Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36968
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    226

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Komisja Europejska wymierzyła Google'owi rekordowo wysoką grzywnę za stosowanie praktyk monopolistycznych. Wyszukiwarkowy gigant musi zapłacić 2,42 miliarda euro za nieuczciwe faworyzowanie swoich usług w swojej wyszukiwarce. Nałożona na Google'a kara jest ponad dwukrotnie wyższa niż dotychczasowa grzywna w procesie antymonopolowym, którą przed laty nałożono na Intela. Margrethe Vestager, odpowiedzialna w Unii Europejskiej za działania antymonopolowe podkreśliła, że KE jest najbardziej aktywnym regulatorem rynku IT w świecie zachodnim. Rynku, co warto podkreślić, wciąż zdominowanego przez amerykańską Krzemową Dolinę. W Europie firmy muszą uczciwie ze sobą konkurować, niezależnie od tego, czy pochodzą z Europy czy też nie. To, co robiło Google jest nielegalne z punktu widzenia przepisów antymonopolowych Unii Europejskiej, stwierdziła Vestager. W USA podniosły się głosy, że Unia Europejska zwalcza firmy ze Stanów Zjednoczonych, czemu eurourzędnicy zaprzeczają. Jednak warto tutaj przypomnieć, że w ostatnim czasie KE domagała się, by Apple zapłacił w Irlandii 14,5 miliarda euro podatków, których koncern nie płacił na podstawie umowy z rządem Irlandii, rozpoczęto śledztwo w sprawie praktyk podatkowych Amazona w Europie, zaczęto przyglądać się polityce prywatności Facebooka, a tylko w bieżącym miesiącu otwarto śledztwa w sprawie firm Guess, Sanrio, Universal Studios i Nike. Wszystkie przedsiębiorstwa pochodzą z USA. W śledztwie, które zakończyło się nałożeniem rekordowo wysokiej grzywny, KE oskarżyła Google'a, że wykorzystuje dominującą pozycję własnej wyszukiwarki i za jej pomocą w nieuczciwy sposób promuje własne usługi porównywania cen, Google Shopping. Nieuczciwe działanie Google'a ma polegać na tym, że – gdy internauta chce porównać ceny – jej własna usługa porównywania cen jest zawsze prezentowana na szycie lub blisko szczytu wyników wyszukiwania, a usługi konkurencyjne są wyświetlane na znacznie gorszych pozycjach. Dowody wskazują, że nawet najlepej oceniane konkurencyjne wyszukiwarki cen pojawiają się średnio dopiero na czwartej stronie wyników wyszukiwania, stwierdzili przedstawiciele KE. Tymczasem Google Shopping w ogóle nie podlega ocenie przez algorytmy wyszukujące i jest wyświetlany na górze. Od czasu rozpoczęcia tego typu praktyk Google'owski serwis porównywania cen zanotował 45-krotny wzrost ruchu w Wielkiej Brytanii, 35-krotny wzrost w Niemczech, 19-krotny we Francji, 29-krotny w Holandii, 17-krotny w Hiszpanii i 14-krotny we Włoszech, stwierdza KE. Komisja prowadzi przeciwko Google'owi jeszcze dwa śledztwa. Jedno dotyczy rynku reklamowego, drugie zaś Androida i sklepu Google Play. « powrót do artykułu
  2. Długoterminowe wysokie spożycie białek roślinnych może chronić kobiety przed wczesną menopauzą. W omawianym badaniu z obniżonym ryzykiem wiązały się szczególnie wzbogacony białkiem makaron, ciemny chleb i płatki śniadaniowe. Podobnych związków nie zaobserwowano w przypadku zwierzęcych źródeł białka. Lepsze zrozumienie, jak spożycie białek roślinnych wiąże się ze starzeniem jajników, może pomóc we wskazaniu sposobów modyfikowania ryzyka wczesnej menopauzy i towarzyszących jej zagrożeń zdrowotnych - podkreślają Maegan Boutot i prof. Elizabeth Berone-Johnson z Uniwersytetu Massachusetts w Amherst. Wczesna menopauza to ustanie czynności jajników przed 45. rokiem życia. Występuje u ok. 10% kobiet i wiąże się z podwyższonym ryzykiem choroby sercowo-naczyniowej czy osteoporozy. Panie podkreślają, że autorzy nielicznych badań analizowali powiązania spożycia białek z czasowaniem menopauzy, a zgodnie z ich wiedzą, przed nimi nikt nie zajmował się w tym kontekście wczesną menopauzą. Amerykanie oceniali korelacje między dietą i wczesną menopauzą wśród uczestniczek Nurses' Health Study II (NHS2). W czasie 20 lat NHS2 dietę uczestniczek badano 5-krotnie. Na przestrzeni miliona osobolat wczesną menopauzę odnotowano u 2041 kobiet. Okazało się, że u pań, w przypadku których z białka roślinnego pochodziło ok. 6,5% spożywanych dziennie kalorii, ryzyko wczesnej menopauzy było o 16% niższe niż u kobiet, u których białka roślinne zapewniały tylko ok. 4% kalorii. Autorzy publikacji z American Journal of Epidemiology wyjaśniają, że dla kobiet spożywających 2 tys. kalorii dziennie odpowiadałoby to 3-4 porcjom (lub ok. 32,5 g) wzbogaconego białkiem makaronu, płatków śniadaniowych, tofu i orzechów dziennie. Podczas analiz naukowcy brali poprawkę na wiek, palenie, wskaźnik masy ciała itp. Choć stosunkowo mało kobiet w naszym badaniu jadło bardzo dużo białka roślinnego i nasze możliwości analizy bardziej skrajnych poziomów spożycia były ograniczone, [udało nam się ustalić, że] w porównaniu do osób spożywających mniej niż 4% kalorii w postaci protein roślinnych, hazard względny [wczesnej menopauzy] dla kobiet dostarczających sobie w ten sposób 9 lub więcej procent kalorii wynosił 0,41. Oznacza to, że wczesna menopauza występowała u nich znacznie rzadziej. « powrót do artykułu
  3. Laser Diokles z Extreme Light Laboratory na University of Nebraska rozbłysnął jaśniej niż miliard Słońc, dzięki czemu naukowcy mogli obserwować interakcje zachodzące pomiędzy światłem a materią. Donald Umstadter i jego koledzy uzyskali najjaśniejsze światło stworzone przez człowieka. Światło Dioklesa trafiło w elektrony zawieszone w helu, a uczeni mierzyli, w jaki sposób fotony – będące jednocześnie cząstką i falą – rozpraszają się na pojedynczym elektronie. W normalnych warunkach, gdy światło trafia w powierzchnię, to właśnie zjawisko rozpraszania pozwala nam widzieć. Jednak elektron rozprasza w danym momencie tylko jeden foton. A i tak zjawisko takie zachodzi niezwykle rzadko. Jak mówi Umstadter, przecięty elektron zostaje trafiony przez foton raz na cztery miesiące. Naukowców bardzo interesuje zjawisko rozpraszania fotonów przez elektrony i od dawna prowadzą odpowiednie eksperymenty. Różnym zespołom naukowym udawało się dotychczas jednocześnie rozproszyć niewielką liczbę fotonów na pojedynczym fotonie. To, co osiągnął zespół Umstadtera jest jednak zupełnie wyjątkowe. Naukowcom z Nebraski udało się jednocześnie rozproszyć niemal 1000 fotonów. Niezwykle intensywne światło generowane przez laser Diokles powoduje, że zarówno fotony jak i elektrony zachowują się odmiennie niż zazwyczaj. Gdy mamy do czynienia z tak niewyobrażalnie jasnym światłem okazuje się, że zmienia się natura rozpraszania, zjawiska, dzięki któremu możemy widzieć – stwierdza Umstadter. Standardowo foton rozprasza się na elektronie pod tym samym kątem i z tą samą energią, jaką miał przed uderzeniem w elektron. Zjawisko to zachodzi identycznie niezależnie od jasności światła. Jednak zespół Umstadtera odkrył, że po przekroczeniu pewnej granicy jasności, dochodzi do zmiany kąta, kształtu i długości fali rozproszonego światła. W normalnych warunkach gdy oświetlamy jakiś obiekt może on być jaśniejszy, gdy użyjemy jaśniejszego światła. Ale poza tym zawsze wygląda tak samo. Jednak w naszym eksperymencie światło zmieniło wygląd obiektu. Światło odbijało się pod różnymi kątami, miało różne kolory w zależności od jasności – mówi Umstadter. Zmiana ma częściowo związek z elektronem, który od wpływem bardzo intensywnego światła przestaje poruszać się w górę iw dół, a zaczyna zakreślać ósemki. Ponadto, jak ma to zwykle miejsce, elektron emituje swój własny foton, jednak elektron oświetlany przez Dioklesa emituje foton, który absorbuje energię wszystkich rozproszonych fotonów, przez co zyskuje energię i długość fali właściwe dla promieni rentgenowskich. Umstadter mówi, że uzyskane w ten sposób promieniowanie X można wykorzystać na bardzo wiele sposobów. Może ono posłużyć, na przykład, do generowania trójwymiarowych obrazów w nanoskali, zmniejszając ilość promieniowania potrzebną do uzyskania takich obrazów. A to z kolei pozwoli na obrazowanie miniaturowych guzów nowotworowych czy uszkodzeń tkanek, które obecnie są niewidoczne dla konwencjonalnych aparatów rentgenowskich, umożliwi dokładne odwzorowanie na poziomie molekularnym materiałów w skali nano co posłuży dalszemu rozwojowi technologii półprzewodnikowych czy też posłuży do lepszego skanowania ludzi i bagaży w takich punktach jak np. lotniska. Naukowcy z Nebraski cieszą się też ze ściśle naukowych aspektów swoich eksperymentów. Określenie związku pomiędzy jasnością lasera a właściwościami rozproszonego światła potwierdza niedawno zaproponowaną metodę pomiaru maksymalnej intensywności lasera, wspiera też kilka dotychczasowych hipotez i pokazuje, w jakim kierunku powinni pójść eksperci, by je udowodnić. Od wielu lat istnieje wiele teorii, których nigdy nie weryfikowano w laboratorium, gdyż nie dysponowaliśmy wystarczająco jasnym laserem. Teraz potwierdziliśmy niektóre z tych teorii – stwierdził Umstadter. « powrót do artykułu
  4. Im więcej alkoholu ktoś pije, tym bardziej starzeją się jego komórki. Naukowcy, którzy zaprezentowali swoje wyniki na dorocznej konferencji Towarzystwa Badań nad Alkoholizmem w Denver, odkryli, że alkoholicy mają krótsze telomery, co plasuje ich w grupie podwyższonego ryzyka chorób związanych z wiekiem, w tym demencji, cukrzycy czy nowotworów. Telomery, ochronne czapeczki na końcach chromosomów, są markerami starzenia i ogólnego stanu zdrowia - wyjaśnia dr Naruhisa Yamaki z Uniwersytetu w Kobe, dodając, że przy każdym podziale tracimy część telomeru, dlatego z wiekiem stają się one krótsze. Nasze badanie wykazało, że alkoholicy mają krótsze telomery, co oznacza, że ciężkie nadużywanie alkoholu prowadzi do biologicznego starzenia na poziomie komórkowym. Ze skróceniem telomerów wiąże się raczej alkohol [etanol], a nie aldehyd octowy [który powstaje w wątrobie w wyniku odwodornienia etanolu przez dehydrogenazę alkoholową]. Zespół Yamakiego badał alkoholików, którzy leczyli się w Kurihama National Hospital w Yokosuce. W 255-osobowej grupie znalazło się 134 alkoholików i 121 nieuzależnionych ludzi w podobnym wieku. Wiek ochotników wynosił od 41 do 85 lat. Naukowcy pobrali próbki DNA, wypytali też o doświadczenia związane z piciem i nawyki. Odkryliśmy związek między skróceniem telomerów a niedoborem tiaminy, in. witaminy B1 [TD, od ang. thiamine deficiency]. TD to znana przyczyna deficytów neurologicznych, np. zespołu Wernickego-Korsakowa. Trudno powiedzieć, jak dokładnie TD wywołuje zaburzenia neurologiczne, ale wiadomo, że stres oksydacyjny skutkuje skracaniem telomerów i możliwe, że prowadzi także do śmierci neuronów. « powrót do artykułu
  5. Firma ThyssenKrupp zrealizowała swoją zapowiedź z 2014 roku i zaprezentowała pierwszą windę, która może poruszać się w pionie i poziomie. Urządzenie wykorzystuje silniki liniowe, podobne do tych wykorzystywanych w maglevie i HyperLoop. Pierwsza demonstracja windy Multi odbyła się w wieży w Rottweil. Jak widać na materiale wideo, do kabiny nie są podłączone żadne kable. Winda porusza się na szynach działających jak silnik liniowy, a przyspieszenie zyskuje dzięki polom magnetycznym. Gdy winda zatrzymuje się na piętrze, szyny mogą zmienić położenie i kabina może przemieszczać się np. nie w górę lub w dół, a w lewo lub prawo. ThyssenKrupp uważa, że w budynku można by umieścić liczne szyby wind, a oprogramowanie tak dobierałoby trasy poszczególnych kabin, by zaoszczędzić czas ludzi i unikać przestojów. Nowa winda rozwiąże też problem transportu w wysokich budynkach. Obecna technologia pozwala na bezpieczne uniesienie windy na kablach na wysokość do 490 metrów, w wysokich budynkach stosuje się zatem cały system wind. Multi nie tylko pozwoli na poradzenie sobie z tym problemem, ale umożliwi również zaoszczędzenie miejsca i da architektom większą swobodę w projektowaniu budynków. Jeden z niemieckich deweloperów. OVG Real Estate, już zapowiedział instalację nowej windy w budynku East Side Tower w Berlinie. Niestety Multi w najbliższej przyszłości prawdopodobnie nie trafi do zbyt wielu budynków. System ThyssenaKruppa jest bowiem pięciokrotnie droższy niż standardowe windy. « powrót do artykułu
  6. Madrycki Sąd Najwyższy zarządził ekshumację Salvadora Dalego. Chodzi o pobranie próbek w celu potwierdzenia lub wykluczenia ojcostwa. Urodzona w 1956 r. w Figueres Maria Pilar Abel Martínez twierdzi bowiem, że jej matka, pokojówka, miała w 1955 r. potajemny romans z malarzem. Zarządzając ekshumację, sąd podkreślił, że jest ona podyktowana brakiem innych biologicznych czy osobistych szczątków, do których Instytut Toksykologii mógłby porównać DNA Marii. Dali zmarł 23 stycznia 1989 r. w rodzinnym Figueres. Pochowano go w krypcie w podziemiach Teatro-Museu Dalí. Rodzina Martínezów od 2007 r. próbuje wykazać, że Maria jest córką Dalego (test na ojcostwo wykonany na podstawie próbek skóry i włosów z maski pośmiertnej dał niejednoznaczne rezultaty, zaś wyników przeprowadzonego 5 miesięcy później w Paryżu drugiego testu, przy którym pomagał przyjaciel i biograf Dalego Robert Descharnes, kobieta nigdy ponoć nie poznała). Tarocistka podkreśla, że jej matka Antonia pracowała dla rodziny spędzającej część roku w Port Lligat, w pobliżu domu malarza. W 1955 r. pokojówka zrezygnowała z pracy i poślubiła innego mężczyznę. Później wielokrotnie mówiła córce, że Dali to jej ojciec. W czasie domniemanego romansu Dali był żonaty z Galą (para nie miała dzieci). Martínez wytoczyła sprawę państwu hiszpańskiemu, któremu Dali zostawił swój majątek. Jeśli 61-latka udowodni, że rzeczywiście jest córką surrealisty, uzyska prawa do jego nazwiska i części majątku (wg hiszpańskich mediów, de facto będzie musiała o nie wystąpić). Sama Maria twierdzi, że nie chodzi jej o pieniądze, lecz o tożsamość. Chcę po prostu wiedzieć, kim naprawdę jestem, skąd pochodzę i do kogo przynależę. Prawnik kobiety mówi, że nie ustalono jeszcze daty ekshumacji, ale niewykluczone, że odbędzie się jeszcze w lipcu. Fundacja Gali Dali nie udzieliła żadnego komentarza. « powrót do artykułu
  7. Protezy prącia to rozwiązanie dla mężczyzn, którym nie pomagają preparaty na erekcję w postaci tabletek, zastrzyków czy kremu. Wyniki 16 takich zabiegów przeprowadzonych dotąd w Zabrzu omówiono w poniedziałek (19 czerwca) w Katowicach. Okazją do podsumowania był 47. Kongres Naukowy Polskiego Towarzystwa Urologicznego, który rozpoczął się w poniedziałek i potrwa do środy, gromadząc najlepszych specjalistów z dziedziny urologii z całej Polski i zagranicy. Pierwszą operację wszczepienia hydraulicznej trzyczęściowej protezy prącia zespół specjalistów z Kliniki Urologii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego przeprowadził w marcu 2013 r. Najmłodszy z 16 operowanych dotąd mężczyzn miał ponad 30 lat, najstarszy – ponad 70. Żaden z tych pacjentów, którzy zostali zoperowani, nie ma żadnych wątpliwości co do tego, że ich życie się zmieniło na plus – powiedział PAP prof. Andrzej Paradysz. Proteza składa się z trzech części: cylindrów, które wszczepia się do ciał jamistych prącia, pompki wszczepianej do worka mosznowego oraz zbiornika z płynem, umieszczanego w podbrzuszu. Po zabiegu pozostaje jedynie mało widoczna blizna na worku mosznowym. Zasada działania jest taka, że jeśli mężczyzna chce odbyć stosunek i partnerka jest również na to gotowa, to przez skórę naciska kilkukrotnie pompkę w worku mosznowym i płyn ze zbiorniczka w podbrzuszu przepływa do cylindrów w ciałach jamistych. Następuje wzwód, który może się utrzymywać tyle, ile pacjent i jego partnerka sobie życzą. Jest normalny wytrysk, czyli ejakulacja, jest normalny orgazm – wyjaśnił dr Marcin Życzkowski. To skuteczne rozwiązanie, cenne zwłaszcza u ludzi młodych, gdzie niemożność współżycia to jest dramat. Stosuje się je oczywiście po wykorzystaniu wszystkich innych możliwości. To jest procedura operacyjna. Jak każda taka procedura może nieść ze sobą problem powikłań i uszkodzeń samego mechanizmu, bo to rzecz mechaniczna, może się zepsuć - powiedział prof. Paradysz. Jego zdaniem, zapotrzebowanie na takie leczenie w Polsce jest duże. Jest cała grupa chorych niepełnosprawnych, po urazach, którzy chcą żyć i to żyć normalnie, uczestniczyć we wszystkich możliwych opcjach, łącznie z życiem seksualnym. Dla nich to też jest opcja, choć może trzeba zastosować inny rodzaj protezy - zaznaczył. Zaburzenia erekcji oznaczają trwałą niezdolność do osiągnięcia lub utrzymania wzwodu prącia, umożliwiającego prowadzenie satysfakcjonującego współżycia płciowego. Według różnych szacunków, problemy z zaburzeniami erekcji mogą dotyczyć od 2 do 4 mln Polaków. Problemy z erekcją są często pierwszym sygnałem choroby, np. miażdżycy. Ich przyczyną mogą być też m.in. schorzenia urologiczne, zaburzenia hormonalne oraz bardzo często – nadciśnienie tętnicze i cukrzyca. « powrót do artykułu
  8. Dwudziestego drugiego czerwca sekretarz zasobów wewnętrznych USA Ryan Zinke poinformował, że Służba Połowu i Dzikiej Przyrody Stanów Zjednoczonych (FWS) zdecydowała, że populacja grizli z Yellowstone nie jest już zagrożona. Władze podkreślają, że populacja niedźwiedzi odrodziła się do takiego stopnia, że federalna ochrona nie jest już potrzebna i zarządzanie nią zostanie przekazane stanom i plemionom. Tzw. Yellowstone DPS (Greater Yellowstone Ecosystem Distinct Population Segment) składa się z grizli zamieszkujących północno-zachodnią część Wyoming, południowo-zachodnią Montanę i wschodnie Idaho. FWS szacuje, że liczebność grizli wzrosła ze 136 osobników w 1975 r. do ok. 700. Obecnie Yellowstone DPS zajmuje obszar o powierzchni ponad 58.274,7 km2, a więc ponad 2-krotnie większy niż w połowie lat 70. Podejmując decyzję o skreśleniu z listy chronionych gatunków, Służba wzięła pod uwagę różne czynniki, w tym liczbę i rozmieszczenie grizli w ekosystemie czy jakość habitatu. Populacje grizli poza Yellowstone DPS będą nadal chronione na mocy Endangered Species Act (ESA). « powrót do artykułu
  9. Zespół ze Szkoły Medycznej Uniwersytetu w Pittsburghu i Uniwersytetu w Toronto odkrył 1. etapy molekularne, które prowadzą do aktywacji układu odpornościowego i ostatecznie odrzucenia przeszczepionego narządu. Autorzy publikacji z pisma Science Immunology dywagują, że pewnego dnia ich wyniki przydadzą się do lepszego dopasowywania dawców i biorców oraz opracowania nowych metod zapobiegania odrzutom (zwłaszcza że w ciągu 10-12 lat odrzuceniu ulega aż ok. 50% przeszczepionych narządów). [...] Zyskaliśmy wgląd w najwcześniejsze etapy zapoczątkowujące reakcję odrzucania przeszczepu. Zaburzenie rozpoznania obcej tkanki przez wrodzony układ odpornościowy mogłoby wpłynąć na proces odrzucania [...] i zapobiec całkowitemu zniszczeniu przeszczepu - podkreśla dr Fadi Lakkis. Amerykanie i Kanadyjczycy wyjaśniają, że układ odpornościowy dzieli się na część wrodzoną i nabytą. Układ wrodzony musi wykryć w organizmie obce komórki, by aktywacji uległ układ nabyty. O ile dobrze poznano mechanizmy leżące u podłoża 2. fazy aktywacji immunologicznej po przeszczepie, o tyle szczegóły dot. wkładu części wrodzonej pozostawały nieznane. Zespół wykazał, że u myszy do aktywacji wrodzonego układu odpornościowego prowadzi regulatorowe białko sygnałowe SIRPα (ang. signal regulatory protein α). Gdy SIRPα przeszczepionej tkanki różni się od SIRPα tkanki gospodarza, przeszczepione SIRPα wiąże się z receptorem CD47 monocytów biorcy. Uruchamia to serię zdarzeń, które aktywują wrodzony i ostatecznie nabyty układ odpornościowy. Ponieważ tak jak u myszy, u ludzi także zachodzi ekspresja SIRPα, wg Lakkisa, sekwencjonowanie genu, by zidentyfikować dawców i biorców z pasującymi postaciami białka, mogłoby obniżyć statystyki odrzuceń. Zablokowanie interakcji SIRPα i CD47 zapobiegło u gryzoni aktywacji monocytów, co sugeruje, że zaburzenie tego procesu mogłoby nie dopuścić do odrzutu. W przyszłości naukowcy chcą dokładniej przeanalizować interakcję SIRPα i receptora. « powrót do artykułu
  10. Dotychczas polityczni liderzy nie wypracowali wspólnego stanowiska odnośnie szyfrowania komunikacji elektronicznej, ale coraz częściej najważniejsi światowi przywódcy wspominają o narzuceniu producentom oprogramowania obowiązku zamieszczania tylnych drzwi w aplikacjach. W ciągu ostatnich miesięcy w tym tonie wypowiedziała się zarówno premier Wielkiej Brytanii Theresa May, jak i prezydent Francji Emmanuel Macron. Teraz australijski prokurator generalny George Brandis zapowiada, że podczas najbliższego spotkania Five Eyes będzie naciskał partnerów Australii w sprawie backdoorów. Five Eyes to nazwa sojuszu wywiadowczego tworzonego przez Australię, Nową Zelandię, Stany Zjednoczone, Kanadę i Wielką Brytanię. To właśnie Five Eyes stoi m.in. na stworzeniem i rozwojem słynnego programu ECHELON. Władze Australii wprost zapowiadają, że chcą, by firmy technologiczne robiły więcej w kierunku udostępnienia agencjom wywiadowczym i organom ścigania niezaszyfrowanej komunikacji elektronicznej. Zwrócę uwagę na rosnące zagrożenie ze strony terrorystów i kryminalistów używających szyfrowanej komunikacji. Chcę przedyskutować potrzebę współpracy z dostawcami usług w celu zapewnienia przez nich rozsądnej pomocy agencjom bezpieczeństwa i organom ścigania – stwierdził Brandis. Firmy tworzące szyfrowanego oprogramowanie do komunikacji, szczególnie te, których programy zdobyły dużą popularność, są często krytykowane za to, że sprzeciwiają się próbom odszyfrowania komunikacji, dając w ten sposób terrorystom i kryminalistom bezpieczne schronienie w cyfrowym świecie. « powrót do artykułu
  11. Hałas związany z transportem zwiększa ryzyko rozwoju chorób sercowo-naczyniowych. Ponieważ nie wyjaśniono wielu aspektów wpływu hałasu związanego z transportem na zdrowie, od 2014 r. w ramach studium SiRENE (Short and Long Term Effects of Transportation Noise Exposure) multidyscyplinarny zespół szwajcarskich naukowców analizuje jego krótko- i długoterminowe oddziaływania na szwajcarską populację. W przypadku zgonów z powodu chorób sercowo-naczyniowych na pierwszy plan wybija się ruch samochodowy. Ryzyko zgonu w wyniku zawału rośnie bowiem o 4% na każdy 10-decybelowy wzrost natężenia hałasu z drogi. Naukowcy zaobserwowali także, że hałas uliczny podwyższa ryzyko nadciśnienia i niewydolności serca. Szczególnie ważne są najprawdopodobniej incydenty, które w nocy regularnie zaburzają sen. Próg negatywnego wpływu na zdrowie jest niższy niż dotąd sądzono - podkreśla prof. Martin Röösli z Uniwersytetu w Bazylei. Okazuje się także, że hałas związany z transportem wpływa nie tylko na choroby sercowo-naczyniowe, ale i na ryzyko rozwoju cukrzycy. Akademicy doszli do tego wniosku, analizując przypadki 2631 osób, stykających się z różnymi poziomami zanieczyszczenia hałasem. W grę wchodzą 2 mechanizmy. Z jednej strony, przewlekłe uwalnianie hormonów stresu oddziałuje na metabolizm insuliny. Z drugiej strony, w dłuższej perspektywie czasowej na metabolizm negatywnie wpływają problemy ze snem - wyjaśnia Nicole Probst-Hensch, szefowa Wydziału Epidemiologii i Zdrowia Publicznego Swiss Tropical and Public Health Institute. Dotychczasowe wyniki SiRENE zaprezentowano 20 czerwca na konferencji ICBEN (International Commission on Biological Effects of Noise) w Zurychu. W ramach studium prowadzone są eksperymenty w laboratorium snu, wywiady, modelowanie czy obliczenia akustyczne. « powrót do artykułu
  12. Misja archeologiczna Yale University odkryła jedne z największych i najstarszych inskrypcji pochodzących z czasów formowania się egipskiego pisma hieroglificznego. Odkrycia dokonano w pobliżu wsi El-Khawy położonej 7 kilometrów na północ od starożytnego miasta El-Kab, które w okresie predynastycznym było stolicą południowego królestwa, a następnie stolicą 3 nomu Górnego Egiptu. Odkrycie pozwala lepiej zrozumieć, w jaki sposób powstało pismo hieroglificzne, które w dojrzałej formie pojawiło się w Górnym Egipcie około roku 3250 przed Chrystusem. Doktor John Coleman Darnell, szef misji archeologicznej, poinformował, że inskrypcje znaleziono na wysokiej ścianie skalnej zwróconej w stronę linii kolejowej. Najwcześniejsze z symboli przedstawiają zwierzęta – tutaj szczególnie wyróżnia się wielka głowa słonia – a niektóre z nich rozwinęły się później w symbole potęgi politycznej używane przez późnych władców epoki predynastycznej. Najważniejsza inskrypcja znajduje się na północnej krawędzi ściany i jest datowana na koniec okresu predynastycznego, Nagada III/Dynastia 0. Archeolodzy odkryli też zestaw czterech znaków pisanych od prawej do lewej, czyli w kierunku, który dominował w późniejszych tekstach egipskich. Wśród tych znaków znajduje się głowa byka na krótki palu, następnie widzimy dwa odwrócone do siebie tyłem żabiru afrykańskie, a nad nimi i pomiędzy nimi znajduje się ibis. To jeden z największych paneli z napisem z czasów Dynastii 0. Zdaniem Darnella nowo odkryte napisy to dowód, że sztuka naskalna ze wschodnich i zachodnich pustyń Egiptu była tworzona przez artystów, którzy znali dzieła swoich poprzedników i łączyli na tej samej powierzchni podobne obrazy lub tez obrazy o podobnym znaczeniu. Już pod koniec okresu predynastyczego Egipcjanie mogli używać obrazów do wyrażania abstrakcyjnych koncepcji i tak na przykład żabiru afrykański i wąż pod jego dziobem oznaczały zwycięstwo. Symbole takie nie były pismem fonetycznym, ale stanowiły podstawę dla przejścia od opisów świata naturalnego po hieroglify oddające dźwięki występujące w języku starożytnych Egipcjan. « powrót do artykułu
  13. Brytyjski parlament padł ofiarą cyberataku, którego celem były konta pocztowe chronione słabymi hasłami. W wyniku ataku część komunikacji została sparaliżowana, a parlamentarzyści stracili dostęp do swoich e-maili. Utrata dostępu nie była jednak bezpośrednio spowodowana działaniem przestępców. Osoby odpowiedzialne za bezpieczeństwo sieci zdecydowały, że w celu powstrzymania ataku konieczne jest odcięcie dostępu do systemu pocztowego z zewnątrz. Dlatego też parlamentarzyści mogli logować się do kont pocztowych wyłącznie z budynków parlamentu. Jak donosi prasa, atak rozpoczął się już w piątek i trwał do niedzieli. Nastąpił on dwa dni po tym, jak Times of London poinformował, że na jednym z rosyjskich forów hakerskich zaoferowano hasła do 8000 kont pocztowych należących do członków brytyjskiego parlamentu, agend rządowych i do policji. Izba Gmin oznajmiła, że w celu zapewnienia bezpieczeństwa parlamentarnego systemu komputerowego współpracuje z National Cyber Security Centre. « powrót do artykułu
  14. W reakcji na obserwację przez naukowców szympansy z Ugandy zmieniły strategie polowania. Choć terytoria grup Sonso i Waibira z lasu Budongo graniczą ze sobą, przedstawiciele stada Sonso polują w małych grupach na gerezy, a małpy z grupy Waibira działają w pojedynkę, chwytając, co im wpadnie w łapy. Ustalenia opisane na łamach pisma PLoS ONE pokazują, w jak dużym stopniu społeczności szympansów są wrażliwe na obecność ludzi. Dr Catherine Hobaiter z University of St Andrews podkreśla, że zachowanie grupy Waibira mogło się zmienić na bardziej oportunistyczną strategię, bo szympansy były mniej przyzwyczajone do obecności naukowców. Badaczka podkreśla, że skoro Sonso i Waibira dzielą granice terytorialne, można się spodziewać, że będą mieć wspólne także źródła pokarmu i ofiary. Okazało się jednak, że to nieprawda. Główną różniącą te stada rzeczą był stopień przyzwyczajenia do ludzi podążających za nimi przez las. W Sonso obecne pokolenie dorosłych urodziło się, gdy już tam byliśmy, dlatego nasza obecność nie robiła na nikim wrażenia. W Waibira młode osobniki dorastały przy prymatologach, ale starsze miały w momencie rozpoczęcia badań ok. 30-40 lat, więc ok. 5 lat w obecności ludzi to mały kawałek ich życia. By dostroić się z szympansami, potrzeba czasu. Brytyjka podkreśla, że w innych społecznościach, w których naukowcy przeprowadzali proces przyzwyczajania (habituacji) do bliskiej obserwacji, stwierdzono podobne wzorce. Najpierw szympansy polowały na wiele różnych gatunków, a później przestawiały się na gerezy i już przy tym zostawały. Specjaliści sądzą, że powodem takiego zachowania może być terytorialność szympansów i obawa przez przybyszami. Sądzę, że to utrudnia im zaakceptowanie naszej obecności jako części swojego życia. Jak podsumowują naukowcy, Sonso wykazują silną preferencję do gerez (74,9% polowań) i polują regularnie (1-2 w miesiącu), ale z silną zmiennością rok do roku i miesiąc do miesiąca. Preferencje Waibira rozkładają się zaś na gatunki naczelnych i dujkerów i przypominają wzorce opisywane na etapie wczesnych badań Sonso. Zaobserwowano, że Waibira, wśród których znajdują się osobniki należące kiedyś do Sonso, żerowały na dujkerach czerwonych (w 25% przypadków, czyli w 9 na 36 polowań). To gatunek, na który Sonso nigdy nie polowały w ciągu 27 lat obserwacji, mimo braku oczywistych różnic w rozmieszczeniu (występowaniu) ofiar. Hobaiter dodaje, że choć obserwacja pomaga w ochronie zagrożonych gatunków i ich habitatów, należy pamiętać, że nasza obecność nie jest dla nich obojętna. Musimy sobie zadać pytanie - czy powinniśmy tam być i śledzić szympansy? Możemy dokonać zdumiewających rzeczy za pomocą kamer pułapkowych, zdalnych mikrofonów i dronów. Teraz o wiele łatwiej zdobyć dane dobrej jakości. « powrót do artykułu
  15. Teleskop Kosmiczny Jamesa Webba (JWST) trafił do słynnej komory próżniowej Chamber A, w której przez trzy najbliższe miesiące będzie testowany w kriogenicznej próżni, symulującej warunki w przestrzeni kosmicznej. Inżynierowie przeprowadzą serię testów, by sprawdzić, w jaki sposób urządzenie będzie sprawowało się w kosmosie. W Chamber A Teleskop zostanie poddany działaniu temperatur sięgających -236 stopni Celsjusza. W przestrzeni kosmicznej Teleskop Webba musi być schłodzony do niskich temperatur. Tylko dzięki temu będzie w stanie wykrywać słabe promieniowanie podczerwone z odległych chłodnych obiektów. Dlatego też, by chronić urządzenie przed ciepłem i światłem emitowanym przez Słońce, Ziemię, Księżyc czy sam teleskop, JWST został wyposażony w pięciowarstwową osłonę termiczną, która dzieli kosmiczne obserwatorium na część ciepłą (gdzie temperatury sięgają 85 stopni Celsjusza) i zimną, schłodzoną do wspomnianych -236 stopni Celsjusza. Wspomniana wcześniej Chamber A to komora o średnicy 16,8 i wysokości 27,4 metra. Testowano w niej m.in. pojazdy misji Apollo. W komorze jest możliwość testowania pojazdów załogowych wraz z załogą. Została ona tak przygotowana, by ludzie mogli bezpiecznie przemieszczać się pomiędzy komorą a światem zewnętrznym, pomyślano też o pracy zespołu ratunkowego, który może interweniować w razie potrzeby. Komora jest wyposażona w spektrometry mas i kamery na podczerwień oraz liczne złącza i systemy pozwalające na umieszczanie w niej różnych urządzeń pomagających w przeprowadzanych testach. « powrót do artykułu
  16. Dieta śródziemnomorska wiąże się z wieloma korzyściami zdrowotnymi, w tym z mniejszą częstością występowania demencji. Podczas ostatnich badań naukowcy ze Szkoły Medycznej Lewisa Katza Temple University zidentyfikowali jej składnik, który chroni przed spadkiem funkcji poznawczych - oliwę extra virgin. Okazało się, że jej spożycie chroni pamięć i zdolność uczenia oraz ogranicza powstawanie blaszek beta-amyloidu i splątków neurofibrylarnych. Amerykanie i włoscy współpracownicy ustalili także, jaki mechanizm leży u podłoża ochronnych właściwości oliwy. Odkryliśmy, że oliwa zmniejsza stan zapalny mózgu, ale co ważniejsze, aktywuje proces zwany autofagią - opowiada dr Domenico Praticò. Neurony myszy karmionych paszą wzbogaconą oliwą extra virgin cechował wyższy poziom autofagii, a także mniejsza zawartość blaszek amyloidowych i fosforylowanego białka tau. Fosforylowane białko tau tworzy splątki neurofibrylarne (zwyrodnienie włókienkowe neuronów). Zespół dr. Praticò badał wpływ oliwy extra virgin na modelu mysim, w którym występują 3 kluczowe objawy choroby Alzheimera (ChA): zaburzenia pamięci, blaszki beta-amyloidu i splątki neurofibrylarne. Akademicy podzielili gryzonie na 2 grupy. Jedna dostawała karmę wzbogaconą oliwą extra virgin, a druga (kontrolna) zwykłą paszę. Oliwę wprowadzono do diety, gdy zwierzęta miały 6 miesięcy, czyli przed wystąpieniem objawów ChA. W wieku 9 i 12 miesięcy myszy na diecie z oliwą wypadały znacząco lepiej w testach pamięci roboczej, pamięci przestrzennej i uczenia. Badania tkanki mózgowej przedstawicieli obu grup ujawniły ogromne różnice w wyglądzie i działaniu neuronów. Na pierwszy plan natychmiast wybijała się integralność synaptyczna [zwierząt jedzących oliwę]. Poza tym w porównaniu do grupy kontrolnej, widoczna była o wiele silniejsza aktywacja autofagii, która ostatecznie prowadziła do niższego poziomu blaszek amyloidowych i fosforylowanego białka tau. Dzięki aktywacji autofagii zachowane zostały pamięć oraz integralność synaptyczna. Skutki patologiczne u zwierząt skądinąd skazanych na ChA znacznie się zmniejszyły. To bardzo ważne odkrycie, bo podejrzewamy, że ograniczenie autofagii sygnalizuje początek choroby Alzheimera. Zespół dr. Praticò planuje ocenić skutki wprowadzenia oliwy do diety rocznych myszy, u których rozwinęły się już blaszki i splątki neurofibrylarne. Zazwyczaj gdy pacjent trafia do lekarza z podejrzeniem demencji, choroba już istnieje. Chcielibyśmy wiedzieć, czy suplementacja oliwą na późniejszym etapie może zatrzymać lub odwrócić patologiczne procesy. « powrót do artykułu
  17. Montreal Economic Institute opublikował raport, z którego wynika, że subsydiowanie zakupu samochodów elektrycznych w celu zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych mija się z celem. To marnowanie pieniędzy – mówi Germain Belzile, jeden z autorów analizy, podczas której pod uwagę wzięto politykę subsydiów stosowaną przez dwie największe prowincje Kanady – Ontario i Quebec. Te programy nie tylko kosztują podatnika fortunę, ale mają też niewielki wpływ na emisję gazów cieplarnianych. Rządy Ontario i Quebecu chcą, by do roku 2030 po ich drogach jeździło milion samochodów elektrycznych i hybryd. Obecnie w Quebecu takich pojazdów jest 6000. Jak wyliczyli autorzy raportu, gdyby oba rządy osiągnęły swój cel to emisja węgla w Ontario zmniejszyłaby się o 2,4 procent, a w Quebecu o 3,6%. Tymczasem celem obu prowincji jest redukcja emisji CO2 o 37% do roku 2030. Rząd Ontario oferuje do 8000 dolarów kanadyjskich za kupno samochodu elektrycznego lub hybrydy, a rząd Ontario proponuje do 14 000 dolarów. Z wyliczeń Montreal Economic Institute wynika, że w ten sposób za redukcję emisji gazów cieplarnianych o jedną tonę podatnicy w Ontario płacą 523 dolary, a w Quebecu – 288 dolarów. Tymczasem w systemie handlu emisjami prowadzonym przez Quebec i stan Kalifornia, a do którego chce się dołączyć Ontario, redukcja zanieczyszczeń o jedną tonę kosztuje zaledwie 18 dolarów. Subsydia dla indywidualnych posiadaczy samochodów elektrycznych i hybryd kosztują więc od 16 do 29 razy więcej, niż subsydia dla największych trucicieli. Zdrowy rozsądek, zarówno ekonomiczny jak i ekologiczny, mówi, że te subsydia powinny być ograniczone, a może nawet w ogóle wyeliminowane – podsumowują autorzy badań. « powrót do artykułu
  18. Idealna sfera, która w przyszłym roku posłuży do zdefiniowania kilograma za pomocą stałej Plancka, okazała się najczystszym kawałkiem krzemu, jaki kiedykolwiek ludzkość uzyskała. Kilogram to jedyna jednostka bazująca na obiekcie fizycznym. Jego obecny wzorzec, wykonany z platyny i irydu, przechowywany jest we Francji. Jednak z czasem może on tracić lub zyskiwać na masie, dlatego też postanowiono ponownie zdefiniować kilogram używając w tym celu stałej Plancka. Jednym ze sposobów, by to uczynić jest określenie stałej Avogarda, czyli liczby cząstek w konkretnej ilości danej substancji. Eksperci zdecydowali, że substancją tą będzie krzem i muszą policzyć liczbę atomów w sferze. By to jednak uczynić, potrzebują materiału wolnego od zanieczyszczeń. Dopiero wówczas można by określić, ile atomów krzemu mieści się w kilogramie. Stąd też pomysł wyprodukowania idealnych kul. Było to prawdziwie międzynarodowe przedsięwzięcie. Najpierw w Rosji oczyszczano krzem w centryfugach używanych za czasów ZSRR do oczyszczania uranu. Wirówki oddzielały od siebie poszczególne izotopy krzemu, dzięki czemu uzyskano wyjątkowo czysty krzem-28. Z Rosji materiał trafił do niemieckiego narodowego instytutu metrologicznego, gdzie próbowano z niego utworzyć gigantyczny kryształ. Po sześciu próbach w końcu się udało. Kryształ przecięto na dwa 5-kilogramowe kawałki i dostarczono do CSIRO. Australijskie Centrum Optyki Precyzyjnej poprosiło o pomoc emerytowanego inżyniera Achima Leistnera, który przez kilkadziesiąt lat zajmował się tworzeniem precyzyjnych kul. Po zakończeniu pracy nad kulami krzemowymi Leistner stwierdził, że to jego najlepsze dzieła. Precyzja prac rzeczywiście zadziwia. Średnica każdej z kul wynosi 93,75 milimetra, a ich waga odpowiada australijskiemu wzorcowi kilograma. Nierówności na powierzchni kul nie przekraczają 0,3 nanometra, a odchylenie od idealnej krzywizny wynosi 60-70 nanometrów. Leistner mówi, że gdyby kule powiększyć do wielkości Ziemi, to nierówności na jej powierzchni wynosiłyby 12-15 milimetrów, a odchylenie od idealnej krzywizny to 3-5 metrów. Naukowcy z Narodowego Instytutu Badań Metrologicznych z Włoch i Australijskiego Organizacji Nauki i Technologii Nuklearnej sprawdzili kule pod kątem obecności w nich 65 zanieczyszczeń. Wykorzystano przy tym technikę neutronowej analizy aktywacyjnej. Polega ona na bombardowaniu próbki neutronami, przez co dochodzi do pojawienia się sztucznej promieniotwórczości obecnych w próbce pierwiastków. Jako, że każdy z promieniotwórczych elementów ma charakterystyczny dla siebie rozpad, badając ten rozpad można rozpoznać atomy wchodzące w skład próbki. Okazało się, że kule najbardziej są zanieczyszczone miedzią. Jest jej tam około 70 nanogramów na gram, co oznacza, że na 3 miliardy atomów krzemu znajduje się 1 atom miedzi. Poza miedzią znaleziono – w ilościach liczonych od pikogramów po femtogramy – chrom, kobalt, gal, arsen, brom, lantan, wolfram i złoto. Po badaniach wyliczono zatem, że w każdym kilogramie badanego materiału znajduje się 0,7 mikrograma zanieczyszczeń. To zaś oznacza, że mamy tutaj do czynienia z najczystszym materiałem uzyskanym kiedykolwiek przez człowieka. « powrót do artykułu
  19. W odległości 2700 lat świetlnych od Ziemi znajduje się niezwykły układ gwiezdny. Biały karzeł i brązowy karzeł są tak blisko siebie, że okrążają się w czasie nieco ponad godzinę. Biały karzeł WD 1202-024 został odkryty w 2006 roku. Gwiazda stała się białym karłem około 50 milionów lat temu, gdy wypaliła wodór z jądra. Jej wstępne badania wykazały, że jasność WD 1202 znacząco się zmienia, uznano zatem, że mamy do czynienia z gwiazdą zmienną. Gdy jednak astronomowie chcieli sprawdzić, co powoduje zmiany, ze zdumieniem stwierdzili, iż jest za nie odpowiedzialny brązowy karzeł. Obie gwiazdy dzieli zaledwie 310 000 kilometrów. To mniej niż odległość między Ziemią a Księżycem. Grawitacja białego karła tak mocno oddziałuje na brązowego karła, że gwiazdy okrążają się w ciągu 71 minut. Brązowy karzeł jest niemal wielkości Jowisza i ma masę 67 razy większą od masy planety. Jest znacznie większy od białego karła, zatem w znacznym stopniu blokuje jego światło. Temperatura powierzchni WD 1202 wynosi aż 22 000 stopni Celsjusza, gwiazda jest więc wystarczająco jasna, by ją zobaczyć. Towarzyszący jej brązowy karzeł jest gwiazdą bardzo ciemną, nie moglibyśmy więc go obserwować, gdyby nie towarzystwo białego karła. Specjaliści sądzą, żę przed około 50 milionami lat brązowy karzeł znajdował się wewnątrz WD 1202. Zjawisko takie zaszło, gdy obecny biały karzeł znajdował się w fazie czerwonego olbrzyma, którego średnica była większa niż średnica orbity białego karła. Najprawdopodobniej za około 250 milionów lat obie gwiazdy znajdą się tak blisko siebie, że biały karzeł wyciągnie z brązowego karła cały materiał i gwałtownie eksploduje, stają się supernową Ia. « powrót do artykułu
  20. Wojewódzki Szpital Specjalistyczny im. J. Gromkowskiego we Wrocławiu przy ulicy Koszarowej jest pierwszym w Polsce, który udostępnia Kartę Praw Pacjenta dla osób niewidomych i niedowidzących. Szpital otrzymał 17 egzemplarzy Karty zapisanych w alfabecie Braille'a. Kartę przekazał szpitalowi Krzysztof Pede, prezes Stowarzyszenia na rzecz Równego Dostępu do Kształcenia „Twoje Nowe Możliwości”. Jak mówi prezes, karta musiała spełniać jedno podstawowe założenie – być odporną na wielokrotne dezynfekowanie różnymi środkami. Dlatego też powstała na folii. Przygotowaliśmy więc wydruk na folii, którą można myć i czyścić. Nie jest to dokument jednorazowy. Dla nas to pewnego rodzaju innowacja, ale i sukces, że zastosowanie alfabetu Braille’a rozszerza się. Dla osoby niewidomej to duży komfort, że może wszystko sama przeczytać. Ma poczucie, że trafiła do miejsca, gdzie zadbają o jej potrzeby. Bo często fakt, że ma możliwość przeczytania tych kilkunastu wierszy w alfabecie ma większą siłę niż sama treść tekstu – mówił Pede. Dyrektor szpitala przy ul. Koszarowej, Janusz Jerzak zauważył, że do jego placówki trafiają pacjenci z różnymi dysfunkcjami, dlatego też pracownicy od wielu lat są szkoleni w różnych formach komunikacji. Część z nich zna na przykład język migowy. Zapisana Braille'em Karta Praw Pacjenta będzie nieocenioną pomocą przy kontaktach z osobami niewidomymi. Chcemy pamiętać także o ich potrzebach – stwierdził Jerzak. « powrót do artykułu
  21. Naukowcy zidentyfikowali ssaki, które z największym prawdopodobieństwem są nosicielami wirusów groźnych dla ludzi. Autorzy publikacji z pisma Nature podkreślają, że większość wyłaniających się chorób zakaźnych (ang. emerging infectious diseases, EID) ma charakter odzwierzęcy. Szczególne obawy rodzą wirusy związane z dzikimi ssakami, takie jak HIV czy SARS. Kluczową kwestią dla programów monitorowania i zapobiegania pandemiom jest zatem zrozumienie wzorców różnorodności wirusów u dzikich zwierząt i czynników warunkujących udaną transmisję międzygatunkową. Ponieważ naukowcy w zasadzie nie dysponują odpowiednimi narzędziami analitycznymi, zespół Kevina J. Olivala z EcoHealth Alliance postanowił zacząć katalogować wirusy, które infekują ssaki z całego świata i zidentyfikować te, które z największym prawdopodobieństwem mogą "przechodzić" na ludzi. Ekipa zaczęła od utworzenia bazy danych z informacjami dot. 754 gatunków ssaków (stanowią one 14% wszystkich znanych ssaków). Wprowadzono do niej także ok. 600 wirusów infekujących ssaki (z adnotacją, jakie gatunki się nimi zakażają). Następnie akademicy opracowali modele matematyczne, które miały wskazać prawdopodobieństwo transmisji wirusa na ludzi. Okazało się, że po wzięciu poprawki na wysiłek badawczy, proporcję zoonotycznych wirusów na gatunek prognozuje filogenetyczne pokrewieństwo z ludźmi, taksonomia gospodarza i liczebność ludzkiej populacji w obszarze jego zasięgu (co może odzwierciedlać prawdopodobieństwo kontaktu ludzi ze zwierzętami). Nosicielami największej liczby wirusów potencjalnie zoonotycznych są nietoperze. Rejonami, gdzie transmisja jest najbardziej prawdopodobna, są Ameryki Środkowa i Południowa. Drugi największy czynnik ryzyka stanowią naczelne, głównie w Ameryce Centralnej, Afryce i południowo-zachodniej Azji. Na 3. miejscu uplasowały się zaś gryzonie, przede wszystkim w Ameryce Północnej i Południowej oraz środkowej Afryce. Olival i inni zidentyfikowali także taksony i regiony z największą szacowaną liczbą brakujących wirusów i zoonoz, na które powinno się zwrócić szczególną uwagę podczas przyszłych obserwacji. « powrót do artykułu
  22. Młodzież w Wielkiej Brytanii i USA masowo rzuca palenie. Najnowsze dane wskazują, że pokazywanie się z papierosem przestaje być wyznacznikiem dorosłości i jest coraz mniej popularne. UK Office National Statistics informuje, że w 2016 roku papierosy paliło 15,5% mieszkańców Wielkiej Brytanii. To aż o 4 punkty procentowe mniej niż w roku 2010. Pomimo tego, że w grupie wiekowej 18-24 lata palaczy jest aż 19,3%, to właśnie ta grupa zanotowała największy spadek miłośników papierosów, który wyniósł aż 6,5 punktu procentowego. Podobne zjawisko zaobserwowano w USA. Jak szacuje CDC (Centers for Disease Control and Prevention) liczba palaczy w wieku 12-18 lat wyniosła w ubiegłym roku 3,9 miliona osób. Rok wcześniej było to 4,7 miliona. Liczba ta obejmuje zarówno palaczy tradycyjnych papierosów jak i e-papierosów. Obecnie trudno stwierdzić, co przyczynia się do spadku liczby palaczy. Urzędnicy twierdzą, że to kampanie antynikotynowe prowadzone przez rząd. Na pewno zmienia się postrzeganie tego nałogu. Dla młodych ludzi palenie przestaje być normą, jaką było dla ich rodziców. Niewykluczone, że jakąś rolę odgrywają tutaj e-papierosy, jednak są one obecne na rynku na tyle krótko, że trudno mówić tutaj o długoterminowym trendzie, poza tym ich użytkownicy wciąż stanowią stosunkowo nieliczną grupę, zatem w badanej próbce mogą pojawić się duże fluktuacje związane z używaniem e-papierosów. Z brytyjskich danych znalazło się kilka interesujących spostrzeżeń. Na przykład zarówno palacze tradycyjnych papierosów, jak i osoby, które rzuciły tradycyjne papierosy mówią, że po e-papierosy sięgają po to, by rzucić palenie. Jednak, co interesujące, to głównie obecni palacze tradycyjnych papierosów sięgają po papierosy elektroniczne. Drugą istotną przyczyną korzystania z e-papierosów jest przekonanie, że są one mniej szkodliwe od tytoniu, ale i tutaj obserwujemy interesujące zjawisko. Otóż o mniejszej szkodliwości e-papierosów są dwukrotnie częściej przekonani ci, którzy rzucili tradycyjne papierosy. Ci, którzy palą tytoń równolegle z e-papierosami rzadziej mówią, że te drugie są mniej szkodliwe. Ponadto palacze, którzy nigdy nie używali e-papierosów są mniej przekonani o ich mniejszej szkodliwości niż palacze, którzy się z nimi zetknęli. Niezależnie jednak od przyczyn, zmniejszanie się liczby palaczy, szczególnie w młodym pokoleniu, to bardzo dobra wiadomość. Ocenia się, że tytoń zabija każdego roku około 100 000 mieszkańców Wielkiej Brytanii, a w samej tylko Anglii w latach 2015-2016 z powodu palenia do szpitali trafiło 474 000 osób. Palacze są więc olbrzymim obciążeniem dla budżetów państw. « powrót do artykułu
  23. Naukowcy znaleźli 1. bezpośrednie dowody na to, że reakcja autoimmunologiczna ma związek z chorobą Parkinsona. Rodzi to nadzieję, że śmierci neuronów można by zapobiec za pomocą terapii tłumiących reakcję immunologiczną. Pomysł, że źle funkcjonujący układ odpornościowy przyczynia się do parkinsona, ma niemal 100 lat. Dotąd jednak nikomu nie udało się tego udowodnić. Nasze wyniki pokazują, że 2 fragmenty α-synukleiny (ASN), białka, które akumuluje się w neuronach osób z chorobą Parkinsona, mogą aktywować biorące udział w atakach immunologicznych limfocyty T - opowiada prof. David Sulzer z Centrum Medycznego Uniwersytetu Columbia. Trzeba jeszcze ustalić, czy reakcja immunologiczna na alfa-synukleinę to przyczyna parkinsona, czy [raczej] zjawisko przyczyniające się do obumierania neuronów i pogorszenia objawów po zapoczątkowaniu choroby. Tak czy siak, uzyskane przez nas wyniki mogą doprowadzić do powstania tak potrzebnego testu diagnostycznego i pomóc w identyfikowaniu osób z grupy ryzyka czy na wczesnych etapach choroby - dodaje dr Alessandro Sette. Kiedyś naukowcy myśleli, że neurony są chronione przed atakami autoimmunologicznymi. W 2014 r. zespół Sulzera zademonstrował jednak, że neurony dopaminergiczne, które obumierają w przebiegu parkinsona, są na nie podatne, bo wykorzystują białka MHC I do prezentacji antygenu. Wśród różnych rodzajów badanych neuronów te obejmowane chorobą Parkinsona o wiele silniej od pozostałych reagowały na sygnały uruchamiające prezentację antygenu. Najnowsze badanie pokazało, że limfocyty mogą postrzegać neurony dopaminergiczne jako obce przez agregację alfa-synukleiny. W większości przypadków parkinsona neurony dopaminergiczne wypełniają się [cytotoksycznymi] strukturami zwanymi ciałami Lewy'ego, które składają się głównie z ASN o nieprawidłowej konformacji. W ramach eksperymentu próbki krwi 67 pacjentów z parkinsonem i 36 dopasowanych pod względem wieku zdrowych osób mieszano z fragmentami alfa-synukleiny i innych białek z neuronów. Sprawdzano, czy któreś wyzwolą odpowiedź immunologiczną. O ile w próbkach krwi z grupy kontrolnej obserwowano niewielką aktywność komórek odpornościowych, o tyle w próbkach pacjentów z parkinsonem limfocyty T, które najwyraźniej przeszły priming w czasie wcześniejszych ekspozycji, rozpoznawały ASN i wykazywały silną odpowiedź immunologiczną na jej fragmenty. Odpowiedź immunologiczna była związana z częstą postacią pewnego genu z układu odpornościowego. Sulzer dywaguje, że autoimmunizacja zaczyna się w chorobie Parkinsona wtedy, gdy neurony nie radzą sobie z usuwaniem nieprawidłowej alfa-synukleiny. Młode, zdrowe komórki rozkładają i prowadzą recykling starych bądź uszkodzonych białek. Sprawność tych procesów spada jednak z wiekiem i w różnych chorobach, np. parkinsonie. Jeśli nieprawidłowa ASN zaczyna się akumulować, a układ odpornościowy wcześniej jej nie widział, białko może zostać błędnie uznane za patogen, który trzeba wyeliminować. Obecnie Sulzer i Sette analizują reakcje kolejnych osób i pracują nad zidentyfikowaniem kroków molekularnych prowadzących do odpowiedzi autoimmunologicznej (zarówno w modelach zwierzęcych, jak i komórkowych). Nasze wyniki sugerują, że za pomocą immunoterapii można by zwiększać tolerancję układu odpornościowego na ASN, co z kolei pozwalałoby [...] zapobiec pogorszeniu objawów u pacjentów z parkinsonem. « powrót do artykułu
  24. Europejska Agencja Kosmiczna dała zielone światło misji PLATO. W jej ramach powstanie obserwatorium kosmiczne poszukujące planet pozasłonecznych, na których może istnieć życie. Misja PLATO odpowie na fundamentalne pytania: 'jak powszechne są planety typu ziemskiego?', 'czy Układ Słoneczny jest czymś rzadkim, a może nawet unikatowym?', czytamy w oświadczeniu University of Warwick, którego naukowcy biorą udział w projekcie. ESA zdecydowała, że to, co było dotychczas jedynie planami, będzie realizowane. Projekt misji PLATO powstał przed trzema laty, a jej koszt był wówczas szacowany na około 600 milionów euro. PLATO, czyli PLAnetary Transits and Oscillations of stars, ma zabrać w przestrzeń kosmiczną 26 teleskopów i wraz z Teleskopem Keplera będzie poszukiwał egzoplanet. Dotychczas Kepler znalazł ponad 3400 takich obiektów. Wśród nich jest 30 planet, których wielkość nie przekracza dwukrotnej wielkości Ziemi i które znajdują się w ekosferze swoich gwiazd. Obserwatorium PLATO będzie pracowało w odległości 1,5 miliona kilometrów do Ziemi, a jego zadaniem będzie obserwacja tysięcy gwiazd i rejestrowanie ich jasności. Regularne spadki jasności mogą wskazywać na to, że pomiędzy gwiazdą a PLATO znalazła się planeta krążąca wokół gwiazdy. Obserwatorium PLATO ma zostać wystrzelone w roku 2026. ESA wstępnie zatwierdziła też misję LISA, której celem jest wykrywanie fal grawitacyjnych. LISA będzie składała się z trzech pojazdów wyposażonych w odpowiednie czujniki, które zostaną rozmieszczone na planie trójkąta w odległości 2,5 miliona kilometrów od siebie. LISA może rozpocząć pracę w roku 2034, pod warunkiem, że uzyska ostateczną zgodę na realizację. Ta zaś będzie zależała od dostępności odpowiedniej technologii i pieniędzy. « powrót do artykułu
  25. O ile homoseksualiści byli w III Rzeszy ścigani, to lesbijki mogły liczyć na pewną tolerancję. Systematyczne prześladowania przez III Rzeszę homoseksualnych mężczyzn zostały dobrze udokumentowane przez historyków. Jednak dotychczas nie zajmowano się dogłębnie kwestią sytuacji homoseksualnych kobiet. Postanowił ją zbadać doktorant historii Samuel Clowes Huenke. Przejrzał on akta policyjne z lat 40., dotyczące naruszeń przepisów odnośnie relacji pomiędzy osobami tej samej płci. Prawo III Rzeszy uznawało stosunki homoseksualne pomiędzy mężczyznami za przestępstwo. Z wcześniejszych badań historycznych wiemy, że około 50 000 mężczyzn skazano za naruszenie odpowiednich przepisów, z czego 5-15 tysięcy trafiło do obozów koncentracyjnych, których nie przeżyło około 60% z nich. Jednak wspomniane przepisy nie dotyczyły kobiet, więc nie było wiadomo, jaka była sytuacja lesbijek w Niemczech Adolfa Hitlera. Dotychczas znanych jest niewiele dokumentów dotyczących tej kwestii. Brak dokumentacji wskazującej na prześladowania skłonił niektórych historyków do wysuwania hipotezy, że reżim nie prześladował lesbijek, albo dlatego, że kobiety nie były postrzegane przez władze jako stworzenia seksualne, albo też nie uznawano, by ich homoseksualizm zagrażał prourodzeniowej polityce państwa. Huenka zgadza się z obiema tymi hipotezami i dodaje też swoją – w III Rzeszy nie uznawano lesbijek za zagrożenie polityczne dla władz, gdyż kobiety i tak nie były dopuszczone do większości sfer polityki i życia publicznego. Jeśli weźmiemy pod uwagę surowe prześladowania homoseksualnych mężczyzn oraz spostrzeżenia naukowców łączące te prześladowania z prourodzeniową polityką narodowego socjalizmu, to brak prześladowań lesbijek jest zdumiewający, tym bardziej, że rząd nakładał na kobiety różne znaczące obowiązki – mówi Huenke, który pisze pracę doktorską na temat homoseksualizmu w powojennych Niemczech. Podczas swoich badań Huenke odkrył akta czterech spraw prowadzonych przez Kripo (Kriminalpolizei). Dotyczyły one ośmiu pań i znajdowały się w archiwum w Berlinie. W aktach były zeznania świadków oraz oskarżonych. W każdej ze spraw kobiety zostały oskarżone o naruszenie przepisów dotyczących stosunków pomiędzy osobami tej samej płci, a oskarżenie pojawiło się wskutek donosu osoby znanej tym kobietom – sąsiada, współpracownika czy rodzica. W każdej ze spraw policja, sąd lub prokuratura stwierdzały, że kobiety nie mogą być postawione w stan oskarżenia z przepisów ustawy skierowanej przeciwko homoseksualistom. Huenke nie znalazł żadnych dowodów, by którakolwiek z oskarżonych została ukarana. Badacze są przyzwyczajeni do tego, że w III Rzeszy istniała istna dżungla nakładających się kompetencji, jurysdykcji, prywatnej inicjatywy i praw opierających się na woli Fuhrera. Jednak w tym przypadku mamy do czynienia z kuriozalną dla hitlerowskich Niemiec sytuacją, w której wymiar sprawiedliwości trzyma się ściśle przepisów prawa – zauważa Huenke. Naukowca szczególnie zadziwiła odkryta niedawno sprawa Margot Liu, z domu Holzmann. Holzmann była Żydówką i lesbijką, która mieszkała w Berlinie. W 1941 roku wyszła za mąż za chińskiego kelnera i otrzymała chińskie obywatelstwo. W związku z tym policja stwierdziła, że – jako obywatelka Chin – nie podlega ona deportacji do obozu koncentracyjnego. Gdy mąż pani Liu dowiedział się o jej homoseksualizmie, rozwiódł się z nią i poinformował o tym fakcie policję. Pomimo tego – tak jak i w trzech innych sprawach – policja nie podjęła żadnych działań. To zadziwiające, że policja kryminalna wielokrotnie na piśmie potwierdzała, że niemiecko-żydowska lesbijka jest chroniona przed prześladowaniami ze względu na swoje formalne chińskie obywatelstwo – dziwi się uczony. Huenke podkreśla, że jego analizy są siłą rzeczy bardzo ograniczone ze względu na niewielką dokumentację. Zauważył jednak, że w sprawie Holzmann Liu jak i trzech pozostałych kobiet pojawia się nazwisko tego samego detektywa. Być może zatem nie był on aż takim służbistą jak inni oficerowie. Jednak fakt, że w każdej z tych spraw widzimy niezwykle skrupulatne przestrzegania prawa wskazuje na pewien poziom tolerancji III Rzeszy w stosunku do lesbijek, dodaje Huenke. Wygląda też na to, że i niemieckie społeczeństwo tamtego okresu tolerowało kobiecy homoseksualizm. Z akt policyjnych wynika bowiem, że wiele z oskarżonych kobiet całymi latami prowadziło dość otwarte życie i nie ukrywały się zbyto ze swoją orientacją. Ta społeczna tolerancja mogła wynikać z faktu, że reżim III Rzeszy rysował obraz kobiety, jako kogoś, kto nie niesie ze sobą zagrożenia. To prawdopodobnie płeć zdecydowała o tym, że lesbijki nie były prześladowane. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...