Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Ranking


Popularna zawartość

Zawartość, która uzyskała najwyższe oceny od 24.04.2023 w Odpowiedzi

  1. 4 punkty
    Wszystkiego dobrego z okazji Świąt Bożego Narodzenia. Radości, spokoju, rodziny i przyjaciół w otoczeniu, zdrowia i pomyślności. Ania, Jacek i Mariusz « powrót do artykułu
  2. 3 punkty
    Widzę, że temat się trochę rozrósł i nawet zaognił, i już chciałem dolać oliwy do tego ognia, ale „ugryzłem się” w klawiaturę , bo jeśli temat schodzi na ideologie „lewacko-prawacko-katolicko-komunistyczne”, to kończy się merytoryczna dyskusja, a zaczyna tępa, bezmyślna indoktrynacja wyższości jednych nad drugimi. Dlatego każdego, kto prowokuje i zaczyna wyzywać innych od „lewaków”, „prawaków”, „komunistów” itp. najchętniej od razu bym zbanował, gdybym mógł tu to zrobić. Problem w tym, że część społeczeństwa skażona jest taką czy inną ideologią i posługuje się nią zamiast używać wiedzy i logiki. Mało tego! Ci ludzie wychowują potem w tej swojej ideologii swoje dzieci i nie da się całkiem od nich uciec. Na pocieszenie tych co twierdzą, że powodem spadku dzietności kobiet jest ich edukacja i samorozwój, pragnę poinformować, że ponoć powszechna komputeryzacja zaczyna „uwsteczniać” niektóre pokolenia, więc jest szansa na to, że niedługo ludzkość znów zejdzie do poziomu średniowiecza, co daje nadzieję, że demografia zwów wystrzeli w górę OK, ale popatrzmy na ten wykres: źródło: https://www.macrotrends.net/global-metrics/countries/POL/poland/fertility-rate Widać na nim wyraźny spadek dzietności od roku 1950. Mimo to ten spadek wyhamowywał pomimo rządów komunistów i tendencja hamowania utrzymywała się aż do roku 1983 (wychodząc nawet na plus!), kiedy to rządy komunistów zaczęły się chwiać. Po tym znów nastąpił „zjazd” aż do roku 1998, gdy nieco się poprawiło, a potem w 2003 nastąpił gwałtowny wzrost urodzeń (SLD doszło do władzy), który utrzymywał się aż do roku 2008. Wtedy znów nieco nam wskaźnik spadł, by w roku 2014 ponownie się podnieść wabiona perspektywą socjalu serwowanego przez PiS. Wnioski wydają się takie, że rządy „lewaków” jakoś nie przeszkadzają w dzietności kobiet, wręcz przeciwnie. Rząd SLD spowodował gwałtowny wzrost dzietności kobiet pomimo, że nie dawali ludziom gotówki w postaci 500+ itp. programów(!). Jak to się więc stało, że ludzie nagle postanowili mieć wtedy dzieci? W 2015 roku PiS postanowił upiec dwie pieczenie na jednym ogniu i dać ludziom pieniądze „na dzieci” kupując sobie jednocześnie głosy wyborcze. To zadziałało, ale jak widać na krótką metę, bo już w 2018 roku nastąpił spadek (zaledwie po 3 latach od wprowadzenia 500+). Widać więc, że za pieniądze nie da się kupić dzietności, nie da się „kupić” dzieci (a jeśli się da to chwilowo). Co więc sprawia, że ludzie chcą mieć dzieci, skoro nie chodzi aż tak bardzo o pieniądze? Ale czy na pewno? Ciekawy byłem jak się ma dzietność do inflacji, więc położyłem na tym wykres inflacji: I rzeczywiście. Na tym wykresie widać, że wzrost inflacji spowodował stałą tendencję spadkową. Ale jest pewne zaskoczenie, bo w czasie największej inflacji w latach 1990-1991 powinna ona spowodować gwałtowny spadek dzietności, a tymczasem był on niewielki. Widać więc, że ludziom nie zupełnie o pieniądze chodzi i potwierdza to, że za pieniądze nie da się „kupić” dzieci. Dlatego ponowna korupcja polityczna PiS nie udała się i PiS przegrał „wygrane” wybory. Skoro więc nie chodzi aż tak bardzo o pieniądze, to o co chodzi? Co sprawiło, że dzietność za SLD zaczęła tak gwałtownie rosnąć? Jak już pisałem, nie przypominam sobie aby SLD zaczęło ludziom rozdawać kasę na dzieci. Myślę, że dzietność wzrosła, bo ludzie poczuli, że nadchodzą nowe lepsze czasy i wzrost bezpieczeństwa. Inflacja wyhamowała. W 1999 Polska przystąpiła do NATO, a w 2004 roku wstąpiliśmy do Unii Europejskiej. Nastąpił wzrost swobód obywatelskich. Ludzie poczuli się wolni. Poczuli liberalizm. Zaczęto reformy szkolnictwa, budowę nowych żłobków i przedszkoli. Zaczęła poprawiać się opieka zdrowotna itp. itd. Dlaczego PiSowi udało się poprawić dzietność w tak słabym stopniu? Bo pieniądze to nie wszytko. Co z tego, że dali ludziom kasę, jak jednocześnie zabrali ją ze szkół, przedszkoli czy szpitali. Do tego zaczęli ograniczać swobody obywatelskie. Ograniczać dostęp matkom do podstawowych badań płodów. Zaczęli coraz bardziej ograniczać możliwość aborcji, nawet za cenę życia kobiet! To absurd, który sprawia, że kobiety naprawdę zaczęły bać się zachodzić w ciążę! Moje spostrzeżenia (chodzi głównie o Polską demografię) na ten temat są takie: Dawniej, gdy medycyna stała na niskim poziomie, umierało bardzo dużo dzieci (czasami kobieta rodziła 8-10 dzieci, a do dorosłości dożywało 2-3). Aborcje prawie nie były robione. Przetrwały tylko najzdrowsze i najmocniejsze dzieci. Śmierć dzieci była powszechna. Ludzie godzili się z tą sytuacją, bo nie mieli innego wyjścia. Ale wiedzieli też, że jeśli urodzi się dziecko kalekie, to nie przeżyje. Nie czuli więc też strachu, że całe życie będą musieli opiekować się niepełnosprawnym dzieckiem. Takie sytuacje zdarzały się rzadko. Ludzie żyli we wspólnotach wielorodzinnych i wielopokoleniowych. Wiedzieli, że w razie problemów mogą liczyć na pomoc. Obecnie medycyna stoi na tak wysokim poziomie, że możliwe jest utrzymanie przy życiu nawet bardzo chorych dzieci. Jednak ich utrzymywanie przy życiu zwykle jest bardzo kosztowne. (a wg mnie czasami nawet nieetyczne, a bywa, że wręcz barbarzyńskie) Ale medycyna obecnie pozwala też zwykle wykryć i usunąć ciążę, która nie daje szans na urodzenie zdrowego dziecka. Jeśli ogranicza się kobietom możliwość zbadania płodu i możliwość decydowania o tym, co począć z wadliwym płodem, to w kobietach (ale też w mężczyznach) narasta strach. (Do tego dochodzi „nakaz” rodzenia dzieci z gwałtów). Widmo takich sytuacji jest dla wielu rodzin trudne do zaakceptowania. Do tego brak jest ze strony państwa należytej pomocy dla rodzin opiekujących się niepełnosprawnymi osobami. Państwo nie chce brać na siebie tak dużych kosztów, więc rodziny są zostawiane samym sobie. To jest nie do zaakceptowania. W takich warunkach ludzie nie będą chcieli mieć dzieci. I nie pomogą w tym żadne 500+ czy 800+. Pary albo ograniczają możliwość posiadania potomstwa, albo uciekają za granicę, gdzie mają dostęp do nowoczesnej medycyny i lekarzy nie obciążonych prawnie i/lub religijnie. Dzietność Polek na emigracji jest dużo wyższa niż dzietność Polek w kraju. Tam gdzie kończy się liberalizm, a zaczyna zamordyzm, dzieci nie będzie. Jeśli to nie da polskim politykom nic do myślenia, to żadnej poprawy w tym względzie nie będzie. Potrzebna jest mądra polityka prorodzinna. Przede wszystkim możliwość decydowania Polaków o sobie (nie tylko kobiet). Inwestowanie w medycynę prenatalną. Dostęp do rzetelnej informacji medycznej. Dostęp do nowoczesnych leków zapobiegających niechcianej ciąży. Dostęp do nowoczesnych technik in-vitro. Inwestowanie w żłobki i przedszkola, aby rodzice mogli prowadzić życie zawodowe bez obaw o swoje dzieci. Inwestowanie w szkoły i zapewnienie dzieciom zdobywania rzetelnej wiedzy (a nie zabobonów i indoktrynacji). Rozwijanie programów pozaszkolnych dla dzieci i młodzieży. Dofinansowywanie i rozwijanie ośrodków pomocy społecznej, nastawionej na pomoc rodzinom, które z różnych powodów znalazły się w trudnej sytuacji. Dawanie kasy do ręki mobilizuje jedynie ludzi pazernych i leniwych. To jest droga donikąd. Dzieci to nie przedmioty. „Kupowanie” dzieci przez państwo to proceder wg mnie wręcz obrzydliwy. To element korupcji politycznej, która przypomina mi handel ludźmi. To patologia, która nie ma nic wspólnego z pomaganiem. To patologia. Chyba jednak trochę ulało mi się tej oliwy do ognia i pewnie narażę się wielu ludziom, zwłaszcza ludziom „kultury” i „antylewactwa”, ale tematu już ciągnął nie będę. Z mojej strony EOT ⛔ więc nie będę odpowiadał na żadne cytowania.
  3. 3 punkty
    Przed 50 laty w laboratorium ISOLDE w CERN-ie odkryto, że jądra atomów mogą zmieniać kształt. Wówczas zaobserwowano to zjawisko w odniesieniu do jąder rtęci, później również bizmutu. Teraz naukowcy stwierdzili, że również i jądro złota zmienia kształt, ale w inny sposób niż rtęć i bizmut. Najnowsze badania dowiodły więc, że zjawisko zmiany kształtu jądra atomowego wciąż stanowi wyzwanie dla naszego rozumienia fizyki na poziomie atomów. Wraz z utratą masy, jądra atomów mają tendencję do kurczenia się. Jednak trzeba pamiętać, że są one złożonymi systemami, zbudowanymi z protonów i neutronów, które są z kolei zbudowane z kwarków. Zwykle mają kształt sfery, ale gdy usuniemy cząstki z ich wnętrza niekoniecznie po prostu się skurczą, zachowując kształt. Z dotychczas przeprowadzonych badań wiemy, że jądra rtęci i bizmutu, których pozbawiono nawet pojedynczego neutronu, mogą dramatycznie zmieniać kształt z takiego przypominającego standardowa piłkę w podobny do piłki do rugby. Naukowcy z ISOLDE postanowili zbadać, jak przebiegają zmiany kształtu atomu złota pozbawianego neutronów. Przyjrzeli się więc atomom złota posiadającym od 104 do 97 neutronów. Stabilny naturalny atom złota posiada 118 neutronów i 79 protonów. Wyniki badań były zaskakujące. Jeszcze przy 108 neutronach atom złota był sferą. Przy 107 zmienił kształt na taki, jak piłka do rugby, i pozostawał takim do 101 neutronów w jądrze. Także i w przypadku złota – podobnie jak wcześniej w przypadku rtęci, bizmutu i ołowiu – doszło do zmiany średniego promienia kwadratowego atomu około liczby 104 neutronów. Jednak w przypadku złota pojawiła się jeszcze dodatkowa zmiana kształtu, do której doszło przy 99 neutronach. Takiego wzorca ewolucji kształtu jądra nie obserwowaliśmy nigdy wcześniej. W przeciwieństwie do rtęci i bizmutu, gdzie zmiany są równomiernie rozłożone, by zmniejszyć energię wiązań, w przypadku złota kształt piłki do rugby zdecydowanie wygrywa, gdy w jądrze jest około 104 neutronów. Później, przy 99 neutronach, jądro złota znowu wygląda jak piłka do rugby i nagle zmienia się w standardową piłkę, mówi główny autor badań, James Cubiss. Po przeprowadzonych badaniach do pracy usiedli teoretycy, którzy próbowali wyjaśnić zaobserwowane zjawisko na gruncie obowiązujących teorii. Stwierdzili, że model budowy jądra atomowego, którym się posługują, oddaje prawidłowo zmiany kształtu atomu złota tylko wówczas, jeśli do obliczeń wprowadzą dodatkowe dane. Tak więc po 50 latach od odkrycia fenomenu zmiany kształtu jądra atomu zjawisko to wciąż jest zagadką dla fizyki. « powrót do artykułu
  4. 2 punkty
    Chłopie, a raczej amebo intelektualna. Jak chcesz, aby cię nie obowiązywał 'zielony ład' to po prostu nie wnioskuj o dotacje pieniężne z 'zielonego ładu' - wtedy możesz sobie robić co chcesz na swoim polu. Proste? Bardzo proste.
  5. 2 punkty
    Jak wyjdziesz, to nikt tego zagwarantuje. Brytole plują sobie w brodę już od dłuższego czasu, choć propaganda tam ciągle pisowska W ogóle, to jeśli chcecie wychodzić, to droga wolna (może Madagaskar?), nie zabraniam, ale ja zostaję TU, w EUROPIE. MAĆ!!! P.S. Polska i Szwajcaria? Nie lepiej porównać z Wybrzeżem Kości Słoniowej?
  6. 2 punkty
    Tutaj interesujący przypadek endometriozy u mężczyzny: https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC5833878/
  7. 2 punkty
    "Wykładniczość" tłumienia fal jest zupełnie klasycznym chlebem powszednim, dlatego używamy skal logarytmicznych i metryk typu dB/km. Szkoda życia. Ale dla sportu, coby daleko nie szukać: (byłoby idealnie gdyby osadzało screenshot z odpowiedniego momentu) "Hidden variable theories": -seek rational dynamics that underlies the theory of quantum statistics; seek to describe particle trajectories -all involve a pilot-wave dynamics in witch particle is guided by a wave Otóż są to bzdury. Teorie ze zmiennymi ukrytymi obejmują wszystkie teorie które chciałyby zastąpić losowość pseudolosowością, niepewność zwykłą niewiedzą odnośnie pewnego modelu realistycznego. Ich eliminacja jest absolutnie potężnym rezultatem, który powinien być równie doniosłym dla kolegi, jak zasada zachowania energii dla osób tworzących perpetuum mobile. Teorie z falami pilotującymi jako szczególny przypadek są dzięki temu wykluczone - nie mogą stanowić kompletnego modelu mechaniki kwantowej, co jednak nie wyklucza stworzenia modeli zabawkowych które będą odtwarzać drobny wycinek pewnych zachowań. W fizyce mamy dużo "układów" pozornie łamiących zasadę zachowania energii, zabawkowych perpetuum mobile, włącznie z takimi które "na chama" chowają baterię elektryczną. Wszystkie teorie z falami pilotującymi wykładają się w oczywisty sposób na układach wielu cząstek, co nie przeszkadza osobom zajmującym się tą tematyką wyrzucać pierdolety w stylu "odtwarzają spektrum bozonowe, i są problemy ze spektrum fermionowym" które najwyraźniej starają się sugerować co bardziej słabującym na umyśle, że jakoby połowa roboty jest już zrobiona Ogólnie przeraża mnie rozpowszechnienie się mema "interpretacja mechaniki kwantowej" który oznacza obecnie nic innego jak zupełnie niezależne śmieciowe teorie które za cel biorą sobie nie dawać predykcji dla rezultatów fizycznych eksperymentów, ale próbować odtwarzać wzory mechaniki kwantowej (czyli kopiowanie matematycznej formy zamiast treści) za pomocą najrozmaitszych postulatów, a przez podczepienie się do obowiązującej teorii bezczelnie unikające Popperowskiej falsyfikacji, nie dając też żadnych nowych przewidywań co do zasady. "No panie, interpretację będziesz falsyfikował? I to nie byle kogo, samej mechaniki kwantowej!" Teorie fizyczne nie wymagają wyjaśniania, a jedynie zgodności z doświadczeniem. Teorie efektywne można wyjaśniać teoriami bardziej fundamentalnymi, szczególne ogólnymi, ale sama mechanika kwantowa ze względu na swoją prostotę i totalitaryzm nie wymaga jakichkolwiek głębszych wyjaśnień. Zabawa z dropletami może być określona jako Cult Cargo High Energy Physics, rolę bambusowych lotnisk przejęły wanny z olejem najwyraźniej starające się modelować eter. Ci ludzie nie do końca rozumieją mechanikę kwantową, nie do końca też rozumieją to co robią z dropletami, i ta luka obustronnego niezrozumienia pozwala im wyciągać zbyt daleko idące wnioski. Układy z dropletami wykorzystują bardzo podobną matematykę więc nie ma niczego nadzwyczajnego w tym, że pewne zjawiska wyglądają podobnie. Fantastyczna zabawka, ale nie zwiększa naszego rozumienia mechaniki kwantowej ani o milimetr.
  8. 2 punkty
    Czyli emisja spontaniczna, choć oczywiście (po polsku) atom jako całość traci energię (założyłem, że "jego" dotyczy atomu - wiele trzeba się niestety w Twoim przypadku domyślać). Coś to wnosi w powyższej rozmowie? Gdybyś myślał, że mnie "oświecasz", to jesteś w błędzie, niestety. Możliwość emisji wymuszonej - krótko? Po polsku, zwięźle i dosadnie. Mam nadzieję, że rozumiesz, iż emisja wymuszona nie stanowi dla mnie jakiegokolwiek problemu - dodawanie słowa "ukierunkowana" po "stymulowanej" (po polsku WYMUSZONEJ) jest zbędne. Inna nie istnieje. Kto co woli. Osobiście uważam, że ten biedny elektron nie jest łechtany i "stymulowany" (fuj, lewactwo ), tylko zwyczajnie "zmuszony". Nie ma nic do powiedzenia. No proszę, prawie dociera, ale na poziomie mikro mamy TYLKO prawdopodobieństwo - nic więcej. No może nie 100%, ale o laserach chyba słyszałeś? Ed.: Zapomniałem. Co wnosi "foton optyczny"? Nieoptyczny jest równie dobry.
  9. 2 punkty
    Ciekawe, przypomina superradiance ( https://en.wikipedia.org/wiki/Superradiance ): deeksytacja stymulowana samą obecnością wnęk - rozszerzenie do eliptycznej wnęki. I podczas gdy spontaniczna emisja rzeczywiście ma praktycznie losowy kierunek, jeszcze jest stymulowana ( https://en.wikipedia.org/wiki/Stimulated_emission ) - obecnością innych fotonów, deekscytując w ich kierunku. Przyjmuje się że stymulowana zachodzi np. wewnątrz medium lasera - natomiast pytanie czy jest możliwa dla zewnętrznego celu (jak powyższe zastępując wnękę laserem) chyba pozostaje otwarte (? dalej organizuję test, przykładowe zastosowanie: two-way quantum computers - https://arxiv.org/pdf/2308.13522 )
  10. 2 punkty
    Już miałam napisać tu poważną polemikę - ale to się nie da jak do każdego zdania komentatorzy muszą dodać jakieś oplucie. Ludzie - gdzie Wy żyjecie że tak lubicie - w rynsztoku? Musicie nieustannie sobie skakać do oczu? To pomoże sile Waszym argumentów, że kogoś nazwiecie tak czy owak? To właśnie m.in przez taką postawę dzietność spada.
  11. 2 punkty
    To już nie wróci. Nie potrzeba nam więcej ludzi, planeta tego nie wytrzyma. A przepraszam, Twoja wytrzyma. To twoje własne wnioski? Bo piszesz też: Obudź się gościu, zobacz, jakie ultra liberalizm, którego piewcą jesteś, skutki przynosi dla rodzin. A ze KW jest lewicowa to bardzo dobrze, jedyny rozsądny kierunek. Cokolwiek o tym myślisz.
  12. 2 punkty
    Nawet jeśli to są dwie galaktyki, a nie jedna, to obstawiam, że nazwa nie zostanie usunięta. Po prostu ta bliża pozostanie Małym Obłokiem Magellana, a najwyżej ta dalsza zostanie jakoś na nowo nazwana. Gdyby chcieć pozostawić w nauce tylko te nazwiska, które nie splamiły się krwią, to być może zostałby by jedynie Kopernik Ważne jest aby kopalniawiedzy.pl nie została wymazana z map Internetu, dlatego posłałem zastrzyk gotówki Pozdrawiam i Życzę samych sukcesów w nowym 2024 roku oraz dużo ciekawego urobku
  13. 2 punkty
    Niech nowy rok będzie lepszy od mijającego. Wspaniałej zabawy sylwestrowej. Ania, Jacek, Mariusz « powrót do artykułu
  14. 2 punkty
    Bardzo dziękujemy i wszystkiego dobrego
  15. 2 punkty
    Ufff... wyPiSgani! Mam nadzieję, że na wieki wieków. A przy okazji: nie mam pojęcia, jak mając IQ chociażby o punkt większe od muchy gnojki można na Zbiera... opps, Konfederastię głosować. Serio.
  16. 2 punkty
    Jako agnostyk (raczej ten status mnie już mało obchodzi) i (niestety) antyklerykał chciałbym Ci bardzo przyklasnąć. Tyle, że historia spowiedzi ma ponad 1600 lat i jej wprowadzenia domagali się głównie sami wierni kościoła. 1600 lat to ogromny szmat czasu, więc jest co analizować. Łatwo jest to co powyższe napisać zza komputera w XXI w. Weźmy "patrona" polskich ateistów, Kazimierza Łyszczyńskiego. Przez wiele lat był jezuitą, wbity w barokową, agresywną kontreformacje. Spowiadał się zapewne codziennie. Po czasie spłodził dzieło "De non existentia Dei" (O nieistnieniu Boga), w którym ogłosił, że "Bóg jest tworem człowieka". I zapłacił za to najwyższą cenę. Choć przed Sądem Sejmowym wyparł się swego ateizmu tłumacząc, że nie dokończył swego dzieła ( albo wiedział jak potrafią przymusić do wiary w boga), to zapłacił najwyższą cenę. Król Sobieski przystał na jego prośbę i zamienił karę spalenia żywcem na stosie, na ścięcie, to jednak wpierw (wg. jednej z zachowanych relacji) obcęgami wyrwano mu na żywca język, a później ścięto prawe przedramię. Publicznie. Łyszczyński nawet nie tyle był ateistą co prekursorem antyteizmu, którego słynnym podsumowaniem było to marksistowskie "religia to opium dla ludu". To nie był "miętczak i mizerota", a zapewne niezwykle inteligentny i przenikliwy myśliciel, ale niestety osadzony w realiach epoki. I to wg. mnie warto podkreślić. W kontekście pędzenia do spowiedzi, bo potrzeby psychiczne człowieka są kształtowane w ogromnej części przez otaczającego środowisko. Postepowy Luteranizm, ze spowiedzią indywidualną, tzw. uszną mierzył się aż 300 lat. Dopiero, o ile mnie pamięć nie myli, pod koniec XVIII w. zapanował konsensus do spowiedzi powszechnej. Niestety KK, po imponujących osiągnięciach Kontreformacji, pogrążył się w stagnacji i intelektulanej mieliznie, czego wyrazem są owe "procesje" do konfesjonału, zwłaszcza w święta, żeby pan pleban wybaczył. Ps. Apropos Łyszczyńskiego. Istnieje także wątek, że ten szlachcic został stracony nie za swój ateizm. Mimo wszystko solidaryzm szlachty jako stanu był silny i chyba wybaczał nawet takie aberacje, jak niewiara w boga. Jego poglądy były lokalnie znane przez dobrych kilkanaście lat, do czasu procesu. W procesie Łyszczyńskiego prym wiedli przedstawiciele KK. Sam wyrok wywołał chwilowe oburzenie szlachty i ponoc sam papież był oburzony egzekucją Jednak miało przeważyć co innego - głosił także równość wszystkich ludzi, a więc również równość chłopów, którzy charowali na dobrobyt swych panów. Nie do pojęcia w tamtej Rzeczpospolitej. Bohater komunizmu?
  17. 2 punkty
    A przypadki losowe, a janusze biznesu? Niemcy dobrowolny ZUS przetestowali i... odsetek osób korzystających z pomocy społecznej w podeszłym wieku jest 2 razy wyższy wśród osób pracujących kiedyś na własny rachunek, niż w przypadku byłych pracowników. Człowiek - human - humanizm. Słabszego trzeba wesprzeć i jest to osiągnięcie naszej cywilizacji.
  18. 2 punkty
    Dla matematyka - nic prostszego. U fizyka zapala się lampka alarmowa. Bo tak naprawdę chciałby kolega nie tylko wpłynąć na stan końcowy, co jest trywialne, ale jeszcze żeby ten stan końcowy wpłynął na inne stany początkowe w taki sposób, aby dodatkowo był wynikiem ich obliczeń. To już jest niemożliwe. ... znanej fizyki. Nic dziwnego że firmy inwestujące w tę dyscyplinę wiedzy nie walą drzwiami i oknami Ale fizycznie nie zadziała. Bo praw fizyki nie można sobie wybierać jak rodzynków z ciasta, ignorując te które akurat nam nie pasują. Kontrargumentów jest od cholery, brakuje tylko takich które kolega by zrozumiał, ale to już nie powinien być wyłącznie mój problem. Oprócz fundamentalnych podałem techniczne, jak brak praktycznej możliwości przeprowadzania akcji laserowej na splątanych qbitach. Co w sytuacji kiedy skacze się tam i z powrotem pomiędzy opisami kwantowymi i klasycznymi, może nie być takie oczywiste. Najwyraźniej oczekuje kolega, aby ktoś znalazł nieścisłość w prywatnym wewnętrznym rozumowaniu kolegi... ale jest to niewykonalne dla handwavingu! Ma kolega w głowie prywatny model fizyki dopuszczający cuda. Tego typu heurystyki mogą działać doskonale, pod jednym wszakże warunkiem: muszą mieć rację. Szaleńca od geniusza oddziela wyłącznie sukces.
  19. 2 punkty
    Też uważam, że można domniemywać, na podstawie przedstawionego fragmentu, że to niedźwiedź jaskiniowy. To byłoby cenne odkrycie gdyż przedstawień niedźwiedzia jaskiniowego, np. w postaci malowideł naskalnych, jest mało. Pojawiające się hipotezy o kulcie religijnym tego niedźwiedzia są kwestionowane np. przez taki autorytet w dziedzinie archeologicznych badań kultów religijnych, jak opinie archeologa Timothy Insolla. Gwałtowny spadek liczebności ursus spelaeus (ok. 40 tyś BC) jest zresztą zbieżny z pojawieniem się w Europie ludzi autonomicznie współczesnych, twórców kultury oryniackiej. Odrzuca się jednak raczej hipoteze, że to polowania na tego niedźwiedzia były główną przyczyną jego dosyć wczesnego wyginięcia (ok 24 tyś BC, choć oczywiście też, raczej okazjonalnie, polowano na nie). Wskazuje się tu przede wszystkim konkurencje siedliskową - zarówno nasi przodkowie, jak i neandertalczycy, oraz te niedźwiedzie, konkurowali ze sobą w dostępie do jaskiń. Wąska specjalizacja niedźwiedzia, ściśle związana z rozrodem i hibernacją w jaskiniach (w zasadzie nie mieszkał w gawrach i barłogach), wobec coraz częściej zajętych przez ludzi jaskiń, powodował spadek gatunku. Kurczące się zasoby siedliskowe, wobec kolejnego zlodowacenia (bałtyckiego) oraz pojawienie się coraz większych grup ludzi współczesnych, znikomy oportunizm żywieniowy (był roslinożercą, nieliczne udokumentowane przypadki padlinożernośći w tym kanibalistycznej), powodowały erozje gatunku. Badania genetyczne z Hiszpanii pokazały także zjawisko, które najprawdopoodbniej przyczyniło się znacznie także do wyginięcia neandertalczyka - wchów wsobny. Niedźwiedź, podobnie jak nasz kuzyn, został zagoniony przez szereg czynników, do tzw. refugiów. I tam wyginął. Także w okresie rozkwitu kulktur paleolitycznych, ten gatunek musiał być już rzadki ale oczywiście znany. I tu unikat - w Polsce na stanowisku Kraków-Spadzista odkryto dwie zawieszki wykonane z siekaczy niedźwiedzia jaskiniowego. Ps. Taka ciekawostka. W jaki sposób niedźwiedz wchodził i wychodził z jaskiń, w których panowały przecież absolutne ciemności? W Jaskini Nietoperzowej, pod Krakowem, bytował 200-300 m od otworu. Otóż, domniemuje się (a to jest najbarziej logiczne), że idąc, ocierał się o ściany jaskini, zostawiając fragmenty futra, a następnie wychodził po swoim zapachu.
  20. 2 punkty
    Tak jest na całym świecie. Bycie doktorem fizyki to jeden z niewielu prawdziwych certyfikatów jakości jakie nam jeszcze zostały. Z punktu widzania kraju czysty zysk. Jeśli pracują w Polsce - płacą podatki, jeśli zagranicą to rośnie nasz soft power. "Znajomy opowiadał mi o nieuczciwości w nauce. Napisał artykuł naukowy Ygrekowi, a dopisało się jeszcze 5 innych osób." Czy to już anegdota czy jeszcze dowcip? W oczywisty sposób nic to nie da. Raczej trzeba stworzyć instytucję lobbystyczną której członkowie byliby jednocześnie członkami "obu" partii politycznych. Musimy walczyć z modelem w którym podziały polityczne za absolutne i dotyczą wszystkich dziedzin życia, i wszystko jest podporządkowane walce politycznej.
  21. 2 punkty
    Gdyby mogła widzieć "nasze" zdarzenia, to tak, ale "swoich", z jej czasu, widziała tyle samo, co my "swoich" teraz.
  22. 2 punkty
    A 2 lipca otwarcie parku im. Szymborskiej - za biblioteką na Rajskiej: https://gazetakrakowska.pl/za-miesiac-uroczyste-otwarcie-tak-dzis-wyglada-park-przy-karmelickiej/ar/c1-17603723
  23. 2 punkty
    Dla mnie największym plusem jest zaprzestanie torturowania zwierząt. Bo one naprawdę są tam torturowane. A jedzenie mięsa zwierząt hodowlanych nie ma nic wspólnego z naturalnym odżywianiem się i tym, co czego ewoluowaliśmy. Więc odpada tutaj argument o tym, że mięso z hodowli tkankowych będzie w jakiś sposób mniej "naturalne" niż z hodowli tradycyjnych. Zwierzęta żyjące w ciągłym stresie, cierpieniu, pompowane antybiotykami czy hormonami wzrostu nie są w żadnym stopniu bardziej naturalne niż hodowle tkankowe. Argument ten jest tym bardziej bałamutny w ustach zwolenników nieprzerwanego "postępu" i coraz większego stechnicyzowania produkcji żywności uwielbiających wysoko przetworzoną żywność. Nota bene, ostatnimi czasy coraz silniejsze wsparcie zdobywa hipoteza, że problemy zdrowotne związane z nieodpowiednią dietą to nie tyle kwestia nieodpowiednich składników (np. tłuszcz czy cukier), ale związane są ze stopniem przetworzenia żywności (im wyższy, tym gorzej). Tematu jakoś szczególnie nie śledziłem, widziałem tylko jakieś rzeczy przy szukaniu innych tematów, ale wygląda na to, że w chwili obecnej hodowle komórkowe zanieczyszczają bardziej niż hodowle tradycyjne, bo wymagane procedury i poziom czystości odpowiadają procedurom i czystości przy produkcji leków. Są jednak szacunki mówiące, że gdyby udało się tam stosować poziom bezpieczeństwa i czystości taki, jak wymagany przy produkcji żywności, to wówczas hodowle komórkowe będą znacznie mniej zanieczyszczały środowisko. Nie mówiąc już o takiej drobnostce jak chociażby zmniejszenie spożycia mikroplastiku przez ludzi, bo im wyżej w łańcuchu pokarmowym, tym więcej mikroplastiku organizm wchłania. Więc plastik ok, a tkanka mięśniowa z hodowli komórkowej już nie ok? A jedzenie/niejedzenie robali, to wyłącznie kwestia kulturowa. Bo jakoś oporu przed jedzeniem padlinożernych krewetek ludzie nie mają. I ciągle oraz wciąż przypominam, że nikt nikogo nie zmusza do jedzenia robali czy mięsa z hodowli komórkowych.
  24. 2 punkty
    Luzik... więcej zakazów antykoncepcji, promocji dziecioróbstwa, więcej "czyńcie sobie Ziemię poddaną" i Jędraszewskich, więcej "musisz to mieć", wyścigu o procenciki PKB i ganiania ekooszołomów, którzy chociaż trochę ten zbiorowy kretynizm próbują powstrzymać, a już nie świerszcze czy nawet ziemne glizdy, a i owsiki mogą być rarytasem. No chyba że - jak to stwierdził niedawno guru szurów JKM w kontekście pochwał poglądów Jego Ekskremencji - "i tak, wojna też", okaże się, że ewolucja (opps kreacja zgodna z Jepniętym Projektem) będzie musiała restartować od poziomu karaluchów... I jest to coraz bardziej prawdopodobne.
  25. 2 punkty
    Faktem jest, że wirus krążył wcześniej, przed masowymi zachorowaniami. Jak każdy patogen. I nie ma w tym niczego zaskakującego. To, że popełniano różnego typu błędy, też nie jest niczym szczególnym. To normalne przy nagle pojawiających się szeroko zakrojonych zjawiskach społecznych. Ale o tym, że były to błędy, to wiadomo dopiero z perspektywy czasu. Faktem jest, że ileś osób zmarło - a być może część z nich mogłaby żyć - z powodu zatkania się służby zdrowia. W tym też nie ma niczego nadzwyczajnego. Każdy system ma swoją wydajność i jest zaprojektowany tak, by obsłużyć wydarzenia codzienne + pewien margines na wydarzenia nadzwyczajne. Tutaj ten margines został przekroczony. I też nie ma w tym niczego dziwnego. Jeśli mamy szpital w Pierdziszewie Górnym, który obsługuje 1 karetka i na co dzień jest to wystarczające, to ta karetka nie poradzi sobie z katastrofą kolejową w Pierdziszewie. Ale nikt nie będzie utrzymywał tam 10 karetek, bo może kiedyś się jakaś katastrofa przydarzyć. I być może części z tych błędów by nie było, gdyby Pekin nie ukrywał, że coś się u nich dzieje. A ukrywali. Sam pamiętam, bo na początku 2020 pisaliśmy tak: https://kopalniawiedzy.pl/zapalenie-pluc-Chiny-Wuhan-Hubei-SARS,31270 I wbrew wszystkim teoriom spiskowym - od zaprzeczeń globalnemu ociepleniu po stwierdzenie, że SARS-CoV-2 nie istnieje - fakt, że jacyś ludzie próbują jakieś zjawisko wykorzystać dla własnej korzyści, nie oznacza, że zjawisko takie nie ma miejsca lub jest wynikiem spisku.
  26. 1 punkt
    Działalność człowieka zmienia planetę na wiele sposobów, a jednym z efektów tej zmiany jest bardzo szybki spadek populacji owadów. Specjaliści mówią, że mamy do czynienia z szóstym wymieraniem i próbują określić przyczynę tego zjawiska. Naukowcy z Instytutu im. Maxa Plancka w Jenie zauważyli, że w obecności zbyt dużego stężenia ozonu – takiego jakie występuje w wielu miejscach podczas gorących letnich dni – dochodzi do zniszczenia feromonów muszek owocowych, co znacząco zakłóca ich cykl rozrodczy. Zaczynają rozmnażać się międzygatunkowo lub próbują zapładniać przedstawiciela własnej płci. Niszczenie habitatów, intensywne rolnictwo, używanie pestycydów czy zanieczyszczenie światłem to jedne z wielu przyczyn szybkiego spadku liczby owadów. Rosnąca ilość CO2 w powietrzu powoduje spadek wartości odżywczych roślin, co przyczynia się do spadku liczebności wielu gatunków prostoskrzydłych (np. koniki polne). Liczebność owadów zmniejsza się od dziesięcioleci, a szczególnie zła sytuacja panuje w Europie. Teraz dowiadujemy się, że problemem może być też ozon, którego naturalna produkcja rośnie wraz ze wzrostem temperatury. Nanji Jiang, Bill Hansson i Markus Knaden już wcześniej dowiedli, że ozon rozrywa wiązania pomiędzy atomami węgla, które znajdują się w większości owadzich feromonów. Wskutek tego samce muszek owocowych nie są w stanie odróżnić samicy od innego samca i próbują rozmnażać się z obiema płciami. Podczas swoich najnowszych badań naukowcy postanowili sprawdzić, czy poprzez niszczenie feromonów ozon nie powoduje przypadkiem, że dochodzi do krzyżowania się gatunków. Chcieliśmy sprawdzić, czy zwiększony poziom ozonu nie znosi granic międzygatunkowych i jaki jest wpływ możliwej hybrydyzacji. Z wcześniejszych eksperymentów wiemy, że ozon może silnie zaburzyć wybór partnera przez samce. Nasze obecne badania wykazały, że nawet w obecności lekko podwyższonych poziomów ozonu, które obecnie powszechnie występują w wielu miejscach na Ziemi, dochodzi do łączenia się muszek z blisko spokrewnionymi gatunkami, co może przyczyniać się do spadku populacji owadów, gdyż takie hybrydowe potomstwo jest bezpłodne, mówi Nanji Jiang. Podczas eksperymentów naukowcy wykorzystali cztery gatunku z rodzaju Drosophila. Drosophila melanogaster oraz Drosophila simulans to gatunki kosmopolityczne, występujące na całym świecie. Z kolei Drosophila secheillia i Drosophila mauritiana są endemiczne dla wysp – odpowiednio – Seszeli i Mauritiusu. Gatunki te używają bardzo podobnych feromonów, ale każdy miesza je w specyficzny dla siebie sposób. Naukowcy przez dwie godziny wystawili muszki na działanie takich stężeń ozonu, jakie panują w miastach w bardzo upalne dni. Następnie samice miały okazję wybrać samce – z własnego i obcego gatunku – z którymi się rozmnożą. Po kilku godzinach samice oddzielono od samców i pozwolono im złożyć jajka. Uczeni przyjrzeli się młodym, które wykluły się z jaj i stwierdzili, że przy podwyższonym stężeniu ozonu znacznie częściej dochodzi do hybrydyzacji i pojawienia się bezpłodnego potomstwa, niż przy standardowych poziomach tego gazu. Wyniki badań zaskoczyły naukowców. Spodziewali się nieco większego odsetka hybrydyzacji, ale nie aż tak dużego, jak zaobserwowany. Muszki owocówki polegają bowiem nie tylko na feromonach, ale również odróżniają swój gatunek na podstawie specyficznego brzęczenia skrzydeł oraz wskazówek wizualnych. Byliśmy zaskoczeni, że w podwyższonym stężeniu ozonu niektóre samice były całkowicie niezdolne do odróżnienia samców własnego gatunku pomimo istniejących wskazówek dźwiękowych i wizualnych, mówi Bill Hansson. Owad kierują się zapachem nie tylko podczas wybierania partnera. Używają feromonów do komunikacji, ostrzegania się o niebezpieczeństwie, owady społeczne – jak mrówki – wykorzystują feromony do nawigowania w otoczeniu czy rozpoznawania mrówek z tego samego gniazda. Wiele z tych feromonów zawiera podwójne wiązania pomiędzy atomami węgla. Autorzy badań obawiają się, że coraz częstsze upalne dni i związane z tym zwiększone stężenie ozonu, mogą zaburzyć komunikację pomiędzy owadami. Planują więc przeprowadzenie kolejnych eksperymentów. Chcą się przyjrzeć, między innymi, mrówkom. « powrót do artykułu
  27. 1 punkt
    Tutaj znowu mamy problem definicji. Czy husaria była jazdą ciężkozbrojną? W sensie podstawowej taktyki, natarcia przy użyciu kopii, masy i szybkości przełamania, to i owszem. Choć i nie zawsze tak działała, a zdarzało się, że była używana do zadań pościgowo-zwiadowczych, zwłaszcza jej bardziej uboga część - litewska. Ale nie w sensie cięzkości uzbrojenia. Masa uzbrojenia tak ochronnego jak i zaczepnego nie była wyższa od regulaminowego oporządzenia ułanów z I poł. XX stulecia. W czasach największej świetności husrarii, czasów Kircholmu, Kłuszyna, zbroje typu 3/4 ciężkozbrojnych kirasjerów habsburskich, potrafiły ważyć nawet 65 kg (przy masie kirysów husraskich rzędu 14-18 kg) i były wówczas szczytem płatnerskiej sztuki. Takie zbroje wytrzymywały strzał z bliskiej odległości z ciężkiego muszkietu, ponoć nawet z przyłożenia. Kosztem był ogromny ciężar i znaczne ograniczenie mobilności. Pod tym względem uzbrojenie husarskie były idealnym połączeniem ochrony pancernej z mobilnością. Czy w II poł XVII w. to były jednostki elitarne? Załamanie się gospodarki RON w poł XVII w., ogromny koszt wystawienia pocztu husarskiego ( przede wszystkim dobór koni) spowodował potężny kryzys tej formacji. W chwili największej słabości RON, w czasach Potopu, ta formacja pod kątem liczebności stanowiła wręcz margines. Renesans formacji przypadł za czasów Sobieskiego, ale też i z powodu odgórnego działania czyli "pohusarzenia" wielu chorągwi pancernych. To i tak był cień dawnej husraii, gdzie za Batorego czy Zygmunta III w kawalerii, 80 % to była husraria. Wszystko się jako tako kręciło za rządów Sobieskiego czy póżniej hetmana Jabłonowskiego. Koniec XVII w, dosyć gwałtowny upadek polskiej państwowości a za tym i wojskowości, to był kolejny regres husarii. Zawsze mnie to zastanawiało skąd ten dosyć gwałtowny zanik wartości tej formacji, która w XVIII w. nie stanowiła nawet cienia poprzednich pokoleń husraii? Główna odpowiedż to chyba zanik ogólnowojskowych cech formacji. Regres zawodowej służby oficerskiej (wzrost znaczenia towarzyszy sowitych), klientelizm, ale też zanik ćwiczeń ogólnowojskowych. Wimmer podawał, że jeszcze w latach 90-tych XVII, każda chorągiew wiosną spotykała się ćwiczeniach ogólno-kompanijnych (w chorągwii), gdzie ćwiczono to co stanowiło clue formacji czyli działania wspólne w chorągwi - zwroty całą formacją, natarcie, rozejście sie, pościg etc.... Nieoceniony J. Kitowicz, który husaraię znał z osobistych obserwacji, z poł. XVIII, rzeczywiście oceniał ją jako elitarną. Każdy towarzysz husarski, był "równy genarałowi" wojsk cudzoziemskie autoramentu i miał wolny wstęp na królewskie komnaty. Każdy, który miał odpowiednie urodzenie i szkatułę....Bez żadnej wartości bojowej. Stało to w sprzeczności np. w stosunku do życiorysu naszego trybuna ludowego, Czarnieckiego. Ten wieloletni husarz zaczynał służbę jeszcze jako żołnierz "lisowskiego zabytku", czyli dawny lisowczyk, których Kobyliński nazwał "komandosami XVII W. ". Taki był smutny koniec substratu naszego narodowego mitu.
  28. 1 punkt
    Ale po co komu te piki demograficzne? Fetyszyzm ciągle rosnącej liczby ludności? Państwa powinny działać tak, by radzić sobie w zmieniającej się sytuacji demograficznej, a nie próbować jednego tylko sposobu - zwiększenia dzietności. Bo to i tak nie wyjdzie. Za to później politycy będą mogli rozłożyć ręce i stwierdzić "próbowaliśmy". Może i o to im właśnie chodzi. Bo łatwiej jest rzucić zasiłkiem, zyskać tani poklask i stwierdzić "próbowaliśmy", niż przemodelować cały system gospodarczy i opieki społecznej.
  29. 1 punkt
    Proponuje wziąć coś na uspokojenie i wyjść ze "swojej prawi..." oj, przepraszam, po prostu ze swojej bańki i przestać oskarżać o wszystkie nieszczęścia lewice. Proszę zerknąć jak "nielewicowe" zachodnie społeczeństwa sobie radzą. Nie radzą sobie? Och to na pewno winna jest lewica albo rowerzyści
  30. 1 punkt
    Naukowcy opublikowali największą w historii mapę aktywnych supermasywnych czarnych dziur w centrach galaktyk czyli kwazarów. Są one, wbrew temu co zwykle myślimy o czarnych dziurach, jednymi z najjaśniejszych obiektów we wszechświecie. Bardzo silne promieniowanie kwazara powstaje w dysku akrecyjnym masywnej czarnej dziury. Opadające nań gaz i pył rozgrzewają się, świecąc silniej niż cała galaktyka, w której kwazar się znajduje. Na mapie zarejestrowano położenie w czasie i przestrzeni około 1,5 miliona kwazarów. Najstarsze z nich znajdują się w odległości ponad 12 miliardów lat świetlnych od Ziemi. Ten katalog kwazarów różni się od wszystkich poprzednich, gdyż zapewnia nam trójwymiarową największą ze wszystkich mapę wszechświata, mówi współtwórca mapy, profesor David Hogg z New York University i Flatiron Institute. To nie jest katalog z największą liczbą kwazarów, ani z najlepszymi pomiarami kwazarów. To katalog z największą zmapowaną w historii częścią wszechświata, dodaje. Katalog powstał na podstawie danych z teleskopu kosmicznego Gaia Europejskiej Agencji Kosmicznej. Celem teleskopu jest stworzenie mapy gwiazd w Drodze Mlecznej, jednak rejestruje on też obiekty poza naszą galaktyką, w tym inne galaktyki czy kwazary. Byliśmy w stanie dokonać pomiarów gromadzenia się materii we wczesnym wszechświecie, które są równie precyzyjne, co pomiary dokonane przez duże międzynarodowe projekty. To znaczące osiągnięcie, biorąc pod uwagę fakt, że korzystaliśmy z danych, które zostały zebrane przy okazji pracy skupionego na Drodze Mlecznej teleskopu Gaia, dodaje doktor Kate Storey-Fisher z Donostia International Physics Center w Hiszpanii, główna autorka artykułu opublikowanego w The Astrophysical Journal. Galaktyki, w których znajdują się kwazary są otoczone przez masywne halo z ciemnej materii. Badając kwazary, astronomowie mogą badać też ciemną materię. Ponadto mierząc odległości do kwazarów możemy lepiej rozumieć proces rozszerzania się wszechświata. Naukowcy z całego świata już wykorzystują nową mapę do pomiarów zmian gęstości materii w kosmosie, rozkład pustek kosmicznych czy drogę Układu Słonecznego w przestrzeni. Podczas tworzenia mapy wykorzystano trzeci zestaw danych z Gai, w którym znalazły się informacje o 6,6 milionach prawdopodobnych kwazarów, Wide-Field Infrared Survey Explorer oraz Sloan Digital Sky Survey. Połączenie tych zestawów danych pozwoliło na usunięcie z danych Gai „zanieczyszczeń” takich jak gwiazdy i galaktyki oraz bardziej precyzyjne określenie odległości do kwazarów. « powrót do artykułu
  31. 1 punkt
    No proszę - sam się pod gilotynę prawa podkłada. P.S. W systemie prawnym nie ma "tylko żeby go zwolnili z wojska" - jesteś przestępcą. P.S. Z ciekawości: ile tych dawek przyjąłeś "żeby"? Ed. To trochę smutne, że musiałeś zarabiać na takich usługach...
  32. 1 punkt
    Odyseusz, pierwszy prywatny pojazd, który miękko lądował na powierzchni Księżyca, został wyłączony. Misja została uznana za sukces, chociaż nie wszystko poszło zgodnie z planem. Sukcesem było przede wszystkim samo miękkie lądowanie pierwszego w historii prywatnego pojazdu na innym niż Ziemia ciele niebieskim. Misja miała potrwać około 10 dni. Odyseusza nie zaprojektowano tak, by przetrwał księżycową noc. Jednak w związku z tym, że nie wszystko odbyło się tak, jak planowano, Odyseusz pracował krócej, ale – być może – nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Odyseusz, gdy zbliżył się do powierzchni Księżyca, zamiast nad nią zawisnąć, powoli się przemieszczał. Gdy w końcu dotknął Srebrnego Globu, jedna z nóg się złamała i po wyłączeniu silnika pojazd spoczął odchylony około 30 stopni od pionu. Mimo to był w stanie generować energię z paneli słonecznych i dostarczać ją do zabranych na pokład instrumentów naukowych. Już w trakcie lotu w stronę Srebrnego Globu okazało się, że popełniono błąd podczas podłączania laserowego dalmierza, podstawowego instrumentu nawigacyjnego. Dlatego lądowanie opóźniono. W tym czasie przekierowano dane z dalmierza. Po lądowaniu dowiedzieliśmy się, że metoda nie zadziałała, gdyż inżynierowie... zapomnieli oznaczyć napływające z nietypowego miejsca dane jako prawidłowe. W wyniku tego Odyseusz lądował 1,5 kilometra od wyznaczonego miejsca na wyżej położonym i bardziej nachylonym terenie. To również mogło przyczynić się do złamania nogi i przechylenia pojazdu. Awarię jednak przekuto w sukces. Okazało się bowiem, że zastosowany algorytm lądowania jest na tyle skuteczny, że pojazd – sterowany za pomocą obrazu z kamer i inercyjnych czujników ruchu, a pozbawiony dalmierza – zdołał mimo wszystko wylądować. Odyseusz miał pracować na Księżycu przez 10 dni. Koniec jego misji miał wyznaczać zachód Słońca nad obszarem, w którym wylądował. Jako że lądowanie nie przebiegło zgodnie z planem, a jego panele słoneczne nie były optymalnie oświetlane przez naszą gwiazdę, po 6 dniach zdecydowano o wprowadzeniu Odyseusza w stan uśpienia. Za trzy tygodnie Słońce znajdzie się bezpośrednio nad Odyseuszem i wówczas operatorzy spróbują ponownie uruchomić lądownik i przekonać się, czy podejmie on pracę. « powrót do artykułu
  33. 1 punkt
    W rozpadzie protonu zostaje pozytron ( https://en.wikipedia.org/wiki/Proton_decay ), który w materii anihilowałby z elektronem - prowadząc do praktycznie pełnej konwersji materia -> energia (~100x gęstość energii niż fuzja, z dowolnej materii). Podobne w promieniowaniu Hawkinga - produkuje bezmasowe cząstki z czegoś co powstało głównie z barionów. Mechanizm zależy od modelu, w ~Landau-de Gennes który rozważam ( https://arxiv.org/pdf/2108.07896 ) ze (skwantowanym) ładunkiem topologicznym jako elektryczny, najprostszy węzeł wydaje się zgadzać z barionami, np. strukturalnie wymusza ładunek tłumacząc dlaczego proton jest lżejszy od neutronu (neutron musi skompensować ten ładunek), wiązanie i moment kwadrupolowy deuteronu. Jeśli barion to rzeczywiście węzeł wirów topologicznych typu Abrikosova, stymulowanie jego rozpadu to byłaby np. próba rozbujania żeby dwa wiry mogły przeniknąć przez siebie - rozplątując węzeł. Mogłaby do tego wystarczyć np. elektromagnetyczna fala stojąca o olbrzymiej częstotliwości, którą można by uzyskać efektem dudnienia ( https://en.wikipedia.org/wiki/Beat_(acoustics) ) z dwóch laserów o bardzo bliskich częstotliwościach.
  34. 1 punkt
    Ciekawe jak to się ma do osób transseksualnych, a w szczególności dzieci. Jeżeli możnaby za pomocą rezonansu i SI dowieść płci mózgu, to powinno być to obowiązkowe badanie przed rozpoczęciem korekty płci, które znacznie ułatwiłoby kwalifikację takich osób, w tym byłby to istotny dowód np. dla rodziców wahających się w tej kwestii.
  35. 1 punkt
    Na szybko: Nie na człowieka, ale dziennie (na całą Polskę). Oczywiście i tak dużo ale Ty pojechałeś o 7 rzędów więcej, więc, czytaj, proszę, uważniej.
  36. 1 punkt
  37. 1 punkt
    Napisałem "lokalne minimum" - stan podstawowy to globalne (pomijając rozpad protonu), elektrony trochę pozostają we wzbudzonych stanach co znaczy że w pewnym dynamicznym sensie tam jest lokalne minimum. Tunelowanie jest też obserwowane klasycznie ( http://dualwalkers.com/statistical.html ) - skacząca kropelka zwykle odbija się od bariery poniżej, ale czasem przetuneluje (też z wykładniczo malejącym prawdopodobieństwem) - ze względu na praktycznie losowe zachowanie sprzężonego pola (termodynamika). W QM stany wzbudzone są stabilne - dla deekscytacji potrzebują interakcji z otoczeniem, które jest praktycznie losowe (termodynamika). Odnośnie intuicji wybijania z lokalnego minimum, bardziej formalnie to np. https://en.wikipedia.org/wiki/Stochastic_resonance Znikam i pozdrawiam nowe wcielenie chyba Astro
  38. 1 punkt
    Zgłoś się do Tadka R. i jego kumpli - oni oświeceni światłością wiekuistą wszystko wiedzą A przy okazji - dostali na odchodne kolejne prezenty od jaśnie oświeconego ministra(nta) Czarnka: https://oko.press/czarnek-na-pozegnanie-daje-200-punktow-dla-pedagogiki-katolickiej a trochę wcześniej: https://oko.press/polskie-czasopisma-teologiczne-tak-dobre-jak-nature-przynajmniej-wedlug-ministerstwa-czarnka
  39. 1 punkt
    Zaczęło się spokojnie, a potem już standardowy tor o słabościach intelektualnych... No więc zamykam temat dla ostudzenia nastrojów, zanim osiągną wrzenie.
  40. 1 punkt
    Ale przecież to nie znaczy, że funkcjonalność, bezpieczeństwo czy cokolwiek innego zostaną poświęcone. Nie ma nic złego w tym, by skafandry były przy okazji ładne/zgodne z trendami itp. itd. Tym bardziej, że to niezły chwyt marketingowy, który może zachęcić niektórych do zapoznania się z samą misją czy problemem eksploracji kosmosu. Pamiętaj, że to wszystko jest robione za pieniądze podatników, warto więc, by się tym interesowali i byli przychylnie nastawieni.
  41. 1 punkt
    @AlexiaX nie chcesz wiedzieć Gdy pisałem tę notkę przypomniałem sobie, że kilka miesięcy temu dostaliśmy coś takiego od znajomych. Traumatyczne przeżycie. Cała paczka tych "smakołyków" wylądowała w koszu
  42. 1 punkt
    Wygląda na to, że to mit. https://forsal.pl/motoforsal/artykuly/8875782,pozar-samochodu-elektrycznego-dlaczego-wybucha-i-jak-go-ugasic.html https://energetyka24.com/elektromobilnosc/wywiady/jak-sie-gasi-auta-elektryczne-straz-pozarna-jestesmy-na-to-gotowi-wywiad Szczególnie podobały mi się stwierdzenia: Najdłuższa akcja gaśnicza auta elektrycznego trwała ponad 21 godzin, z tego gaszenie pożaru zajęło… 18 minut Gaszenie i schładzanie baterii auta elektrycznego jest znacznie dłuższe niż gaszenie pożaru nadwozia i zajmuje ok. 2 godziny Z raportów po ogromnym pożarze parkingu wielopoziomowego w Norwegii wynika, że auta spalinowe przyczyniły się w nim do szybszego przenoszenia się ognia niż samochody elektryczne Zanurzanie auta elektrycznego w kontenerze, przebijanie obudowy akumulatora lub przykrywanie samochodu kocem gaśniczym wcale nie są dziś preferowanymi metodami gaszenia elektryków
  43. 1 punkt
    NASA tymczasowo straciła kontakt z Voyagerem 2, drugim najodleglejszym od Ziemi pojazdem kosmicznym wysłanym przez człowieka. Przed dwoma tygodniami, 21 lipca, popełniono błąd podczas wysyłania serii komend do Voyagera, w wyniku czego jego antena odchyliła się o 2 stopnie od kierunku wskazującego na Ziemię. W tej chwili Voyager, który znajduje się w odległości niemal 20 miliardów kilometrów od naszej planety, nie może odbierać poleceń ani przesyłać danych. W wyniku zmiany położenia anteny Voyager nie ma łączności z Deep Space Network (DSN), zarządzaną przez NASA siecią anten służących do łączności z misjami międzyplanetarnymi. W skład DSN wchodzą trzy ośrodki komunikacyjne, w Barstow w Kalifornii, w pobliżu Madrytu i Canberry. Rozmieszczono je tak, by każda misja w głębokim kosmosie miała łączność z przynajmniej jednym zespołem anten. Ośrodek z Canberry, którego jedna z anten jest odpowiedzialna za komunikację z sondą, będzie próbował skontaktować się z Voyagerem, w nadziei, że uda się nawiązać łączność. Na szczęście NASA zabezpieczyła się na tego typu przypadki. Kilka razy w roku Voyagery resetują położenie swoich anten tak, by mieć łączność z Ziemią. Najbliższy reset nastąpi 15 października. Jeśli więc wcześniej nie uda się połączyć z Voyagerem, będzie można się z nim skomunikować za 2,5 miesiąca. Voyager 2 został wystrzelony 20 sierpnia 1977 roku. Odwiedził Jowisza, Saturna, Urana i Neptuna, a w 2018 roku opuścił heliosferę i wszedł w przestrzeń międzygwiezdną, dostarczając intrygujących wyników badań. NASA nie po raz pierwszy nie ma kontaktu z sondą. W 2020 roku agencja nie kontaktowała się z nią przez 8 miesięcy, gdyż remontowana była antena DSS 43 w pobliżu Canberry, której zadaniem jest wymiana informacji z sondą. Voyagery zasilane są radioizotopowymi generatorami termoelektrycznymi, które zamieniają w prąd elektryczny ciepło generowane przez rozpad plutonu-238. Zapasy plutonu stopniowo się wyczerpują, więc naukowcy wyłączają kolejne zużywające prąd urządzenia. Najprawdopodobniej obie sondy stracą zasilanie w 2025 roku. Do tej pory jednak naukowcy spróbują wycisnąć z nich najwięcej, jak się da. « powrót do artykułu
  44. 1 punkt
    A to już nie łatwiej jakaś zaawansowana inercyjna? Raz na jakiś czas kopiemy tunel na powierzchnię, sprawdzamy gdzie jesteśmy, a głębokość mierzymy sznurkiem. Myślę, że dokładność 2-25m można spokojnie osiągnąć
  45. 1 punkt
  46. 1 punkt
    Jak czas płynął 5 krotnie wolniej to istota która wtedy żyła (teoretycznie) mogła zobaczyć pieciokrotnie większa ilość zdarzeń w porównaniu do dzisiejszego czlowieka.... To tak jakby czlowiek użył wehikułu i przeniósł się o 400 lat do przodu.
  47. 1 punkt
    A czy ja mówiłem coś o papierze toaletowym? ... znaczy dobrze wiadomo do czego "piłem"? Trzeba być gotowym że takie porównania się pojawią, znajdą się ludzie którzy wezmą to na sztandary i transparenty, "Szarańcza z tekturą". Skoro mamy płaskoszczypów, szurów od 5G, ruchy anty szczepionkowe. To ... zrównanie celulozy z papierem ma taką samą a nawet większą podstawę do "wbudowania się" w teorie spiskowe. Zaprzecz.
  48. 1 punkt
    Jakbyś odwiedził szpitalne SOR-y w szczycie pandemii albo pojeździł w ZRMach byś tak nie lekceważył tego wirusa. Całe morze ludzkich dramatów. Też mógłbym przytoczyć wiele przykładów gierojów, którzy prawie do końca nie wierzyli w śmiertelne zagrożenie. A później midazolam robił robotę, odlot, intubacja, respirator. Niestety, niektórzy już się nie budzili. Na szczescie nauka odeszła od kazustiki. Inna inszość to ogólnopaństwowa niewydolność i chaos, podlana politycznym sosem.
  49. 1 punkt
    Od I wojny światowej ponad 70% żołnierzy ginie od artylerii. Pierwszym kilerem są masywne krwotoki, drugim odma płucna, trzecim nieudrożnienie dróg oddechowych. W niektórych wypadkach ta kolejność może być inna. Nieodczuwanie bólu, lub bardzo jego wysoki próg, czy też szybsze gojenie ran nie mają znaczenia na współczesnym polu walki. Mogą wręcz zaszkodzić. Stres, zakodowany strach przed bólem, to min wyrzut noradrenaliny który skutkuje zwężeniem naczyń krwionośnych, a więc wyższym ćiśnieniem krwi, lepszym ukrwieniem. To stymulacja glukoenogezy (pobudza rozkład glikogenu np. w naszych mięśniach - większa siła), pobudza astrocyty (bystrość umysłu!), działa na źrenice, wreszcie na mięśnie gładkie oskrzeli umożliwiając bardziej wydajne oddychanie. Idealne dla żołnierza w okopie ( i nie tylko). To starannie zaprojektowany przez ewolucje system umożliwiający przetrwanie w stanie skrajnego zagrożenia. Taka genetyczna aberacja może być wyjściem do badań nad terapiami ale na naszym etapie rozumienia dzialania luzkiego organizmu na pewno nie powinna być podstawą do wyciągania takich projektów. To co może oszczędzić życie żołnierzy, to poza medycyną pola walki, dalsza mechanizacja pola walki i przede wszystkim inteligentny system walki.
  50. 1 punkt
    Wesołych, szczęśliwych Świąt Wielkanocnych życzą Ania, Jacek i Mariusz « powrót do artykułu
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Dodaj nową pozycję...