Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    226

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Interfejs komputerowy, który potrafi skutecznie odcyfrować myśli, może zrewolucjonizować życie pacjentów z całkowitym zespołem zamknięcia (w takich przypadkach nie występuje nawet mruganie i poruszanie gałkami ocznymi). Pracami międzynarodowego zespołu kierował prof. Niels Birbaumer z Centrum im. Wyssa. Podczas testów, które opisano na łamach periodyku PLoS Biology, pacjenci odpowiadali na pytania, myśląc "tak" lub "nie". Interfejs wykrywał odpowiedzi, mierząc zmiany w poziomie tlenu we krwi w okolicy czołowo-centralnej mózgu. Uzyskane wyniki przeczą teoriom, które postulowały, że chorym z zespołem całkowitego zamknięcia brakuje zdolności myślenia ukierunkowanego na cel. Ponieważ jest ono konieczne do zastosowania interfejsu, miało to wykluczać jakąkolwiek komunikację. Naukowcy pracowali z 4 osobami ze stwardnieniem zanikowym bocznym (ang. amyotrophic lateral sclerosis, ALS). Dwie z nich już cierpiały na permanentny całkowity zespół zamknięcia, a pozostałe dwie w niego wchodziły. Trzech chorych (F, B i G) przeszło 46 sesji, a jeden (pacjent W) 20. Badanym zadawano różne pytania, zarówno te ze znanymi, jak i nieznanymi odpowiedziami, np. "Czy Pani mąż ma na imię Joachim?" i "Czy jesteś szczęśliwy(a)"? Okazało się, że pytania wyzwalały właściwe (spodziewane) reakcje aż w 70% prób; naukowcy doszli do tego wniosku po zastosowaniu maszyny wektorów nośnych. Zdumiewające wyniki obalają moje własne przekonanie, że ludzie z zespołem całkowitego zamknięcia są niezdolni do komunikacji. Odkryliśmy, że wszyscy badani pacjenci potrafili odpowiadać za pomocą myśli na zadawane im osobiste pytania. Jeśli uzyskamy podobne wyniki u większej liczby pacjentów, będziemy mogli odtworzyć komunikację z osobami z chorobami neuronów ruchowych - opowiada Birbaumer. Naukowców zaskoczyło, że na przestrzeni tygodni wszyscy 4 pacjenci stale odpowiadali, że są szczęśliwi. [...] Gdy samodzielne oddychanie stało się niemożliwe, wszyscy zaakceptowali mechaniczną wentylację dla podtrzymania życia. W pewnym sensie wybrali więc już życie. Jeśli w domach zapewniano im odpowiednią opiekę, uznawali jakość swojego życia za akceptowalną. Rodzina poprosiła, by zapytać jednego z pacjentów, czy zgadza się, by jego córka wyszła za mąż za swojego chłopaka Maria. W 9 przypadkach na 10 odpowiedź brzmiała "nie". W studium wykorzystano funkcjonalną spektroskopię w bliskiej podczerwieni (ang. functional near-infrared spectroscopy, fNIRS) i EEG. W ten sposób mierzono natlenowanie krwi (poziom utlenowanej hemoglobiny O2Hb) oraz aktywność elektryczną mózgu. « powrót do artykułu
  2. Olbrzymia turbina wiatrowa należąca do duńskiej firmy MHI Vestas Offshore pobiła rekord generowania mocy z takiego urządzenia. Turbina ustawiona w pobliżu wybrzeża w Østerlid wygenerowała w ciągu dobry 216 MWh. Urządzenie to, jak informuje jego właściciel, to 8-megawatowa ulepszona turbina, zdolna do generowania w odpowiednich warunkach do 9 MW. Turbina V164 ma 220 metrów wysokości, a jej skrzydła mają długość 80 metrów i ważą 38 ton. Całkowita powierzchnia pokrywana przez obracającą się turbinę wynosi 21 124 metry kwadratowe. Jesteśmy przekonani, że to urządzenie udowodniło właśnie, iż jest gotowe do rynkowego debiutu. Sądzimy, że nasze turbiny wiatrowe będą odgrywały zasadniczą rolę umożliwiając dalsze obniżanie kosztów produkcji energii - stwierdził Torben Hvid Larsen, jeden z menedżerów firmy MHI Vestars offshore. Dania inwestuje w energetykę wiatrową od lat 70. ubiegłego wieku. Obecnie kraj pokrywa dzięki wiatrowi około 40% zapotrzebowania na enrgi. Duński rząd chce do roku 2050 zrezygnować z paliw kopalnych. Rozmiary turbiny są bardzo ważne. Im większa, tym więcej mocy wytwarza, co przekłada się na koszt pozyskania energii. Czas życia tego typu turbin określono na 25 lat, a samo urządzenie jest w 80% wyprodukowane z materiałów poddających się recyklingowi. « powrót do artykułu
  3. Twórczość wzrokowa i słowna wiążą się z różnymi wzorcami snu. Naukowcy z Izraela porównywali studentów nauk społecznych i sztuk pięknych oraz wzorce ich snu. Ludzie kreatywni wizualnie donosili o zaburzeniach snu i będących ich skutkiem problemach w funkcjonowaniu w ciągu dnia. W przypadku osób kreatywnych werbalnie zauważyliśmy, że śpią one dłużej i że kładą się i wstają później - wyjaśnia doktorantka Neta Ram-Vlasov. Ram-Vlasov i prof. Tamar Shochat z Uniwersytetu w Hajfie, a także Amit Green z Instytutu Snu Assuta Medical Center oraz prof. Orna Tzischinsky z Wydziału Psychologii Akademickiego College'u Doliny Jezreel imienia Maxa Sterna chcieli sprawdzić, w jaki sposób 2 typy twórczości (wizualna i werbalna) wiążą się z obiektywnymi i subiektywnymi aspektami snu, czyli długością, czasowaniem i jakością. W studium wzięło udział 30 studentów z różnych instytutów; połowa z nich specjalizowała się wyłącznie w sztuce, a druga połowa w naukach społecznych. Ochotnicy przeszli badanie polisomnograficzne. Prowadzili też dziennik snu i wypełniali kwestionariusz nawyków związanych ze snem. Oprócz tego testowano ich pod kątem twórczości wizualnej i werbalnej. Okazało się, że im wyższy poziom twórczości wzrokowej, tym gorsza jakość snu (np. większe zaburzenia snu i problemy z funkcjonowaniem w ciągu dnia). Izraelczycy zauważyli także, że im wyższy poziom twórczości słownej, tym dłużej studenci spali i tym później kładli się spać i wstawali. Przyszłe badania powinny wskazać na kierunek zależności: czy to kreatywność wpływa na wzorzec snu, czy na odwrót (a może zależność jest tylko pozorna). Ważne jest także ustalenie ewentualnego mechanizmu zjawiska. Niewykluczone, że "nadmiar" twórczości wzrokowej sprawia, że dana osoba jest bardziej czujna/pobudzona i to prowadzi do zaburzeń snu. Z drugiej strony możliwe jest, że przedłużony sen twórczych słownie osób sprzyja procesom kluczowym dla kreatywności. Jak by nie było, uzyskane przez nas wyniki stanowią dalsze poparcie dla teorii, że kreatywność nie jest jednorodnym konceptem. Twórczość wzrokowa i słowna są [bowiem] aktywowane przez inne mechanizmy mózgowe i uruchamiają różne procesy. « powrót do artykułu
  4. Naukowcy z Uniwersytetu w Manchesterze zakończyli pierwszą biologiczną analizę prehistorycznych figurek znalezionych w Ghanie. Zostały one stworzone przez nieznaną cywilizację i szybko stały się ikonami prehistorycznej sztuki afrykańskiej. Podczas prac prowadzonych w Regionie Północnym w latach 2010 i 2011 część z nich odkryli prof. Ben Kankpeyeng z Uniwersytetu w Exeter (dawniej z Uniwersytetu w Manchesterze), dr Samuel Nkumbaan z Uniwersytetu Ghany oraz dr Natalie J. Swanepoel z Uniwersytetu RPA. Uważa się, że reprezentują one zwierzęta i postaci przodków. Wg naukowców, dzięki nim można poznać preferowane przez dawną kulturę ubiory, fryzury oraz broń. Duża liczba figurek wskazuje, że na stanowisku Yikpabongo często odprawiano rytuały. Niektóre są puste w środku, dlatego specjaliści przypuszczają, że w czasie obrzędów wlewano do nich jakieś substancje. Mimo że wysokie temperatury zazwyczaj przyspieszają rozkład DNA i że istnieje tylko parę raportów dot. ekstrakcji starożytnego DNA (ang. ancient DNA, aDNA) ze stanowisk subsaharyjskiej Afryki, prof. Terry'emu Brownowi i doktorantce Heather Robinson udało się pozyskać aDNA z wnętrza 3 figurek. Para naukowców posłużyła się wymazami oraz metodą ekstrakcji magnetycznej. Badania wykazały, że przedstawiciele nieznanej kultury cenili sobie (wykorzystywali w rytuałach) egzotyczne rośliny, np. bananowce i sosnę. Można je było pozyskać wyłącznie dzięki handlowi z północną Afryką. Wszystko wskazuje więc na to, że prehistoryczni mieszkańcy Yikpabongo kontaktowali się ze światem, handlując z różnymi obszarami (bananowce są kultyngenami ze wschodniej Azji). To wspaniały przykład współpracy między archeologami i genetykami. Zostaliśmy poproszeni o pobranie próbek z figurek podczas wystawy zorganizowanej w Muzeum Manchesterskim w 2013 r. Interpretacja wyników z kolegami z Ghany była czymś bardzo ekscytującym - podkreśla Brown. Wyniki badań opublikowano w Journal of Archaeological Science. « powrót do artykułu
  5. Podczas eksperymentów prowadzonych w Wielkim Zderzaczu Hadronów, a konkretnie w LHCb, zauważono zjawisko, które może pomóc w rozwiązaniu zagadki brakującej antymaterii we wszechświecie. Uczeni spostrzegli, że zaburzenie symetrii CP odnosi się do barionów. Najbardziej znanymi przedstawicielami barionów są proton i neutron, które tworzą całą materię we wszechświecie. Jeśli symetria CP jest zachowana, to bariony i ich antycząstki zachowują się tak samo. Zaburzenia symetrii oznaczają, że prawa fizyki nie są takie same dla cząstek i antycząstek. To niezwykle ważne spostrzeżenie, gdyż szczegółowe zrozumienie zaburzeń symetrii CP powinno doprowadzić do wyjaśnienia, dlaczego materii jest znacznie więcej niż antymaterii, pomimo tego, że podczas Wielkie Wybuchu jednej i drugiej było tyle samo. Model Standardowy zakłada, że i wśród barionów istnieje niewielkie zaburzenie symetrii CP. Jednak dotychczas, pomimo trwających od 50 lat badań, nie znaleziono dowodów, by zaburzenie to w jakikolwiek sposób wpływało na bariony. Co więcej, zaburzenie CP przewidziane przez Model Standardowy jest tak małe, że nie wyjaśnia olbrzymiej różnicy pomiędzy ilością materii i antymaterii, co oznacza, że muszą istnieć inne naruszenia CP. Ich odnalezienie to jedno z głównych zadań instrumentu LHCb. Najnowsze odkrycie to wynik analizy danych zebranych podczas pierwszych trzech lat pracy Wielkiego Zderzacza Hadronów. Spośród wszystkich możliwych krótkotrwałych cząstek, które powstały w wyniku zderzeń protonów, naukowcy porównali zachowanie barionów Λb0 i jego odpowiednika w antymaterii Λb0-bar podczas rozpadu do protonu/antyprotonu i trzech pionów. Tego rzadkiego procesu nigdy wcześniej nie zaobserwowano. Dzięki wysokiej wydajności LHC i czułości LHCb udało się wyodrębnić czystą próbkę około 6000 rozpadów tego typu. Analiza próbki i rozkładu produktów rozpadu barionów i antybarionów wykazała na istnienie znaczącego naruszenia symetrii CP, a różnice w niektórych wypadkach dochodziły nawet do 20%. Istotność statystyczna obliczeń wynosi σ=3,3, nie można zatem mówić jeszcze o odkryciu, gdyż do jego ogłoszenia potrzebna jest σ=5. Ich wyniki zostaną zweryfikowane na podstawie kolejnego, większego, zestawu danych uzyskanych z późniejszego okresu pracy LHC. Jeśli się potwierdzą, będzie to znaczące osiągnięcie na polu badań zaburzeń symetrii CP. « powrót do artykułu
  6. W Laboratorium Elektroniki Organicznej Uniwersytetu w Linköping powstał termoelektryczny tranzystor organiczny. Wystarczy zmiana temperatury o 1 stopień Celsjusza, by w procesorze pojawiły się wykrywalne modulacje płynącego prądu. To pierwszy obwód logiczny, w tym przypadku tranzystor, który jest kontrolowany przez temperaturę a nie sygnał elektryczny - mówi profesor Xavier Crispin. Cieplny tranzystor może znaleźć wiele zastosowań, takich jak np. wykrywanie niewielkich różnic temperatur czy stałe monitorowanie temperatury ciała pacjenta. Możliwe stanie się też produkowanie układów scalonych kontrolowanych przez ciepło i stosowanie ich np. w kamerach na podczerwień. Nowy procesor jest 100-krotnie bardziej wrażliwy na zmiany temperatury niż tradycyjne materiały termoelektryczne. Może więc posłużyć jako matryca kamer na podczerwień, a dalsze badania dają nadzieję, że takie kamery mogłyby trafić nawet do smartfonów, gdyż materiały wykorzystane do produkcji tranzystora są tanie, powszechnie dostępne i bezpieczne w użytkowaniu. Nowy tranzystor powstał w oparciu o badania, które przed laty doprowadziły do stworzenia superkondensatora ładowanego energią słoneczną. Naukowcy z Laboratorium Elektroniki Organicznej analizowali dostępne przewodzące polimery i stworzyli płynny elektrolit, który ma 100-krotnie większą zdolność do zamiany różnic temperatury na prąd elektryczny niż wcześniej używane elektrolity. Po długotrwałych badaniach Don Zhao i Simone Fabiano dowiedli, że możliwe jest stworzenie obwodów kontrolowanych przez ciepło. « powrót do artykułu
  7. Wkrótce praktycznie każdy szpital będzie w stanie w ciągu zaledwie minut zidentyfikować gatunki bakterii odpowiedzialne za infekcję rozwijającą się u pacjenta. Nową, łatwą do zaadaptowania i tanią procedurę analityczną opracowali naukowcy z Instytutu Chemii Fizycznej PAN w Warszawie. Główną rolę odgrywają w niej nowatorskie biokoniugaty: świecące, magnetyczne mikrocząstki pokryte odpowiednio dobranymi bakteriofagami. Gdy do szpitala trafia pacjent z zaawansowaną infekcją bakteryjną, na przykład chory na sepsę, czas nabiera kluczowego znaczenia. Im szybciej uda się ustalić gatunek intruza pustoszącego organizm, tym większa szansa na skuteczną terapię. Tymczasem powszechnie stosowane metody analityczne wciąż wymagają namnażania bakterii (co nierzadko trwa nawet kilka dni) lub specjalistycznego sprzętu, dostępnego w nielicznych laboratoriach. Identyfikację bakterii można jednak przeprowadzić w niemal każdej przyszpitalnej pracowni analitycznej, a czas oczekiwania na wynik skrócić do minut, udowadniają naukowcy z Instytutu Chemii Fizycznej PAN w Warszawie na łamach poważanego czasopisma naukowego Bioconjugate Chemistry. Przed przystąpieniem do prac nad nową techniką analityczną badacze z IChF PAN założyli, że powinna ona pozwalać na identyfikację bakterii znacząco szybciej od dotychczasowych metod i być łatwa do wprowadzenia do dużej liczby przyszpitalnych laboratoriów, bez uszczerbku dla dokładności pomiarów. Dodatkowym wymogiem było zapewnienie niskiego kosztu analiz. Szybciej, lepiej, taniej – nam udało się zrealizować wszystkie te cele. Może się o tym przekonać każdy zainteresowany, ponieważ z pełną świadomością zrezygnowaliśmy z ochrony patentowej – mówi dr Jan Paczesny (IChF PAN), który kierował projektem badawczym finansowanym z grantów Narodowego Centrum Nauki. Urządzeniem detekcyjnym w nowej technice identyfikowania bakterii jest cytometr przepływowy. Mimo pozornie groźnej nazwy jest to dość prosta i względnie tania aparatura, znajdująca się na wyposażeniu wielu szpitali, gdzie stosuje się ją powszechnie w badaniach krwi. Badanie w cytometrze polega na przepuszczaniu próbki przez dyszę, z której wypływa strumień tak wąski, że wszystkie większe drobiny w roztworze, zwłaszcza komórki, muszą w nim płynąć jedna za drugą. Strumień jest oświetlony laserami i otoczony detektorami, które rejestrują światło odbite od poszczególnych drobin, rozproszone na boki oraz przez nie emitowane. Podstawowym problemem było opracowanie takiego sposobu oznaczania bakterii, aby można je było łatwo wyłapywać z badanej próbki i z dużą pewnością identyfikować za pomocą cytometru. W tym celu naukowcy z IChF PAN postanowili skonstruować specjalne biokoniugaty, czyli kompleksy tworzone przez połączenie nieożywionej mikrocząstki z cząstką biologiczną. Elementem biologicznym był bakteriofag, czyli wirus infekujący określony gatunek bakterii (w eksperymentach w IChF PAN użyto bakteriofagów T4, atakujących bakterie Escherichia coli). Bakteriofagi należało połączyć z mikrocząstkami zdolnymi do emisji światła łatwego do zarejestrowania w cytometrze oraz wykazującymi właściwości magnetyczne. Te ostatnie były niezbędne, ponieważ pozwalały za pomocą zwykłego magnesu odseparować biokoniugaty od pozostałych drobin w badanej próbce. Zaczęliśmy od poszukiwań niedrogich, komercyjnie dostępnych mikrocząstek spełniających nasze wymagania. Okazało się, że odpowiednie cząstki są już na rynku – i to dokładnie takie, na jakich nam zależało! Ich powierzchnia jest bowiem pokryta akurat takimi chemicznymi grupami funkcyjnymi, jakie były nam potrzebne do osadzania na nich bakteriofagów praktycznie dowolnego typu – wyjaśnia doktorantka Marta Janczuk-Richter z grupy prof. Joanny Niedziółki-Jönsson. Zakupione mikrokulki badacze połączyli z bakteriofagami za pomocą związku z grupy karbodiimidów, znanego jako EDC (jest to substancja stosowana przez wielu chemików właśnie do sklejania różnych cząstek). Obrazy otrzymane za pomocą mikroskopii konfokalnej potwierdziły, że w nowych biokoniugatach do jednej mikrocząstki zwykle przylegały dwa lub trzy bakteriofagi. W ten sposób otrzymano pierwsze na świecie biokoniugaty o potrójnej funkcji: przyłączające się wyłącznie do jednego gatunku bakterii, reagujące na pole magnetyczne i zdolne do świecenia (fluorescencji). Procedura identyfikowania bakterii za pomocą tak skonstruowanych biokoniugatów jest prosta. Próbkę – może nią być płyn fizjologiczny pobrany od pacjenta, ale także produkt spożywczy, np. sok marchwiowy – rozcieńcza się, po czym do roztworu dodaje się niewielką ilość wcześniej przygotowanych biokoniugatów. Teraz należy odczekać krótką chwilę, żeby biokoniugaty zdążyły przyłączyć się do bakterii. Do próbowki z płynem przykłada się następnie magnes, który przyciąga wszystkie biokoniugaty, w tym te z dołączonymi bakteriami. Po odlaniu pozostałej części próbki i ponownym rozcieńczeniu odseparowanego osadu, roztwór jest przepuszczany przez cytometr. Pomiar w cytometrze zwykle trwa około minuty. Wynik to wykres, na którym widzimy, jak oddziałują ze światłem wszystkie biokoniugaty. A ponieważ wiemy, jaki sygnał powinniśmy dostać od czystych biokoniugatów, a więc tych bez bakterii, możemy łatwo ustalić, czy w badanej próbce znajdują się poszukiwane przez nas bakterie, a jeśli tak, to w jakiej liczbie – mówi doktorant Łukasz Richter z grupy prof. Roberta Hołysta. Testy w IChF PAN wykazały, że do każdej bakterii przyłącza się zazwyczaj kilka biokoniugatów. Teoretycznie istniałaby więc możliwość wykrycia nawet jednej bakterii. W praktyce pojawiają się jednak pewne ograniczenia, wynikające z właściwości mikrocząstek i cech aparatury pomiarowej. Czyste biokoniugaty mogą się bowiem zlepiać w większe grudki, które w cytometrze generują podobny sygnał co pojedyncze biokoniugaty z dołączoną bakterią. Biokoniugaty z bakteriofagami jednego typu wykrywają wyłącznie jeden gatunek bakterii. Jednak z uwagi na łatwość przygotowania biokoniugatów, zainteresowane pracownie przyszpitalne mogłyby wcześniej, we własnym zakresie i bez większych problemów, wyprodukować kilkanaście lub kilkadziesiąt rodzajów potencjalnie przydatnych biokoniugatów, każdy z bakteriofagami infekującymi inny gatunek bakterii. W przypadku sepsy, której większość przypadków wywołuje zaledwie kilkanaście gatunków bakterii, przeprowadzenie identyfikacji wymagałoby wówczas równoległego przeprowadzenia co najwyżej kilkunastu testów. Sprawnemu technikowi laboratoryjnemu cała procedura nie powinna zająć więcej niż godzinę. « powrót do artykułu
  8. Trwają prace nad prywatną stacją kosmiczną, Axiom International Commercial Space Station (AICSS). Przedstawiciele firmy Axiom Space z Houston mowią, że ich celem jest stworzenie stacji, na której będą mogli przebywać zarówno astronauci wysłani przez agendy rządowe, jak i klienci firm prywatnych. Stacja ma zapewnić miejsce zarówno do prowadzenia badań naukowych, testowania systemów eksploracji kosmosu i pozaziemskiej produkcji przemysłowej, jak i pozwolić na rozwój kosmicznej turystyki. Axiom Space prowadzi rozmowy z przedstawicielami ponad 20 krajów zainteresowanych współpracą oraz z nieujawnioną firmą, która planuje prace badawcze i produkcyjne na stacji. Jeszcze w bieżącym roku mają zostać podpisane umowy, które pozwolą na zamknięcie pierwszej i drugiej rundy finansowania oraz rozpoczęcie prac konstrukcyjnych. Wszystko dzieje się szybko. Odpowiadamy na już istniejące zapotrzebowanie - mówi Amir Blachman, wiceprezes ds. rozwoju strategicznego Axiom Space. Blachman dodaje, że przykładem takiego zapotrzebowania może być NASA, która wydaje ponad 300 milionów dolarów rocznie na badania prowadzone na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. W połowie stycznia Axiom podpisał umowę o współpracy z firmą Made In Space, która wykorzystywała drukarki 3D do produkcji na ISS. Celem obu przedsiębiorstw jest wypracowanie metod kosmicznej logistyki, w jaki sposób urządzenia produkcyjne należy rozmieścić na stacji kosmicznej, jakie to powinny być urządzenia, jak je zasilać czy jak zarządzać ciepłem odpadowym powstającym w czasie produkcji. Prywatna stacja kosmiczna może zastąpić ISS. Obecnie Międzynarodowa Stacja Kosmiczna ma zapewnione finansowanie do roku 2024. Wtedy to ma zostać wysłana w kierunku Ziemi i spłonie w atmosferze. Jednak NASA stara się przekonać swoich partnerów do utrzymywania stacji do 2028 roku. Pilnie śledzimy te wydarzenia. Musimy pracować tak, jakby ISS miała zakończyć misję w roku 2024. Istnieją strukturalne i operacyjne ograniczenia pracy ISS, szczególnie chodzi tutaj o rosnące koszty jej utrzymania - mówi Blachman. Obecnie, jak informuje, koszt dziennego pobytu astronauty na ISS to 7,5 miliona dolarów. Axiom obiecuje, że na jej stacji będzie on znacznie niższy. Już w bieżącym roku Axiom rozpoczyna szkolenia astronautów. W ramach treningu w połowie 2019 roku polecą oni na ISS. Firma obiecuje, że przygotowywani przez nią astronauci będą mieli takie same kwalifikacje jak astronauci NASA. Axiom planuje też, i ma już zezwolenie NASA, na dołączenie do ISS swojego własnego modułu stacji kosmicznej. Ma to nastąpić w roku 2020. W przyszłości moduł ten zostanie odłączony od ISS i stanie się częścią AICSS. Dużo zależy od tego, czy ISS zaprzestanie pracy w 2024 czy później. To zmieni nasze finanse, ale nie zmieni opłacalności samego przedsięwzięcia. To będzie nadal bardzo opłacalny duży biznes - informuje Blachman. « powrót do artykułu
  9. Jak poinformowało China Internet Network Information Center (CNNIC), liczba użytkowników Internetu w Chinach sięgnęła w grudniu 2016 r. 731 mln. Przez rok wzrosła aż o 6,2%. Ważną część ruchu internetowego stanowi e-handel. Nic w tym dziwnego, bo rząd Państwa Środka kładzie nacisk na tzw. projekt "Internet plus", który ma rozszerzać rolę technologii online'owej w ekonomii. Przez telefony z Siecią łączy się aż 695 mln (95,1%) ludzi. Wg CNNIC, wkład online'owej konsumpcji do produktu krajowego brutto (PKB) jest coraz większy. Liczba Chińczyków korzystających z internetowych systemów płatności sięgnęła w grudniu 475 mln (w porównaniu do 2015 r. oznacza to 14% wzrost). O sile nabywczej chińskiej ekonomii świadczy fakt, że w listopadzie w jednodniowej promocji Singles' Day na promocyjne zakupy za pośrednictwem serwisu Alibaba tamtejsi obywatele wydali, bagatela, 17,8 mld dol. Już krótko przed 20 wydana kwota wynosiła 102 mln juanów (15 mld dol.), co znacznie przewyższało wydatki z 2015 r. (91,2 mld juanów), a należy pamiętać, że zakupy można było robić jeszcze przez 4 godziny. Nie da się więc ukryć, że amerykańskie Cyber Monday i Black Friday wypadły na tym tle mizernie. « powrót do artykułu
  10. Padła kolejna bariera oddzielająca ludzką i sztuczną inteligencję. Program Libratus rozgromił światową czołówkę pokerzystów. W nielimitowanym Texas Hold'em sztuczna inteligencja zdobyła na ludziach 1.766.250 dolarów. Dong Kim przegrał z Libratusem 88.649 USD, Jimmy Chou zubożał o 522.857 dolarów, Jason Les stracił 880.087 USD, a Daniel McAulay musiał zapłacić 277.657 USD. Turniej Brains vs. Artificial Intelligence trwał od 11 do 30 stycznia i był rozgrywany w godzinach od 11.00 do 19.00. Składał się w sumie ze 120 000 rozdań. Libratus powstał na Carnegie Mellon University i jest dziełem profesora Tuomasa Sandholma i doktoranta Noama Browna. Podczas uczenia się pokera program nie korzystał z doświadczeń ludzkich graczy. Zaimplementowano mu zasady gry, które miał przeanalizować, a później - na podstawie około 15 milionów godzin obliczeń w Pittsburgh Supercomputing Center - opracowywał własną strategię. Udoskonalał ją też w czasie turnieju. Nie uczyliśmy Libratusa grać w pokera. Daliśmy mu zasady i kazaliśmy się uczyć samemu - mówi Brown. Początkowo rozgrywki były niezwykle chaotyczne, program zgrywał przypadkowe karty. Jednak po bilionach rozdań opracował skuteczną strategię. Przed wielu laty oprogramowanie komputerowe zadziwiło świat wygrywając w szachy z arcymistrzem. Niedawno rozgromiło też mistrza Go. Zwycięstwo w pokerze pokazuje, że algorytmy sztucznej inteligencji przekroczyły kolejną granicę. Poker znacząco różni się bowiem od szachów czy Go. Gracze nie znają stanu rozgrywki, gdyż nie wiedzą, jakie karty ma przeciwnik. Dochodzi tutaj też element losowy, gdyż to on decyduje, kto jakie karty dostanie oraz element blefu. To tak złożone wyzwanie, że dotychczas badacze zajmujący się SI nie radzili sobie z nim, stwierdza Sandholm. Uczony dodaje, że sam nie był pewien możliwości Liberatusa. Międzynarodowe witryny z zakładami stawiały 4:1 przeciwko naszemu programowi. Okazało się jednak, że wszystko to nie stanowi dla Libratusa większego problemu. Sztuczna inteligencja była w stanie prawidłowo interpretować blef, używany przez ludzkich przeciwników, i... sama blefowała, co zaskoczyło jej twórców. Gdy zobaczyłem, że Liberatus blefuje, zdziwiłem się. nie uczyłem go tego. Nie sądziłem, że jest do tego zdolny. Jestem dumny z faktu, że stworzyłem coś, co potrafi tego dokonać - mówi Brown. Libratus był znacznie lepszy niż sądziliśmy. To nieco demoralizujące, mówi Jason Les, który przed dwoma laty był grupie graczy, którzy rozgromili SI Claudico. Tutaj codziennie wstawaliśmy i przez 11 godzin na dobę byliśmy ogrywani. To zupełnie inne doświadczenie emocjonalne - dodaje. Gracze mogli też uczyć się od Libratusa, który stosował agresywną strategię, stawiał duże sumy, by wygrać małe kwoty. Ludzie tak normalnie nie grają, ale to wymusza na tobie ciągłą koncentrację uwagi - dodaje Les. Zastosowane w Libratusie algorytmy nie są wyspecjalizowane w pokerze. A to oznacza, że będzie można zastosować je w wielu dziedzinach, od gier komputerowych, poprzez negocjacje biznesowe, po branże bezpieczeństwa, wojskową czy medyczną - wszędzie tam, gdzie potrzebne jest strategiczne myślenie w oparciu o niepełne informacje. Poker to najmniejsze zmartwienie. Mamy tutaj maszynę, która może skopać ci tyłek w biznesie i zastosowaniach wojskowych. Martwię się, jak ludzkość sobie z tym poradzi - stwierdził profesor Roman V. Yampolskiy z University of Louisville. « powrót do artykułu
  11. Lego wdrożyło bezpieczny serwis społecznościowy dla dzieci poniżej 13. roku życia. Aplikację Lego Life opisuje się jako przyjazną najmłodszym użytkownikom Sieci wersję Instagrama o tematyce związanej z klockami. Za jej pomocą dzieci mogą publikować posty ze zdjęciami swoich konstrukcji oraz komentować dzieła innych. Nie da się napisać własnego komentarza, dlatego wybiera się którąś z gotowych kwestii. Można się też posługiwać emoji albo naklejkami. Twórcy serwisu przeprowadzają użytkownika przez proces rejestracji. Podkreślają, że tożsamość pozostanie ukryta, całkiem jak w przypadku superbohatera. Trzeba sobie wybrać nick oraz awatar (Minifigure). Już na wstępie dowiadujemy się, jakie zdjęcia są dozwolone. Po pierwsze, muszą być odpowiednie do wieku użytkowników. Po drugie, nie mogą przedstawiać prawdziwych osób. Po trzecie, ich tematyka wiąże się z lego. Oprócz tego nie wolno wklejać odnośników do zewnętrznych stron. Od początku roku darmowa aplikacja jest dostępna w wielu językach, w tym po polsku. Działa na urządzeniach z iOS-em i Androidem. Na witrynie Lego Life można sprawdzić wymagania sprzętowe. Do rejestracji potrzebne są dane rodziców. Firma zapewnia, że aplikacja jest moderowana zarówno przez automaty, jak i pracowników. Wszystkie wyświetlane reklamy dotyczą lego. Producent ma nadzieję, że w przyszłości projekt na tyle się rozwinie, że zostaną na nim zgrupowane wszystkie usługi, w tym gry oraz instrukcje. « powrót do artykułu
  12. Antybiotyki mogą stymulować wzrost i namnażanie bakterii. Naukowcy z Uniwersytetu w Exeter przez 4 dni wystawiali pałeczki okrężnicy (Escherichia coli) na 8 cykli antybiotykoterapii. Okazało się, że lekooporność rosła z każdym cyklem. Tego Brytyjczycy się spodziewali, ale zdecydowanie zaskoczył ich fakt, że zmutowane bakterie namnażały się szybciej niż przed ekspozycją na antybiotyk i tworzyły 3-krotnie większe populacje. Zjawisko to występowało wyłączenie u E. coli stykających się z antybiotykiem. Kiedy akademicy wycofali antybiotyk, nie doszło do odwrócenia ewolucyjnych zmian i nowo nabyte umiejętności pozostały. Nasze badanie sugeruje, że gdy E. coli ewoluuje oporność na kliniczne stężenia antybiotyków, pojawiają się dodatkowe korzyści. Często mówi się, że ewolucja darwinowska zachodzi wolno. Nic bardziej mylnego, zwłaszcza w przypadku bakterii wystawionych na oddziaływanie bakterii. Bakterie mają niesamowitą zdolność rearanżowania swojego DNA. Zjawisko to może sprawiać, że leki przestają działać, czasem na przestrzeni dni. O ile zmiany w DNA są szkodliwe dla ludzkich komórek, o tyle bakterie, takie jak pałeczka okrężnicy, mogą odnieść z tego tytułu sporo korzyści, pod warunkiem że trafią na właściwe mutacje - podkreśla prof. Robert Beardmore. Autorzy publikacji z pisma Nature Ecology & Evolution badali, jak na E. coli wpływa doksycyklina (studium jest częścią szerszego projektu, dotyczącego oddziaływań antybiotyków na bakteryjne DNA). Zmutowane pałeczki zamrożono w temperaturze minus osiemdziesięciu stopni Celsjusza. Za pomocą sekwencjonowania sprawdzano, jakie zmiany DNA odpowiadały za niezwykłą ewolucję. Niektóre były naukowcom znane. Chodzi m.in. o wytwarzanie większej liczby pomp aktywnie usuwających antybiotyk poza komórkę (mechanizm efflux). Inna zmiana polegała na utracie DNA utajonego wirusa. Przypuszczamy, że utrata wirusowego DNA pozwalała E. coli uniknąć samozniszczenia, dzięki czemu rosło więcej komórek bakteryjnych. Natomiast wzrost liczby pomp usuwających antybiotyk pomagał stawiać opór lekowi. To tworzy siły ewolucyjne działające na 2 regiony genomu E. coli. Zwykle samozniszczenie pomaga bakteriom kolonizować powierzchnie na drodze tworzenia biofilmu. [...] W naszym studium mieliśmy jednak do czynienia z cieczą, trochę jak w krwiobiegu, dlatego pałeczki okrężnicy zarzuciły wytwarzanie biofilmu na rzecz zwiększenia produkcji komórek - wyjaśnia dr Carlos Reding. Dr Mark Hewlett dodaje, że wbrew temu, co sądzą niektórzy, bakterie mogą ewoluować oporność w wysokich stężeniach leku. To pokazuje, jak ważne jest, by leczyć pacjentów właściwym lekiem najszybciej, jak to możliwe, zanim takie przystosowania zobaczymy w klinice. « powrót do artykułu
  13. Osoby, które planują zakup układów pamięci, powinny się pospieszyć. Analitycy uważają, że ich ceny będą rosły. W ubiegłym roku ceny układów pamięci zwiększyły się o 26-31 procent i trend ten się utrzyma, gdyż istnieje duży popyt na tego typu układy. Producenci gadżetów elektronicznych starają się zapewnić sobie nieprzerwane dostawy, dystrybutorzy mówią o opóźnieniach, a jedynymi zadowolonymi są producenci układów pamięci, którzy notują większe zyski. Na koniec czwartego kwartału nasze zapasy kości pamięci, przede wszystkim DRAM, były bardzo małe, szczególnie w porównaniu z wcześniejszym kwartałem. Na bieżąco realizowaliśmy zamówienia - mówi Chun Se-won, wiceprezes Samsung Electronics. Problem dotyczy nie tylko układów DRAM. Analitycy BNP Pariba szacują, że światowe zapasy kości NAND są tak małe, że wystarczyłyby na zaspokojenie mniej niż tygodniowego popytu. Toshiba informuje, że zamówienia przekraczają jej moce produkcyjne, a SK Hynix uważa, że wysoki popyt na NAND utrzyma się do końca roku. W najlepszej sytuacji wydaje się być Samsung, który mocno inwestował w 3D NAND i teraz zbiera tego owoce. SK Hynix ma około rok opóźnienia w stosunku do Samsunga, a Toshibę dzieli kilka miesięcy od koreańskiego konkurenta. « powrót do artykułu
  14. Masaya Nakamura, założyciel firmy Namco i "ojciec Pac-Mana" zmarł w wieku 91 lat. Stworzona w jego firmie gra Pac-Man jest do dzisiaj fenomenem kulturowym, a Księga Rekordów Guinessa uznała ją za najbardziej popularną grę w automatach na żetony. Nakamura założył swoją firmę w 1955 roku jak Nakamura Manufacturing, która rozpoczęła karierę jako operator karuzel na dachu jednego z supermarketów w Yokohamie. W 1958 roku firma została przemianowana na Nakamura Amusement Machnine Manufacturing Company (Namco). W 1970 wyprodukowała mechaniczny symulator jazdy "Racer". W 1974 roku Nakamura zdecydował się na zakup przeżywającego trudności finansowe Atari Japan. Konkurent, Sega, oferował 50 000 USD. Nakamura zaproponował 800 000 USD. W końcu stanęło na 500 000 dolarów, które Atari bardzo chętnie przyjęło i pozbyło się swojego japońskiego oddziału. Wszyscy uznali, że Nakamura jest niespełna rozumu, ale okazało się, że to on miał rację. Wraz z Atari Japan NAMCO zyskało bowiem na 10 lat wyłączność na sprzedaż gier Atari w Japonii. Firma rozpoczęła produkcję automatów do gier z tytułami Atari. Już kilka lat później Namco otworzyło swój oddział w USA, a pierwsze gry - Gee Bee i Galaxian - zrewolucjonizowały branżę gier wideo, gdyż jako pierwsze wykorzystywały grafikę RGB. Jednak to Pac-Man z 1980 roku był tytułem, dzięki któremu NAMCO stało się znane na całym świecie. Namco stworzyło też pierwszą grę dla wielu graczy. W Final Lap mogło rywalizować ze sobą 8 osób grających przy czterech podwójnych automatach połączonych prostą siecią. W 2007 roku za swoje osiągnięcia Nakamura został uhonorowany Orderem Wschodzącego Słońca. Z informacji prasowej opublikowanej przez jego firmę dowiadujemy się, że Masaya Nakamura zmarł 22 stycznia. « powrót do artykułu
  15. Nie tylko ludzie angażują się w altruistyczne zachowania. Z badań przeprowadzonych na wiedeńskim Uniwersytecie Medycyny Weterynaryjnej wynika, że psy dzielą się jedzeniem z innymi psami, najchętniej ze znajomymi. Co interesujące, wystarczy sama tylko obecność innego psa, by zwierzęta stały się bardziej altruistyczne. Ludzie przez długi czas uważali, że tylko oni potrafią zachowywać się hojnie i altruistycznie. Z czasem jednak okazało się, że tego typu zachowania występują też u wielu innych gatunków, w czym szczurów czy szympansów. Teraz wiemy, że jest tak i u psów. Podczas eksperymentów najpierw nauczono psy, że gdy dotkną konkretnego symbolu na tablicy, otrzymają smakołyk. Później zapoznano je z dwoma dodatkowymi symbolami: takim, po dotknięciu którego smakołyk otrzymywał inny pies oraz takim gdy inny pies nagrody nie dostawał. Następnie przeprowadzono eksperymenty, podczas których sprawdzano, czy psy w ogóle będą dzieliły się z innymi oraz czy będą inaczej traktowały znajome psy, a inaczej obce. Naukowcy zbadali trzy konfiguracje testowe. Podczas każdej z nich badany pies znajdował się w klatce i czekał w określonym miejscu, aż prowadzący eksperyment pokaże mu tablicę z symbolami. Podczas pierwszego testu w innej klatce, siedział obcy lub znajomy pies, który miał otrzymać nagrodę. Badany pies decydował więc, czy drugie zwierzę dostatanie smakołyk. Podczas drugiego testu klatka, do której trafiała nagroda była pusta, ale inny pies znajdował się w pomieszczeniu, w którym były prowadzone eksperymenty. Podczas trzeciego eksperymentu w ogóle nie było drugiego psa. Za każdym razem na koniec badania testowany pies był nagradzany. Eksperymenty wykazały, że psy lubią się dzielić z innymi, ale obce psy otrzymywały smakołyk niemal trzykrotnie rzadziej niż psy znajome. Stopień złożoności testu wpłynął na jego wyniki, ale mimo to są one porównywalne z wynikami uzyskiwanymi przez dzieci oraz szympansy w prostszych testach. Badacze zauważyli, że psy były zmotywowane do altruizmu nawet wówczas, gdy w klatce obok nie było innego psa. Wystarczyło, że był w pokoju. Gdy drugiego zwierzęcia w ogóle nie było, psy znacząco rzadziej naciskały symbol dzielenia się. « powrót do artykułu
  16. Duński minister spraw zagranicznych, Anders Samuelsen, poinformował, że powoła specjalnego urzędnika, który będzie odpowiadał za negocjacje z ponadnarodowymi koncernami, takimi jak Google, Facebook czy Microsoft. Polityk stwierdził, że korporacje są tak potężne, iż ich polityka wpływa na Danię podobnie, jak polityka całych państw. Korporacje stały się nowym rodzajem państwa i musimy się z tym zmierzyć. Potrzeba powołania ambasadora ds. współpracy z amerykańskimi gigantami technologicznymi zrodziła się z faktu, że korporacje te mają większe wpływy i są bogatsze niż niektóre kraje, z którymi Dania ma kontakty dyplomatyczne. Wysyłamy sygnał, który dotyczy również rodziny królewskiej i całej naszej dyplomacji - powiedział Samuelsen. Obroty handlowe niektórych korporacji są zbliżone do obrotów niektórych państw wchodzących w skład grupy G20. Duńczykom opłaca się prowadzenie przemyślanej polityki względem korporacji. Po trzech latach negocjacji Facebook ogłosił niedawno, że wybuduje w Odense nowe centrum bazodanowe, a Apple zapowiedziało stworzenie podobnego centrum w Viborgu. « powrót do artykułu
  17. Greenpeace opublikował pierwsze zdjęcia z dużej rafy koralowej w delcie Amazonki. Ekolodzy alarmują, że jeśli firmy uzyskają zgodę brazylijskiego rządu, już wkrótce może jej zagrozić przemysł naftowy. Próbnymi odwiertami w tym regionie są zainteresowane BP i Total. Rafa znajduje się w miejscu, gdzie Amazonka wpływa do Atlantyku. Ma powierzchnię 9500 km2 i prawie 1000 km długości. Po badaniach prowadzonych w 2012 r. opisano ją w kwietniu ubiegłego roku na łamach pisma Science Advances. Biolodzy podkreślają, że twór ciągnie się od Brazylii po Gujanę Francuską. Rafa Amazońska składa się m.in. z gąbek i koralowców. Ponieważ przez niesione osady wody Amazonki są bardzo mętne, do rafy prawie nie dociera światło. Nic więc dziwnego, że na cud natury natrafiono tak późno. Odwierty zagrażają nie tylko rafie, ale i całemu ekosystemowi ujścia Amazonki. Obszar ten jest kluczowym habitatem manatów karaibskich, terkajów (Podocnemis unifilis) czy ariranii amazońskiej, zwanej też wydrą wielką (gatunki te uznaje się za narażone na wyginięcie lub zagrożone). Czułem się, jakbym wracał z innej planety - opowiada prof. Ronaldo Francini Filho z Universidade Federal da Paraíba, który nurkował w pojeździe podwodnym z Johnem Hocevarem z Greenpeace'u. Dwudziestego siódmego stycznia o 13.15 po 2 godzinach panowie wynurzyli się z pierwszymi zdjęciami nieznanego biomu. Nils Asp z Universidade Federal do Pará, jeden z autorów zeszłorocznego artykułu z Science Advance, podkreśla, że jego zespół planuje stopniowo mapować rafę. Chcemy lepiej zrozumieć, jak ekosystem działa; interesuje nas m.in. mechanizm fotosyntezy przy bardzo ograniczonej ilości światła. « powrót do artykułu
  18. Niewiele aplikacji wywołuje takie kontrowersje jak Uber, która nie podoba się korporacjom taksówkowym na całym świecie. W wielu miastach dochodziło do protestów, Uberem zajmowały się sądy wielu państw. Naukowcy z Oxford University postanowili zbadać, jaki wpływ ma Uber na gospodarkę i wzięli pod lupę działalność Ubera w USA. Okazuje się, że tam, gdzie Uber jest szeroko wykorzystywany około 50% przewoźników to osoby posiadające własną działalność gospodarczą. Ich godzinne przychody są o około 10% niższe niż tam, gdzie Ubera nie ma i gdzie taksówkarze pracują dla korporacji. W ramach badania "Drivers of Disruption? Estimating the Uber Effect" uczeni przyjrzeli się wpływowi, jaki Uber wywarł na rynek taksówkarski w latach 2009-2015. Naukowcy zauważyli, że w tym czasie wzrosła liczba godzin przepracowanych zarówno przez przewoźników samozatrudnionych jak i tych pracujących dla innych. Wbrew twierdzeniom taksówkarzy, Uber nie odebrał im miejsc pracy. Brak dowodów na negatywny wpływ Ubera na zatrudnienie wśród taksówkarzy, a są mocne przesłanki, by stwierdzić, iż zatrudnienie w korporacjach się zwiększyło. Kierowcy Ubera zwykle zarabiają za godzinę więcej niż taksówkarze, co wynika z faktu, że ich samochody są bardziej intensywnie używane i odbywają w ciągu godziny więcej kursów. Klienci mniej chętnie korzystają z usług tradycyjnych taksówek, a to doprowadziło godzinowego zmniejszenia się zarobków taksówkarzy. W szerszym kontekście ekonomicznym spadek dochodów taksówkarzy korporacyjnych został skompensowany zwiększeniem przychodów samozatrudnionych przewoźników. Uber zaliczany jest do nowego zjawiska społecznego zwanego ekonomią współpracy. To zmiana modeli organizacji gospodarki, która idzie w kierunku tworzenia rozproszonych sieci połączonych jednostek czy społeczności, umożliwia wzajemne świadczenie sobie usług czy wspólne użytkowanie bądź kupowanie. Doktor Carl Benedkit Frey mówi, że uzyskane czasie badań dane to twardy dowód, że nawet w tych dziedzinach, gdzie ekonomia współpracy jest najbardziej rozwinięta, tradycyjne miejsca pracy nie znikają. Faktem, jest, że część ludzi doświadczyła spadku dochodów, jednak Uber stworzył więcej miejsc pracy niż z jego powodu zniknęło. W przeciwieństwie do tradycyjnych korporacji taksówkarskich Uber nie posiada własnych samochodów. Dostarcza on platformę łączącą pasażera z samozatrudnionym kierowcą i pobiera prowizję od każdego przewozu. [...] W Europie taksówkarze buntują się przeciwko Uberowi, a sądy zakazują tej usługi bądź ją ograniczają. W tym samym czasie w Stanach Zjednoczonych liczba kierowców korzystających z Ubera znacząco rośnie. W styczniu 2013 roku na platformę tę zapisało się mniej niż 1000 nowych kierowców, a w grudniu 2014 było to już niemal 40 000 nowych kierowców - czytamy w artykule omawiającym wyniki badań. Biorąc pod uwagę wszystkie dane, znaleźliśmy niewiele dowodów wskazujących, by świadczone przez Ubera usługi transportowa miały negatywny wpływ na rynek. W miastach, gdzie Uber jest rozpowszechniony zwiększyło się zatrudnienie, a spadek zarobków taksówkarzy korporacyjnych został częściowo skompensowany wzrostem zarobków wśród kierowców samozatrudnionych. Co prawda wyniki naszych badań nie mogą być bezpośrednio przekładane na wszystkie kraje, jednak podważają one sensowność wysiłków podejmowanych - w Europie i innych częściach świata - na rzecz zakazu lub ograniczenia rozprzestrzeniania się Ubera. Konieczne są dalsze badania, które pozwolą na wypracowanie lepszej polityki dotyczącej ekonomii współpracy - napisali naukowcy w konkluzji swoich badań. « powrót do artykułu
  19. Przewlekły niedobór snu hamuje układ odpornościowy, co wyjaśnia, czemu niewyspani ludzie łatwiej zapadają na różne choroby. Naukowcy z Uniwersytetu Waszyngtońskiego w Seattle pobrali próbki krwi od 11 par bliźniąt jednojajowych z różnymi wzorcami snu. Okazało się, że u ludzi śpiących krócej w porównaniu do brata/siostry występowała supresja układu immunologicznego. Dla optymalnego zdrowia zaleca się 7 lub więcej godzin snu - wylicza dr Nathaniel Watson, dyrektor Centrum Medycyny Snu. Jak podkreślają naukowcy, genetyka odpowiada za 31-55% zmienności długości snu. Reszta to kwestia zachowania i środowiska. Dr Sina Gharib dodaje, że badania pokazują, że skracanie snu przez określony czas w warunkach laboratoryjnych może zwiększyć poziom markerów zapalnych i nasilić aktywność komórek odpornościowych. Niewiele jednak wiadomo o wpływie długotrwałego ograniczania snu w warunkach naturalnych. Studium na bliźniętach pozwoliło uzupełnić tę lukę w wiedzy i zademonstrowało, że chronicznie krótki sen wyłącza programy odpowiedzialne za odpowiedź immunologiczną krążących leukocytów. Wyniki są spójne ze spostrzeżeniem, że kiedy niedosypiający ludzie są szczepieni, reakcja przeciwciał jest słabsza, a gdy śpiących za krótko wystawi się na oddziaływanie rinowirusa, prawdopodobieństwo zakażenia jest wyższe. Autorzy raportu z pisma Sleep przypominają, że w ciągu minionego stulecia długość snu w USA spadła o 1,5-2 godziny, a circa 1/3 pracującej populacji śpi nocą mniej niż 6 godzin. « powrót do artykułu
  20. Użytkownicy Androida, którzy chcieliby zadbać o swoje bezpieczeństwo, muszą szczególnie uważać na oprogramowanie do tworzenia wirtualnych sieci prywatnych (VPN). Zwykle tego typu połączenia charakteryzują się wysokim bezpieczeństwem, jednak czasem ich tworzenie może narazić nas na niebezpieczeństwo. Eksperci z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley, Uniwersytetu Nowej Południowej Walii i australijskiej rządowej agencji badawczej CSIRO przeanalizowali 238 androidowych aplikacji do tworzenia VPN. Okazało się, że aż 38% z nich narażało użytkownika na niebezpieczeństwo. Co piąta z nich, wbrew temu co obiecywała, w ogóle nie szyfrowała danych. Cała reszta ze wspomnianych 38% była po prostu zarażona szkodliwym kodem. To alarmujące dane, wskazujące na istnienie niezwykle poważnych problemów z bezpieczeństwem i prywatnością - ostrzega jeden z australijskich badaczy, doktor Dali Kaafar. Skoro dołączono szkodliwy kod do takiego oprogramowania, oznacza to, że ten kod widzi wszystko, co jest wysyłane z urządzenia ofiary. Może podejrzeć hasła i nazwy użytkownika, to bardzo poważne naruszenie bezpieczeństwa - dodaje. Olbrzymią wadą jest też brak szyfrowania. Naukowcy stworzyli listę 10 najgorszych aplikacji VPN. Pięć z nich już wycofano z obiegu. jednak nie wszystkie. Co gorsza, niektóre zostały pobrane miliony razy i są wysoko oceniane w sklepie Google Play. Na przykład aplikacja One Click została oceniona przez użytkowników tego sklepu na 4,3 punktu na 5 możliwych. « powrót do artykułu
  21. W zapadniętym schronisku skalnym Abri Blanchard z południowo-wschodniej Francji międzynarodowy zespół antropologów odkrył płaskorzeźbę sprzed ok. 38 tys. lat. Odkrycie rzuca nowe światło na regionalne wzorce i zdobnictwo na terenie Europy w czasach, gdy pierwsi współcześni ludzie, którzy tu dotarli, rozprzestrzeniali się na zachód i północ - wyjaśnia Randall White z Uniwersytetu Nowojorskiego (kierownik prac dolinie rzeki Vézère). Oryniackie rysunki i płaskorzeźby z doliny Vézère próbowano badać jeszcze przed I wojną światową, ale przez stan artefaktów i proste metody wiedza o ich chronologii i kontekście kulturowym była ograniczona. Z tego powodu w 2011 r. archeolodzy na nowo rozpoczęli wykopaliska i analizę stanowiska Abri Blanchard. Doprowadziło to do odkrycia w 2012 r. wapiennej płyty ze złożoną kompozycją turów i punktów. Jak wyjaśnia White, płyta nie stanowiła fragmentu sufitu schroniska. Ułożone równolegle punkty płaskorzeźby przypominają wzory z Jaskini Chauveta i stanowisk z południowych Niemiec, a także wcześniejsze znaleziska z Blanchard i okolicznych stanowisk oryniackich. Rozchodzące się grupy oryniackie cechowała daleko posunięta wspólnota ekspresji graficznej. Na tym tle wyróżniało się kilka bardziej zregionalizowanych elementów [...]. Abri Blanchard i badane wcześniej przez ekipę White'a schronisko Abri Castanet należą do najstarszych w Eurazji stanowisk z artefaktami dokumentującymi ludzki symbolizm. « powrót do artykułu
  22. Specjaliści od dawna zastanawiają się, co doprowadziło do upadku cywilizacji Majów w IX wieku. Najnowsze badania radiowęglowe stanowisk archeologicznych pozwalają lepiej zrozumieć wydarzenia, które spowodowały, że kwitnące miasta zostały nagle opuszczone. Od niedawna wiemy też, że nie był to pierwszy upadek tej cywilizacji. Podobne wydarzenia miały miejsce również w II wieku, w okresie przedklasycznym. Takeshi Inomata i jego koledzy z University of Arizona sugerują na łamach PNAS (Proceedings of the National Academy of Sciences), że w obu przypadkach wystąpiły podobne wzorce niepokojów społecznych, wojen i kryzysów politycznych, w wyniku których upadło wiele kwitnących miast. Uczeni z Arizony od ponad 10 lat pracują w Ceibal w Gwatemali. Przeprowadzili tam m.in. 154 datowania radiowęglowe, które wskazują na istnienie złożonych wzorców kryzysów i odbudowywania społeczności, które poprzedzały upadki. Odkryliśmy, że oba okresy upadku (przedklasyczny i klasyczny) nastąpiły według podobnych wzorców. To nie było pojedyncze załamanie się, a cała seria upadków. Najpierw pojawiły się mniejsze problemy, związane z wojnami i niestabilnością polityczną, później dochodzi do dużego upadku, podczas którego wiele centrów zostaje opuszczonych. Później w niektórych miejscach dochodzi do odrodzenia się struktur społecznych, a następnie do ich ponownego załamania się - mówi profesor Inomata. Najbardziej chyba interesujące jest spostrzeżenie, że pomimo iż oba wielkie upadki dzieliło 7 wieków, to przebiegały one bardzo podobnie. Odkrycie wzorców było możliwe właśnie dzięki datowaniu radiowęglowemu. Technika jest coraz bardziej doskonała, a zespół Inomaty przeprowadził najbardziej szczegółowe badania tego typu. Nigdy wcześniej w pojedynczym majańskim stanowisku archeologicznym nie przeprowadzono tak wielu badań mających na celu datowanie znalezisk. Badania radiowęglowe pozwoliły stwierdzić, że okresy upadku cywilizacji Majów nastąpiły w latach 150-300 oraz 800-950. W obu okresach widoczny jest podobny scenariusz. Najpierw dochodzi do zwiększonej intensywności wojen, wskutek czego około roku 75 i 735 zaczyna się proces destabilizowania społeczeństwa, następnie około roku 150 i 810 ma miejsce upadek wielu centrów cywilizacyjnych. Ceibal przez jakiś czas jeszcze trwało, w końcu około roku 300 i 900 także i ono upadło. Skutki obu upadków były jednak różne. Po pierwszym z nich w wielu centrach, w tym Ceibal, pojawiły się dynastie, które legitymizowało pochodzenie od bogów. Dynastia rządząca Ceibal pojawia się w okresie, gdy po upadku preklasycznym miasto było zamieszkane przez nieliczną ludność, co sugeruje, że rządzący mogli zostać narzuceni przez siły zewnętrzne. Po drugim upadku, tym z okresu klasycznego, cywilizacja Majów już się nie podniosła. « powrót do artykułu
  23. Zespół z Instytutu Badawczego Ellen Scripps zidentyfikował hormon mózgowy, który wyzwala spalanie tłuszczów w jelicie. Wcześniejsze badania wykazały, że neuroprzekaźnik serotonina może prowadzić do chudnięcia, nikt jednak nie wiedział dlaczego. By znaleźć odpowiedź na to pytanie, prof. Supriya Srinivasan prowadziła eksperymenty na nicieniach Caenorhabditis elegans. Choć nicienie te mają prostszy układ metaboliczny niż ludzie, ich mózgi produkują wiele tych samych cząsteczek sygnałowych (przez to wielu naukowców uważa je za odpowiedni model do badań). Amerykanie eliminowali geny C. elegans, by ustalić, czy uda im się zaburzyć szlak łączący serotoninę ze spalaniem tłuszczu. Usuwając po jednym naraz, chcieli sprawdzić, bez którego spalanie tłuszczu nie zajdzie. Takie działania doprowadziły ich do hormonu neuropeptydowego, któremu nadali nazwę FLP-7. Autorzy publikacji z pisma Nature Communications szybko zorientowali się, że jego ssaczy odpowiednik - tachykininę - zidentyfikowano ponad 80 lat temu jako peptyd prowadzący do skurczów mięśni po aplikacji na jelita świni. Choć badacze zdawali sobie wtedy sprawę, że neurohormon łączy mózg z jelitem, do tej pory nikt nie zauważył, że wiąże się on ze spalaniem tłuszczów. Naukowcy postanowili sprawdzić, czy związek FLP-7 z poziomem serotoniny w mózgu ma charakter bezpośredni. Lavinia Palamiuc oznakowała FLP-7 białkiem czerwonej fluorescencji. W ten sposób udało się wykazać, że FLP-7 był rzeczywiście uwalniany przez neurony w odpowiedzi na podwyższony poziom serotoniny. Później FLP-7 przemieszczał się w krwiobiegu, by zainicjować spalanie tłuszczu w jelicie. To był dla nas bardzo ważny moment - podkreśla Srinivasan i dodaje, że naukowcy po raz pierwszy odkryli hormon mózgowy, który wybiórczo stymuluje metabolizm tłuszczów, nie oddziałując w żaden sposób na pobieranie pokarmu. Nowo odkryty szlak spalania tłuszczu wygląda następująco. W odpowiedzi na wskazówki czuciowe, np. dostępność pokarmu, obwód mózgowy uwalnia serotoninę. Sygnał ten powoduje, że neurony zaczynają produkować FLP-7. Później FLP-7 aktywuje receptory w ścianie jelita, a te zaczynają przekształcać tłuszcz w energię. Na koniec zespół chciał ocenić wpływ manipulowania poziomem FLP-7. Okazało się, że jego zwiększanie nie prowadziło do jakichś oczywistych skutków ubocznych. Nicienie funkcjonowały normalnie, spalając po prostu więcej tłuszczów. « powrót do artykułu
  24. Symulacje jednowymiarowego boru wykazały, że materiał ten ma niezwykle interesujące właściwości. Naukowcy z Rice University symulowali zachowanie się łańcuchów złożonych z pojedynczych atomów boru oraz wstążek o szerokości dwóch atomów. Eksperymenty wykazały na przykład, że rozciągane wstążki zamieniają się w antyferromagnetyczne półprzewodzące łańcuchy, a gdy zwolni się przyłożoną siłę, wracają do postaci wstążki. Ponadto sztywność jednowymiarowego boru dorównuje sztywności najlepszym nanomateriałom. Takie formy boru działają w nanoskali jak sprężyny o stałym naprężeniu. Laboratoria na całym świecie czynią szybkie postępy na drodze ku uzyskaniu zarówno jednowymiarowego boru jak i boru o strukturze fullerenów. Zespół Borisa Yakobsona, który prowadził wspomniane powyżej symulacje, ma duże doświadczenie w badaniu nieistniejących materiałów. Karbyn, fullereny z boru czy borofen to materiały, jakie zostały przewidziane przez uczonych z Rice i które już udało się uzyskać. To podczas prac nad karbynem i płaskim borem pomyśleliśmy, że jednowymiarowy łańcuch boru jest również możliwy do uzyskania i byłaby to bardzo interesująca struktura. Chcieliśmy wiedzieć, czy jest stabilny i jakie ma właściwości. Tutaj symulacje komputerowe są wspaniałym narzędziem, gdyż dzięki nim uzyskujemy dość realistyczne dane na temat nieistniejących struktur - mówi Yakobson. Bor znacząco różni się od węgla. Pierwiastek ten ma tendencje do formowania dwóch rzędów atomów. Wydaje się, że wówczas jest w najbardziej stabilnym stanie o najniższej energii. Jeśli będziesz ciągnął taką strukturę, porozwija się ona w jednoatomową nić, a po jej puszczeniu znowu uformuje dwuatomową wstążkę - dodaje uczony. To daje interesujące możliwości. Jeśli rozciągniemy taką strukturę do połowy, uzyskamy w połowie łańcuch, a w połowie wstążkę. Jako, że jedna z tych struktur ma właściwości metalu, a druga półprzewodnika, otrzymujemy jednowymiarowe elastyczne złącze Schottky'ego. Bardzo interesującą właściwością jednowymiarowego boru jest fakt, iż tworzy on sprężynę o stałym naprężeniu. W standardowej sprężynie im bardziej ją rozciągamy, tym więcej siły musimy użyć. Tymczasem siła potrzebna do całkowitego rozciągnięcia sprężyny o stałym naprężeniu jest stała. Cecha ta może być przydatna podczas pomiarów bardzo małych sił w nanoskali. « powrót do artykułu
  25. Specjaliści z Lawrence Berkeley National Laboratory (LBNL) i Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley odkryli, że metaliczny dwutlenek wanadu przeczy kolejnemu znanemu prawu fizycznemu. Okazuje się bowiem, że przewodzi on elektryczność bez jednoczesnego przewodzenia ciepła. Dla większości metali zależność pomiędzy przewodnictwem cieplnym a elektrycznym jest opisana za pomocą prawa Wiedemanna-Franza, które mówi, że w dowolnym metalu stosunek przewodnictwa cieplnego i elektrycznego jest wprost proporcjonalny do temperatury. Jednak, jak się okazało, prawo to nie odnosi się do dwutlenku wanadu, materiału znanego choćby z tego, że już w temperaturze 67 stopni Celsjusza zmienia się z izolatora w metal. To było zupełnie niespodziewane odkrycie. To całkowite odejście od przyjętego prawa fizycznego, które wielokrotnie udowodniło swoje zastosowanie w przypadku standardowych przewodników. Odkrycie to ma fundamentalne znaczenie dla zrozumienia podstawowych właściwości nowych przewodników - mówi główny autor badań profesor Junquiao Wu. Uczeni badając właściwości dwutlenku wanadu wykorzystali zarówno symulacje komputerowe jak i technikę rozpraszania promieniowania rentgenowskiego, które pozwalają na badanie przewodnictwa cieplnego związanego z wibracjami struktury krystalicznej oraz ruchem elektronów. Ku zdumieniu eksperymentatorów okazało się, że przewodnictwo cieplne zależne od elektronów jest 10-krotnie mniejsze niż wynikałoby to z prawa Wiedemanna-Franza. Elektrony poruszały się zgodnie względem siebie, jak płyn, zamiast poruszać się jak indywidualne cząstki, tak jak w metalach. [...] Metale efektywnie transportują ciepło, gdyż występuje w nich tak wiele możliwych mikroskopijnych konfiguracji, że elektrony swobodnie pomiędzy nimi przeskakują. Skoordynowany ruch elektronów w dwutlenku wanadu ogranicza transport ciepła, gdyż jest mniej konfiguracji, pomiędzy którymi elektrony mogą swobodnie się przemieszczać. Bardzo interesującą cechę dwutlenku wanadu jest fakt, że mieszając ten materiał z innymi można manipulować jego przewodnictwem ciepłym i elektrycznym. Gdy naukowcy domieszkowali wolfram do pojedynczego kryształu dwutlenku wanadu, obniżyli temperaturę przemiany fazowej, w której materiał staje się metalem. Jednocześnie elektrony w fazie metalicznej lepiej przenosiły ciepło. Dzięki temu, manipulując temperaturą kryształu, naukowcy mogli decydować, jak wiele ciepła będzie on rozpraszał. Ten i podobne materiały mogą zostać użyte do przechwytywania i wykorzystywania ciepła odpadowego z silników czy do pokrycia szyb w budynkach, co pozwoli na efektywniejsze używanie w nich energii. Możemy go użyć do ustabilizowania temperatury. Po odpowiednim dobraniu przewodnictwa cieplnego materiał może efektywnie rozpraszać ciepło w lecie, gdyż będzie charakteryzował się wysokim przewodnictwem w wysokich temperaturach, a w zimie, w niskich temperaturach, będzie zatrzymywał ciepło wewnątrz budynku - mówi Fan Yang z LBNL. Dodatkową zaletą dwutlenku wanadu jest fakt, że w temperaturze poniżej około 30 stopni Celsjusza jest on przezroczysty, a powyżej 60 stopni absorbuje podczerwień. Znamy też inne materiały, które transportują ciepło lepiej niż elektryczność, ale działają one w bardzo niskich temperaturach, przez co trudno je zastosować w praktyce. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...