mamy kulę, ale to nie konieczne). Cząstki podążają więc ku środkowi stopniowo zagęszczając go. To, że wypadkowa siła w samym centrum dąży do zera, wcale nie przeszkadza pozostałym podążać ku niej.

    Co do tworzenia się gwiazd, tam nie mamy do czynienia z jednorodna chmurą. Chyba raczej z licznymi fluktuacjami gestości, które stanowią źródła pola grawitacyjnego, źródła kondensacji materii. Widocznie: po pierwsze, gęstość ogólna materii gazowej jest tam stosunkowo duża; po drugie, jest tam sporo niejednorodności, turbulencji, lokalnych zagęszczeń materii. Oznacza to też stosunkowo szybki ruch materii. Być może w miarę niedawno miało tam miejsce jakieś spektakularne wydarzenie. Jeśli to galaktyka bardzo odległa, to być może stosunkowo niedawno była kwazarem. A jeśli tak, to powinna być galaktyką aktywną. W tej sytuacji rzecz staje się jak najbardziej prozaiczna. Czy powstanie z niej galaktyka eliptyczna? Tu byłbym raczej ostrożny.


  18. @GK

    Najpierw chciałbym sprostować pomyłkę: Nie... prędkość neutrin dokładnie równa zeru, lecz masa.

     

     

    Jak to wtórną? Przecież to jedno z podstawowych założeń STW.

    To prawda naukowa, ale to nie założenie wyjściowe teorii, to w gruncie rzeczy postulat będący kontynuacją jej rozwoju. A tak w kontekście, zgodnie z STW prędkości c nie można przekraczać, czyli osiągnąć. Dodam, że przekazywanie sił może odbywać co najwyżej z prędkością c. A jednak, wcale nie bije w STW możliwość (choćby pomyślana) istnienia (już gotowego od samego początku) świata po drugiej stronie tej granicy. Wprost przeciwnie, widzieć w tym można szansę na poszerzenie zakresu teorii, rozwinięcie jej. By tę rzecz potwierdzić (lub odrzucić, należy zaprojektować doświadczenia, które, oczywiście pośrednio, wskazywałyby na właściwy kierunek.

     

    Drugi fragment... Tu się zgadzam z Tobą w pełni. Dziękuję za skonkretyzowanie.

    Trzeci fragment... I tu masz rację. Przecież dyskusja: Majorana czy Dirac jeszcze nie wygasła. Tu proponuję lekturę tekstów:

    http://bardek.salon24.pl/382136,57-majorana-czy-dirac-jak-powstaly-neutrina

    oraz:

    http://bardek.salon24.pl/384803,58-majorana-czy-dirac

    trochę przydługie i pogmatwane, ale warto. Sporo nowego wnoszą, sugerują sporo ciekawych rzeczy. To, co napisałem, częściowo bazuje na nich. Dziś to opcja, której, jak na razie nie można całkowicie wykluczyć.

    Czwarty fragment.... Liczby zespolone mogą mieć sens fizyczny. Weźmy chociażby pewne zagadnienia z elektrotechniki. Liczby zespolone traktować można jako rodzaj narzędzia. Sądzę, że rzecz przedstawiłeś prawidłowo (jeśli dobrze Cię zrozumiałem). Część rzeczywista zespolonej masy byłaby liczbą ujemną – z tego powodu neutrino powinno wykazywać cechy odpychania grawitacyjnego, a to byłoby bezpośrednią przyczyną przenikliwości tej cząstki (w każdym razie to wyczytałem we wspomnianych publikacjach). Czy to zabawa w matematykę? Chyba raczej nie. Jeśli matematyka jest rzeczą pierwotną, punktem wyjścia, to tak. Dzisiejsza fizyka w znacznym stopniu bazuje właśnie na tym. Jeśli zaś jest matematyka narzędziem zapisu jakości o charakterze fizycznym i przedstawieniem realnego (domniemanej realności) świata, to nie jest już zabawą, tylko integralną częścią fizyki.

    A tak ogólnie, ja też wcale nie jestem pewny słuszności tak dzisiejszych (obowiązujących) poglądów, jak i treści zawartych w publikacjach, o których wspominam. Sądzę tylko, że nowe opcje istnieją. Nie jestem głosicielem prawd objawionych, ani jakimś obalaczem teorii (takich się ostatnio sporo namnożyło – edukacja dziś na miernym poziomie). Przedstawiam tylko tok rozumowania wskazujacy na istnienie możliwości wykraczających poza przyjęte i dominujące standardy. Poglady, to jeszcze nie fakty. Jeśli nie są poddawalne weryfikacji, to są albo faktem jak ten, że dzień zawdzięczamy Słońcu, albo są teorią niefalsyfikowalną (jak teoria superstrun).

     


  19. Tu nie chodzi o panikę, tylko o uświadomienie, jak niewiele potrzeba, by zniweczyć wszystko, co nazywamy cywilizacją techniczną. Papuasi i mieszkańcy Amazonii mieliby nad nami sporą przewagę. Właśnie oni stworzyliby nową (może lepszą, niż nasza) cywilizację, za jakieś 5000 lat. W swych wyprawach odkrywczych odkryliby w Europie jakieś prymitywy - przerzedzone i ledwo wegetujące. A wówczas jakiś nowy ich Deniken będzie miał co pisać. Cóż, cykliczność, to nie tylko Wszechświat i atomy.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...