Ale nie ma powodu, żeby byli najmoralniejsi. Przynajmniej jeśli próbować zrozumieć sposób funkcjonowania KK (a właściwie kleru, bo tu o kler chodzi, a nie o "wiernych"), to chyba jedyny sposób zrozumienia, to wyjść od założenia, że ksiądz to zawód jak każdy inny (chociaż może należałoby go podciągnąć pod jakieś hasło typu "zawód zaufania publicznego", mniejsza o szczegóły).
Przejście seminarium duchownego nie daje żadnych nadludzkich mocy, nie nauczy chodzenia po wodzie ani uzdrawiania chorych, nie uczyni też nikogo wybitnym intelektualistą ani nie sprawi, że ktoś się stanie bardziej "moralny" albo "święty" (no, może jakaś kwestia rozwinięcia wrodzonych predyspozycji). Przychodzą pewnie różni ludzie, z różnych warstw społecznych, mniej lub bardziej inteligentni itp. Możliwe, że średnio klerykowie stoją pod względem moralnym trochę lepiej od średniej społeczeństwa, ale cudów po nich nie należy się spodziewać. Zresztą pewnie jest jakiś "odsiew" tych najbardziej "niemoralnych".
To co ich łączy, to że w "coś tam" wierzą i - tak jak @3grosze - wierzą w skuteczność "odwoływania się do sumień" czy też "moralizowania" (przynajmniej tacy powinni być w teorii, w praktyce załapią się pewnie czasem jacyś karierowicze czy tp.). Pożądane/potrzebne do wykonywania zawodu cechy to jakieś umiejętności społeczne (umiejętność postępowania z dużą grupą ludzi) i pewnie też jakieś umiejętności "menedżerskie" (dla tych, co się gdzieś tam wyżej wdrapią w hierarchii kościelnej). Osobista "świętość" jest w gruncie rzeczy dość "średnio" potrzebna do prowadzenia mszy (wystarczy spełnianie jakiegoś minimum).
Rydzyk właśnie taki jest, jest co by o nim nie mówić bardzo sprawnym organizatorem (to zdanie ocenzurowałem, w myślach przy słowie "organizator" wpadają mi do głowy dwa brzydkie słowa, takie, które są wypowiadane m. in. w "Seksmisji").
Jeżeli przyjąć taki jakiś sposób patrzenia na nich, to można zrozumieć całą historię KK. Nie da się ich zrozumieć, jeśli założyć, że wszyscy są dobrzy, albo wszyscy źli, to za duże uproszczenie. Są po prostu różni, jedni "bardziej święci", inni mniej. Gdyby zrobić selekcję wg kryterium "moralności" z bardzo wysoko ustawioną poprzeczką, to pewnie by ich za mało zostało, żeby obsłużyć cały świat (a jeszcze i część z nich by w ogóle nie umiała nawiązać kontaktu z "publicznością" na mszy).